Prosimy o łapkę i komentarz!
Tamtego lata powietrze na wsi babci Heni było tak gęste i wilgotne, że zdawało się niemal lepkie. Zapach skoszonej trawy mieszał się z duszącą wonią kwitnących lip i ciężkim aromatem nagrzanej słońcem ziemi. Każdy zachód słońca był jak płomienny spektakl, malujący niebo odcieniami głębokiej purpury i złota, zapowiadając kolejne parne noce. Stary dom, w którym mieszkała, tętnił własnym życiem – skrzypiał, trzeszczał, a w jego zakamarkach czaiły się cienie przeszłości.
Pewnej wyjątkowo dusznej nocy, gdy księżyc rzucał na podłogę blade, ruchliwe plamy, obudził mnie niezwykły chłód. Nie był to jednak zwykły chłód. Był przenikliwy, niemal bolesny, a jednocześnie towarzyszyło mu dziwne, wewnętrzne rozgorączkowanie. Moje ciało drżało, jakby wciąż było owładnięte wspomnieniem niedawno zakończonego snu – snu tak intensywnego i namacalnego, że jego echo wciąż pulsowało w moich żyłach, pozostawiając na skórze uczucie mrowienia, a w ustach dziwny, metaliczny posmak. Serce waliło mi jak oszalałe, niemal czułam jego ciężkie uderzenia w gardle, a oddech był krótki i nierówny. W dole brzucha czułam pulsujące ciepło, a między udami wilgoć i uczucie pustki, jakby coś zostało stamtąd niedawno zabrane...
Wstałam, czując przemożną potrzebę ugaszenia pragnienia, które paliło mi gardło i uspokojenia zmysłów, które zdawały się być na granicy wytrzymałości. Moje stopy, jakby niepewne, dotknęły chłodnej, drewnianej podłogi, gdy podeszłam do masywnej toaletki, na której stał ciężki, gliniany dzbanek z wodą. Palce drżały mi tak bardzo, że z trudem odnalazłam zapałki, by zapalić małą lampkę naftową. Jej ciepłe, migotliwe światło rozproszyło mrok, rzucając na ścianę mój powiększony, tańczący cień. W lustrze zobaczyłam swoje odbicie – twarz zarumienioną, oczy rozszerzone, błyszczące od tłumionych emocji i pożądania, wargi lekko rozchylone, wilgotne.
I wtedy, tuż za moim wizerunkiem, jakby wyłaniając się z samej głębi lustra, zmaterializowała się postać. Zastygłam w bezruchu, a krzyk, który cisnął mi się na usta, zamarł w gardle, zdławiony falą niedowierzania i niepokoju. Zanim zdążyłam zareagować, zjawa – bo cóż innego mogło to być – przesunęła się bliżej lustrzanej tafli, niemal dotykając jej powierzchni. Jej oczy, ciemne i przenikliwe jak noc, zdawały się wwiercać w moją duszę, obnażając najskrytsze zakamarki moich pragnień. Powoli, z namaszczeniem, uniosła długi, smukły palec do swoich ust, nakazując milczenie. Wpatrzona w nią jak urzeczona, posłuchałam, czując dziwną mieszankę paraliżującego strachu, niezdrowej fascynacji i nieodpartego, niemal grzesznego... podniecenia.
Duch wyciągnął przed siebie eteryczną dłoń, której kontury zdawały się drgać w niepewnym świetle lampy. Widziałam, jak jego palce delikatnie muskają dokładnie tam, gdzie odbijały się moje nagie ramiona i napięta skóra szyi. W tym samym momencie poczułam na własnym ciele niewytłumaczalny, przeszywający chłód, który jednak nie był nieprzyjemny. Wręcz przeciwnie – był jak orzeźwiający, elektryzujący dotyk w upalną noc, który sprawił, że każdy nerw w moim ciele napiął się do granic możliwości. Ten chłód, połączony z wciąż żywym wspomnieniem intensywnego snu, wywołał falę subtelnych, ale niezwykle silnych dreszczy, które spłynęły wzdłuż mojego kręgosłupa, rozchodząc się po całym ciele, niczym tysiące drobnych igiełek, aż po same koniuszki palców u stóp. Moje ciało zareagowało instynktownie, w sposób, nad którym nie miałam żadnej kontroli – plecy wygięły się w płynnym, niemal bolesnym łuku, a piersi, nabrzmiałe i wrażliwe, uniosły się i napięły pod cienkim materiałem koszuli nocnej, jakby w oczekiwaniu na dotyk. Oddech stał się płytszy, szybszy, niemal spazmatyczny, a z moich ust wyrwał się cichy, zduszony jęk.
