Dzisiajsze nocne spotkanie mojego małego palca z szafą przypomniało mi najbardziej pechową noc w moim życiu. Mianowicie miałem w wakacje remont łazienki i kibla, więc za potrzebą trzeba było chodzić do tzw letniaka. Którejś nocy, około godziny 2 w nocy (nie wiem jakim cudem ja wtedy nei przespałem całej nocy) obudziłem się za potrzebą. No to wstaję i szukam klapka i nagle JEB, małym palcem w szafkę, przeklinam i podskakuję na jednej nodze i znowu JEB, tym razem druga noga, ale ta sama szafka. Wywalam się na łóżko i głową walę w ścianę. Leżę chwilę czekając aż ból zejdzie i postanawiam, że sobie daruje klapki. Idę dalej i znowu JEB, tym razem walnąłem w krzesło i oczywiście małym palcem. Staram się zachować spokój i idę dalej, nagle JEB, leże na ziemi. Nie wiem co za idiota postawił wtedy pufe na środku pokoju, ale jak sie dowiem to ubije jak psa... Znowu wstaję i tym razem ostrożnie wychodzę na korytarz po klucze od letniaka, oczywiście zapomniałem, że psa wpuściliśmy na korytarz i nadepnąłem mu na ogon, co średnio się mu spodobało i mnie dziabnął w kostkę. "Wykopałem" go za drzwi i idę do letniaka, dopiero będąc pod drzwiami orientuję się, że nie wziąłem kluczy od letniaka. Wracam się i o dziwo nic się nie dzieje. Znowu idę do letniaka i nagle wdeptuje w coś ciepłego i miękkiego gołą stopą... Tym razem przeklinam tak głośno, że aż sąsiad wyjrzał przez okno i wydarł się, żebym zamknął ryj. Rozglądam się za psem i widzę, jak z wredną miną stoi letniakiem i szczerzy się do mnie... No myślałem, że zatłuke