MEM

Marta Ewa M., 41 lat
Życie jest jak jajo – trzeba je znieść. ;) Knowledge is power.
razem:   thumb_up 816 thumb_down 56
  • MEM

    @Anon "Portale społecznościowe to największy niewypał XXI wieku. :shrug: "  

    W sumie to nie jest niewypał (to był naturalny krok w ewolucji internetu, z wadami i zaletami, ale nie da się go jednoznacznie określić jako złego pomysłu), tylko po prostu ludzie są, jacy są, przez co portale społecznościowe tak wyglądają. To trochę jak z dawnymi forami na portalach typu Onet, Interia i podobne – gdy umożliwiono ludziom na szeroką skalę platformę do publicznych wypowiedzi, to się przekonaliśmy, jakie mamy naprawdę społeczeństwo (i w to też się wpisuje cenzura pod płaszczykiem "niezgodności z wartościami FB i podobnych" ). Sami – społeczeństwo – z jednej strony robimy chlew, z drugiej narzucamy cenzurę w imię widzimisię ją narzucającego.

    "Wypowiedź Środy to typowa wypowiedź człowieka z lewicy. Nic nowego "

    Tak i nie...

    Z jednej strony: tak – no bo cóż..., lewica rozumem nigdy nie grzeszyła i jest chyba najbardziej zindoktrynowaną i zideologizowaną stroną w polityce.

    Z drugiej jednak Środa tu skrajnie przegięła pałę, bo pominąwszy już samo plecenie kompletnych bredni (zabrakło w tych jej bredniach jeszcze tylko takiego tradycyjnego typowo komuszego pierdolenia o "kułakach" i "wrogach ludu" ), jej bredzenie wybitnie działa na szkodę nas wszystkich, całego państwa i społeczeństwa, których próbuje się podburzyć – fałszywymi oskarżeniami – przeciwko grupie ludzi, po pierwsze, stanowiących jedną z najbardziej podstawowych i potrzebnych gałęzi gospodarki (i w swych protestach mają rację), po drugie, produkujących znacznie lepszą i zdrowszą żywność od ukraińskiej, co ma bezpośrednie przełożenie na nasze zdrowie i życie. Czyli to daleko wykracza poza jakieś przeciętne majaczenie jakiejś kanapowej lewicowej partyjki, na które praktycznie nikt nie zwraca uwagi.  

    A przy okazji "najśmieszniejsze" jest nawet nie to, że Środa tak pieprzy od rzeczy, ale to, że swym bredzeniem o "bogatej [co dla takiego komuszego pomiotu musi być, i ewidentnie jest, patrząc po wypowiedzi, zbrodnią – przyp.] i roszczeniowej klasie społecznej", jaką ma być rzekomo polski rolnik, wspiera nie ukraińskie rolnictwo, a oligarchów oraz wielkie koncerny dzierżawiące na Ukrainie ziemię (na marginesie: te właśnie duże podmioty praktycznie wykończyły indywidualnych rolników na Ukrainie). Należałoby więc się zapytać, czy Środa jest rzeczywiście aż tak tępa i ogłupiała lewicową ideologią, którą wyznaje, czy doskonale wie, co robi, wciskając naszemu społeczeństwu świadomie kit owinięty w jakieś komusze pieprzenie, a w rzeczywistości włażąc w dupę właśnie oligarchom i koncernom dla jakichś własnych korzyści.

    24 lutego

  • MEM

    :lol2:

    23 lutego

  • MEM

    Ten z ciągnika z tym transparentem, to albo idiota, albo po prostu prowokator, który ma za zadanie skompromitować strajkujących rolników (bo tak się składa, że mają całkowitą rację, a na towary rolne z Ukrainy powinno być albo embargo albo zaporowe cło – to miało iść tranzytem, a nie niszczyć nasze rolnictwo, nie wspominając już nawet o tym, że ukraińskie produkty rolne nie trzymają norm z powodu choćby używania zakazanych w UE pestycydów, czyli szkodzą zdrowiu) przed opinią publiczną.

