choć brzmi to dość banalnie, takie miała właśnie odczucie
choć brzmi to dość banalnie, takie miała właśnie odczucie
Teraz pozostawało jedynie powiedzieć mu o tym.
Była jednak pewna obaw. Nie chodziło względy fizyczne
Nie, z tym nie miała problemów, zawsze podobała się chłopakom, czuła ich taksujące spojrzenia.
Chodziło o to, że to zawsze ona była pytana ale żeby samej...hm..a jak mi odmówi?
Albo, co gorsza, wyśmieje i przy piwie będzie się z niej nabijać z kumplami? Nie bardzo wiedziała, jak zniosłaby tę wątpliwą "popularność"....
Musi zrobić to tak, że on będzie czuł taka potrzebę, po prostu zrobi wszystko by
był przekonany, że to ona jest jego przeznaczeniem.
A jak? - Zachichotała pod nosem - wystarczy urobić Gabyśkę ona umie wmówić nawet Eskimosowi, ze potrzebuje lodu
Tak, jedynie ona może coś zaradzić - myślała - bo mnie, poza wyryciem serduszka na karoserii jego auta nic nie przychodzi do głowy.
Ten przeuroczy tok monologu przerwała jej matka u której to pracowała jako florystka.
Miała jej pomagać przy dekorowaniu sal tak chwilę dopóki nie znajdzie czegoś bardziej kreatywnego dla siebie ale
wszystkie plany na wizażystkę na dziś stoją pod wielkim znakiem zapytania, więc ciągnie to już pół roku.
- Jolu, czy ta girlanda na pewno miała wisieć nad nowożeńcami?
-słucham? - wydukała - jaka girlanda?
-Jolka, zaczynasz działać mi na nerwy! - podniosła głos jej rodzicielka zdenerwowana nie na żarty - mamy niewiele czasu a ty rozmyślasz o niebieskich migdałach! Zakochałaś się czy co?
- Phiii...- prychnęła z jednoczesnym podniesieniem ramion - to dobre dla pensjonariuszek, ja żyję mamo chwilą.
Udała jednak, że rozgląda się po ścianie nad nowożeńcami by matka nie zobaczyła po oczach, że jednak
przyłapała ja na nieudanym kamuflażu.
- Nie, pomyliłam się, ta z fuksjami ma być przy wejściu. Zaraz poprawię.
-akurat - burknęła pod nosem matka patrząc na nią z ukosa - za długo cię znam....
Pomyślała, że może powinna z nią poważnie porozmawiać? Od jakiegoś czasu nie miały dobrego kontaktu.
W tej chwili jednak pogawędki nie wchodziły w grę.
Jola wyrzucała sobie w myślach nieostrożność. Mało brakowało a Grażyna wyciągnęłaby z niej sekret jak świeże bułeczki z piekarnika.
Skończyły gdzieś koło czternastej i to tak ostatecznie,
Sala wyglądała przepięknie, juto młodzi z samego rana mieli ocenić ich trud. Ale to już będzie obowiązek mamy,
ona będzie miała dzień dla siebie.
I to ją najbardziej cieszyło, nie odpoczynek, nie nawet przebieżka po butikach ale spotkanie z Gabryśką
Wiedziała co ma zrobić w końcu poznała go na parkiecie i jeśli dobrze znała zwyczaje mężczyzn i są naprawdę
myśliwymi, to zwąchawszy krew, wróci do lasu.
Tak, w sobotę będzie tam w tej sali, spóźni się ale Gabryśka porobi za impresario i po tym, co mu powie będzie
wpatrywał się w wejście jak pies w polędwice odliczając czas jak zamachowiec w XIII dzielnicy Paryża.
Wybiegła z lokalu. Pomimo panującego na dworze zimna wcale go nie czuła. Dawno nie była tak podekscytowana a z drugiej strony pełna obaw, jednak wtajemniczenie Gabryśki dawało gwarancję powodzenia całej akcji.
Wracała do domu piechotą pogrążona w marzeniach. Minęło ją kilka par trzymających się za ręce. Odruchowo spoglądała za nimi widząc jego i siebie.
Nawet nie wiedziała, kiedy znalazła się przed swoim blokiem.
Wyszła szybko z pod prysznica, narzuciła na siebie satynową piżamkę składająca się z zielonych szortów i koszulki
i na ramiączkach.
Było jej strasznie gorąco i to nie tylko z powodu dość gorącego natrysku jaki włączyła w kabinie.
Uchyliła delikatnie okno i poczuła chłodne rześkie powietrze na ramionach, i brzuchu, który nie przesłaniała zbyt kusa koszulka/
Przed oczyma pojawiły się kolejne slajdy z lokalu.
Miała wejść by ja widział i po chwili wyjść zamieniwszy z Gabryśką kilka słów.
nie zaszczycając gościa ani jednym spojrzeniem.
Obojętność na pograniczu bezczelności.
Gabryśka miała powiedzieć chłopaczkowi, że odkąd została porzucona przez gościa bawi się
innymi i po jednym spotkaniu nie utrzymuje znajomości.
Nie znalazł się jeszcze taki, który by zagościł z nią po raz drugi na imprezie.
Później miała mu między wierszami wjechać na ambicje, że szkoda, że nie ma charyzmy i
jest taki grzeczny i stateczny ale może ma jakiegoś kolegę, co by jej dorównał i...
Tak, wszystko zrobiła jak należy.
Poczekała na puszczony sygnał przez telefon od Gabi i ...
Tylko, czemu on nie wybiegł, czy za szybko wyszła?
A może to gej!?
Usłyszała przez telefon zamiast powitania od Gabryśki.
- Bardzo dobre pytanie, proszę o następne - odpowiedziałam z ironią.
- I czemu się jeżysz?...Sama coś wymyśl. Zresztą to głupie, jest tylu
facetów i w ogóle lepiej czekać na spontaniczne chwile a nie kombinować.
-przy moim szczęściu? - fuknęła Jolka - wiesz, że mnie w drewnianym kościele cegły spadają na głowę!
-przesadzasz. On w ogóle był jakiś dziwny. Mówię Ci, a życie znam, odpuść go....
Mijały kolejne dni, matka szalała bo sezon weselny był w toku a ona jak zwykle
chciała wszystko ogarnąć wcześniej niż nawet chcieli sami nowożeńcy.
Cóż, pod tym względem można było uznać mnie za oportunistkę, bo odmierzałam
raczej czas niż kolejne pozycje z listy.
Jeśli chodzi o mojego Adonisa to rzeczywiście odpuściłam, a przynajmniej tak
mi się wydawało.
Wiesz jak to jest.
Jak nie widzisz gościa jesteś zaabsorbowana swoimi zajęciami to czas umyka i
choć nie odczuwasz tęsknoty za bratnią duszą to jednak masz wrażenie, że
coś nie jest doskonałe,
Tak, życie uczuciowe kulało i pewnego dnia chciałam z tym skończyć
Wychodzę w plener, choć aura nie zachęca ale spacer w parku przy blasku licznych latarni
ma swój urok.
Alejki suche, liście odgarnięte na pobocze a ja rozmyślam licząc kolejne kroki.
To mnie uspokaja, takie otoczenie drzew, cicha przestrzeń, brak ludzi
Zaloguj się aby dodać post. Nie masz konta? Załóż konto za darmo.