MEM

Marta Ewa M., 41 lat
Życie jest jak jajo – trzeba je znieść. ;) Knowledge is power.
razem:   thumb_up 835 thumb_down 57
  • MEM

    Gość zadający to pytanie, a na końcu filmiku mówiący: "To jest to, do czego jesteśmy zmuszani, to ta niewielka zmiana w emisji CO2", jest po prostu idiotą. I banalnie łatwo to udowodnić. Jeśli bowiem ta "niewielka" zmiana w emisji CO2 już ma gołym okiem widoczne dla wszystkich tak skrajne konsekwencje klimatyczne (a za nimi wszystkie inne spowodowane przez zmiany klimatu), to mamy według niego czekać na co? Aż zawartość CO2 w atmosferze zwiększy się o jakiś tam procent, który ten pajac wreszcie uzna łaskawie za istotną albo dużą zmianę? I ile to ma być? 1%, 5%, 30% zawartości atmosfery? Tylko co wtedy na tej planecie będzie się działo, skoro już ta zmiana z 0,03% na 0,04% CO2 w atmosferze ma tak katastrofalne skutki? No cóż..., o tym się oczywiście idiota z filmiku nie zająknął...

    2 kwietnia

  • MEM

    @elninio1972 " czekaj czekaj ... Co o tym było ... Jak to się nazywało ...🤔 Terminator ?🤣"

    Taaa.... :lol2: Nie byłby to zresztą pierwszy i ostatni raz, w którym fikcja okazała się sprawdzać w rzeczywistości.

    30 marca

  • MEM

    @elninio1972 "była taka historia (...) niech pójdzie EMP zobaczymy kto poleci 😁"

    I coś w tym jest. ;) Amerykańska armia parę lat temu wróciła do szkolenia z czytania papierowej mapy oraz posługiwania się "prymitywnymi" metodami określania kierunku w terenie. Po prostu do kogoś w Pentagonie dotarło w końcu, że jak w czasie wojny szlag trafi satelity, to tylko to zostanie wojsku do wyznaczania swojej pozycji, wytyczania kursu, czy umiejscowienia w terenie pozycji przeciwnika. Współczesne samoloty pewnie już na lampach nie latają, ale ludzie za bardzo polegają na technice. I to się kiedyś zemści. Zwłaszcza jak oddamy kontrolę nad wszystkim AI, a ona dojdzie do wniosku, że istnienie ludzkiej cywilizacji to zły pomysł. ;)

    29 marca

  • MEM

    @elninio1972 "tam weszło inny czynnik, mianowicie rezonans od wiatru."

    Tak. :) Tylko kwestia jest taka, że tego rodzaju czynniki jak np. wiatr działają non stop na takie konstrukcje. Także i na te, które nie są zawieszone na linach, bo po prostu sama budowla stawia opór wiatrowi tak samo jak robi to żagiel. Czyli nie da się powiedzieć, że np. most jest tak zbudowany, że "ma wytrzymywać obciążenia naciskowe (od góry) a nie boczne", a to sugerowałeś. On musi wytrzymywać i jedne i drugie, ale w obu przypadkach ma swoje ograniczenia i wywartej siły powyżej swoich możliwości wytrzymałościowych po prostu nie wytrzyma. Gdyby w to przęsło mostu w Baltimore nie uderzył statek, a np. motorówka, to most pewnie by się nie zawalił.  

    "Tam był problem że padający deszcz -na linach na których most/ jezdnia była podtrzymywana- zbierał się tworząc dodatkowe oporu dla wiatru, i liny wpadały w rezonans, nawet chyba jedna pękła ;)"

    Nieco podobny problem ma lotnictwo z oblodzeniem maszyn. Woda zamarza na kadłubie i na skrzydłach i w skrajnym wypadku samolot staje się całkowicie niesterowny i zbyt ciężki, by się utrzymać w powietrzu. Liny mostów (nawet sieci energetyczne) w zimie poddane są podobnemu zjawisku, no i przy zbyt dużym obciążeniu pękają.  

    "Dodatkowo zastanawiają mnie migające światła na statku? wygląda jakby mieli awarie zasilania, ale ... Nie znam się ;)"

    No właśnie podobno mieli taką awarię, przez co statek stracił sterowność. Mści się dzisiejsze ślepe poleganie na nowoczesnej technologii. A elektronika jest dobra, dopóki się nie zepsuje. (To od lat powtarzam moim sąsiadom w bloku, nie mogąc doprosić się, by wymienili rozwalony zamek w drzwiach wejściowych na klatkę schodową. A oni twierdzą w odpowiedzi, że im nie potrzeba, bo jest przecież domofon na wklepywany kod... Nie dociera do nich powtarzanie im w odpowiedzi, że jeżeli to cudo techniki się spierdzieli, to będą włazić do mieszkań i wyłazić z nich po linach spuszczonych z okien i że nie ułatwię im wtedy życia i nie wpuszczę ich do siebie na balkon, tylko niech się wtedy pomęczą za swoją głupotę. A to prędzej czy później nastąpi... ;)). Gdyby poza systemami elektronicznymi i elektrycznymi były montowane też, jako awaryjne, urządzenia "analogowe", pamiętające jeszcze czasy drewnianych statków, to by do katastrofy pewnie nie doszło.

