I to właśnie jeden z najlepszych przykładów splątanych zwojów. Po ostrym zwarciu. Choć to Rosjanin, wiadomo, czy to nie efekt Stolicznej? Skurwiel jakich mało
Ponoć jedną z taktyk rosyjskich od dawna zakładanych przy ewentualnym starciu z Zachodem było (jest) to, żeby użyć taktycznych ładunków nuklearnych na któreś z mniej ważnych stolic Europy, czyli w tym wypadku przede wszystkim na stolice państw Środkowej Europy. Rosjanie zakładają w takim planie, że postawiony w takiej sytuacji Zachód nie wytrzyma presji groźby użycia takiej broni przeciwko państwom Zachodniej Europy lub przeciwko miastom w USA, i będzie wtedy chciał za wszelką cenę podpisać pokój, oczywiście na ruskich warunkach.
I to nam realnie dziś grozi. Bo Putin albo autentycznie zwariował, albo sytuacja wewnętrzna w Rosji jest aż tak tragiczna dla ruskiego reżimu (zagrażająca utratą przez reżim władzy). Nie ma trzeciej opcji, bo sama Ukraina, jako taka, w tym wszystkim jest, paradoksalnie, w sumie mało dla reżimu ruskiego ważna.
II wojna światowa wybuchła z powodu innej "dyktatury szaleńców", którzy do niej dążyli i ją zapowiadali (jak Putin "odbudowę imperium" ). Ale rzadko zwraca się uwagę na to, że wbrew pozorom ona nie wybuchła o Gdańsk, czy o "korytarz do Prus Wschodnich". Ona wybuchła w momencie, gdy III Rzesza była bankrutem, tylko jeszcze tego nie ogłoszono. Czyli gdy skutkiem tego, z przyczyn społeczno-ekonomicznych, prawdopodobnie naziści utraciliby władzę w Niemczech. I ruski reżim może być w podobnej sytuacji. A to oznacza, że autentycznie stoimy u progu III wojny światowej.
I teraz pytaniem jest nie tyle to, czy Ukraina się utrzyma, ale to, czy Zachód "stanie na wysokości zadania", nie da się zastraszyć i "kopnie mocno kacapów w jaja". Bo doszliśmy do momentu, w którym albo my (w sensie całego "Zachodu" ), albo oni.
Wygląda na to, że USA i UK to rozumieją. Największym problemem są Niemcy, do których nadal to właściwie nie dociera (BTW, pokazuje też to, że Niemcy są – z co najmniej kilku przyczyn – najgorszym z możliwych sojuszników) i które przez dekady, w imię samolubnej polityki mającej na celu wyłącznie własne interesy (i taka to niemiecka "proeuropejskość"...), "tuczyły" reżim Putina i najchętniej nadal by to robiły nawet w obliczu potencjalnego ataku nie tylko na europejskich sojuszników RFN, ale i w obliczu potencjalnego ataku bezpośrednio na Niemcy.
2 komentarze
agnes1709edit
I to właśnie jeden z najlepszych przykładów splątanych zwojów. Po ostrym zwarciu. Choć to Rosjanin, wiadomo, czy to nie efekt Stolicznej? Skurwiel jakich mało
MEM
@agnes1709 "I to właśnie jeden z najlepszych przykładów splątanych zwojów. Po ostrym zwarciu."
Ano. Choć najwidoczniej o jedno zwarcie było za mało – zabrakło takiego, które by w porę sfajczyło mu łeb.
"Choć to Rosjanin, wiadomo, czy to nie efekt Stolicznej?"
Zdaje się, że nie, bo podobno nie pije.
"Skurwiel jakich mało"
Tak. Wyjątkowy. I przez ten ruski arsenał nuklearny nie ma jak gnoja osądzić i powiesić.
agnes1709edit
@MEM
"Zdaje się, że nie, bo podobno nie pije". Dożylnie wali, przecież go przyjarało
MEM
@agnes1709 "Dożylnie wali, przecież go przyjarało "
MEMedit
Ponoć jedną z taktyk rosyjskich od dawna zakładanych przy ewentualnym starciu z Zachodem było (jest) to, żeby użyć taktycznych ładunków nuklearnych na któreś z mniej ważnych stolic Europy, czyli w tym wypadku przede wszystkim na stolice państw Środkowej Europy. Rosjanie zakładają w takim planie, że postawiony w takiej sytuacji Zachód nie wytrzyma presji groźby użycia takiej broni przeciwko państwom Zachodniej Europy lub przeciwko miastom w USA, i będzie wtedy chciał za wszelką cenę podpisać pokój, oczywiście na ruskich warunkach.
I to nam realnie dziś grozi. Bo Putin albo autentycznie zwariował, albo sytuacja wewnętrzna w Rosji jest aż tak tragiczna dla ruskiego reżimu (zagrażająca utratą przez reżim władzy). Nie ma trzeciej opcji, bo sama Ukraina, jako taka, w tym wszystkim jest, paradoksalnie, w sumie mało dla reżimu ruskiego ważna.
II wojna światowa wybuchła z powodu innej "dyktatury szaleńców", którzy do niej dążyli i ją zapowiadali (jak Putin "odbudowę imperium" ). Ale rzadko zwraca się uwagę na to, że wbrew pozorom ona nie wybuchła o Gdańsk, czy o "korytarz do Prus Wschodnich". Ona wybuchła w momencie, gdy III Rzesza była bankrutem, tylko jeszcze tego nie ogłoszono. Czyli gdy skutkiem tego, z przyczyn społeczno-ekonomicznych, prawdopodobnie naziści utraciliby władzę w Niemczech. I ruski reżim może być w podobnej sytuacji. A to oznacza, że autentycznie stoimy u progu III wojny światowej.
I teraz pytaniem jest nie tyle to, czy Ukraina się utrzyma, ale to, czy Zachód "stanie na wysokości zadania", nie da się zastraszyć i "kopnie mocno kacapów w jaja". Bo doszliśmy do momentu, w którym albo my (w sensie całego "Zachodu" ), albo oni.
Wygląda na to, że USA i UK to rozumieją. Największym problemem są Niemcy, do których nadal to właściwie nie dociera (BTW, pokazuje też to, że Niemcy są – z co najmniej kilku przyczyn – najgorszym z możliwych sojuszników) i które przez dekady, w imię samolubnej polityki mającej na celu wyłącznie własne interesy (i taka to niemiecka "proeuropejskość"...), "tuczyły" reżim Putina i najchętniej nadal by to robiły nawet w obliczu potencjalnego ataku nie tylko na europejskich sojuszników RFN, ale i w obliczu potencjalnego ataku bezpośrednio na Niemcy.