Tak jak dawniej słowo "komórka" kojarzyło się wyłącznie z budową żywych organizmów lub pomieszczeniem na węgiel, narzędzia, itp, tak teraz termin "gra", "pograć w..." dla młodego pokolenia wiąże się przede wszystkim z grami komputerowymi.
@TakiJeden "Tak jak dawniej słowo "komórka" kojarzyło się wyłącznie z budową żywych organizmów lub pomieszczeniem na węgiel, narzędzia, itp, tak teraz termin "gra", "pograć w..." dla młodego pokolenia wiąże się przede wszystkim z grami komputerowymi."
Bardzo być może, że takie jest dziś skojarzenie, gdy się słyszy takie terminy (i chyba nawet nie komputer albo konsole temu winne, a smartfony, bo to po prostu łatwo zabrać z domu ze sobą). Ale podwórko oraz "gry bez prądu" w przypadku tego młodego pokolenia wcale jeszcze nie powiedziały ostatniego słowa. Nadal widuję po okolicy dzieci bawiące się/grające w coś na podwórkach i widziałam wiele takich dzieci (właściwie część z nich dziś już jest dorosła, bo to jednak na przestrzeni tych 15 lat było) na różnych spędach typu konwenty fantastyki, które bardzo chętnie grały w planszówki (i to nawet w takie, które ja z dzieciństwa pamiętam, a trochę czasu minęło – "Chińczyk" rządzi. ). To chyba jednak zależy od środowiska i okoliczności. Gry komputerowe dominują, ale historyjka z obrazka to jednak, na szczęście, nadal stereotyp.
@MEM "Nadal widuję po okolicy dzieci bawiące się/grające w coś na podwórkach..."
Zgadzam się z Tobą, że to zależy od wielu czynników - środowiska, wychowania w domu, przykładu rodziców i innych czynników. Dlatego napisałem "przede wszystkim". Obawiam się jednak, że szala przechyli się, niestety, w stronę szeroko pojętej komputeryzacji. Całkiem niedawno widziałem małe dziecko, na oko 2-letnie(!), bawiące się/grające smartfonem, który ledwo obejmowało rączką.
@TakiJeden "Zgadzam się z Tobą, że to zależy od wielu czynników - środowiska, wychowania w domu, przykładu rodziców i innych czynników."
O, to, to.
"Obawiam się jednak, że szala przechyli się, niestety, w stronę szeroko pojętej komputeryzacji."
Nie założyłabym się. Chyba że faktycznie w ramach tej komputeryzacji przerobią nas na cyborgi.
Z dwóch powodów.
Pierwszy jest taki, że mimo wszystko człowiek nie jest w stanie siedzieć 24 na dobę, 365 dni w roku w domu i przed dowolnymi urządzeniami zapewniającymi rozrywkę. Prędzej czy później z tej swojej nory musi wyleźć, a wtedy styka się i ma okazję popróbować różnych "niekomputerowych" rzeczy i reszta jest już kwestią złapania bakcyla.
Choć jak widzę dzieci i dorosłych wychodzących na spacer z psem i mających podczas tych spacerów cały czas nos w smartfonie, to też czasem zaczynam w to wątpić.
Drugi jest taki, że nadal grożą nam, z różnym prawdopodobieństwem zaistnienia, jakieś apokaliptyczne scenariusze, po których możemy przymusowo wrócić do czasów, w których zabawką był kijek.
BTW, jakiś czas temu armia amerykańska zaczęła od nowa szkolić żołnierzy w posługiwaniu się mapami, kompasami i tym podobnym sprzętem. Wyszli z założenia, że przy coraz bardziej wyrównanych szansach pomiędzy USA a Chinami, w przyszłym konflikcie mogą zostać całkowicie zniszczone satelity oraz wszystkie inne elektroniczne cudeńka i ostanie się tylko kawałek papieru z ołówkiem. Rzeczy niezawierające elektroniki nie powiedziały jeszcze ostatniego słowa.
