MEM

Marta Ewa M., 41 lat
Życie jest jak jajo – trzeba je znieść. ;) Knowledge is power.
razem:   thumb_up 814 thumb_down 56
  • MEM

    "Witajcie dzieci płci żeńskiej. Pozwólcie, że zainspiruję was historią o wielkiej kobiecie-naukowcu. Narodowości polskiej, wykształconej we Francji..., madame Curie. Współodkrywczyni radioaktywności – była bohaterką nauki. Aż do momentu gdy jej włosy wypadły, jej wymiociny i stolec zaczęła wypełniać krew, i została ona zatruta na śmierć przez jej własne odkrycie. Przy odrobinie ciężkiej pracy, nie widzę powodu, żeby to nie mogło spotkać którejkolwiek z was."  

           – Sheldon Cooper inspirujący uczennice do wybrania kariery naukowca (The Big Bang Theory).

    youtube. com/watch?v=5CObV0jD7xY


    Nie mogłam się powstrzymać. ;)

    22 marca

  • MEM

    @pH07 "Akurat od tych antropogenicznych emisji CO2 Ziemia zielenieje, a nie pustynnieje, ale kogo tam w mem-lolowie obchodzą jakieś tam mierzalne fakty?"

    Nie dość, że troll, to jeszcze skończony idiota, żyjący chyba wedle zasady: "kolejny dzień, kolejny blamaż". Coś takiego jak związek przyczynowo-skutkowy przerasta możliwości, co? Nie pojmujemy, że co z tego, że przez "x" czasu dzięki dodatkowemu CO2 w atmosferze rośliny będą bujniej rosły, skoro wraz z tymi emisjami temperatura rośnie i przekroczy punkt krytyczny, po którym wzrost temperatury ruszy lawinowo? Za trudne? A ciekawe, co będzie na tej planecie rosło przy temperaturach choćby rzędu 70-100 stopni C... Nie mówiąc już o wyższych (a o takie rzeczy, jak np. skład atmosfery na skutek takich lawinowych zmian, to już nawet nie pytam, bo to kompletnie bezcelowe w tym wypadku). No i nie wspominając o tym, jak "miło" się żyje w takich temperaturach ze wszystkimi ich konsekwencjami. To wszystko nie ma znaczenia, bo przecież troll-debil znalazł sobie kolejne z rzędu dane, przy kolejnym z rzędu temacie, których potrzebuje pod urojoną tezę, jak taki typowy szur bredzący coś o szczepieniach, czy o innych spiskach, na podstawie wyrwanej z kontekstu informacji. A że nie potrafi tych znalezionych danych/informacji zinterpretować...

    I po co ci to było? Wracaj do trzepania się przy porno-fotkach. Może choć to cię nie przerośnie...

    16 marca

  • MEM

    Znałam kiedyś gościa, który do sąsiedniej wsi jeździł takim wozem do knajpy. Tam się upijał praktycznie do nieprzytomności, potem jakimś cudem – najczęściej z pomocą mniej zawianych kolegów – trafiał z powrotem na wóz, ale już w charakterze ładunku, i koń wtedy sam ruszał do domu. Takie przypadki to były w sumie pierwsze na świecie pojazdy autonomiczne. Zaawansowana technologia. ;)  

    A jeśli tak samo było w tym wypadku ze zdjęcia, to konfiskata pojazdu jest nieuzasadniona – w końcu kierowca nie prowadził, a koń pewnie był trzeźwy. :)

    16 marca

  • MEM

    "Podczas demonstracji technologii z udziałem ośmiu osób, które nie miał problemów z mową, algorytm osiągnął około 95 proc. skuteczność w dokładnym tłumaczeniu impulsów elektrycznych z inteligentnego plastra na mowę."  

    Z deka ryzykowne – bo jak się będzie miało pecha trafić na te stanowiące 5% niedokładne tłumaczenie impulsów na mowę, to się "nagada" ludziom takich rzeczy, że się potem tego nie odkręci. ;)

    A swoją drogą, następnym wynalazkiem w dziedzinie komunikacji będzie chyba "telepatia" – wszczepione ustrojstwo do mózgu pozwalające na "rozmowę" z kimś wyposażonym w to samo bez całego aparatu mowy. Straszne czasy nadchodzą...