    21 lutego

  • MEM

    @HIGLANDER "Nie ma juz wahadlowcow😔"

    Są. W muzeach. ;)

    18 lutego

  • MEM

    Zielone to zielone. ;)

    18 lutego

  • MEM

    @Lucjusz "Dzisiaj nie zagonisz młodzieży do wysiłku sportowego,"

    To mnie jeszcze nie znasz... ;) Zapierdzielaliby, ino by gwizdało na zakrętach. :lol2: Marchewka i kij. ;)

    Zresztą, podobnie jak w przypadku wielu innych rzeczy (choćby regularnego czytania) to w sporej mierze jest kwestia wpojenia im nawyków, tak, by potem sami odczuwali potrzebę ponoszenia jakiegoś wysiłku, za nagrodę mając coś (i to są różne rzeczy, ot choćby jakaś frajda z gier i zabaw z innymi dziećmi na podwórku na dobry początek), co dzięki temu wysiłkowi uzyskali. A możliwości tu są niemal nieograniczone, od zwykłych spacerów począwszy.

    "wf jest zatem jedyną formą aktywności. Dlatego wf jest potrzebny."

    Jeśli 3/4 dzieciarni pomimo tego WF-u ma problem z podstawowymi ćwiczeniami, to wniosek z tego taki, że WF wcale tej aktywności fizycznej im nie dostarcza. I koło się zamyka. Gdyby było inaczej, to problem by nie istniał i wtedy istnienie tego WF-u  jeszcze od biedy jakoś dawałoby się przełknąć. Ale nie jest inaczej, i nigdy nie będzie, bo samo podejście do tej sprawy w ten sposób, że zwalimy problem na WF w szkole, jako na tę jedyną aktywność fizyczną, który w dodatku z racji swojej specyfiki jest niezdolny do jakiejkolwiek realizacji celów, i niech on go rozwiąże, jest z gruntu złe.

    A zaganianie do uprawiania sportu... A po co zaganiać? Trzeba wyrobić w ludziach – już na skalę społeczeństwa – potrzebę i nawyk wykonywania różnej aktywności fizycznej. Nie na siłę, jakimś narzuconym obowiązkiem, a dobrowolnie (a przynajmniej, żeby to wyglądało na dobrowolne). W tym celu potrzebna jest edukacja pod tym kątem, ale nie na jakimś WF-ie, a przy pomocy różnych kampanii społecznych promujących sport i ogólnie zdrowy tryb życia, przy pomocy tworzenia "mody" na uprawianie sportu (w ostatnich latach bardzo modny był np. nordic walking i bieganie – nikt nikogo nie zmuszał, a wielu zaczęło w ten sposób zażywać ruchu; podobnie jest zresztą np. z tym, że ludzie zaczynają zwracać coraz większą uwagę na to, jak się odżywiają, i odchodzić od różnych szkodliwych używek, choćby od papierosów – to też nie wzięło się znikąd), przy pomocy innych przedmiotów istniejących w szkołach tłumaczących potrzebę aktywności fizycznej itd.

    A jeśli do kogoś to nie dotrze? A to mówi się: trudno, i żyje się dalej... To jest już zmartwienie tych, do których nie dotarło. Nikt nie ma obowiązku ich w żaden sposób niańczyć, i im prędzej społeczeństwo zacznie się z powrotem uczyć i przyzwyczajać do tego, że sami muszą o siebie zadbać i sobie radzić, tym lepiej, bo szybciej będą tego efekty. Jeśli zaś do kogoś nie dociera, że musi zadbać o ruch, bo inaczej będzie miał np. problemy ze zdrowiem, to już jest jego brocha i zmartwienie, że się tych problemów nabawi. To najzwyczajniejszy pod słońcem ewolucjonizm zresztą – słabi (a w tym wypadku ta słabość objawia się głupotą danego osobnika) eliminują się sami. Natomiast zmiana przyzwyczajeń na szeroką skalę, na skalę całego społeczeństwa, nie nastąpi od razu, minie pokolenie lub dwa. Ale z upływem tego czasu, po pierwsze: zaczną się wykruszać (na swoje własne życzenie) ci, którzy nie dbali zapewnienie sobie potrzebnej dawki ćwiczeń i przez to "przedwcześnie" zawalili swoje zdrowie, a ich miejsce zajmą coraz liczniejsi ci, którzy od x lat już będą tego nauczeni i swoje dzieci też tego sami już nauczą, po drugie: po latach stanie się to normą społeczną przez wieloletnie systematyczne wpajanie tych nawyków społeczeństwu.
    __________
    Zresztą. Jest bardzo prosty sposób na to, by ludzi zmusić do ćwiczeń i utrzymania sprawności fizycznej... :) Wystarczy ogłosić, że można będzie dostać ileś tam złotych zwrotu z podatku, jeśli co roku zaliczy się testy sprawnościowe wedle jakiejś ustalonej normy. Dla kasy ludzie zrobią wszystko. ;)

