Jak to w życiu bywa nie wszystko da się zaplanować. Tak niestety było w sobotę, dnia wczorajszego po słowackiej stronie Tatr.... Aura uparła się by roztoczyć przed nami swoje podwoje. Niziutko nad ziemią położyła swoją zawiesinę szadzi i ....Jak to zwykła mówić moja świętej pamięci babcia: - Rób, co chcesz, pisz wiersze. Cóż, trzeba było w Bachledowej dolinie dreptać i wyłapywać dosłownie metry widoku. Zamiast strzelać zdjęcia z platformy ( 24 metry) na lewo i prawo, omiatając przestrzeń nad koronami drzew. Przemierzyłem to nie widząc ludzi na prawej flance. Wieża widokowa ( 32 metry) służyła za statek widmo, majacząc pośród pokrywającej ją mgiełki..... Przejechaliśmy do pobliskiego Starego Smokowca. Tu kolejką dostaliśmy się do Hrebenioka, gdzie znajduje się Świątynia lodowa. Taa... Nie chcę narzekać i naprawdę jestem pełen uznania dla ludzi, którzy przyłożyli dłoń do tego manualnego cacka. Ale, - zawsze jest jakieś ale - jeśli dwa namioty o średnicy 25 metrów można nazwać świątynią to czym jest arena cyrkowa? Wykonana tam z zegarmistrzowską precyzją Bazylika Bożego Grobu, protoplastka tej za Jerozolimy, budzi szacunek i chylę czoła. Tylko nie omieszkam porównać to do zapowiedzi programowych i tego jak opakowali to nasi Słowaccy bracia w spocie rekomendującym to na yt. Szczerze? Dwa światy. Inne światy. Dodać trzeba, że w środku panuje ( bo musi) - 15 stopni, agregaty pracują w pocie czoła a my mimo wyłożonego gumowego dywanika nie pozujemy zbyt długo przy wilku czy nimfie wodnej.... Być może Marzena ma rację mówiąc, że moje nastawienie i małe rozczarowanie wypływa przez fakt niedawnej wizyty w Izraelu: - Co się dziwisz, po takich widokach teraz ciężko jest to przebić. Może i tak. W każdym razie, nim tam się wybierzecie, sprawdzacie pogodę i ...inne oferty.
Ja też jak i Ty, mogę obyć się bez metanolu ale lubię jak jestem nad morzem usiąść i dopuścić do krwi ten specyfik by głowa się pocieszyła... Organizm potrzebuje takiego czegoś by uwolnić ten bufor emocji...Jesteśmy słabymi istotami, które potrzebują takiego oczyszczenia. Zwariowalibyśmy, gdyby nie było możliwości takiego resetu w postaci" wygadania się, pośmiania , przytulenia czy lekkiego rauszu. Wszystko jest dla ludzi. Z 3 lata temu zostałem do 19 i Marek mnie odwoził . Zeszło nam na temat braku snu, on mówił o stresie i że czasem coś chlapnie na to konto. Powiedziałem mu wtedy, że ja lubię z kimś wypić bo wciągam go w tematy i wiele mogę się dowiedzieć po alkoholu o jego charakterze a i o mnie samym ....Rozmowa się po tym urwała i jakoś do dzisiaj nie mamy sobie wiele do powiedzenia. Nawet jak mnie nie ma w pracy nie docieka powodu... .Cóż, czasem1 zdanie zmienia stosunki z ludźmi... ......Co do wesela....Leszek Ogarek kiedyś powiedział do mnie: - " Robert!. Czego ty się nie ożenisz? Dlaczego tobie ma być lepiej niż mnie" Masz rodzinę, znajomych, sąsiadów i wiesz, że to ( dane statystyczne z przeprowadzonych ankiet) przechodzi w rutynę po 2 latach. Zauroczenie, szaleństwo chemii w głowie, dreszcze na sam dotyk dłoni na policzku, czy najwspanialszy seks po którym rozczulamy się do łez....niestety