    15 marca

  • MEM

    @bzdura "Ta 500 mln europejczyków ma uratować 9 mld ludzi na całej ziemi. Lub jak kto woli mały cypel przyczepiony do Azji zwany Europa ma uratować cały świat..."

    Uratować to może nawet i jedna – wystarczy, że będzie w odpowiednim miejscu i czasie, mając potrzebne do tego środki. Fleming przypadkowo doprowadził do zanieczyszczenia naczyń laboratoryjnych pleśnią i w ten sposób odkrył penicylinę. Ile setek milionów uratował w ten sposób?

    Europa ma pieniądze, bazę przemysłową i naukową oraz, przynajmniej do pewnego stopnia, wolę polityczną, by rozwijać i wprowadzać technologie służące środowisku. Jest rzeczą naturalną wykorzystanie tych zasobów w tym celu. Bo bez względu na wycie takich jak ty, przynosi to wszystkim korzyści. Na tym polega postęp. I to, że jakaś tam część świata tego nie robi, nie jest wyznacznikiem czegokolwiek – mogą nawet wrócić do jaskiń, kogo to obchodzi, ich problem.  

    Oczywiście można sobie usiąść i nic nie robić, wychodząc z góry z założenia, że "się nie da", albo jeszcze gorzej – usiąść i nic nie robić, wychodząc z góry z założenia, że "się nie da" i marnować fundusze i resztę zasobów na jakieś debilizmy dla gawiedzi w ramach "chleba i igrzysk". Tylko, że to jest rozwiązanie typowe dla skończonych idiotów, i zawsze kończy się źle.

    "a tak naprawdę wydrenować nas z kasy w imię zmian klimatycznych."

    Kolejny nawiedzony od spisków wszelakich, myślący (w tym wypadku to eufemizm), że wszyscy czyhają na te jego całe życie do skarpety ciułane parę groszy. I to w dobie "wirtualnie" kreowanego pieniądza. :rotfl:

    15 marca

  • MEM

    @Zap "A ty będziesz wpierdalać robaki, bo przez twoje kotlety klat cierpi."  

    Te robaki mają chociaż tę zaletę, że są zdrowsze. ;) Jedzenie mięsa jest bardzo dużym czynnikiem chorobotwórczym (choćby choroby układu krążenia). Pewnie nie śpieszy Ci się na "tamten świat", a jednak gdy chcą Ci wprowadzić zdrowszą dietę, to narzekasz. ;)

    Poza tym, kto wie..., może się okazać, że te robaki są nawet smaczniejsze. ;)

    Ale tak poważnie mówiąc. Nawyki żywieniowe człowieka są bardzo różne dziś i zmieniały się na przestrzeni dziejów. To, że u nas się utarło, że musi być w niedzielę schabowy z ziemniakami, też nie jest wieczne, to tylko kwestia kulturowa. No a koniec końców faktycznie "tradycyjne" rolnictwo bardzo silnie negatywnie wpływa na klimat. Więc to jest konieczność, że trzeba zmienić nawyki żywieniowe i w ogóle całe rolnictwo, a nie jakiś spisek bogatych przeciwko biednym. Alternatywą jest doprowadzenie do takiej sytuacji, że katastrofa klimatyczna będzie nieunikniona, a wtedy nie tylko zamiast tego kotleta, ale nawet i zamiast garści robaków, będziesz miał przysłowiowych czterech jeźdźców apokalipsy. Twój (i miliardów Tobie podobnych) wybór...

    Czytałeś "Króla szczurów"? :) Tam jest taka piękna scena, jak się więźniowie obozu jenieckiego zachwycają mięsem..., tylko dlatego, że nie wiedzą, z czego to mięso. A nawet gdyby wiedzieli, to w tej sytuacji, w jakiej byli, by im nie przeszkadzało.

    Poza tym w dobie zaawansowanych prób produkcji mięsa z klonowanych komórek ten nieszczęsny kotlet jeszcze nie jest na całkowicie przegranej pozycji.