    29 marca

  • MEM

    @agnes1709 "Straszne to jest.  Złożył się jak domek z kart."  

    Życie w ogóle jest straszne (w sensie: okropne). Ale jak to mówili w "Samych swoich": "Był czas przywyknąć.".

    29 marca

  • MEM

    @elninio1972 "taka konstrukcja  jak domek z kart. Ma wytrzymywać obciążenia naciskowe (od góry) a nie boczne. Swoje zadanie spełniała (ulica na górze )"

    No nie do końca. :) Jak każda konstrukcja budowlana (choćby dom czy blok mieszkalny) most pracuje. To znaczy – działają na niego różne siły fizyczne. I choć prawdą jest, że głównie jest to "nacisk z góry" (stąd np. ograniczenia wagi pojazdu przejeżdżającego przez most), to siły fizyczne oddziaływają na niego ze wszystkich stron*. I ten konkretny most wymogi wytrzymałościowe pod względem "nacisku" z innych kierunków niż jezdnia na nim w zupełności wytrzymywał. Problem pojawił się, gdy został poddany sile, na której wytrzymanie nie był obliczony – gdy uderzył w niego statek (na tej samej zasadzie z kolei "góra" mostu nie wytrzymałaby, gdyby uderzył w nią duży ciężki obiekt zrzucony z dużej wysokości, albo np. zrzucona bomba).

    Natomiast – i co zauważają teraz amerykańscy eksperci budowlani pytani o katastrofę – wydaje się, że ten most był pozbawiony dodatkowych betonowych "osłon", które jeśli nie uniemożliwiają, to przynajmniej utrudniają powstanie sytuacji, w której statek mógłby się z pylonem/filarem mostu w ogóle zderzyć. Czyli jak zwykle – na katastrofę (albo na jej uniknięcie) składa się ileś tam większych i mniejszych błędów i zdarzeń (zbiegów okoliczności), które nieszczęśliwie mają okazję zaistnieć w konkretnej kolejności i w konkretnym miejscu i czasie. Jak w przypadku choćby "Titanica" - ocean jest olbrzymi, góra lodowa i statek malutkie, a tymczasem w konkretnym miejscu i czasie się spotkały, i do tego swoje dołożyły jeszcze inne czynniki pogarszające sytuację "Titanica", choćby fatalne nitowanie poszycia kadłuba, rezygnacja z niektórych grodzi wodoszczelnych albo z odpowiedniej ilości szalup ratunkowych itd.

    *Popatrz choćby na taki przykład działania sił naciskających na most "z boku" jak wiatr: youtube. com/watch?v=XggxeuFDaDU  

    To jest scena zawalenia się mostu Tacoma Narrows Bridge łączących miasto Tacoma z Półwyspem Kitsap w stanie Waszyngton. 1 lipca 1940 roku most oddali do użytku, a w listopadzie 1940 już im się zawalił. I to postał "tak długo" tylko dlatego, że w ciągu tych kilku miesięcy po prostu słabiej wiało.

    29 marca

  • MEM

    Kule gość też podobno nosi. ;)

    25 marca

  • MEM

    Przecież nie prosili go o uczciwość, tylko o zwrot na adres. :p
    Wiem, czepiam się. ;)

    25 marca

  • MEM

    "Witajcie dzieci płci żeńskiej. Pozwólcie, że zainspiruję was historią o wielkiej kobiecie-naukowcu. Narodowości polskiej, wykształconej we Francji..., madame Curie. Współodkrywczyni radioaktywności – była bohaterką nauki. Aż do momentu gdy jej włosy wypadły, jej wymiociny i stolec zaczęła wypełniać krew, i została ona zatruta na śmierć przez jej własne odkrycie. Przy odrobinie ciężkiej pracy, nie widzę powodu, żeby to nie mogło spotkać którejkolwiek z was."  

           – Sheldon Cooper inspirujący uczennice do wybrania kariery naukowca (The Big Bang Theory).

    youtube. com/watch?v=5CObV0jD7xY


    Nie mogłam się powstrzymać. ;)

    22 marca

  • MEM

    @pH07 "Akurat od tych antropogenicznych emisji CO2 Ziemia zielenieje, a nie pustynnieje, ale kogo tam w mem-lolowie obchodzą jakieś tam mierzalne fakty?"