też. Wiem, wiem, zabrzmiało okrutnie ale tak mówią ci, co przeżyli to i są albo i nie razem... To oni szczerze wyznali, że to harówka i ciągłe ustępstwa czyli kompromis. Kto tego nie akceptuje i nie znajdzie radości w dawaniu siebie 2 osobie, ten nie ma co w to się pakować.... Najgorszą głupotą dla mnie jest mówienie o tej przysłowiowej szklance wody podanej w chorobie. Raz podczas kolędy ksiądz mi powiedział: - " Pan tak sam tu mieszka, a nie przydałaby się jakaś niewiasta by ....( tu padły te słowa) Zapytałem go, czy to by była miłość, gdybym ślubował komuś oddanie a w rzeczywistości widziałbym w tej kobiecie bezpieczeństwo.... Kiedyś koleżanka powiedziała mi, że nie chciałaby już wracać do macierzyństwa, tych nocy nie przespanych, ciągłych problemów z wychowywaniem. Teraz po 40 - stce jest jej dobrze. Synowie dorośli, ona może po pracy nie spieszyć się do domu bo obiad, bo lekcje, bo odwożenie ich na zajęcia. Spokojnie pochodzi po sklepach, ma wolną głowę, a w domu ciszę i czas dla siebie. Mojej mamy sąsiadce ( po 40- stce) zmarł mąż 2 lata temu. Mama: - Bernadetko, nie myślisz o ponownym związku? Bernadeta: - Pani Ulu, nie mówię nie, ale na dziś nie mam parcia. Przeżyłam swoje, mam syna - wzruszyła ramionami. - Jeśli już, to jak mnie dopadnie chandra, to chciałabym mieć przyjaciela do którego zadzwonię i wyskoczylibyśmy posiedzieć przy ciachu. Wygadać się , zająć czas, albo raz na kilka tygodni wyskoczyć na cały dzień w Bieszczady czy gdzieś na weekend. Ale wiązać się z kimś? No nie wiem. .....Nigdy nikomu bym nie odradzał ani zachęcał do związku. Wiem tylko jedno, że jeśli ktoś od nastoletniego życia planował bycie matką, ojcem, dom to dla niego świętość, uroczystości, rozmowy, gwar, wspólny posiłek, sadzenie drzewek, koszenie trawy itp: A na sam widok młodego małżeństwa z dzieckiem czuje, że to coś warte wszelkich wyrzeczeń, skromniejszego może życia, jazdę przez wiele lat tym samym autem, brak czasu dla siebie itp....To powinien do tego dążyć , znaleźć taką bratnią duszę, która ma to za priorytet, nie swoje ambicje i plany na bycie kimś ale mówi wciąż - my - Pyta o zadanie, respektuje jego opinię. To warto z nim być i nie ma, co szukać kwadratowych jaj bo nikt nie jest idealny a można tak zrobić jak moja koleżanka....ale to może nie dziś .......Zgadzam się za Tobą, Moniko, to Twoje życie i masz prawo czekać na to, co podpowie Ci serce, kobieca intuicja. Czy zwykły zmysł obserwacyjny. Jeśli nie czujesz na stówę, że w to warto wejść, to nie wmawiaj sobie, że powinnaś, że starsi maja rację. .. Bo to już czas i się dotrzecie a dziecko jak się pojawi to zwariujecie ze szczęścia. ...Warto, to jedno nawet trzeba dobrze przeanalizować, obserwować i słuchać. Zresztą sama wiesz jak wiele par po kilku latach wypowiada się o swoim życiu... Wybacz za takie długie - za przeproszeniem - pierdolamento. Od jutra postaram się tylko o 2 zadania na dobranoc ...Spokojnej nocy, Moniko
3 komentarze
milegodnia
Jak to w życiu bywa nie wszystko da się zaplanować.
Tak niestety było w sobotę, dnia wczorajszego po
słowackiej stronie Tatr....
Aura uparła się by roztoczyć przed nami swoje podwoje.