    18 lutego

  • MEM

    @Lucjusz "Nie wiem, czy się obijaliśmy na wf-ie, ale na boisku był sam piach, ani jednej trawki."  

    Na podwórkach mojego osiedla z dzieciństwa było kilka trawników, które były samą gołą mocno udeptaną ziemią z powodu dzieci grających tam w piłkę nożną. :) Zajęło to trochę czasu, ale nie wynikało jedynie z wysiłku włożonego w ten rodzaj sportu, lecz również z powodu regularności używania tego miejsca do takiego celu.  

    I kwestia jest taka: czy gdybyś zamiast grać w tę piłkę na WF, grał w nią na podwórku, albo na boisku, poza szkolnymi zajęciami, to by to coś zmieniło w kwestii uzyskanej w ten sposób sprawności fizycznej? Przecież tak samo się biega, tak samo się męczy, tak samo się dotlenia...

    Tylko że jedna metoda jest darmowa, a druga kosztuje 5+ mld złotych rocznie.

    PS. Lata temu, gdy panowało u nas bardzo duże bezrobocie, moja szkolna koleżanka, nie chcąc po jakiejś policealnej szkole zasilać kolejki w pośredniaku, wpadła na pomysł, że wstąpi do wojska. Był tylko mały problem – trzeba było zdać testy sprawnościowe, a pod tym względem ona niemal całkowicie leżała jeszcze w czasach szkolnego WF-u. Ale się zawzięła (tym bardziej że nic tak nie motywuje jak bieda) i przez ileś tam miesięcy dzień w dzień sama ćwiczyła, m.in. bieganie na pobliskiej bieżni boiska. Wyrobiła sobie przez ten czas taką kondycję, że zdanie tych testów sprawnościowych to był pryszcz. Żadnego profesjonalnego trenera, żadnych kosztów finansowych, żadnego doładowywania się dopingiem czy choćby suplementami (choćby dlatego, że na te potrzeba kasy), nawet żadnej diety. Wystarczało regularne wykonywanie tych ćwiczeń i przyłożenie się do tego, by były efekty. I każdy, o ile nie jest niepełnosprawny, może we własnym zakresie o to zadbać (a tym bardziej, jeśli dodatkowo poszuka sobie czy to informacji na temat tego, jak prawidłowo wykonywać ćwiczenia/trening i jaką mieć dietę, a tego zwłaszcza dziś w dobie internetu jest na pęczki, czy nawet profesjonalnego trenera, który mu doradzi), nie potrzeba nikomu żadnego WF do uzyskania efektów z tego.

    16 lutego

  • MEM

    @Lucjusz "Całkowicie się nie zgadzam. Po wf-ie na następnej lekcji chciało nam się tylko bardzo pić, ale dotlenieni byliśmy wybornie i świetnie się myślało."  

