Nowe proekologiczne pomysły rządu.

Dodano na Hydepark przez C10H12N2O, 6 postów, ostatni post 6 paź 2022

  • Użytkownik C10H12N2O
    · 17 wrz 2022

    Witam.
         Nasi rządzący zazwyczaj mają problem z wdrażaniem wytycznych dyktowanych przez organa unii europejskiej. Przykładem tego jest przeciwstawianie się wymogów Trybunałowi Sprawiedliwości Uni Europejskiej względem funkcjonowania Izby Dyscyplinarnej powołanej przez rząd PiSu. Komisja Europejska aby wymusić dostosowanie naszego prawa do wyroków TSUE wstrzymała wypłatę z Funduszów Odbudowy, które miały zasilić nasz budżet. Pod koniec maja sejm uchwalił nowelizację, która likwidowała Izbę Dyscyplinarną i powoływała w jej miejscę Izbę Odpowiedzialności Zawodowej, która przejęła kompetencje Izby Dyscyplinarnej. Nie mi oceniać, czy PiS jest tak naiwny, że myślał, iż nikt w UE się nie zauważy tej jedynie kosmetycznej zmiany, czy to zwykli idioci i na nic nie liczyli.
         Rządzący są również sceptycznie nastawieni co do wymogów proekologicznych, czy prozdrowotnych. Jakiś czas temu dało się słyszeć nagonki w reżimówce, że po co mamy inwestować w odnawialne źródła energii czy też w atom, skoro Polska węglem stoi (którego aktualnie mamy deficyt).
         Ale od tego są też wyjątki. Jeżeli za stawianymi wymaganiami, idą również pieniądze, które można wydrzeć społeczeństwu, to czemu nie? Taka sytuacja miała miejsce podczas wprowadzania Podatku Cukrowego. Polski rząd wprowadzając tenże podatek, tłumaczył się, że to Unia Europejska wymaga od nich wprowadzania prozdrowotnych rozwiązań. Nie wspomnieli jednak, że pieniądze z Podatku Cukrowego nie zasilają budżetu Unii, tylko budżet krajowy. Niby ta informacja powinna nas ucieszyć, ale gdy rządy w kraju są jakie są, większa ilość środków w budżecie państwa, to większa ilość pieniądzy, które można z niego wyprowadzić.
         Podobna sytuacja ma teraz miejsce. W związku z kryzysem energetycznym Unia Europejska zachęca swych członków do wprowadzania rozwiązań zachęcających do mniejszego zużywania energii elektrycznej. Rząd od razu zwietrzył interes i zapowiedział podwyżki cen prądu w przyszłym roku o około 400%. Minister klimatu zapowiedziała również program dla gospodarstw domowych zużywających mniejszą ilość prądu i do póki nie przekroczy się limitu 2000kWh będzie się płacić po cenach obowiązujących w tym roku, natomiast po przekroczeniu tego progu, zaczną obowiązywać pięciokrotnie wyższe stawki za kWh. Przewidziany został jeszcze jeden próg, dla gospodarstw z niepełnosprawnym członkiem rodziny oraz dla rolników i wynieść ma on 2600kWh. Co prawda mieszkańcy bloków, są w stanie zmieścić się w limitach, jak i ludzie mieszkający w domach jednorodzinnych, posiadających fotowoltaikę są w stanie spać spokojnie. Tak kolejny raz dostają po dupie ludzie, którzy zainwestowali, rezygnując z pieców na paliwa kopalne, na rzecz ogrzewania instalacjami zasilanymi prądem elektrycznym, nie inwestując jednocześnie w panele.
         Inne kraje również planują wprowadzić zmiany, które mają przyczynić się do oszczędzania energii elektrycznej. Tak na przykład w Wielkiej Brytanii planuje się wyłączenie reklam, iluminacji zabytków oraz czasowo będą odłączać prąd. W Belgii planują stosować system kar i nagród. Nagradzać mają za oszczędność i korzystanie z OZE, natomiast karać za niedostosowanie się do bycia eko. W Paryżu zabytki mają być oświetlane tylko do 22:00, hotel De Ville i wieża Eiffla mają być oświetlane to 23:45, a nie do pierwszej w nocy, a temperatury budynków w stolicy Francji ma zostać obniżona do 18 stopni.
         W związku z tym chciałabym się zapytać, co sądzicie na temat zapowiedzianych zmian. Czy zapowiadane podwyżki was obejmą (średnie zużycie energii elektrycznej nie może przekroczyć 166kwh na miesiąc, jeżeli rozliczenie przychodzi wam co drugi miesiąc to średnia na dwa miesiące nie może przekroczyć 333kwh). Nawet jeżeli zapowiadana podwyżka was nie będzie dotyczyć, czy uważacie, że to nie jest nieco "mało eleganckie" gdy gospodarstwo domowe dotychczas płacące lekko ponad 250zł miesięcznie po kilku miesiącach będzie musiało płacić ponad tysiąc złotych z czego 80% to nowy podatek (nie licząc VATu i innych opłat).
    Jesteście w jakiś sposób zabezpieczeni na nadchodzące zmiany, czy też może planujecie zainwestować, aby uchronić się przed chorymi pomysłami PiSu?
         Ps. Serdecznie proszę o prowadzenie dyskusji w obrębie tematu, bez tworzenia offtopu.