    13 marca

  • MEM

    @Zap  

    Trzeba lat na zmiany mentalności ludzkiej, często całych pokoleń, i trzeba też czasu na to, by te zmiany wypracowały wydajny funkcjonalny system, z którego wygodnie się będzie korzystać. My mamy dość wyjątkowy problem, bo w naszych czasach ma miejsce kilka rewolucji jednocześnie: ekologiczna, energetyczna, technologiczna, informatyczna, medyczna itd. (i w dodatku jesteśmy w sytuacji, w której mamy mało czasu, bo zmiany klimatyczne się rozpędzają).  A żadna z nich, nawet gdy osobno wprowadzana, nie jest bezkosztowa i bezproblemowa. Co dopiero wszystkie naraz. Ale prędzej czy później taki "okres przejściowy" mija. I kto wie...? :) Może nawet uznasz wtedy za bardzo dobre rozwiązanie to, że Ci spalinami ze starego seicento pod nosem nie smrodzą. ;)

    "Ale pan polityk wjedzie swoim nowym SUVem z silnikiem V10 7,5 litra. I uj z tego że twoje seicento pali 4,5 litra/100 km a jego SUV 25/100. To on jest ekologiczny nie ty."  

    Tylko że to nie jest wina ekologii a społeczeństwa. :) Jeśli ludzie pozwalają na to, by taki polityk istniał nie tylko w samej polityce, ale w ogóle w przestrzeni publicznej, no to kto jest temu winien? Dziś jakiś pajac w ramach kampanii wyborczej do samorządów czołgiem zmiażdżył samochód – już się po nim wożą, i słusznie, najlepiej by było, gdyby więcej żadnego stołka pod dupę nie wywalczył w polityce. Tylko tak oczyścisz system – ostracyzmem społeczeństwa oraz wymaganiem przez społeczeństwo od polityków konkretnych rzeczy i postaw, a nie tym, że np. będziesz razem z nimi smrodził spalinami po mieście.  

    "Ty masz wypierdalać z centrum, żeby bogaty w korkach nie stał jak się do banku spieszy. I nie będziesz mu swoim rupieciem miejsca do parkowania zajmować. Bo potem to on musi szybko na lotnisko i do Brukseli lecieć."

    To jest trochę efekt uboczny tego, że żeby zmusić ludzi do zmian, trzeba mieć nad nimi dobry bat. A najczęstszym (w demokracji, bo w innych systemach mają inne narzędzia i to wtedy jest prawdziwy bat, albo jakaś tam pałka czy inne tortury) skutecznym jest po prostu walenie po kieszeni. Bogatego też to po kieszeni wali, tylko on sobie może pozwolić – przez pewien czas, bo też nie wiecznie – na to, by ten wydatek ponieść. Czyli to nie jest po to, żeby bogaty miał zawsze zapewnione miejsce na parkingu, tylko żeby te wszystkie "ekologiczne" zmiany, o których wyżej było, w miarę możliwości przyspieszyć. No jednak, jak by nie liczyć, na jednego milionera przypada ileś tam dziesiątek tysięcy "biednych w seicento". On spala w tym swoim wypasionym wozie 20 litrów na 100, oni tylko po 5 litrów na 100 każdy..., kto spala więcej?

    "Albo pan rudy folksdojcz po robocie w samolot i do Sopotu".  

    A to jest patologia podobna do tej wyżej o "panu polityku w SUV-ie". Znów tu winisz niepotrzebnie ekologię, skoro to wina wyborców, że takie rzeczy tolerują.

    "Jakoś nie widziałem żeby parlament UE rozważał zakaz prywatnych lotów. Bo szlachta tego świata musi mieć wygodnie."  

