Najlepszym "amen" byloby odesłanie, najlepiej na priv, poprawionego tekstu, dłuższego o 86 znaków, a konkretnie przecinków. Mam nadzieję, że wiadomo, dlaczego akurat taka liczba. Jeśli ktoś popisuje się taką precyzją i marnuje czas na liczenie, to chyba nie tylko żeby zabłysnąć przed publiką podaniem liczby. Wtedy miałoby to sens, o ile jakikolwiek sens może mieć liczenie przecinków w wypocinach zdziwaczałego transa, piszącego o wkładaniu sobie po pijanemu w tyłek kawałka gumy w kształcie penisa. Nie wiem, która z tych dwóch rzeczy wydaje mi się bardziej śmieszna.
Na zakończenie, czy dokładnie w połowie, rozumiem. Wikipedia ? Obraża mnie Pani po raz kolejny. Są inne źródła, bardziej współczesne, jednocześnie niemniej uznane, ale i tak Pani wybierze te, które uda się Pani zinterpretować jako uzasadnienie swojej tendencji do nadużywania tego zwrotu. Brak akapitów dla jednych będzie ograniczeniem nie pozwalającym używać zwrotów które tego wymagają, dla innych przyzwoleniem na robienie co się tylko zechce. Przyzna Pani, że profesorowi nie śniła się nawet taka sytuacja. Nie mam zamiaru czytać poleconych opowiadań. Zadałem konkretne pytanie, a Pani, w swoim zadęciu, po prostu go nie zrozumiała. Nie będę tłumaczył.
Szczerze wątpię w zasadność jego użycia. Nie kosztuje wiele wysiłku sprawdzenie kilku wiarygodnych źródeł, z których można dowiedzieć się jakie są reguły stosowania "postscriptum". Zdecydowanie środek wypowiedzi, szczególnie w tym samym akapicie, do nich nie należy. Nie stanowi też ono stylistycznej alternatywy dla średnika. Brak wspomnianego przez Panią podpisu również nie jest powodem do jego użycia. Można się również spotkać z opiniami, że, w dobie komunikacji elektronicznej, jest ono zwykłym anachronizmem z czasów, kiedy nie można było zwyczajnie wcisnąć na klawiaturze strzałki w górę i dopisać czegoś powyżej. Uważam również, że w dyskusji którą powyżej rozwinęliśmy, nie powinno być miejsca dla insynuacji wobec mojej osoby na podstawie treści tekstu, który tutaj nieopatrznie umieściłem. To dwie oddzielne sprawy. Zastanawiam się, jakiego zwrotu wobec autora użyłaby Pani w podobnej sytuacji, gdyby np. opisał brutalne zabójstwo widziane oczami sprawcy.
Polecam Pani sprawdzić zasadę używania i pisownię, szczególnie skrótową, obcego zwrotu, którego była Pani łaskawa użyć. Samo jego tłumaczenie sugeruje, że powinien pojawiać się po podpisie, a nie ot tak, w środku wypowiedzi, bo taki mamy kaprys. Brak błędów, poza tym znalezionym przez Panią, jest zatem Pani majakiem, chociaż tu chyba chodzi po prostu o przerośnięte ego. Co do ekscytacji moją interpunkcją, w żadnym razie nie spodziewałem się jej. Pozostaję więc tym bardziej zaskoczony, że ktoś stracił czas na policzenie do dziewięćdziesięciu, to niemała liczba i trzeba nie byle uporu, żeby nie pomylić się. Na palcach byłoby to trudne, aczkolwiek wykonalne, przy odrobinie zdolności. Co do wyzywania, też nie użyłem wspomnianego zwrotu bezpośrednio w stosunku do Pani, spotkałem się za to z wyraźną insynuacją w moim kierunku.
Dziękuję za komentarze, doceniam włożony wysiłek. Zastanawia mnie jednak, ile błędów znalazłaby Pani w swojej krótkiej wypowiedzi, mając okazję przeczytać ją jako słowa kogoś innego. Według mnie też można się kilku doliczyć, ale nie mam zamiaru toczyć walki na przecinki. To dziecinada godna zdziwaczałych polonistek, a te szczęśliwie udaje mi się omijać szerokim łukiem od, można powiedzieć, zeszłego tysiąclecia. Osoba tak precyzyjnie wytykająca nawet nie rodzaje, a ilość błędów, mogłaby w tak krótkiej wypowiedzi popisać się nieomylnością, chociażby po to, żeby poprzeć nią swoje zdanie i precyzję obliczeń, a nie odgrywać alfę i omegę polskiej pisowni - kogoś kim wyraźnie się również nie jest. Tak się jednak nie stało i chodzi nie tylko o zasady interpunkcji. Swoją drogą trudno mi uwierzyć, żeby komuś chciało się rzeczywiście liczyć te przecinki, czy puste miejsca, w których powinny się znaleźć. Z przyjemnością napisałbym może i dalszą część, jednak, po dwóch podejściach, za bardzo skupiałbym się nie na tym, co bym chciał przekazać a na liczeniu przecinków. Szkoda mojego i Pani czasu, mam nadzieję, że w ten sposób zaoszczędzę Pani kilka cennych minut przed ekranem.