  • Użytkownik TomoiMery
    · 17 wrz 2022

    To jest chore co oni robią

  • Użytkownik Goscd
    · 17 wrz 2022

    To nie jest partija rządząca tylko jedna wielka farsa i jeśli będzie tak dalej to ten przed którym niby nas tak bronią czyli putin  (specjalnie pisze z małej litery) wciągnie nas jedna dziurka od nosa a cali nasi dotychczasowi sojuszniczy będą patrzeć na to z boku . Dyktatura Jarosława jest dla nas katastrofalna podobno do tej pory płacimy kredyty po Gierku ale po pisowskich się nie pozbieramy

  • Użytkownik Niepozorny
    · 3 paź 2022

    @ MEM - mieszkanie na wsi, z pokazanej przez ciebie perspektywy ma wspominane zalety, nie da się zaprzeczyć, ma niestety też wady, jak choćby utrudniony dostęp do wszelkich zdobyczy cywilizacji:
    - tylko w dużych wsiach jest szkoła, a i to tylko podstawowa, więc dzieciaki muszą dojeżdżać, a z transportem zbiorowym bywa różnie, więc zwykle wszystkie dzieciaki jadą bladym świtem, nie ważne czy idą do szkoły na ósmą czy na jedenastą i wracają wszystkie razem, bo bus jeździ tylko dwa razy dziennie...
    - przychodnie, lekarze specjaliści, szpitale przy odrobinie szczęścia w najbliższym mieście powiatowym, ale większość musi dojechać 60 -120 km do stolicy województwa...
    - cała szeroko rozumiana kultura - kina, teatry, opery, filharmonie - patrz poprzedni punkt;
    - nawet dostęp do mediów, przepaść jest ogromna - na wsi możesz liczyć na reżimowy zestaw dostępnych kanałów naziemnych i to z pakietu bez konkurencyjnych stacji, jakoś tak się składa, że multipleksy, gdzie masz TVN i Polsat są tymi nadawanymi z mniejszą mocą... więc w wielu miejscach naszego kraju albo nie da się odebrać wcale, albo tylko przy dobrej pogodzie... internet też ledwo działa i na zewnątrz domu, jeszcze wzdłuż głównych dróg krajowych i autostrad jest lepiej, ale wsie na uboczu niewiele się zmieniło przez 30 lat. A jeśli nie masz studni z żurawiem lub kołowrotem do czerpania wody wiadrem, to wystarczy brak prądu i hydrofor też nie będzie działać i jak nabierzesz wody do picia, do gotowania, do napojenia zwierząt gospodarskich czy na potrzeby sanitarne?
    Dlatego fajnie mieć domek wypoczynkowy na takiej malutkiej wsi i móc spędzić weekend, urlop/wakacje, czy święta w spokoju, bez zgiełku informacyjnego, ale mając dzieci lub będąc schorowanym emerytem, to moim skromnym zdaniem lepiej/wygodniej jednak mieszkać w mieście.

    @C10H12N20 co do twoich rozterek, z większością się zgadzam całkowicie. Nie trzeba mieć ogrzewania elektrycznego w mieszkaniu, żeby nie mieć szans zmieszczenia się w podanych limitach. Spójrz na mój przypadek - dwoje dorosłych, dwoje dzieci  
    - pralka minimum 3x w tygodniu musi działać - nawet jeśli założymy że przeciętne pranie to tylko 1 kWh to już masz miesięcznie 12 kWh na samo pranie,  
    - lodówka też na powietrze nie działa 1.5 kWh * 30 dni daje 45kWh / miesiąc
    - w budynku w którym mieszkam, nie ma gazu – deweloper poszedł w taką „ekologiczną” modę, więc czajnik, kuchenka i piekarnik tylko na prąd…  
    przeciętny czajnik elektryczny 2200W, nawet jak policzymy, że czajnik działa tylko godzinę dziennie to już masz 2.2kWh*30 dni czyli 60kWh/m-c;
    płyta indukcyjna 7200W, też „tylko” godzinę dziennie i tylko na dwa pola – połowa mocy 3.6 kW * 30dni daje 108 kWh/m-c,
    piekarnik 1600W, a moja kochana żona i córka lubią piec różne wspaniałości, kolejne minimum 40kWh/m-c,  
    zmywarki już nawet nie liczę, a już mi wyszło 265 kWh miesięcznie  
    A gdzie komputery, telewizor i światło, czy ładowarki do telefonów i tabletów, a przecież za chwilę znów dzieciaki będą siedziały na zdalnych…
    Ogrzewanie i ciepłą wodę mam akurat z sieci ciepłowniczej, zobaczymy jak będzie tej zimy.
    Jeśli nie jesteś, jak słusznie zauważyła @MEM, samotnie mieszkającym emerytem, który coś przepierze raz w tygodniu, siedzi przy jednej (energooszczędnej) żarówce i cichutko słucha głównie radia, gotuje i piecze na gazie, a ogrzewa się węglem (z dopłatą) to nie masz szans się zmieścić w limicie.  
    Śmiem twierdzić, że rządzący doskonale skalkulowali minimalistyczne potrzeby swojego żelaznego elektoratu, a zwolennicy opozycji – w domyśle młodzi ludzie, mieszkający w kilka osób, korzystający z nowoczesnej technologii nie zmanipulowani propagandą lub nieboraczek, który jeszcze kupił sobie auto elektryczne, które też musi gdzieś ładować jesteśmy adresatami domiaru jaki po cichutku nam zafundowano.  

