Źróło: se.plKiedy Wiesław Rekowski (50 l.) ze Studzienic nieopodal Pszczyny na Śląsku odebrał list od straży miejskiej, po prostu zdębiał. W liście było zdjęcie z fotoradaru i mandat wyliczony na 150 zł oraz cztery punkty karne. Tyle że zdjęcie nijak się miało do rzeczywistości. Na zdjęciu rejestracja jego samochodu się zgadzała, tyle że była na zupełnie innym pojeździe!
Fotoradar uchwycił na zdjęciu jeepa przekraczającego dopuszczalną prędkość, a tymczasem rejestracja na tym pojeździe pasowała do volkswagena golfa, którym jeździ Wiesław Rekowski. - Jeepa nie mam, co więcej zdjęcie zostało zrobione w miejscu, gdzie nawet nie jeżdżę - opowiada zdumiony kierowca. Jak to się stało? - zachodził w głowę zaskoczony kierowca. Przecież nawet nie skradziono mu rejestracji. Gdy poszedł wyjaśniać sprawę, strażnicy przyznali, że to pomyłka komputera, który... źle odczytał znaki na rejestracji.
Przeczytaj koniecznie: Warszawa: ZDM ściga kierowców za mandaty z 2004 roku - Jest sposób żeby uniknąć tej opłaty!
Pomyłka była ewidentna i panu Wiesławowi straż miejska z Pszczyny, która wystawiła mandat, szybko go anulowała. - Zostałem pouczony, ale w pouczeniu znalazło się też zdanie, że jak mnie kolejny raz złapią, to grozi mi najwyższy możliwy mandat. A przecież ja nic nie zrobiłem - oburza się właściciel golfa.
Szef strażników miejskich, Marek Czajkowski (53 l.), przyznaje, że doszło do fatalnej pomyłki. Zapewnia jednak, że nie ma mowy, by ktoś manipulował zdjęciami fotoradaru. Zawinił program komputerowy, który odczytuje ze zdjęć numery na tablicach rejestracyjnych. - To niezwykle rzadka pomyłka, być może błędny odczyt był "winą" haka holowniczego zainstalowanego na jeepie - tłumaczy komendant. Tyle tłumaczenia. Komputer się pomylił. Człowiek też. Bo mógł sprawdzić, do jakiego samochodu należą numery rejestracyjne odczytane ze zdjęcia...
źródło: se.pl
Dodaj komentarz