jestem w związku z nastolatką ( skończone 15 lat ) mimo że mam 35 lat , wiele osób to akceptuje ale wiele nas hejtuje , dlaczego ??
Legalnie a mimo to hejt - str 2/3
Dodano na Hydepark przez kryspin27, 49 postów, ostatni post 21 cze 6:19
- · 12 lutego
- · 16 lutego
To tylko moje przypuszczenie
Jak inaczej mężczyzna w jego wieku i dziewczynka w jej wieku, mogliby wpaść sobie w oko? Zakładam, że dorosły mężczyzna nie wystawał pod podstawówką i nie zapraszał na randki wychodzące ze szkoły dziewczynki
- · 16 lutego
- · 17 lutego
To wracamy...
: Nie o hejcie, tylko o tym, że Pan Krzysztof z Żyrardowa jest zdziwiony faktem, iż ludzie nie pochwalają jego związku z koleżanką jego córki. Zakładając oczywiście, że to co napisał jest prawdą
: To tylko moje przypuszczenieJak inaczej mężczyzna w jego wieku i dziewczynka w jej wieku, mogliby wpaść sobie w oko? Zakładam, że dorosły mężczyzna nie wystawał pod podstawówką i nie zapraszał na randki wychodzące ze szkoły dziewczynki
W czasach, w których nastoletnie dziewczyny często wyglądają na nawet i dwa razy starsze, w dobie internetu, zaawansowanej bezprzewodowej telefonii, że nie wspomnę o choćby zwyczajnym zagadaniu gdziekolwiek w miejscu publicznym, czy o, dawno zresztą znanym, zjawisku galerianek, ktoś się chyba mentalnie zatrzymał na znanym z dowcipu tekście o tym, jak to "dziadek czatował na babcię przed kościołem, a potem było "gadu-gadu""...
A jakaś kategoryczna ocena, że to jest złe, przy właściwie kompletnym braku znajomości konkretnego przypadku, a jedynie w oparciu własne wyobrażenia w kwestii różnicy wieku oraz o "fakty", które się sobie samemu dopowiedziało (typu: "koleżanka córki" ), też jest bardzo pochopna. - · 17 lutego
: To wracamy... W czasach, w których nastoletnie dziewczyny często wyglądają na nawet i dwa razy starsze, w dobie internetu, zaawansowanej bezprzewodowej telefonii, że nie wspomnę o choćby zwyczajnym zagadaniu gdziekolwiek w miejscu publicznym, czy o, dawno zresztą znanym, zjawisku galerianek, ktoś się chyba mentalnie zatrzymał na znanym z dowcipu tekście o tym, jak to "dziadek czatował na babcię przed kościołem, a potem było "gadu-gadu""...
A jakaś kategoryczna ocena, że to jest złe, przy właściwie kompletnym braku znajomości konkretnego przypadku, a jedynie w oparciu własne wyobrażenia w kwestii różnicy wieku oraz o "fakty", które się sobie samemu dopowiedziało (typu: "koleżanka córki" ), też jest bardzo pochopna.Kryspin27 jest od ponad czterech dni nieaktywny, a jedyną informacją jaką nam dostarczył, jest różnica wieku jaka dzieli go i jego "partnerkę życiową". Nie wiadomo nic na temat tego, w jakich okolicznościach się poznali, można jedynie żartować i dywagować.
Jak dla mnie nie istnieją okoliczności, aby taki związek był obiektywnie choć po części dobry. Możliwe też, że pan Krzysztof zaloguje się za jakiś czas i opisze okoliczności, po których zmienię swe nastawienie do tematu.
Natomiast tobie, pani Marto proponuję wyobrazić sobie sytuację, że jest pani matką piętnastolatki, która pewnego dnia wraca z dorosłym mężczyzną, na oko twoim rówieśnikiem i przedstawia go jako swojego życiowego partnera. Kogoś "kto uczynił z niej wreszcie kobietę" i pokazał jej jak wygląda szczęście. Jeżeli podoba ci się taka wizja, to tego ci właśnie życzę - · 17 lutego
: Nie wiadomo nic na temat tego, w jakich okolicznościach się poznali, można jedynie żartować i dywagować.
Można. Problem pojawia się jednak wtedy, gdy się te własne "żarty i dywagacje" zaczyna uznawać za fakty i wyłącznie na tej podstawie zaczyna się budować "obiektywną" opinię.
Jeśli: "jak dla mnie", to już z samej definicji nie może być to obiektywne.