    Dlaczego ten limit nie jest na osobę? Bo 500+ i inne hojnie rozdawane dopłaty muszą wrócić do tego dziurawego budżetu i jeszcze czkawką nam się będą rządy PIS-u odbijać długie lata...

    @ Goscd w odpowiedzi na twój wpis – wyszukanie Google - 29 października 2012 roku poinformowano o spłacie całego długu z tzw. „czasów Gierka”,  
    ...ale masz słuszność w rozumowaniu, bo już dawno przekroczyliśmy ekwiwalent długów zaciągniętych przez towarzysza Gierka na rozbudowę kraju. Najgorsze, że tamte długi przynajmniej wiązały się z jakimś rozwojem przemysłu, zakupem technologii czy licencji, obecne są przejadane na różne dziwne działania i nie zauważam tu żadnego postępu, a jedynie demoralizację tak społeczeństwa, jak i instytucji państwowych oraz rozmontowywanie wszystkiego co osiągnęliśmy po 1989 roku.

    Obawiam się, że jeśli tej zimy będzie miejscami brakować prądu, to usłyszymy o wielu przypadkach zaczadzeń i wybuchów butli z gazem, bo ludzie będą się ratować czym tylko się da i ogrzewać również czym tylko będą mogli. Jeśli w mieszkaniach pozbawionych prądu i bez dostępu do gazociągów ludzie nagle zaczną używać kuchenek turystycznych i butli z gazem, to tylko od ich rozsądnego i zgodnego z nie do końca oczywistymi zasadami dla nieobytych z takim sprzętem zależy ich własne i ich sąsiadów bezpieczeństwo i obyśmy nie oglądali scen jak te które na początku lat 90-tych miały miejsce w Gdańsku, gdzie wieżowiec nagle skurczył się o dwa piętra.

    Przepraszam za pesymizm, ale starałem się być szczery.

  • Użytkownik Niepozorny
    · 4 paź 2022

    @MEM mam nieco odmienne od Ciebie spojrzenie na ta kwestię, ale masz sporo racji. Tak jak miasto miastu nierówne, bo ciężko porównać Warszawę z Koszalinem ;-), również wieś wsi nie równa. Jeśli masz w swojej okolicy malowniczą, cichą i spokojną wieś, z dostępem do szybkiego internetu, jaką opisałaś to nie widzę powodów dla których miała byś się tam nie przenieść. Kwestia konieczności dowozu dziecka do szkoły, jest z jedną z wielu, które trzeba rozważyć przed taką przeprowadzką. Nie było moim zamiarem odwodzenie cię od idei przeprowadzki, a raczej podniesienie ewentualnych mankamentów z jakimi możesz się zmierzyć i lepiej, żebyś zawczasu o nich wiedziała, niż musiała się zmierzyć w sytuacji kryzysowej.  

    Nauczanie zdalne o którym piszesz, wymaga dobrego internetu, a na wsi internet bezprzewodowy bywa różny (w grę wchodzą w zasadzie tylko trzej podstawowi dostawcy, bo sieci wirtualne kończą się zaraz za tablicą dużych miast) wystarczy kupić ich kartę prepaid i włożyć jako jedyną w telefon -  przekonasz się czy w twoim wymarzonym miejscu obejrzysz coś z YT bez czekania i płynnie. Jak była nauka zdalna internet był tak obciążony, że nawet na łączu z kablówki ciężko było z przyzwoitym przesyłem i tak dzieci jak i nauczyciele byli sfrustrowani. Przypomnij sobie memy o seansach spirytystycznych i nauce z tamtego okresu.  

    Nauczanie domowe było i przed pandemią - choć głownie korzystały z tego dzieci obłożnie chore oraz osoby podróżujące z dziećmi, ale bodaj co pół roku egzamin kuratoryjny w pakiecie.

    Samochód to podstawa, a najlepiej dwa (nadal patrzę z perspektywy rodzice plus dzieci), zakładając, że oboje mają prawo jazdy i nie boją się prowadzić.