Nagle poczułam silniejsze, choć wciąż niematerialne, szarpnięcie za włosy, które zmusiło mnie do odchylenia głowy jeszcze bardziej do tyłu, odsłaniając bezbronną linię szyi. Na plecach, dokładnie między łopatkami, poczułam chłodny, a jednocześnie stanowczy i domagający się absolutnej uległości ucisk. Było to jak nieme polecenie, jak sugestia, której nie sposób było się oprzeć – by pochylić się jeszcze bardziej, by poddać się tej niewidzialnej, wszechogarniającej sile, która zdawała się przejmować kontrolę nad każdym moim ruchem, każdym drgnieniem mięśni.
Poczułam, jak moja delikatna, bawełniana halka, przesiąknięta potem i zapachem mojego ciała, zaczyna się unosić wbrew prawom fizyki, jakby poruszana niewidzialną, niecierpliwą ręką. Najpierw odsłoniła wrażliwą, wilgotną skórę w zgięciach kolan, potem powoli, z namaszczeniem, niemal pieszczotliwie, sunęła w górę ud, odsłaniając coraz więcej mojego nagiego, drżącego ciała, aż w końcu zatrzymała się na linii napiętych pośladków. Chłodne powietrze nocy pieściło moją rozpaloną skórę, a ja miałam wrażenie subtelnych, ledwo wyczuwalnych, a jednak niezwykle sugestywnych muśnięć, jakby niewidzialne, zimne palce z lubością badały każdy kontur mojego ciała, zatrzymując się na chwilę w najbardziej wrażliwych miejscach. Każde z tych muśnięć było jak iskra, wywołująca kolejną falę rozkosznych, niemal bolesnych dreszczy. Zadrżałam, czując, jak całe moje ciało napina się w oczekiwaniu na coś nieznanego, zakazanego, a przez to niezwykle, grzesznie pociągającego. W powietrzu unosił się ciężki, słodkawy zapach, który zdawał się emanować z samej zjawy – zapach kurzu, starych ksiąg i czegoś jeszcze, czego nie potrafiłam zidentyfikować, a co przyprawiało mnie o zawrót głowy.
Wtedy…
Wtedy usłyszałam za sobą ciche, przeciągłe skrzypnięcie starej, drewnianej podłogi. Dźwięk tak realny, tak bliski, że w jednej chwili wyrwał mnie z tego dziwnego, zmysłowego, niemal hipnotycznego transu. Odwróciłam się gwałtownie, z sercem walącym jak młotem i zapartym tchem, gotowa na wszystko. Ale pokój był pusty. Tylko ja, migoczący, niespokojny płomień lampki naftowej, rzucający drżące cienie na ściany, i moje odbicie w lustrze, które wpatrywało się we mnie z nieodgadnionym, lekko drwiącym, a może nawet triumfującym uśmiechem.
Czy to wszystko było jedynie wytworem mojej rozpalonej, spragnionej doznań wyobraźni? Czy może duch starego domu, wyczuwając moje skrywane, mroczne pragnienia, postanowił złożyć mi wizytę tej niezwykłej, parnej nocy, by zagrać na najczulszych strunach mojej duszy i ciała? Tego nie wiedziałam. Ale czułam że...
"Niniejszy rysunek oraz postać wraz z pseudonimem „Cycuś-Kinguś” stanowią utwór chroniony przepisami ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych. Wszelkie prawa autorskie osobiste i majątkowe do powyższych elementów przysługują wyłącznie ich autorowi. Zabrania się jakiegokolwiek kopiowania, rozpowszechniania, przetwarzania lub wykorzystywania w całości lub w części bez uprzedniej, pisemnej zgody właściciela praw."
1 komentarz
Historyczka
Wczułam się w pełni w tę historię... miałam wrażenie, że to moja halka została uniesiona...