: Natomiast tobie, pani Marto proponuję wyobrazić sobie sytuację, że jest pani matką piętnastolatki, która pewnego dnia wraca z dorosłym mężczyzną, na oko twoim rówieśnikiem i przedstawia go jako swojego życiowego partnera. Kogoś "kto uczynił z niej wreszcie kobietę" i pokazał jej jak wygląda szczęście.
To nie musiałoby być aż tak złe – ani w ogóle złe – jak Ci się wydaje (Choć oczywiście nie byłoby sytuacją idealną. No ale świat nie jest doskonały.). Ale rzecz jest bardzo złożona.
Po pierwsze. Dzieci się uczy się myślenia i podejmowania decyzji oraz unikania rozmaitych sytuacji, które mogą być dla nich w dowolny sposób złe czy niekorzystne. I to jest proces rozłożony na długie lata. Ale na jego podstawie można mieć nadzieję na to, że zaprocentuje to w możliwie korzystny sposób. W tym także jeśli chodzi o jakiekolwiek relacje czy związki. Czyli, że dzieci będą unikać wpadania w sytuacje skrajne (dowolne).
Mimo to, może się zdarzyć sytuacja taka, jak w tym wypadku, którego temat dotyczy. I choć najczęściej – stąd stereotypowe postrzeganie tego jest takie, jakie reprezentujesz – jest to, w różnej skali, sytuacja o jakichś tam negatywnych konsekwencjach, to jednak nie zawsze tak jest. A z tego z kolei wniosek płynie taki, że należy właściwie każdy przypadek rozpatrywać z osobna. Nie wolno tu generalizować.
Tak więc, jeśli nawet założymy, że 99% takich przypadków kończy się dla "dziecka" w jakiś sposób źle, to jest jednak ten 1% przypadków, w których jest wprost przeciwnie. Jedyne więc co, to należy bazować na własnej oraz "dziecka" ocenie, co do takiego związku, a nie zakładać z góry wszystkiego najgorszego w oparciu o własnoręcznie wyprodukowane "fakty" i ich rzekomo obiektywną ocenę. Tym bardziej, że kwestie uczuciowe w znacznym stopniu wymykają się racjom rozumowym i to bez względu na czyjkolwiek wiek.
Co więcej, zabranianie bardzo często niczego nie da poza ewentualnym buntem "dziecka", co zwłaszcza w takich sprawach może się dla niego nawet skończyć nawet jeszcze gorzej. Nie da się też wiecznie trzymać dziecka pod kloszem. Trzeba mieć świadomość, że ono też będzie popełniało błędy i że one też będą je kosztować. Jedyne co, to trzeba mieć nadzieję na to, że ten "proces wychowawczy", jaki się toczył od momentu narodzin tego dziecka, "zaplusuje" tym, że ono przynajmniej większości jakichś poważnych błędów uniknie, lub że chociaż, np. w takiej sytuacji, dziecko da sobie jakoś wytłumaczyć pewne rzeczy i posłucha bez buntów. Ale jeśli nie, to trudno... – nie da się wygodnie wszystkiego uniknąć, a życie nie jest ani bezpieczne, ani nie jest fair. Sparzy się na czymś, np. na tego rodzaju związku, to się sparzy. Będą tego jakieś konsekwencje, ale też niekoniecznie świat się z tego powodu zawali. Ot, życie potoczy się w inny sposób, niż miało się o tym wcześniej wyobrażenie, i tyle.
Po drugie. Kto powiedział, że związki takiego nastoletniego dziecka z plus minus rówieśnikami nie są obarczone dokładnie tymi samymi niebezpieczeństwami? I to może nawet tym bardziej, zważywszy na to, że tu obie strony są młode/niedojrzałe/jak tam chcesz to nazywać. I co? Też zabronimy? No bo przecież skoro wychodzisz z założenia, że ta znacznie starsza z osób w tym związku chce tylko dziecko wykorzystać, to dlaczego ma tego założenia nie być w przypadku "rówieśnika"? Co to? Jedno wykorzystanie czymś się różni od drugiego? A ujmując rzecz brutalnie wprost: naprawdę myślisz, że rodzicom (gdy już się pogodzą z nieuniknionym) sprawia jakąś wielką różnicę, kto ma w łóżku ich córkę? Czy ona robi to z 20-latkiem, 30-latkiem, czy 15-latkiem, to i tak robi to samo i z takimi samymi ewentualnymi konsekwencjami. I co? Zabronisz? Upilnujesz? Na łańcuchu będziesz uwiązaną do kaloryfera trzymać i, jak psa, na spacery wyprowadzać? Czym starsze jest dziecko, tym bardziej trzeba polegać na jego rozsądku, na tym co mu się starało wpoić, a nie trzymać je pod kloszem, na sznurku, i trząść się nad nim jak nad jajkiem. Można (nawet należy) je ostrzec, pomagać radą i doświadczeniem, ale nie da się trzymać go "na smyczy".