    Pominąwszy to, że prywatne loty bywają, wbrew pozorom, bardzo potrzebne, naiwne by było założenie, że świat będzie sprawiedliwy. Patologię trzeba ograniczać, ale trzeba się też pogodzić z losem, że nie da się jej całkowicie wyeliminować. A do tego dochodzą jeszcze dwie rzeczy. Pierwsza jest taka, że nawet te prywatne loty to jakaś tam gałąź przemysłu i rozwoju technologicznego (Wrzuciłeś niedawno rysunek o tych dwóch jaskiniowcach narzekających, że "mieli wszystko, a potem przyszli ekolodzy". A sam teraz postulujesz to samo co ci ekolodzy... :D). A druga jest taka, że trudno jest wyznaczyć jakąś jedynie słuszną, obiektywną i sprawiedliwą granicę pozwalania sobie na, jak to jakaś stara reklama mówiła, "odrobinę luksusu". No bo gdzie jest ta granica? Czy wolno mi kupić sobie piątą kieckę, podczas gdy ludzie mają jedną i też żyją? Czy mogę sobie kupić samochód średniej klasy, skoro niektórych nie stać nawet na rower? Czy mogę sobie kupić wypasioną limuzynę, skoro innych stać jedynie na to stare seicento? Czy mogę iść do kina, albo kupić sobie tabliczkę czekolady za kilka zł, skoro nie jest to jakąś podstawową potrzebą człowieka i miliardy na tym świecie obchodzą się bez tego "luksusu" do dziś, bo starczają im, albo muszą wystarczyć, kartofle i potańcówa w remizie od święta, albo nie mają nawet tego? Gdzie jest ta "jedynie słuszna" granica?

    13 marca

  • MEM

    @Zap  

    2. Prędzej czy później te nowoczesne "zielone" technologie – pewnie nie wszystkie, ale większość – zostaną na tyle dopracowane i udoskonalone, że dzięki nim np. Europa stanie się technologiczną czołówką i reszta świata wtedy "pójdzie za liderem" – po prostu zacznie wprowadzać te technologie u siebie, na dokładnie takiej samej zasadzie, jak ta z przykładu powyżej podawanego, że nikt nie będzie produkował bardziej paliwożernego samolotu pasażerskiego niż konkurencja, bo nikt tego samolotu po prostu nie kupi, skoro jego eksploatacja się nie kalkuluje. Chcąc nadążyć za czołówką technologiczną i gospodarczą świata, oni (Chiny, Brazylia itd.) nie będą mieli wyboru. To zawsze tak działa, nawet wtedy gdy nie ma dodatkowej "zachęty" do zmian, jaką w tym wypadku są zmiany klimatyczne, przez które w tym trzecim świecie czasami już teraz nie daje się żyć. I żeby nie było to tak gołosłowne: dziś Interia podała, że szacuje się, że "elektryki" będą tańsze od spalinowych aut już od 2027 roku. To jest raptem za 3 lata. Niech nawet będzie i za 5... To i tak to nastąpi. A ludzie, na całym świecie, po prostu "zagłosują" portfelem. Zresztą, mogą nie mieć wyboru... – idź do sklepu i kup nowy telewizor na lampy... :)  

    "Zgadzam się z tobą. Tylko że jak na razie to wygląda tak, że europa czy usa przenoszą swoje najbardziej szkodliwe produkcję do azjii czy afryki, a potem walczą z zanieczyszczenia mi, których się właśnie pozbyli. To tak jak by te pożary o których mówisz szalały w sąsiedniej gminie, a my zamiast tam wysłać straż żeby zgasiła, to polewamy wodą nasz teren żeby się czasem nie zapalił."

    Tak. Ale to także z upływem czasu się zmieni (poza tym nawet z tym "polewaniem wodą naszego terenu" nie jest u nas różowo pod tym względem, może jest lepiej niż np. w Azji, ale daleko do raju). Byłoby szybciej, gdyby ludzie nie byli tymi ograniczonymi do własnego nosa egoistami, ale świat nie jest idealny. Natomiast dobre w tym wszystkim, i mimo wszystko, jest jednak to, że w ogóle ta "walka z zanieczyszczeniami" jest toczona, to znaczy opracowuje się nowe "proekologiczne" technologie, czasami nawet wprowadza się jakiś dobry przepis prawny, czasem do ludzi dociera, że jakaś tam technologia jest szkodliwa dla zdrowia (azbest, elektrownie węglowe, pestycydy na polach uprawnych itd.). Reszta wymaga czasu. Prędzej czy później te wszystkie technologie trafią i "tam, gdzie się pali". Tak jak internet Zachód miał 10 lat wcześniej niż my. Ba..., nawet ludzie mieszkający na tym "biednym Południu" się zmienią pod tym względem na lepsze. Mając coraz wyższy standard życia, zaczną powoli myśleć kategoriami, jakimi u nas myślało się np. 30 lat temu (Ktoś u nas np. segregował śmieci 30 lat temu? A przecież można było zawsze, odkąd tylko człowiek zaczął je wytwarzać, nie mówiąc już o latach 80-tych czy 90-tych XX wieku, w których też tego nie robiono.). I to też będzie postęp m.in. w dziedzinie ekologii.  