    O dostępie do specjalistów, to nawet szkoda stukać więcej - znam doskonale z autopsji, z Zielonej góry to i tak miał blisko... dołóż prawie 400 i tyle dziś pokonała moja żona z synem na jutrzejszą konsultację w Katowicach właśnie, jutro również powrót, może na północ będą.  

    Czasami można i fast-food-a pochłonąć, można i samemu w domu zrobić, to akurat argument który do mnie słabo przemawia - jak sama napisałaś w promieniu 15 km znajdzie się miejscowość z gastronomią typu pizzeria, kebab itp. hot-doga na stacji, jak musisz i lubisz tez można.

    Większe zakupy typu AGD, meble, jakieś konkretne techniczne rozwiązania niestety również wiążą się z dojazdem do większego miasta, bo Castoramy, Mediamarktu czy nawet dobrze zaopatrzonego sklepu elektrycznego nie znajdziesz w małych miasteczkach, ale jak świadomie godzisz się na robienie zakupów z wyprzedzeniem i z zapasem, żeby po jedną kształtkę nie jechać 30 km to OK.

    Z ta kulturą częściowo mogę się z tobą zgodzić, przejechać przez całe miasto na drugą stronę może zająć więcej niż dojechanie 100 km z wioski z drugiej strony miasta. Ale już dzieci szkolne nie pójdą (lub zdecydowanie rzadziej) do kina, do muzeum, na jakieś wystawy czy warsztaty tematyczne, bo bez zorganizowania wyprawy autokarem(-ami) nie da się tych klas na miejsce i z powrotem przetransportować te przykładowe 100 km. Mieszkając na wsi również można np. raz w miesiącu wybrać się do dobrej restauracji w tym niedobrym mieście, tylko musisz dołożyć czas na dojazd i powrót, a mieszkając w mieście można ani razu do żadnej nie pójść to prawda.  

    Kwestia szerokopasmowego internetu i VOD jak już wcześniej pisałem - zanim kupisz ten dom sprawdź jak to wygląda w wybranym przez ciebie miejscu, 20-30 zł za starter to żaden koszt w porównaniu z ceną domu i ziemi. Telefon i sim kartę też jakąś masz, może mąż/chłopak/partner ma innego operatora - sprawdźcie który najlepiej tam działa.

    Na morzu całe 4 miesiące nie oglądam wcale TV, w domu pojedyncze wybrane programy, a i to zwykle z nagrywarki, bo nagrywa się jak leci, a oglądam jak akurat mam czas, nie jestem TV zombie.  

    KontoUsunięte:  
    W czasach powszechnie dostępnych agregatów prądotwórczych, paneli solarnych, wiatraków itd. możliwości uzyskanie prądu miałoby mi zabraknąć?  To w mieście mam gorzej, bo jak mi odetną prąd, gaz i wodę, to leżę i kwiczę, i nie mam kompletnie żadnej alternatywy, bo po prostu nawet fizycznie nie ma jak tej alternatywy zainstalować. Nawet głupiej kozy (pieca) nie da się w bloku postawić, bo co zrobię? Wystawię rurę-komin za okno? Sąsiedzi mnie zjedzą i nawet im się nie będę dziwić. Na wsi mogę wszystko, jeśli tylko mam odpowiednio duży kawałek miejsca. I praktycznie nikt mi się w to nie wtrąci.  


    I tu się pozwolisz nie tyle nie zgodzę z tobą w kilku kwestiach, co je nieco rozwinę... ale najpierw tytułem wyjaśnienia kwestie elektrotechniczne są mi akurat zawodowo bliskie.  

    Agregat prądotwórczy podobnie jak panele fotowoltaiczne możesz mieć, tak w mieście, jak i na wsi.  
    Mieszkanie w mieście nie jest jednoznaczne z mieszkaniem w wieżowcu, są jeszcze bloki wielorodzinne, domki w zabudowie szeregowej i domy wolnostojące zwane willami... Możesz sobie postawić panele na dachu czy w ogródku, tylko mając 600 mkw, z czego połowę zabiera dom, podjazd i garaż, będzie ci żal każdego kolejnego metra terenu. Od biedy na balkonie tez da radę agregat postawić i przedłużaczami rozprowadzić zasilanie do tego co jest ci niezbędne... Tylko pytanie o jakim agregacie ty myślisz, bo jeśli taki na silniku od kosiarki o mocy do 3000 W to faktycznie sąsiedzi początkowo będą chcieli cię zlinczować za hałas (i spaliny) z balkonu, bo pewnie tam by taki agregat wylądował, ale wystarczy, że pozwolisz im podładować ich telefony, tablety i już nie będziesz ta najgorsza, tej starszej pani z balkonu obok, co nikogo nie lubi i wszystko jej przeszkadza, zaparzysz wodę na kawę czy herbatę i też przestanie marudzić. Z sąsiadami trzeba dobrze żyć ;).