Po trzecie wreszcie. Gdzie jest jakaś "obiektywna" granica dopuszczalnej różnicy wieku w przypadku uczuć, związku itd.? Popatrz na to z tej strony. Załóżmy, że dopuszczasz, że osoba, z którą mogłabyś być, może być maksymalnie "x" lat starsza i absolutnie nie więcej... A co wtedy, gdy nagle zdarzy się tak, że poznałaś kogoś, kto Ci odpowiadał, z kim była "chemia", kto wzbudził jakieś uczucia, ale tak się złożyło, że był starszy od Ciebie o lat "x" i ileś tam jeszcze do tego miesięcy? Co? Odpuścisz, zrezygnujesz, będziesz siedzieć samotnie w czterech ścianach, "marnując życie", tylko dlatego, że metryka wskazuje kilka miesięcy więcej niż ta Twoja wyznaczona, i właściwie urojona, liczba stanowiąca dopuszczalną różnicę wieku?
A jeśli tę "uświęconą" dopuszczalną różnicę wieku da się przekroczyć i olać w przypadku tych "x lat plus kilka miesięcy", to dlaczego nie miałoby się dać tak samo ją zignorować w podobnym przypadku, gdy ta różnica wieku będzie wynosić ten Twój wyznaczony "x" lat plus rok? Albo dwa? Pięć? Dziesięć? Gdzie jest limit, którego nie wolno przekroczyć, bo to "złe" (i to w dodatku często "złe" jedynie w ocenie innych)? Konkret proszę.
To co? Istnieje w ogóle ta granica gdziekolwiek poza Twoimi uprzedzeniami w temacie, czy nie?
Wbrew pozorom, jest wiele związków, w których różnica wieku jest duża, nawet czasami bardzo duża (dawniej zresztą było normą, że dziewczyny w wieku 15-16 lat wychodziły za mąż i rodziły dzieci, często też znacznie starszym partnerom, i świat się z tego powodu nie zawalił, nawet jeśli to nie jest jakieś optymalne rozwiązanie; to dopiero od w zasadzie kilku dekad jest tak, że tak powszechne stało się, że ludzie zawierają jakieś poważne związki w wieku 30, 40 lat, a nawet i później, że nie budzi to niczyjego zdziwienia, ale wynika to z kwestii "socjologicznych", a nie z tego, że jest takie super, a tym bardziej nie z tego, że jest "jedynie słuszne" ). I – oprócz tego, że wszystko na świecie ma swoje plusy i minusy – są szczęśliwi, a to jest w tym wypadku jedyne kryterium, a nie data w metryce (tym bardziej, że z młodego wieku się wyrasta, ta różnica się w pewnym momencie więc nawet nieco zaciera w miarę upływu czasu). Dlatego założenie z góry tego, że to złe, jest po prostu głupie. A przynajmniej, jest nieprzemyślane.
Choć owszem, na ogół jest tak, że nastolatka w wieku tych, powiedzmy, 15 lat, jak w przykładzie z początku tego tematu, powinna mieć inne priorytety niż związki z tak dużą różnicą wieku, czy w ogóle związki. Ale nie zawsze tak jest, życie jest nieprzewidywalne, i gdy się zdarzy takie "odstępstwo od uświęconej normy", to jeszcze nie musi być koniec świata, zbrodnia, zło wszelakie i w ogóle "Sodoma i Gomora". Do każdego przypadku w tym temacie trzeba podchodzić indywidualnie, a nie ze stertą uprzedzeń wynikających z własnych przekonań i to jeszcze opartych na stereotypach, z których czasem nawet robi się "fakty".To się raczej nie spełni, gdy się ma w domu tylko chłopców.
Zresztą, znałam, laaaata temu, przypadek – to była znajoma rodziców – że zięć, jej mąż, mówił do swoich teściów: "wy gówniarze". I był jak najbardziej do tego określenia uprawniony.