Niziutko nad ziemią położyła swoją zawiesinę szadzi i
....Jak to zwykła mówić moja świętej pamięci babcia:
- Rób, co chcesz, pisz wiersze.
Cóż, trzeba było w Bachledowej dolinie dreptać i
wyłapywać dosłownie metry widoku.
Zamiast strzelać zdjęcia z platformy ( 24 metry) na lewo
i prawo, omiatając przestrzeń nad koronami drzew.
Przemierzyłem to nie widząc ludzi na prawej flance.
Wieża widokowa ( 32 metry) służyła za statek widmo,
majacząc pośród pokrywającej ją mgiełki.....
Przejechaliśmy do pobliskiego Starego Smokowca.
Tu kolejką dostaliśmy się do Hrebenioka, gdzie znajduje
się Świątynia lodowa.
Taa...
Nie chcę narzekać i naprawdę jestem pełen uznania
dla ludzi, którzy przyłożyli dłoń do tego manualnego
cacka.
Ale, - zawsze jest jakieś ale - jeśli dwa namioty o średnicy
25 metrów można nazwać świątynią to czym jest arena
cyrkowa?
Wykonana tam z zegarmistrzowską precyzją Bazylika
Bożego Grobu, protoplastka tej za Jerozolimy, budzi
szacunek i chylę czoła.
Tylko nie omieszkam porównać to do zapowiedzi
programowych i tego jak opakowali to nasi Słowaccy
bracia w spocie rekomendującym to na yt.
Szczerze?
Dwa światy.
Inne światy.
Dodać trzeba, że w środku panuje ( bo musi) - 15 stopni,
agregaty pracują w pocie czoła a my mimo wyłożonego
gumowego dywanika nie pozujemy zbyt długo przy
wilku czy nimfie wodnej....
Być może Marzena ma rację mówiąc, że moje nastawienie
i małe rozczarowanie wypływa przez fakt niedawnej
wizyty w Izraelu:
- Co się dziwisz, po takich widokach teraz
ciężko jest to przebić.
Może i tak.
W każdym razie, nim tam się wybierzecie, sprawdzacie
pogodę i ...inne oferty.
milegodnia
Ja też jak i Ty, mogę obyć się bez metanolu ale
lubię jak jestem nad morzem usiąść i dopuścić
do krwi ten specyfik by głowa się pocieszyła...
Organizm potrzebuje takiego czegoś by uwolnić
ten bufor emocji...Jesteśmy słabymi istotami,
które potrzebują takiego oczyszczenia. Zwariowalibyśmy,
gdyby nie było możliwości takiego resetu w postaci"
wygadania się, pośmiania , przytulenia czy lekkiego
rauszu.
Wszystko jest dla ludzi.
Z 3 lata temu zostałem do 19 i Marek mnie odwoził .
Zeszło nam na temat braku snu, on mówił o stresie i
że czasem coś chlapnie na to konto.
Powiedziałem mu wtedy, że ja lubię z kimś wypić bo
wciągam go w tematy i wiele mogę się dowiedzieć po
alkoholu o jego charakterze a i o mnie samym
....Rozmowa się po tym urwała i
jakoś do dzisiaj nie mamy sobie wiele do powiedzenia.
Nawet jak mnie nie ma w pracy nie docieka powodu...
.Cóż, czasem1 zdanie zmienia stosunki z ludźmi...
......Co do wesela....Leszek Ogarek kiedyś powiedział do mnie:
- " Robert!. Czego ty się nie ożenisz?
Dlaczego tobie ma być lepiej niż mnie"
Masz rodzinę, znajomych, sąsiadów i wiesz, że
to ( dane statystyczne z przeprowadzonych ankiet)
przechodzi w rutynę po 2 latach.
Zauroczenie, szaleństwo chemii w głowie, dreszcze
na sam dotyk dłoni na policzku, czy najwspanialszy
seks po którym rozczulamy się do łez....niestety też.
Wiem, wiem, zabrzmiało okrutnie ale tak mówią ci,
co przeżyli to i są albo i nie razem...