    A nawet mając dom wolnostojący z panelami na dachu czy na ogrodzie, to większość tych instalacji przy braku zasilania z sieci się wyłączy, bo jest tylko dostosowana do pracy z siecią zewnętrzną, tak zwane on-grid. Ze względów bezpieczeństwa pracowników naprawiających sieć dostarczającą prąd do twojego domu, takie instalacje nie mogą wysyłać energii do sieci zewnętrznej bez jej prawidłowych parametrów.
    Instalacje o których zapewne ty myślałaś to sporo droższe:
    - hybrydowe, które przy awarii sieci zewnętrznej potrafią zasilać wewnętrzną instalację domu (bądź jej wybraną część) z posiadanych źródeł energii: panele PV, wiatraki, agregat prądotwórczy, elektrownia wodna, magazyn energii;  
    -lub off-grid, które nie pracują w ogóle z siecią zewnętrzną, a jedynie z instalacją domową i magazynem energii.
    W przypadku obu tych instalacji liczyć się trzeba z ograniczeniami konsumpcji, oczywiście każda instalacja jest inna - ile masz paneli, jest lato czy zima, jak duży masz magazyn energii itd. Nieco uogólniając nie zrobisz na raz prania, prasowania i pieczenia ciasta, ale w ciągu dnia, jak panele mają słońce to kolejno da radę zrobić, a wszystko ponad chwilowe twoje zużycie będą pchały w magazyn energii, lub z niego czerpały różnicę, gdy będziesz zużywała więcej niż w danej chwili twoje panele/wiatrak produkują. Ale masz gdzieś w garażu, piwnicy czy innym pomieszczeniu technicznym spory pakiet akumulatorów, który jest twoim magazynem energii. Bez tego "regału z bateriami" gdy tylko wiatr osłabnie lub słonko schowa się za chmurkę (lub za drzewo) będziesz miała spadki napięcia i mocy, może żelazko się nie obrazi, piekarnik złośliwie zakalca wypluje, ale pralka już będzie się mocno buntować.

    W mieszkaniu w bloku też do końca tragedii nie ma przy braku prądu.
    Ogrzać się można takim piecykiem promiennikowym na butlę gazową, może to pracować w pomieszczeniu zamkniętym pod warunkiem zapewnienia minimalnej wentylacji.
    Prąd jak się uprzesz jeden panel PV na balkon i podłączony do małego UPS-takiego jak do komputera (z regulatorem ładowania baterii) wystarczy na naładowanie telefonu i ewentualnie laptopa lub zasili żarówkę czy komputer.
    Najgorszym problemem miast będzie brak wody, gdy zabraknie prądu, bo pompy też go potrzebują i to nie mało. Wrócą beczkowozy na ulice i noszenie wody wiadrami. Im wyżej mieszkasz tym bardziej to doskwiera.
    Kanalizacja odezwie się kilka godzin później, jak zapełnią się wszystkie zbiorniki na przepompowniach, ale o tym dowiedzą się ci co mieszkają w mniej szczęśliwych dzielnicach, inni nie zauważą lub grawitacyjnie ścieki zdążą odpłynąć przy drastycznie ograniczonym dostępie do wody.
    W windach też trochę ludzi utknie, ale uwolnienie ich z windy nie jest tak problematyczne, da się zrobić ręcznie, łącznie ze sprowadzeniem windy na pozycję prawidłowego otwarcia drzwi na piętrze, choć trzeba się sporo nakręcić korbą na silniku, ale jest możliwe.  
    Żywność będzie kłopotem, tak jej przechowywanie, jak i jej dostępność. Początkowo sklepy będą się wyprzedawać bardzo chętnie z tej szybko psującej się i mrożonek, bo agregaty jeśli mają, też są droższym źródłem energii niż sieć krajowa a chłodnie sporo biorą. Później przy długoterminowych braku prądu wrócimy do wekowania, wędzenia i suszenia, a kupować będziemy na prowizorycznie powstałych rynkach i ryneczkach, bo jak stanie przemysł spożywczy, to hodowcy będą zamiast do przetwórni/ubojni wozić towar do miast i sprzedawać z samochodu dostawczego na parkingach hipermarketów bo tam jednym kursem będzie miał szansę sprzedać cały transport jednego dnia, a po wioskach zrobi 5x tyle km i sprzeda może połowę.  

    Przepraszam za skróty myślowe, ale miejsca brakło.
    Zrobisz co zechcesz, ja ci w portfel nie zaglądam, wybieraj wedle swojej woli i stanu posiadania. Życzę Ci jak najlepiej, a wszystko co napisałem, to nie żeby cię odwieść od twoich zamiarów, a zasygnalizować i sama musisz rozważyć czy ci takie wybory pasują czy nie.  

    Malownicze widoki i dźwięki natury za oknem, bez zgiełku miasta to wartość bezcenne.

