Kolega mi opowiedział taką historię :
Jego mama wychowywała się na wsi i gdy była jeszcze młoda ze znajomymi długo przesiadywała na pobliskim cmentarzu, zazwyczaj do późna. Byli oni dziećmi, dlatego nie widzieli w tym nic złego, a że było tam dużo miejsca mogli grać w berka, w chowanego i różne inne gry. Pewnego dnia gdy wieczorem siedzieli tam i rozmawiali jego mama spostrzegła z daleka postać. Nie przestraszyła się tylko powiedziała, że widzi kogoś na rowerze. Gdy wskazała na to miejsce postać było widać jedynie przez chwilę. Jej kuzyn wtedy podszedł do niej żeby nie wystraszyć reszty i powiedział, że to co widziała to nie człowiek tylko duch, a wydawało jej się, że postać jedzie na rowerze, ponieważ duchy nie chodzą tylko unoszą się w powietrzu.