    "I żeby nie było, że ja jestem jakimś fanatykiem przemysłu. Mieszkając w Warszawie doceniam mądre przepisy mające poprawić jakość powietrza. Popieram zakaz palenia śmieci w piecach. Popieram kontrolę, czy nawet latanie specjalnymi dronami w nocy nad domami żeby monitorować czym pałą mieszkańcy. Ale wkurwiają mnie debilne przepisy pseudo ekologiczne robione dla poklasku. Bo ty biedaku zapier... rowerem w zimę, bo ekologia. Nie wiedziesz do miasta starym seicento bo ekologia."

    Jest w tym, co napisałeś, pewna logika, ale to nie jest tak do końca negatywne jak sądzisz. :)

    Popatrz na to z tej strony. Te 30 lat temu nikt nie segregował śmieci. Niektórzy pewnie do dziś uważają to za "wkurwiające debilne przepisy pseudoekologiczne" (za podobne wielu uważa też np. zakaz palenia czym się da w piecach). Trzeba było całych dekad poświęconych na tłumaczenie, propagowanie i wreszcie na obwarowane karami zmuszenie ludzi do takiej prostej rzeczy jak to, żeby papier wrzucili do jednego kubła a plastik do drugiego. A dziś dla chyba większości jest to rzecz oczywista. I tak samo jest z tym transportem w miastach. Za lat 20 też to będzie przez większość uznawane za normalne, że po mieście poruszać się będą czymś niespalinowym albo na piechotę, albo publicznym transportem. Tak samo jest z choćby nawykami żywnościowymi. Dziś wielu wrzeszczy, że mu kotleta zabierają i robaki każą wpierdzielać, a za te np. dwie dekady nowe pokolenie będzie robić wielkie oczy, że w ogóle te kotlety ze świnki się jadło (i do tego będzie zdrowsze, choć będzie "żreć robactwo" ).

    13 marca

  • MEM

    @Zap "To chyba niezbyt trafiony przykład. USA są drugim największym trucicielem ns świecie, zaraz po Chinach. I są bardzo oporni na jakiekolwiek zmiany, bo jeszcze, nie daj Boże, zaszkodziło by to wielkiemu biznesów."

    To prawda, że Amerykanie pod wpływem różnych lobby nie robią w kwestii ekologii tyle, ile by mogli, a czasami robią mniej niż inne państwa. Ale to nie jest tak, że ten postęp w ochronie klimatu/przyrody nie ma tam miejsca. Inaczej np. do dziś jeździliby tak paliwożernymi samochodami, jak w czasach przed tzw. kryzysem naftowym z lat 70-tych.