  • Użytkownik Niepozorny
    · 5 paź 2022

    @MEM – różnimy się w wielu kwestiach, choćby w tym, że Ty piszesz o swoich marzeniach (o kupnie domu na wsi) i masz tego mocno wyidealizowany obraz. Mieszkam w mieście i mam też (od 25 lat) dom na wsi. Choć traktujemy go jako weekendowo-urlopową odskocznię, bo możnaby mieszkać w nim cały rok, to przynajmniej znam z autopsji realia tego o czym piszę.  
    Jesteś ode mnie o ponad pół dekady młodsza, to pozwolę sobie napisać: Dziewczyno chcesz mieć ten dom na wsi, to go sobie kup i się tam przenieś. Kiedy już przetrwasz tam zimę, z opadami śniegu i przerwami w dostawach prądu, chętnie wrócę do tej dyskusji z Tobą, na temat realiów życia na wsi.  
    Chętnie wówczas poczytam, ile z tego co obalałaś, jest jednak realnym problemem, bo jesteś w swojej argumentacji trochę niekonsekwentna: raz piszesz, że ”(…) możliwość zasilania komputera/żarówki nie zaspokaja potrzeb przeciętnego gospodarstwa domowego. Tak się nie da normalnie funkcjonować na dłuższą metę.” W odniesieniu przykładu rozwiązania awaryjnego, możliwego do sklecenia na szybko przez każdego w miarę obytego ze śrubokrętem i kombinerkami człowieka, by kawałek dalej pisać o powrocie do metod sprzed elektryfikacji „ (…)Weki, dobra ziemianka na zapasy, kopcowanie warzyw, wędzarnia. I bimbrownia, na handel.  ”
    Mieszkając w mieście też możesz stosować podobne metody, jeśli tylko masz piwnicę, możesz traktować ją jak odpowiednik ziemianki, weki możesz mieć również w mieszkaniu, choć w piwnicy wytrzymają kilka lat dłużej… Kopcowanie też da się zrobić – skrzynka na warzywa, wykładasz dno gazetą i przesypujesz je piaskiem – zdecydowanie wolniej tracę wilgoć, więc dłużej potrwa nim zwiędną. Chcieć znaczy móc.
    Przy braku prądu w okolicy dostęp do Internetu jak i telefonu będziesz miała żaden, stacje nadajnikowe (BTS) bez prądu nie działają, mają podtrzymanie bateryjne, ale to rozwiązanie na maksimum 2-3 godziny, później zapomnij o sieciach komórkowych i Internecie.  
    Cały czas uparcie bronisz się tym samochodem, a gdzie go zatankujesz jak nie będzie prądu?
    Kolejna sprawa w godzinę dotrzesz do celu w mieście oddalonym góra 60 km, bo większość wsi ma ograniczenia do 40, do 30 km/h i kilka takich lokalnych dróg wiodących przez okoliczne wsie będziesz musiała pokonać, zanim dotrzesz do drogi którą możesz jechać szybciej, chyba że myślisz o domu tuż przy wjeździe na drogę ekspresową, ale to przeczy idei ciszy, którą przedstawiłaś.  
    Pamiętaj, że w mieście do pobliskiego sklepiku możesz sobie wyskoczyć w koszulce i szortach, w których akurat sprzątałaś mieszkanie, na wsi bez makijażu i eleganckiego ubioru to możesz sobie wyjść trawnik skosić, ale nie do sklepu jechać. Więc do tego półtorej godziny na 100km dolicz jeszcze 30+minut na prysznic, makijaż + manicure i dobranie kreacji, na powrót kolejne 2 godziny i jeszcze 2 godziny na to co miałaś załatwić, bo przecież jak się tłuczesz 100 km w jedną stronę, to nie tylko w jednej sprawie, więc już masz dzień z głowy.  
    Wożenie dzieci do szkoły i praca na pełen etat – znaczy dzieciaki siedzą w świetlicy przed lub po lekcjach, bo ty jeszcze musisz dojechać do pracy 30 minut, 8 godzin pracujesz, 30 minut wracasz po nie, a jeszcze zrób zakupy po drodze… To nie jest tak kolorowo, jak piszesz. To piękna perspektywa dla kogoś w okresie około emerytalnym lub wykonawcy wolnego zawodu…
    Masz piękny obraz wsi w pamięci z dzieciństwa, być może jesteś też fanką serialu "Wilkowyje", ale nie w każdej wsi mieszka pół rządu ;-), a w takiej, gdzie mieszka ktoś z rządu, parcele są cholernie drogie…  
    Chcesz żyć marzeniami, żyj sobie nimi spokojnie, chcesz je realizować, realizuj. Daj wtedy znać, jak dużo z twoich idei się sprawdziło, a co było niewypałem, żeby kolejni nie musieli popełniać tych samych błędów, a mogli skorzystać ze sprawdzonych rad.  
    Sądząc jednak po intensywności twojej aktywności w sieci na przykładzie tylko tego portalu bez szybkiego Internetu szybko zmienisz zdanie, jak tylko rozejrzysz się wkoło i zobaczysz te wszystkie owady i gryzonie wokoło twojego wymarzonego domu.