2 komentarze
TakiJeden
Tak jak dawniej słowo "komórka" kojarzyło się wyłącznie z budową żywych organizmów lub pomieszczeniem na węgiel, narzędzia, itp, tak teraz termin "gra", "pograć w..." dla młodego pokolenia wiąże się przede wszystkim z grami komputerowymi.
MEM
@TakiJeden "Tak jak dawniej słowo "komórka" kojarzyło się wyłącznie z budową żywych organizmów lub pomieszczeniem na węgiel, narzędzia, itp, tak teraz termin "gra", "pograć w..." dla młodego pokolenia wiąże się przede wszystkim z grami komputerowymi."
Bardzo być może, że takie jest dziś skojarzenie, gdy się słyszy takie terminy (i chyba nawet nie komputer albo konsole temu winne, a smartfony, bo to po prostu łatwo zabrać z domu ze sobą). Ale podwórko oraz "gry bez prądu" w przypadku tego młodego pokolenia wcale jeszcze nie powiedziały ostatniego słowa. Nadal widuję po okolicy dzieci bawiące się/grające w coś na podwórkach i widziałam wiele takich dzieci (właściwie część z nich dziś już jest dorosła, bo to jednak na przestrzeni tych 15 lat było) na różnych spędach typu konwenty fantastyki, które bardzo chętnie grały w planszówki (i to nawet w takie, które ja z dzieciństwa pamiętam, a trochę czasu minęło – "Chińczyk" rządzi. ). To chyba jednak zależy od środowiska i okoliczności. Gry komputerowe dominują, ale historyjka z obrazka to jednak, na szczęście, nadal stereotyp.
TakiJeden
@MEM
"Nadal widuję po okolicy dzieci bawiące się/grające w coś na podwórkach..."
Zgadzam się z Tobą, że to zależy od wielu czynników - środowiska, wychowania w domu, przykładu rodziców i innych czynników. Dlatego napisałem "przede wszystkim". Obawiam się jednak, że szala przechyli się, niestety, w stronę szeroko pojętej komputeryzacji.
Całkiem niedawno widziałem małe dziecko, na oko 2-letnie(!), bawiące się/grające smartfonem, który ledwo obejmowało rączką.
MEM
@TakiJeden "Zgadzam się z Tobą, że to zależy od wielu czynników - środowiska, wychowania w domu, przykładu rodziców i innych czynników."
O, to, to.
"Obawiam się jednak, że szala przechyli się, niestety, w stronę szeroko pojętej komputeryzacji."
Nie założyłabym się. Chyba że faktycznie w ramach tej komputeryzacji przerobią nas na cyborgi.
Z dwóch powodów.
Pierwszy jest taki, że mimo wszystko człowiek nie jest w stanie siedzieć 24 na dobę, 365 dni w roku w domu i przed dowolnymi urządzeniami zapewniającymi rozrywkę. Prędzej czy później z tej swojej nory musi wyleźć, a wtedy styka się i ma okazję popróbować różnych "niekomputerowych" rzeczy i reszta jest już kwestią złapania bakcyla.
Choć jak widzę dzieci i dorosłych wychodzących na spacer z psem i mających podczas tych spacerów cały czas nos w smartfonie, to też czasem zaczynam w to wątpić.
Drugi jest taki, że nadal grożą nam, z różnym prawdopodobieństwem zaistnienia, jakieś apokaliptyczne scenariusze, po których możemy przymusowo wrócić do czasów, w których zabawką był kijek.
BTW, jakiś czas temu armia amerykańska zaczęła od nowa szkolić żołnierzy w posługiwaniu się mapami, kompasami i tym podobnym sprzętem. Wyszli z założenia, że przy coraz bardziej wyrównanych szansach pomiędzy USA a Chinami, w przyszłym konflikcie mogą zostać całkowicie zniszczone satelity oraz wszystkie inne elektroniczne cudeńka i ostanie się tylko kawałek papieru z ołówkiem. Rzeczy niezawierające elektroniki nie powiedziały jeszcze ostatniego słowa.
agnes1709
MEM
@agnes1709