    Owszem, jest tak, że generalnie aktywność fizyczna pozwala spalić kalorie, dotlenić organizm i utrzymać go w formie, co koniec końców przekłada się także na lepszą pracę mózgu. Ale myk jest w tym, że to w ten sposób działa na dłuższą metę. Czyli gdy aktywność fizyczna jest regularna, to organizm, w tym mózg, jest zdrowszy i działa sprawniej. Natomiast zaraz po samych ćwiczeniach, czy innego rodzaju wysiłku fizycznym, potrzebny jest odpoczynek, i to tym dłuższy, im intensywniejsze one były. I bez niego, z powodu zmęczenia spada koncentracja i możliwości intelektualne. A już tym bardziej, jeśli po takim "intensywnym WF-ie" ma się np. ileś tam godzin lekcyjnych do końca szkolnego dnia (a na dokładkę po lekcjach jeszcze naukę w domu). Czyli pomimo że ćwiczenia pomagają człowiekowi w utrzymaniu i rozwoju m.in. zdolności umysłu, to nauka bez odpoczynku po ćwiczeniach jest złym pomysłem, bo zmęczony mózg się "wyłącza" (a dodać do tego można też i to, że dzieci są często niewyspane, że młode organizmy potrzebują więcej snu, że z przyczyn własnych uwarunkowań nie wszyscy są rannymi ptaszkami, i przez te rzeczy zmęczenie jeszcze bardziej wzrasta, tym bardziej, że często to niewyspanie i przemęczenie utrzymuje się przez np. cały szkolny tydzień, więc efekt się kumuluje). I każdy z nas od czasu do czasu chyba ma i miał styczność z takim fizycznym zmęczeniem, które powoduje, że chwilowo mamy bardziej ograniczone możliwości myślenia, więc to, że dzieci w szkołach po intensywnym wysiłku (gdyby WF-y im go w ogóle dostarczały, bo to, że nie dostarczają go często w ogóle, to też jest problem, stąd tragiczne statystyki sprawności fizycznej dzieciaków) też mają ten problem, powinno być dla wszystkich zrozumiałe.

    A z kolei jeśli po ćwiczeniach nie ma zmęczenia, to znaczy, że się na tym WF-ie obijało. :) Czyli, że nie spełnia on swoich celów.

    I to jest jedna sprawa. Natomiast druga jest taka, że czy ćwiczyłbyś na WF-ie, czy w innym czasie i miejscu wykonywał te same ćwiczenia, albo prowadził dowolną inną aktywność fizyczną, skutki dla organizmu byłyby te same – nadal chciałoby się tylko bardzo pić, ale dotlenieniony byłbyś wybornie i świetnie by Ci się myślało. Różnica jest jednak taka, że nie kosztowałoby to z budżetu iluś tam miliardów złotych rocznie. I o to chodzi. :)

    15 lutego

  • MEM

    @ToM123  

    A obiekty sportowe? Oczywiście, że mogą być dostępne, a nawet i w miarę uzasadnionych potrzeb powinny być stawiane kolejne. Ale to już nie ma nic wspólnego ze szkołą oraz lekcjami WF. Zaś szkolne obiekty sportowe mogą być płatne lub częściowo płatne. Jeśli dajmy na to w jakiejś podstawówce jest 500 dzieci, to wpłacenie przez każde np. 20 zł raz na semestr (nie jest to jakaś nieosiągalna kwota – to mniej niż minimalna stawka za godzinę pracy), daje rocznie 20 tysięcy zł. I za taką składkę można co parę lat wyremontować taki obiekt lub go wyposażyć.

    "Oszczędzać to można na czasie spędzanym przez dzieciaka na FB, a nie na aktywności fizycznej, która wspomaga prawidłowy rozwój dziecka."

    Nie przeczytałeś tekstu "felietonu" ze zrozumieniem. Ja tam nigdzie nie napisałam, że dzieciaki mają siedzieć na czterech literach przed komputerem zamiast lekcji WF... Mało tego, ja właśnie wyraźnie napisałam, że należy wrócić do czasów, kiedy dzieci zażywały w wielkich ilościach aktywności fizycznej m.in. na podwórkach, i w każdych warunkach pogodowych przez okrągły rok. Ale to już jest gestia rodziców, by dzieciaki zostały nauczone, nakłonione i przypilnowane w tej kwestii oraz ewentualnie posłane na jakieś dodatkowe zajęcia sportowe, jeśli ktoś tam ma akurat ochotę. Szkoła nie musi i nawet nie powinna mieć tu nic do powiedzenia. Proste jak konstrukcja cepa.

    "Ma wrażenie, że ten artykuł powstał na kanwie pomysłu: likwidacja prac domowych i jest tak samo "trafionym" pomysłem."

    Nie. Akurat nie powstał na tej kanwie, choć w sumie... być może powstanie kolejny m.in. o tym, bo czemu nie, skoro faktycznie już na ten temat zeszło.