  • Użytkownik Niepozorny
    · 6 paź 2022

    @MEM  
    1.     Pamiętasz z czasów wizyt u dziadków, a nie znasz, ale niech ci będzie.
    2.     Mierz siły na zamiary. To kup mniejszą działkę, w tańszej lokalizacji, chyba że musisz mieć pałac…  
    3.     Też lubię zimę, ale odśnieżanie dróg dojazdowych do wsi może potrwać i tydzień, chyba że do listy zakupów dorzucisz jeszcze pług śnieżny. Co do braku prądu chodziło mi bardziej przerwy w dostawach, nie trzeba wielkiej zimy, wystarczy wichura, dostawy prądu do miasta są przywracane w pierwszej kolejności, na wioskach może to zająć i dwa tygodnie.  
    4.     Jeśli masz na myśli panele + magazyn energii albo agregat i zapas paliwa, to do kosztów dorzuć jeszcze 5-10% na taki zestaw, który na dwa tygodnie pozwoli być ci całkowicie niezależną energetycznie, lub pogódź się z ograniczeniami i o to mi chodziło w kwestii niekonsekwencji.
    5.     Lepiej późno niż wcale, lepiej wiedzieć CO i JAK zrobić z tym, co akurat się ma do dyspozycji, niż gdybać co można by mieć gdyby, siedząc dalej po ciemku i bez telefonu…  
    6.     Przerwy w dostawach prądu na wsi nie są wyjątkowe, wieś ma zwykle jedną linię zasilającą biegnącą po części lasami, wystarczy jedno zwalone drzewo. Miasto (nie miasteczko) ma kilka/kilkanaście linii zasilających plus kilka elektrowni lokalnych. Sytuacja jest diametralnie odmienna, wiem to, bo to moja branża zawodowa, ale Ty nie koniecznie musisz o tym wiedzieć. Teraz już wiesz, o ile zechcesz przyjąć to do wiadomości.
    7.     Co do bimbru, znów odczytujesz to opatrznie. Chodziło o metody sprzed elektryfikacji: ziemianka, kopcowanie, tobie został w głowie tylko bimber.  
    8.     Co do działki ogrodniczej – sama widzisz, też można coś wyhodować, względnie od działkowca kupić.
    9.     Co do sklerozy, kto cię wie, może zmiana IP odetnie cię od pamięci zewnętrznej ;)  
    10.      W mieście, jak już pisałem zasilanie jest zwielokrotnione, szybciej przywracane, stacji przekaźnikowych komórkowych jest dużo więcej, więc jak nie jedna to druga, trzecia, piąta będzie działać i do którejś się zaloguje. W mieście mieszkam, w którym mieszkam przerabialiśmy to… trwało dwie i pół doby w sumie, nim w pełni przywrócono zasilanie, w między czasie szpitale, służby, większe stacje benzynowe i banki miały zasilanie prawie cały czas, jako punkty strategiczne, podobnie wodociągi i oczyszczalnie/przepompownie ścieków, a miasto (jako mieszkania) dzielnicami, kwartałami zasilano na przemian, żeby przy czasowo ograniczonej podaży każdy mógł coś ugotować, ogrzać itp. zanim przywrócono w pełni zasilanie i naprawiono uszkodzone linie energetyczne. Sytuacja poprawiała się z godziny na godzinę. A wiocha, gdzie mam dom 100 km dalej, jeszcze kolejne 12 dni nie miała w ogóle prądu.
    11.     Ty, wytrzymasz kilka dni bez Internetu… Uwierzę jak zobaczę…
    12.     Nie wiem czy wiesz, ale paliwa również się starzeją i po roku z taką benzyną wiele nie zdziałasz, a z dieslem jeszcze szybciej. Poza tym, żeby gromadzić trzeba mieć w czym (koszty odpowiednich zbiorników) i gdzie. Kanister uniesiesz, ale do beczki jeszcze pompka ci się przyda, najlepiej na korbkę – rozgrzejesz się już przy pierwszych 10 litrach paliwa…
    13.      Ile masz stacji paliwowych w promieniu 5 km (godzina marszu) od tej swojej hipotetycznej wsi, a ile w mieście? I znów miasto szybciej…
    14.     Co do tego TIR-a, brak prądu nie drenuje mu wszystkich zbiorników, zależy który, ale te na długie trasy potrafią mieć zbiorniki na 1600 litrów paliwa. To że nie ma prądu na jednej stacji i nie zatankujesz na niej, nie znaczy, że 20, 50 czy 100 km dalej też się nie da…  
    15.     Nie mam problemu dojechać do miasta, mieszkam w nim razem z rodziną. Napisałem ci, jak wygląda życie moi sąsiadów na wsi, ona pracuje na pół etatu, żeby móc dowieźć i odebrać dziecko do/ze szkoły, bez przechowywania dzieciaka godzinami w świetlicy, ale ty nie słuchasz argumentów.