Bywa... - · 17 lutego
W sumie racja, ale i czasami boskich
W końcu wedle apokryfów Józef miał ponad osiemdziesiąt lat gdy na świat przyszedł Jezus, natomiast Maryja na ten czas liczyła sobie około piętnastu wiosen. Z tym, że dla Józefa młoda żona była prezentem od Boga za jakieś tam "zasługi", a i Jezuska też ktoś inny musiał zrobić za Józefa, bo sam nie był w stanie stanąć na wysokości zadania
- · 17 lutego
: W sumie racja, ale i czasami boskich W końcu wedle apokryfów Józef miał ponad osiemdziesiąt lat gdy na świat przyszedł Jezus, natomiast Maryja na ten czas liczyła sobie około piętnastu wiosen. Z tym, że dla Józefa młoda żona była prezentem od Boga za jakieś tam "zasługi", a i Jezuska też ktoś inny musiał zrobić za Józefa, bo sam nie był w stanie stanąć na wysokości zadania
A jeszcze wspomnij córki Lota
- · 17 lutego
: W sumie racja, ale i czasami boskich W końcu wedle apokryfów Józef miał ponad osiemdziesiąt lat gdy na świat przyszedł Jezus, natomiast Maryja na ten czas liczyła sobie około piętnastu wiosen. Z tym, że dla Józefa młoda żona była prezentem od Boga za jakieś tam "zasługi", a i Jezuska też ktoś inny musiał zrobić za Józefa, bo sam nie był w stanie stanąć na wysokości zadania
No. Czyli jest precedens.
Zresztą, zakładając, że twórcy "Biblii" opisywali świat, który znali, lub też opisywali przeszłe zdarzenia według norm panujących w czasach, w których pisali – już wtedy nie było to więc czymś niespotykanym.
A i cud niekoniecznie jest potrzebny w przypadku "późnego tacierzyństwa".Choćby w Polsce ostatnia z córek Kazimierza Wielkiego urodziła się niedługo przed jego zgonem, a facet miał 60 lat skończone, co na ówczesne czasy było już znacznym wiekiem. I to było w XIV wieku. Tym bardziej w dzisiejszych czasach (zwłaszcza, że z kolei w czasach "cudów medycyny"
) nie jest to takie przesadnie trudne. James Doohan ożenił się z osiemnastolatką, gdy miał 54 lata. I przeżyli razem 31 lat. Ilu parom – z dowolnego powodu – się to nie udaje nawet w części? A dziecko? Ostatnie z trójki urodziło się, gdy tatuś miał osiemdziesiątkę...
I gość palił nałogowo, za kołnierz nie wylewał, wykaraskał się z ciężkich ran, jakie przydarzyły mu się podczas wojny, co też miało wpływ na późniejszy jego stan zdrowia, do tego naturalną koleją rzeczy w swych późniejszych latach chorował z powodu zaawansowanego wieku, i co? I się dało. A że nie było to idealne, czy że odbiegało od jakiejś tam normy, czy od czyichś wyobrażeń... A kogo to? To jest prywatna sprawa konkretnych osób. Jeśli im odpowiada, reszta nie ma nic do powiedzenia.
BTW, ludzie żyją coraz dłużej i cieszą się dobrym zdrowiem, więc obecnie także i te związki z dużą różnicą wieku mogą trwać znacznie dłużej, niż by się wydawało na pierwszy rzut oka. A jak jeszcze dodać możliwości, o których prawią futuryści (zresztą, przecież prawią je na bazie współczesnego stanu naukowej wiedzy, choćby eksperymenty nad odmładzaniem myszy przykładem), to już w ogóle nie ma/nie będzie problemu w kwestii wieku. - · 18 lutego
: MEM: No. Czyli jest precedens.Gdyby w biblii szukać precedensu, to jak sugeruje MrHyde, kazirodztwo też byłoby dopuszczalne
W końcu Lot spółkował ze swymi córkami Co prawda Lot jedynie uległ "słabością ciała", a córki chciały dobrzeZ wcześniejszych wpisów widzę, że masz krytyczne podejście do książki zwanej potocznie biblią. To oczywiście jest Twoja sprawą. Czy czyn Lota był sprzeczny z tamtejszym prawem? Sama biblią mówi, że Lot nie wiedział. Trudno sobie wyobrazić by być tak pijanym by móc mieć erekcje i ejakulację, a jednoczesnie nic nie pamiętać, ale tak biblią mówi.. W Nowym Testamencie jeden z apostołów nazwał Lota sprawiedliwym. Ale zajmę się kwestią córek. Czy one złamały prawo? Nie. Przynajmniej nie Boże. Związki ojców z córkami zostały zakazane prawnie przez Boga, dla narodu wybranego dopiero w czasach Mojzesza. Gdyby Bog od poczatku zakazał kazirodztwa to wcale by nie bylo ludzi. Na początku Adam współżył tylko z Ewa, ale już ich dzieci miały dzieci ze sobą. W przypadku córek Lota ich akt był tylko podyktowany pragnieniem potomstwa. Król Dawid pochodził z