Gen Witold Urbanowicz, as polskiego myślistwa, zmarł 17 sierpnia 1996 w wieku 88 lat. Cześć Jego pamięci! Na cmentarzu w Blackpool widnieje inskrypcja: „Tutaj spoczywają polscy lotnicy, którzy duszę oddali Bogu, ciała brytyjskiej ziemi, a serca Polsce”.
Podobno w powietrzu podczas walki widział wszystko – przynajmniej tak twierdzili latający z nim w Chinach Amerykanie. Choć pierwszego wrogiego samolotu, który go ostrzelał rankiem 1 września, w ogóle nie zauważył. Nie wiedząc, że wybuchła wojna, wystartował wtedy na lot ćwiczebny z uczniem (w drugim samolocie) i w trakcie tych ćwiczeń nadleciały niemieckie myśliwce, których nikt się nie spodziewał, więc nikt ich też po niebie nie szukał. Ale Niemiec spudłował i odleciał, a Urbanowicz o tym, że do niego strzelał wrogi myśliwiec, dowiedział się dopiero od kolegów-instruktorów po wylądowaniu, bo gdy to się działo, to w kabinie myślał, że przez pomyłkę rusznikarze załadowali uczniowi km-y ostrą amunicją.
A legenda mówi, że pilotowane przez niego samoloty nigdy nie zostały trafione przez przeciwnika. No i jeśli prawdą jest ta liczba zestrzeleń z Dalekiego Wschodu, to tzw. "lista Bajana" kłamie. Zresztą "konto zestrzeleń" otworzył sobie już na parę lat przed wojną, bo mu się pod lufy napatoczył rozpoznawczy samolot radziecki, który przekroczył granicę w celach szpiegowskich.
@MEM Książki (wspomnienia) o polskich lotnikach walczących na Zachodzie były w mojej młodości jednymi z najukochańszych. Arct, Skalski, Król, Meissner i oczywiście Fiedler to autorzy, którzy wówczas zawładnęli moją wyobraźnią i do których czasem wracam. Piszę o tym, bo nie pamiętam, aby ktoś wspominał o tym incydencie z radzieckim samolotem. Inna rzecz, że wspomnienia te pisane były jeszcze w czasach szalejącej cenzury. Dziękuję za tę informację.
@TakiJeden "Książki (wspomnienia) o polskich lotnikach walczących na Zachodzie były w mojej młodości jednymi z najukochańszych. Arct, Skalski, Król, Meissner i oczywiście Fiedler to autorzy, którzy wówczas zawładnęli moją wyobraźnią i do których czasem wracam."
Skądś znam tych autorów... Choć pierwszą "lotniczą" książką na jaką trafiłam w dzieciństwie, był jakiś tomik serii z "żółtym tygrysem", który się poniewierał gdzieś po kątach u dziadków. Propagandowe dzieło, ale wystarczało, żeby poszukać więcej.
"Piszę o tym, bo nie pamiętam, aby ktoś wspominał o tym incydencie z radzieckim samolotem."
Jest o tym np. tu: polishairforce. pl/urbanowicz .html
"Wg powojennej relacji Urbanowicza pewnego dnia pod koniec lata 1936 r. (leciał w dwusamolotowym kluczu na P.11a) dostrzegł rozpoznawczy dwupłat radziecki (prawdopodobnie R-5) i zestrzelił go. "
Ale co to za "powojenna relacja" to nie wiem. O ile pamiętam, w książkach stanowiących wspomnienia Urbanowicza o tym nic nie ma (a wersję mam wydaną współcześnie).
1 komentarz
TakiJeden
Gen Witold Urbanowicz, as polskiego myślistwa, zmarł 17 sierpnia 1996 w wieku 88 lat. Cześć Jego pamięci!
Na cmentarzu w Blackpool widnieje inskrypcja:
„Tutaj spoczywają polscy lotnicy, którzy duszę oddali Bogu, ciała brytyjskiej ziemi, a serca Polsce”.
MEM
@TakiJeden
Zresztą "konto zestrzeleń" otworzył sobie już na parę lat przed wojną, bo mu się pod lufy napatoczył rozpoznawczy samolot radziecki, który przekroczył granicę w celach szpiegowskich.
Podobno w powietrzu podczas walki widział wszystko – przynajmniej tak twierdzili latający z nim w Chinach Amerykanie. Choć pierwszego wrogiego samolotu, który go ostrzelał rankiem 1 września, w ogóle nie zauważył. Nie wiedząc, że wybuchła wojna, wystartował wtedy na lot ćwiczebny z uczniem (w drugim samolocie) i w trakcie tych ćwiczeń nadleciały niemieckie myśliwce, których nikt się nie spodziewał, więc nikt ich też po niebie nie szukał. Ale Niemiec spudłował i odleciał, a Urbanowicz o tym, że do niego strzelał wrogi myśliwiec, dowiedział się dopiero od kolegów-instruktorów po wylądowaniu, bo gdy to się działo, to w kabinie myślał, że przez pomyłkę rusznikarze załadowali uczniowi km-y ostrą amunicją.
A legenda mówi, że pilotowane przez niego samoloty nigdy nie zostały trafione przez przeciwnika. No i jeśli prawdą jest ta liczba zestrzeleń z Dalekiego Wschodu, to tzw. "lista Bajana" kłamie.
TakiJeden
@MEM
Książki (wspomnienia) o polskich lotnikach walczących na Zachodzie były w mojej młodości jednymi z najukochańszych. Arct, Skalski, Król, Meissner i oczywiście Fiedler to autorzy, którzy wówczas zawładnęli moją wyobraźnią i do których czasem wracam.
Piszę o tym, bo nie pamiętam, aby ktoś wspominał o tym incydencie z radzieckim samolotem. Inna rzecz, że wspomnienia te pisane były jeszcze w czasach szalejącej cenzury.
Dziękuję za tę informację.
MEM
@TakiJeden "Książki (wspomnienia) o polskich lotnikach walczących na Zachodzie były w mojej młodości jednymi z najukochańszych. Arct, Skalski, Król, Meissner i oczywiście Fiedler to autorzy, którzy wówczas zawładnęli moją wyobraźnią i do których czasem wracam."
Choć pierwszą "lotniczą" książką na jaką trafiłam w dzieciństwie, był jakiś tomik serii z "żółtym tygrysem", który się poniewierał gdzieś po kątach u dziadków. Propagandowe dzieło, ale wystarczało, żeby poszukać więcej.
"

Skądś znam tych autorów...
"Piszę o tym, bo nie pamiętam, aby ktoś wspominał o tym incydencie z radzieckim samolotem."
Jest o tym np. tu:
polishairforce. pl/urbanowicz .html
"Wg powojennej relacji Urbanowicza pewnego dnia pod koniec lata 1936 r. (leciał w dwusamolotowym kluczu na P.11a) dostrzegł rozpoznawczy dwupłat radziecki (prawdopodobnie R-5) i zestrzelił go. "
Ale co to za "powojenna relacja" to nie wiem. O ile pamiętam, w książkach stanowiących wspomnienia Urbanowicza o tym nic nie ma (a wersję mam wydaną współcześnie).
"Dziękuję za tę informację.