    16.     Ciszę 5 km od autostrady, chyba z drugiej strony lasu… Dużo jeszcze zależy od ukształtowania terenu, ale za polem i 2km ścianą lasu słyszę wieczorami z powiatowej drogi jadącą ciężarówkę z odległości ok 5 km, więc albo nie zwróciłaś na to uwagi, albo w tej wsi wcale nie było tak cicho…
    17.     Owszem czas trzeba wkalkulować i to jest problem, tylko ty jeszcze sobie nie zdajesz z tego sprawy, bo wsiadasz w autobus, czy tramwaj pod domem i wysiadasz 10 minut później na miejscu. A wypadek na drodze, a zwalone drzewo i musisz jechać objazdem nadłożyć 20 km bo masz tylko dwie drogi w okolicy…
    18.     Jak ci pół godziny na prysznic i make-up nie wystarcza, to musisz ćwiczyć i to dużo… A co do podwójnych standardów, znów doszukujesz się tego, czego nie ma. Jakbyś troszkę zainteresowała się realiami życia w obu miejscach, wiedziała byś, że w mieście człowiek jest niemal anonimowy, znasz może połowę sąsiadów z klatki i parę osób z okolicy, na wsi wszyscy się znają i wszyscy wzajemnie obserwują i tu jest różnica, czy możesz, czy nie, bez pudrowania noska…
    19.     W mieście jesteś przy tych sklepach codziennie i dotarcie do nich i powrót zajmuje ci średnio pół godziny, dojeżdżając ze wsi 4 godziny. Biorąc pod uwagę zainwestowany w dojazd i powrót czas (4h) i paliwo (15-20L), to będąc w mieście, zaliczysz i lekarza i kilka sklepów, bo i kran kupisz i coś do komputera i coś do kuchni, jeszcze sukienki obejrzysz, a tu dnia ci może zabraknąć, i dziecku butów poszukasz…
    20.     No i znów przeginasz z pamięcią. 3-latkę samą puszczali na podwórko, sorry ale KOMPLETNIE ci nie wierzę, może ze starszym rodzeństwem, ale o tym się nie zająknęłaś…
    21.     3 klasa podstawówki, dziecko 9-10 lat… W mieście może chodnikiem (zimą odśnieżonym i oświetlonym) wrócić do domu, podjechać przystanek, czy dwa autobusem lub tramwajem, pokonując 2-3 km. Na wsi 12 km ma zasuwać samo, wzdłuż drogi powiatowej bez chodnika i pobocza? Bez oświetlenia zimą? Ty pomyśl, co piszesz, bo ci dzieci zabiorą za brak należytej opieki.
    22.     Twoje wspomnienia to pudło. Wedle tego co piszesz masz 39 lat, czyli 83 rocznik, to w 89 (w roku przemian ustrojowych) miałaś 6 lat, to możesz pamiętać tylko wyrywkowe rzeczy, ale nawet do szkoły jeszcze wtedy nie chodziłaś, jak był PRL. Ostatnie PGR upadły bodaj dwa lata później… przejeżdżam przez taką po-PGR-owską wieś, jadąc do swojej. Piszesz o wybiórczych wspomnieniach, byłem wtedy dwa razy od ciebie starszy, troszeczkę więcej faktów pamiętam i więcej rzeczy rozumiałem, nie tylko to, że stałem z mamą w jakiejś kolejce...
    23.     Co do szybkości internetu, wciąż odnosisz się do łącza stałego, którego tam raczej możesz już nie mieć, zostanie ci tylko internet mobilny, który nawet we wsi oddalonej kilkanaście kilometrów od dużego miasta np. Gdańska,  potrafi być gówniany, delikatnie mówiąc, ale nie zrozumiesz póki nie przekonasz się na własnej skórze.
    24.      Sądząc po roczniku, jesteś bardziej owocem kryzysu 81/82 ale niech ci będzie dzieckiem...

    Kończąc - nie mam zamiaru się więcej z tobą spierać, bo to już zaczyna wyglądać na kopanie się z koniem, poza tym widzę, że ty ze swojego zdania nie ustąpisz, bo nie i już - bunt 3-latki ci pozostał z tego podwórka?
    Chcesz to trwaj sobie w swoich marzeniach, jak gdzieś cię uraziłem to przepraszam, nie miałem takiego zamiaru, ale twoje argumenty nie trafiają do mnie, co wypunktowałem powyżej…

    Jak bardzo chcesz, mogę odsprzedać ci swój dom (wyremontowany, z hydroforem,  prądem (siła), ogrzewaniem (kominek+piec kaflowy) i zagospodarowanym otoczeniem, za połowę tego twojego wyimaginowego budżetu (jeszcze do negocjacji), drugą połowę zostaw sobie na ten agregat,  panele PV lub wiatrak, co tylko sobie życzysz. Tylko później nie narzekaj, że cię nie uprzedzałem. Ja tam jeżdżę się wyciszyć i odpocząć od wszystkiego, mieszkać tam mogę na emeryturze, dopóki mi zdrowie pozwoli…

Zaloguj się aby dodać post. Nie masz konta? Załóż konto za darmo.