tego rodu, mimo że w oczach Bożych Moabici i Ammonici byli niezbyt dobrymi nacjami. Co go Sodomy i trzech pozostałych zniszczonych miast, gdzie Soar został ocalony ze względu na prośbę Lota, moim zdaniem nie zostały te miasta zniszczone z powodu homoseksualizmu, jak twierdzą wszyscy znawcy Biblii. Gdyby tak bylo to San Francisco by zostalo spalone a już z pewnością Watykan, bo zgodnie ze statystyką mieszka tam więcej procentowo homoseksualistow niż w najbardziej homo dzielnicy San Francisco, Castro. Powołuję się na słowa Fryderyka Martela, homoseksualisty, autora książki ,,In the Closet of Vatican". Bóg nigdy niczego nie robi jeżeli wcześniej nie uprzedzi lub nie da prawa, które ludzie łamią. W przypadku Sodomy było to prawo podane Noemu. Jedno z najbardziej dziwnych praw z całej Biblii, bo w nim Bóg powiedział, że ukarze zwierze za przelaną ludzką krew bez powodu. Jest tam słowo upomnę się i może się ktoś przyczepić, że ukarze jest moją interpretacją. To prawo wyraźnie stoi w sprzecznosci z tym co KK myśli o zwierzętach. Nie będę przytaczał całego prawa, bo jest zapisane w Rodzaju rozdział 9. Przytoczę tylko właściwy fragment...Upomnę się o wasza krew przez wzgląd na wasze życie -- upomne się o nią u każdego zwierzęcia. Upomnę się też u człowieka o życie człowieka i u każdego -- o życie brata. Dodatkowo zniszczenie Sodomy i okolicznych miast było z tego samego powodu co Potop. Gwałt. Nie będę rozwijał, bo może Cię to nie interesuje. Wszelkie, tzw. zbrodnie Boga były zawsze w celu ratowania wybranych ludzi. Nie chodzi o naród wybrany tylko wybranych ludzi, wymienionych w Rodzaju 3 werset 15.
- · 19 lutego
: Z wcześniejszych wpisów widzę, że masz krytyczne podejście do książki zwanej potocznie biblią. To oczywiście jest Twoja sprawą.
Jesteś w błędzie. Uważam, że biblia to bardzo fajny zbiór dzieł, o ile postrzega się go jako czyste fantasy. Oczywiście bardziej sobie cenię stary testament i jego apokryfy, niż wersję biblii uznawaną przez KK. Chrześcijanie dość mocno okroili stary testament i nie uznają sporej części apokryfów, gdyż dla nich bóg starotestamentowy był zbyt zły i mściwy, oraz opisy niektórych wydarzeń były zbyt nierealne
- · 19 lutego
: AlexAthame: Z wcześniejszych wpisów widzę, że masz krytyczne podejście do książki zwanej potocznie biblią. To oczywiście jest Twoja sprawą.Jesteś w błędzie. Uważam, że biblia to bardzo fajny zbiór dzieł, o ile postrzega się go jako czyste fantasy. Oczywiście bardziej sobie cenię stary testament i jego apokryfy, niż wersję biblii uznawaną przez KK. Chrześcijanie dość mocno okroili stary testament i nie uznają sporej części apokryfów, gdyż dla nich bóg starotestamentowy był zbyt zły i mściwy, oraz opisy niektórych wydarzeń były zbyt nierealne
Chodzi mi o twoj wpis, cytuję: Jezuska też ktoś musiał zrobić za Józefa. Podstawa KK jest doktryna o NMP, a podstawa chrzescijanstwa jest, ze Jezus pochodzi od Boga. Jego matka i ojcem był Bog
- · 19 lutego
: Gdyby w biblii szukać precedensu, to jak sugeruje MrHyde, kazirodztwo też byłoby dopuszczalne
W końcu Lot spółkował ze swymi córkami Co prawda Lot jedynie uległ "słabością ciała", a córki chciały dobrzeJak już Alex zdążył napisać, "Biblia" co prawda wspomina o przypadkach kazirodztwa, ale je – przynajmniej od pewnego momentu – otwarcie i jednoznacznie potępia (a potępiałaby od początku, gdyby nie problem z Adamem i Ewą, jaki sobie jej autorzy sami ściągnęli na głowę). Czyli z "biblijnego na nasze"
wychodziłoby, że takie rzeczy się zdarzały w społeczeństwie, w którym żyli autorzy "Biblii" (zarówno w jego przeszłości, jak i w czasach im współczesnych), i mieli oni świadomość tego, że się zdarzały, ale powszechnie uważano to za złe i zakazane. Natomiast ewidentnie nic złego nie widziano w związkach, w których była duża różnica wieku. Wręcz przeciwnie, jak sama wcześniej wykazałaś, to mogło być wręcz uważane za nagrodę (i w wielu kulturach zresztą było, lub nadal jest, jakąś formą nagrody). A jako takie, było uznawane raczej za godne podziwu niż potępienia. Co z kolei oznacza, że nie było problemu z nietolerancją wobec takich przypadków.