Moje drugie "ja", cz 2
Najlepszym "amen" byloby odesłanie, najlepiej na priv, poprawionego tekstu, dłuższego o 86 znaków, a konkretnie przecinków. Mam nadzieję, że wiadomo, dlaczego akurat taka liczba. Jeśli ktoś popisuje się taką precyzją i marnuje czas na liczenie, to chyba nie tylko żeby zabłysnąć przed publiką podaniem liczby. Wtedy miałoby to sens, o ile jakikolwiek sens może mieć liczenie przecinków w wypocinach zdziwaczałego transa, piszącego o wkładaniu sobie po pijanemu w tyłek kawałka gumy w kształcie penisa. Nie wiem, która z tych dwóch rzeczy wydaje mi się bardziej śmieszna.
Moje drugie "ja", cz 2
Na zakończenie, czy dokładnie w połowie, rozumiem. Wikipedia ? Obraża mnie Pani po raz kolejny. Są inne źródła, bardziej współczesne, jednocześnie niemniej uznane, ale i tak Pani wybierze te, które uda się Pani zinterpretować jako uzasadnienie swojej tendencji do nadużywania tego zwrotu. Brak akapitów dla jednych będzie ograniczeniem nie pozwalającym używać zwrotów które tego wymagają, dla innych przyzwoleniem na robienie co się tylko zechce. Przyzna Pani, że profesorowi nie śniła się nawet taka sytuacja. Nie mam zamiaru czytać poleconych opowiadań. Zadałem konkretne pytanie, a Pani, w swoim zadęciu, po prostu go nie zrozumiała. Nie będę tłumaczył.
Moje drugie "ja", cz 2
Szczerze wątpię w zasadność jego użycia. Nie kosztuje wiele wysiłku sprawdzenie kilku wiarygodnych źródeł, z których można dowiedzieć się jakie są reguły stosowania "postscriptum". Zdecydowanie środek wypowiedzi, szczególnie w tym samym akapicie, do nich nie należy. Nie stanowi też ono stylistycznej alternatywy dla średnika. Brak wspomnianego przez Panią podpisu również nie jest powodem do jego użycia. Można się również spotkać z opiniami, że, w dobie komunikacji elektronicznej, jest ono zwykłym anachronizmem z czasów, kiedy nie można było zwyczajnie wcisnąć na klawiaturze strzałki w górę i dopisać czegoś powyżej.
Uważam również, że w dyskusji którą powyżej rozwinęliśmy, nie powinno być miejsca dla insynuacji wobec mojej osoby na podstawie treści tekstu, który tutaj nieopatrznie umieściłem. To dwie oddzielne sprawy. Zastanawiam się, jakiego zwrotu wobec autora użyłaby Pani w podobnej sytuacji, gdyby np. opisał brutalne zabójstwo widziane oczami sprawcy.
Moje drugie "ja", cz 2
Polecam Pani sprawdzić zasadę używania i pisownię, szczególnie skrótową, obcego zwrotu, którego była Pani łaskawa użyć. Samo jego tłumaczenie sugeruje, że powinien pojawiać się po podpisie, a nie ot tak, w środku wypowiedzi, bo taki mamy kaprys. Brak błędów, poza tym znalezionym przez Panią, jest zatem Pani majakiem, chociaż tu chyba chodzi po prostu o przerośnięte ego. Co do ekscytacji moją interpunkcją, w żadnym razie nie spodziewałem się jej. Pozostaję więc tym bardziej zaskoczony, że ktoś stracił czas na policzenie do dziewięćdziesięciu, to niemała liczba i trzeba nie byle uporu, żeby nie pomylić się. Na palcach byłoby to trudne, aczkolwiek wykonalne, przy odrobinie zdolności. Co do wyzywania, też nie użyłem wspomnianego zwrotu bezpośrednio w stosunku do Pani, spotkałem się za to z wyraźną insynuacją w moim kierunku.
Moje drugie "ja", cz 2
Dziękuję za komentarze, doceniam włożony wysiłek. Zastanawia mnie jednak, ile błędów znalazłaby Pani w swojej krótkiej wypowiedzi, mając okazję przeczytać ją jako słowa kogoś innego. Według mnie też można się kilku doliczyć, ale nie mam zamiaru toczyć walki na przecinki. To dziecinada godna zdziwaczałych polonistek, a te szczęśliwie udaje mi się omijać szerokim łukiem od, można powiedzieć, zeszłego tysiąclecia. Osoba tak precyzyjnie wytykająca nawet nie rodzaje, a ilość błędów, mogłaby w tak krótkiej wypowiedzi popisać się nieomylnością, chociażby po to, żeby poprzeć nią swoje zdanie i precyzję obliczeń, a nie odgrywać alfę i omegę polskiej pisowni - kogoś kim wyraźnie się również nie jest. Tak się jednak nie stało i chodzi nie tylko o zasady interpunkcji. Swoją drogą trudno mi uwierzyć, żeby komuś chciało się rzeczywiście liczyć te przecinki, czy puste miejsca, w których powinny się znaleźć. Z przyjemnością napisałbym może i dalszą część, jednak, po dwóch podejściach, za bardzo skupiałbym się nie na tym, co bym chciał przekazać a na liczeniu przecinków. Szkoda mojego i Pani czasu, mam nadzieję, że w ten sposób zaoszczędzę Pani kilka cennych minut przed ekranem.