    Nie dość, że troll, to jeszcze skończony idiota, żyjący chyba wedle zasady: "kolejny dzień, kolejny blamaż". Coś takiego jak związek przyczynowo-skutkowy przerasta możliwości, co? Nie pojmujemy, że co z tego, że przez "x" czasu dzięki dodatkowemu CO2 w atmosferze rośliny będą bujniej rosły, skoro wraz z tymi emisjami temperatura rośnie i przekroczy punkt krytyczny, po którym wzrost temperatury ruszy lawinowo? Za trudne? A ciekawe, co będzie na tej planecie rosło przy temperaturach choćby rzędu 70-100 stopni C... Nie mówiąc już o wyższych (a o takie rzeczy, jak np. skład atmosfery na skutek takich lawinowych zmian, to już nawet nie pytam, bo to kompletnie bezcelowe w tym wypadku). No i nie wspominając o tym, jak "miło" się żyje w takich temperaturach ze wszystkimi ich konsekwencjami. To wszystko nie ma znaczenia, bo przecież troll-debil znalazł sobie kolejne z rzędu dane, przy kolejnym z rzędu temacie, których potrzebuje pod urojoną tezę, jak taki typowy szur bredzący coś o szczepieniach, czy o innych spiskach, na podstawie wyrwanej z kontekstu informacji. A że nie potrafi tych znalezionych danych/informacji zinterpretować...

    I po co ci to było? Wracaj do trzepania się przy porno-fotkach. Może choć to cię nie przerośnie...

    16 marca

  • MEM

    Znałam kiedyś gościa, który do sąsiedniej wsi jeździł takim wozem do knajpy. Tam się upijał praktycznie do nieprzytomności, potem jakimś cudem – najczęściej z pomocą mniej zawianych kolegów – trafiał z powrotem na wóz, ale już w charakterze ładunku, i koń wtedy sam ruszał do domu. Takie przypadki to były w sumie pierwsze na świecie pojazdy autonomiczne. Zaawansowana technologia. ;)  

    A jeśli tak samo było w tym wypadku ze zdjęcia, to konfiskata pojazdu jest nieuzasadniona – w końcu kierowca nie prowadził, a koń pewnie był trzeźwy. :)

    16 marca

  • MEM

    "Podczas demonstracji technologii z udziałem ośmiu osób, które nie miał problemów z mową, algorytm osiągnął około 95 proc. skuteczność w dokładnym tłumaczeniu impulsów elektrycznych z inteligentnego plastra na mowę."  

    Z deka ryzykowne – bo jak się będzie miało pecha trafić na te stanowiące 5% niedokładne tłumaczenie impulsów na mowę, to się "nagada" ludziom takich rzeczy, że się potem tego nie odkręci. ;)

    A swoją drogą, następnym wynalazkiem w dziedzinie komunikacji będzie chyba "telepatia" – wszczepione ustrojstwo do mózgu pozwalające na "rozmowę" z kimś wyposażonym w to samo bez całego aparatu mowy. Straszne czasy nadchodzą...

    15 marca

  • MEM

    @bzdura "Ta 500 mln europejczyków ma uratować 9 mld ludzi na całej ziemi. Lub jak kto woli mały cypel przyczepiony do Azji zwany Europa ma uratować cały świat..."

    Uratować to może nawet i jedna – wystarczy, że będzie w odpowiednim miejscu i czasie, mając potrzebne do tego środki. Fleming przypadkowo doprowadził do zanieczyszczenia naczyń laboratoryjnych pleśnią i w ten sposób odkrył penicylinę. Ile setek milionów uratował w ten sposób?

    Europa ma pieniądze, bazę przemysłową i naukową oraz, przynajmniej do pewnego stopnia, wolę polityczną, by rozwijać i wprowadzać technologie służące środowisku. Jest rzeczą naturalną wykorzystanie tych zasobów w tym celu. Bo bez względu na wycie takich jak ty, przynosi to wszystkim korzyści. Na tym polega postęp. I to, że jakaś tam część świata tego nie robi, nie jest wyznacznikiem czegokolwiek – mogą nawet wrócić do jaskiń, kogo to obchodzi, ich problem.  

    Oczywiście można sobie usiąść i nic nie robić, wychodząc z góry z założenia, że "się nie da", albo jeszcze gorzej – usiąść i nic nie robić, wychodząc z góry z założenia, że "się nie da" i marnować fundusze i resztę zasobów na jakieś debilizmy dla gawiedzi w ramach "chleba i igrzysk". Tylko, że to jest rozwiązanie typowe dla skończonych idiotów, i zawsze kończy się źle.

    "a tak naprawdę wydrenować nas z kasy w imię zmian klimatycznych."

    Kolejny nawiedzony od spisków wszelakich, myślący (w tym wypadku to eufemizm), że wszyscy czyhają na te jego całe życie do skarpety ciułane parę groszy. I to w dobie "wirtualnie" kreowanego pieniądza. :rotfl:

    15 marca