    A likwidacja WF pomysłem jest jak najbardziej trafionym. Uzasadnienie masz w treści felietonu oraz w komentarzu tutaj. To daje oszczędności, to jest racjonalne gospodarowanie dostępnymi zasobami, i to daje szereg korzyści w kwestii sprawności fizycznej i prozdrowotnej dzieci i w ogóle całego społeczeństwa. Wymaga w tej konkretnej kwestii jedynie nauczenia z powrotem ludzi tego, czego zdążyli zapomnieć przez tzw. państwo opiekuńcze (o mniej lub bardziej poronionych objawach tej jego opiekuńczości, jakie są reliktami sprzed wieków lub z czasów słusznie minionego ustroju) robiąc z siebie nieżyciowe sieroty – że mają dbać o siebie (w tym wypadku o zdrowie i sprawność), bo to jest przede wszystkim ich biznes i nikogo innego.

    15 lutego

  • MEM

    @ToM123 "Absolutnie się nie zgadzam. Zasada w zdrowym ciele zdrowy duch jest nadal aktualna."

    Oczywiście, że jest nadal aktualna. Nawet bardzo aktualna. Tylko... Po pierwsze, kto powiedział, że ma być ona wprowadzana przy pomocy lekcji WF, bo są one  jakąś cudowną "jedynie słuszną" drogą do tego celu? A po drugie, skoro WF jest – wedle realiów i statystyk – przedmiotem kompletnie niewypełniającym swoich zadań, to utrzymywanie takiego czegoś kosztem miliardów zł rocznie jest bezsensowne – to jest właśnie marnotrawstwo: wywalanie miliardów na rzecz nieprzynoszącą żadnych rezultatów, a gdy tych rezultatów nie ma, to jeszcze bardziej kretyńskie "reformowanie" tego przy pomocy zwiększania ilości topionej w tym kasy o kolejne miliardy. Błędne koło i idiotyczne trzymanie się czegoś tylko po to, by ten stan rzeczy trwał. Trzeba zmienić podejście na "biznesowe" – gdzie uzyskuje się możliwe maksimum przy zracjonalizowanych, uzasadnionych, dobrze przemyślanych i jak najmniejszych wydatkach (I tak zresztą się powinno podchodzić do całości tego, co finansuje budżet państwa i budżety samorządowe – nie dość, że byłyby kolosalne oszczędności, to zwiększyłby się poziom rozwoju gospodarczego, społecznego i ogólnie mówiąc dobrobytu. Prosty przykład. Głośne dzisiaj lotnisko w ramach CPK ma kosztować około 50 mld zł. Dużo? To jest mniej niż nasze dziesięcioletnie wydatki na WF w szkołach, z którego nie ma żadnych rezultatów poza utopioną w tym WF-ie forsą. Czyli tylko za ostatnie 35 lat od upadku PRL-u można by za te pieniądze postawić cztery takie lotniska i budżet by nawet nie poczuł, że coś wydał. A tak to mamy gówno..., a do tego stan zdrowia i sprawności fizycznej społeczeństwa jest jeszcze gorszy niż był bez tych wydatków. I przykładów racjonalnego wydatkowania takich, a czasem i większych, pieniędzy jest na pęczki. To gdzie sens i logika?). Jeżeli aktywność fizyczną można z powodzeniem prowadzić i w niemal całości przypadków prowadzi się poza lekcjami WF-u, to ewidentnie jest on zbędny. I kropka.

    "Zrezygnowano z oceny czy uczeń spełnia minima sprawności fizycznej wymagane dla jego wieku i mamy tego efekty."

    Nie, nie w tym leży przyczyna. Bo przed tą rezygnacją z tej oceny było tak samo. Było tak, bo nikt normalnie myślący nie każe przecież dziecku powtarzać klasy (i do tego może ileś tam razy), bo nie radzi sobie z ćwiczeniami fizycznymi. A skoro tak, to praktycznie nie ma bata. No a jak nie ma bata, to nie ma też i efektów. I nie będzie. A nawet jeśli, dajmy na to, poprawi się ta statystyka i zamiast tych 78% uczniów niepotrafiących zrobić fikołka, nie będzie umiało go zrobić tylko 50%, to nadal WF nie spełnia swoich celów i te przykładowe 28 punktów % różnicy nie jest warte topienia 5+ miliardów zł rocznie. Po prostu.