    Albo inaczej... Jako że USA są w czołówce technologicznej świata, opracowane tam mogą być  (i było tak w przeszłości i będzie w przyszłości) rozmaite technologie służące m.in. ochronie środowiska. No jeśli np. taki Boeing konstruuje samolot zużywający mniej paliwa, to jest to nie tylko bezpośrednia korzyść finansowa dla tego koncernu oraz linii lotniczych używających jego maszyn, ale także przy okazji dla środowiska, bo mniejsza jest emisja gazów, jeżeli Microsoft opracowuje oprogramowanie, które potem pół świata wykorzystuje do lepszej optymalizacji produkcji (oszczędzając np. surowce) w swoich fabrykach, to się to również przekłada na środowisko. Jeśli ktoś tam w Stanach ustanawia, że tu i tu nie robimy kolejnej kopalni albo nie kładziemy ropociągu, bo zrobimy tu park narodowy, to także jakaś korzyść dla środowiska planety ma miejsce. To wszystko jest dużo wolniejsze, niż mogłoby być – no bo ludzie mają różne interesy i są egoistami najczęściej widzącymi jedynie własny czubek nosa – ale te powolne zmiany mimo wszystko następują. A reszta świata, chcąc nie chcąc, idzie w te same ślady – no nikt nie wyprodukuje samolotu pasażerskiego żrącego ileś tam ton benzyny więcej na godzinę lotu, bo po prostu nikt go nie kupi, mając tę alternatywę Boeinga. Tak samo jak nikt już nie produkuje ważących diabli wiedzą ile, i żrących wielkie ilości prądu telewizorów czy komputerów opartych na lampach. Tak samo dziś masz w domu LED-y pobierające 5 W, zamiast 60 W, i nawet jeśli kupiłeś taką żarówkę z czystego wyrachowania, że mniej dzięki temu zapłacisz za prąd, to jak sobie przemnożysz oszczędność tych 55 W na godzinę przez ilość gospodarstw domowych choćby tylko w Polsce – a jest ich około 10 mln – to Ci wyjdą kolosalne ilości niezużytego w skali dowolnego okresu węgla do produkcji energii oraz innych surowców i energii, które były kiedyś zużywane do szybko się spalających tradycyjnych żarówek.  

    "Poza tym zgadzam się z tobą, że wielki przemysł przeniósł się do azji i afryki i robi tam co chce. Tak samo z produkcją żywności. Pestycydy zakazane w Europie, są w ciągłym użyciu w biednych rejonach świata."

    Tak. I nie tylko w biednych – Ukraina nam je właśnie funduje w swoich produktach rolnych, bo ich unijne przepisy dotyczące nawożenia i środków ochrony roślin nie obowiązują.

    "I to przede wszystkim z wielkimi koncernami i z polityką klimatyczna krajów trzeciego świata i rozwijających się należy rozmawiać o ekologii."

    Tak. Ale... Kto może rozmawiać z koncernami? Albo konsumenci jako duża masa ludzi, albo politycy. Czyli w obu przypadkach trzeba uświadomić ludziom, dlaczego konieczne są proekologiczne zmiany, żeby wymogli to na politykach, żeby polityk poszedł wymóc to na koncernach lub na politykach w trzecim świecie. I nawet jeśli założymy, że jakieś ultraskrajne organizacje ekologiczne nie są zbyt dobre w przekonywaniu ludzi, bo jak wszyscy fanatycy na dłuższą metę tylko wkurzają społeczeństwo, to i tak zagrożenie związane ze zmianami klimatu jest realne, i nawet te skrajne grupy "ekoterrorystów" utrzymują temat na powierzchni, co może się przydać do wywierania nacisku na polityków i na biznes.  

    "Bez USA, Chin, Indii, Indonezji czy Brazylii to te wszystkie nasze zielone lady można sobie w dupe wsadzić."

    Tak i nie... :)

    Tak, bo sama Europa nie jest w stanie zapobiec zagrożeniu spowodowanemu zmianami klimatu.  

    A z kolei "nie" bierze się stąd, że:

    1. Niekorzystne zmiany klimatyczne postępują wolniej dzięki temu, że niektórzy, jak państwa UE, coś jednak robią (i w tym działaniu mieści się opracowywanie nowych technologii, naciski na polityków w innych państwach świata w kwestii ochrony środowiska, jakaś tam edukacja/propaganda, która idzie w świat, kasa na eko-projekty w państwach trzeciego świata itd.).

    13 marca

  • MEM

    @elninio1972 "i tak można wyciągnąć $ od ludzi np oferują napompowanie kół specjalna mieszanka azotu 78% i tlenu 🤣 oczywiście za dodatkową niewielką opłatą 20 zł :smiech2: "

    Otóż to. ;) I mało tego – można im policzyć ekstra za "uszlachetnienie" tlenowo-azotowej mieszanki śladową ilością gazów szlachetnych. ;)

    12 marca

  • MEM

    @elninio1972 "Fakt. Tylko jak już robi się takie coś,ważne są szczegóły ;)"

    Tak. Pod warunkiem, że ma się wiedzę na temat tych szczegółów. :) I znów się koło zamyka – niedouczeni uczą kolejne pokolenia, które potem nie wiedzą np. czym oddychają, tylko przekazują dalej jakiś stereotyp na ten temat w setkach tysięcy kopii tego rysunku.