To oni szczerze wyznali, że to harówka i ciągłe ustępstwa
czyli kompromis.
Kto tego nie akceptuje i nie znajdzie radości w dawaniu
siebie 2 osobie, ten nie ma co w to się pakować....
Najgorszą głupotą dla mnie jest mówienie o tej
przysłowiowej szklance wody podanej w chorobie.
Raz podczas kolędy ksiądz mi powiedział:
- " Pan tak sam tu mieszka, a nie przydałaby się
jakaś niewiasta by ....( tu padły te słowa)
Zapytałem go, czy to by była miłość, gdybym
ślubował komuś oddanie a w rzeczywistości widziałbym
w tej kobiecie bezpieczeństwo....
Kiedyś koleżanka powiedziała mi, że nie chciałaby już wracać
do macierzyństwa, tych nocy nie przespanych, ciągłych
problemów z wychowywaniem.
Teraz po 40 - stce jest jej dobrze.
Synowie dorośli, ona może po pracy nie spieszyć się do
domu bo obiad, bo lekcje, bo odwożenie ich na zajęcia.
Spokojnie pochodzi po sklepach, ma wolną głowę, a w
domu ciszę i czas dla siebie.
Mojej mamy sąsiadce ( po 40- stce) zmarł mąż 2 lata temu.
Mama:
- Bernadetko, nie myślisz o ponownym związku?
Bernadeta:
- Pani Ulu, nie mówię nie, ale na dziś nie mam parcia.
Przeżyłam swoje, mam syna - wzruszyła ramionami. -
Jeśli już, to jak mnie dopadnie chandra, to chciałabym
mieć przyjaciela do którego zadzwonię i wyskoczylibyśmy
posiedzieć przy ciachu. Wygadać się , zająć czas, albo raz
na kilka tygodni wyskoczyć na cały dzień w Bieszczady
czy gdzieś na weekend.
Ale wiązać się z kimś? No nie wiem.
.....Nigdy nikomu bym nie odradzał ani zachęcał do
związku. Wiem tylko jedno, że jeśli ktoś od nastoletniego
życia planował bycie matką, ojcem, dom to dla niego
świętość, uroczystości, rozmowy, gwar, wspólny posiłek,
sadzenie drzewek, koszenie trawy itp:
A na sam widok młodego małżeństwa z dzieckiem czuje,
że to coś warte wszelkich wyrzeczeń, skromniejszego
może życia, jazdę przez wiele lat tym samym autem,
brak czasu dla siebie itp....To powinien do tego dążyć ,
znaleźć taką bratnią duszę, która ma to za priorytet,
nie swoje ambicje i plany na bycie kimś ale mówi wciąż
- my - Pyta o zadanie, respektuje jego opinię.
To warto z nim być i nie ma, co szukać kwadratowych
jaj bo nikt nie jest idealny a można tak zrobić jak moja
koleżanka....ale to może nie dziś .......Zgadzam się
za Tobą, Moniko, to Twoje życie i masz prawo czekać
na to, co podpowie Ci serce, kobieca intuicja.
Czy zwykły zmysł obserwacyjny. Jeśli nie czujesz na
stówę, że w to warto wejść, to nie wmawiaj sobie, że
powinnaś, że starsi maja rację. ..
Bo to już czas i się dotrzecie a dziecko jak się pojawi
to zwariujecie ze szczęścia. ...Warto, to jedno nawet trzeba
dobrze przeanalizować, obserwować i słuchać.
Zresztą sama wiesz jak wiele par po kilku latach
wypowiada się o swoim życiu...
Wybacz za takie długie - za przeproszeniem -
pierdolamento. Od jutra postaram się tylko o 2 zadania
na dobranoc ...Spokojnej nocy, Moniko
milegodnia
- Muszę pamiętać, że zanim zacznę
być oczarowana kimś zdolnym,
muszę najpierw się przekonać, czy nie
jest zdolny do wszystkiego -