Tak więc: "precedens" zostaje.Mimo to, nawet w fantasy można znaleźć jakieś przysłowiowe ziarno prawdy.
W końcu na czymś znanym człowiekowi musi się ono opierać, inaczej nie zostałoby przez niego wymyślone.
A pisma takie jak "Biblia", to raczej kategoria mitów niż fantasy. I różnica między jednym a drugim jest dość spora.To jest w sumie ciekawe. Nauka zakłada, że osobników, którzy byli "fundatorami" naszego gatunku, było wielu, co przynajmniej zmniejszałoby prawdopodobieństwo kazirodztwa. Twórcy "Biblii" (i zresztą nie tylko oni – wiele kultur ludzkich miało/ma bardzo podobne mity na temat stworzenia świata i pierwszych ludzi), którym nie mieściło się w głowach, że gatunek ludzki pochodzi od zwierząt (nie sięgając już dalej w przeszłość), posłużyli się swoją własną logiką, taką w stylu: "Ziemia jest płaska, bo gdzie się nie rozejrzę, jest płaska" – bo tylko to im, nie mającym dostępu do osiągnięć naszej nauki, w takiej sytuacji pozostało – która podsunęła im jedyne możliwe z ich ograniczonego punktu widzenia rozwiązanie: żeby byli ludzie, potrzeba najpierw pary ludzi. Dopiero w konsekwencjach zmusiło to ich zaraz potem do uznania, że do pewnego momentu kazirodztwo było dopuszczalne, a później, gdy ludzi było już wystarczająco dużo, Bóg ludziom tego zabronił (BTW, ciekawe swoją drogą, że nie pomyśleli o tym, że wszechmocny Bóg mógł stworzyć wiele par ludzi, a nie tylko jedną. A ciekawe tym bardziej, że wiele kultur także na to nie wpadło, tylko uparcie zaczynało od tylko jednej pary. Czy mogłoby to oznaczać, że wszystkie te mity na temat stworzenia jednej pary ludzi, która zaludniła Ziemię, wywodzą się z jakiegoś jednego, pierwotnego mitu, ulegającego przekształceniem w miarę upływu czasu i w miarę potrzeb?). Czyli na bazie wymyślonego na własne potrzeby mitu o Adamie i Ewie, stworzyli kolejny, pod wynikłe z tego pierwszego mitu potrzeby. Ale mimo to – mimo, że sobie wymyślili kolejny mit na usprawiedliwienie wcześniej wymyślonego – "Biblia" nie myli się co do tego, że przez jakiś czas kazirodztwo było faktycznie dopuszczalne. W końcu obojętnie, czy człowiek w którymś momencie połapał się w kwestiach konsekwencji wynikających z genetyki (nawet jeśli nie potrafił tego nazwać, a co dopiero rozumieć), czy z dowolnego innego powodu wprowadził prawa zabraniające kazirodztwa, nie od razu takie prawo, które by zabraniało kazirodztwa, zaistniało. Do tego, by istniało prawo, potrzeba zaistnienia wcześniej norm społecznych, czyli w zasadzie zorganizowanej, nawet jeśli "prymitywnej", kultury/cywilizacji. A to nie mogło istnieć przed tym, nim się ludzie zaczęli rozmnażać.
Czyżby wyparta i nieuświadomiona tęsknota za bezpowrotnie utraconą młodością? Kryzysik wieku?
Zaloguj się aby dodać post. Nie masz konta? Załóż darmowe konto