    "Należy dopracować i prawidłowo realizować program zajęć fizycznych, ponadto przywrócić oceny okresowe sprawności fizycznej u uczniów, rozbudowywać i zwiększać dostępność obiektów sportowych."

    Nie. I już pisałam z jakiego powodu: nie ma najmniejszego sensu topienie coraz większych pieniędzy w system, który nie działa. To zresztą – topienie coraz większych kwot w WF – robione jest regularnie. Dawniej w szkołach były 2 godziny WF tygodniowo, teraz są 4 godziny, czyli kosztuje to, w uproszczeniu, raz tyle za sam koszt wypłaty dla nauczycieli, a skutek jest taki, że stan fizyczny uczniów się pogorszył. No to co należy zrobić? Jeszcze bardziej zwiększyć wydatki? Taaaa... :rotfl: Przypomina to jako żywo żart z czasów komuny o kartoflach i stonce...: "Towarzysze kołchoźnicy! W zeszłym roku obsialiśmy dwa hektary ziemi kartoflami. Stonka zżarła wszystko. W tym roku obsialiśmy pięć hektarów kartoflami. Stonka zżarła wszystko. W przyszłym roku obsiejemy dziesięć hektarów kartoflami. Niech się stonka udławi!". Typowa komuna walcząca z problemami nieznanymi innym ustrojom. Idiotyzm takiego rozwiązania sprawy chyba widać jak na dłoni, nie?

    I żadne "dopracowywanie programu" tego nie zmieni. System jest z gruntu zły i jest nie do naprawienia, a nie da się stworzyć niczego na jego miejsce, co by działało zgodnie z oczekiwaniami. Wraku nie da się naprawić, a na pewno nie ma ta naprawa sensu. Jedyne co można, to nauczyć społeczeństwo tego, by samo dbało o swoją sprawność fizyczną i pojęło, że to jest ich biznes. Na dokładnie tej samej zasadzie, jak zabieranie tego typu socjalu, który jest niepotrzebnym i szkodliwym wydatkiem, zmusza ludzi do zadbania o siebie, pójścia do roboty, i ogranicza patologię.

    15 lutego

  • MEM

    @pH07 "Dziękuję za kulturalną odpowiedź."

    Nie dziękuj, tylko w końcu pojmij.

    15 lutego

  • MEM

    @pH07  

    Miał troll mówione, żeby się odpieprzył i spierdalał? Miał. To czego nie zrozumiał? Prostym tekstem przecież było...  

    Pojąłeś wreszcie (bo już któryś raz ci to piszę w odpowiedzi na twoje zaczepki)? Czy nadal za trudne?

    A skoro nawet to, o czym tuż powyżej, jest dla ciebie za trudne i zrozumienie tego cię przerasta, to liczenie na to, że cokolwiek zrozumiesz z dowolnego tematu, który byłby choć trochę bardziej skomplikowany niż to, co ci ileś tam razy już powtarzałam, a przytoczyłam tuż powyżej, jest całkowicie pozbawione sensu. Tym bardziej więc nie mamy sobie nic do powiedzenia i idź w końcu w cholerę, zająć się czymś na swoim poziomie umysłowym, zamiast atencji ciągle szukać.

    15 lutego

  • MEM

    @HIGLANDER "Super.👍"

    Dzięki. :)

    10 lutego

  • MEM

    @Dyrektor "Cały wymuszony / gimnazjalny teścik jest uzasadnieniem mego osądu."

    :rotfl: Kolejne "zarzuty" bez ani słowa uzasadnienia, więc też możesz się nimi tylko podetrzeć. Ewidentnie szukasz tylko zaczepki (trolling) albo faktycznie jesteś tak głupi, że nie masz nic do powiedzenia na temat. Tym samym szkoda mojego czasu i klawiatury na jakiegoś pajaca, więc jedyne co mam ci do powiedzenia to: spadaj i bez odbioru.

    7 lutego