    12 marca

  • MEM

    @elninio1972 "prawda. Tylko w błąd wprowadza butla z O2, jeśli ktoś wie o co chodzi 😁"

    Może rysownik nie wiedział. :) Albo po prostu chciał dać wszystkim do zrozumienia, jakie jest przesłanie rysunku, bo jednak jeśli spytać kogoś na ulicy o to, czym człowiek oddycha, to pewnie większość odpowie, że tlenem. ;)

    12 marca

  • MEM

    @Zap  

    I nie w tym jest tak naprawdę problem. Problem jest w tym, że zarówno w 99,9% nastawiony na zysk biznes jak i w 100% nastawieni na koryto i stołek pod dupą w danej kadencji politycy, z których większość to imbecyle (a jak do tego dodać jeszcze dowolną ideologię, to już w ogóle dno dna) co chciały dobrze żyć, ale niewiele umiały, to poszły w "politykie", bo dawno temu odkryły, że ze społeczeństwami, jako masą przy praktycznie żadnym wysiłku można zrobić, co tylko się chce i jeszcze podziękują, od zawsze zachowują się jak taki dzieciak, który przez cały rok się obijał w nauce, a gdy zbliża się wystawianie ocen, to w jeden wieczór chce nadrobić całe miesiące zaległości. Gdyby – np. 30-40 lat temu – politycy (i biznes) wyszli z założenia, że długofalowo opłaca się dbać o środowisko, a więc np. robimy sobie plan, że w 10 lat odejdziemy od węgla, w 15-20 od gazu itd., i metodycznie rok po roku faktycznie do tego celu zmierzamy, stopniowo, a przez to w miarę bezboleśnie, przestawiając świat na "zielone" technologie (bo to, co dziś się wprowadza, było do osiągnięcia już w latach najpóźniej 70-tych, ale każdy z decydentów dekadami myślał tylko o dniu dzisiejszym i zapewnieniu sobie na dziś koryta, a potem to choćby i potop; i nie do końca można ich winić, bo nawet gdyby znalazł się ktoś, kto miałby jakieś pojęcie o tym, w jakim kierunku i w jaki sposób to wszystko poprowadzić, by uniknąć katastrofy klimatycznej, to za same najdrobniejsze nawet obostrzenia czy związane z nimi podwyżki cen/podatków społeczeństwa mające jeszcze bledsze pojęcie o ekologii i jej konieczności niż dzisiejsze je mają, wywiozłyby ich na taczkach – to jest błędne koło, wynikające z tego, że może i ludzie są dziś wykształceni, może i zlikwidowano analfabetyzm, ale ludzie jako masa nie mają świadomości, nie lubią myśleć, i nie uczy ich się też myśleć pewnymi kategoriami, np. takimi wykraczającymi poza ich przysłowiowy czubek nosa – zawsze prościej jest np. obejrzeć głupawą komedię romantyczną, czy jakieś gwiazdy na lodzie, niż coś konkretniejszego, wymagającego ruszenia głową, nabycia jakiejś wiedzy itd.), to dziś, gdy mamy przysłowiowy nóż na gardle, nie musielibyśmy wprowadzać drastycznych programów w dodatku potrzebnych "na wczoraj". To jest jak z niedawną inflacją i stopami procentowymi – nie dowalasz 40-, 50- i więcej (a to może iść i w tysiące procent) procentowych stóp procentowych, jak to zrobił np. Balcerowicz w 1990, tylko podnosisz stopy o np. 0,25 punktu procentowego i czekasz ileś tam tygodni lub miesięcy na efekty. Wtedy opanujesz inflację, nie rozwalając przy tym doszczętnie gospodarki i całego systemu. I tego nam brakowało, brakuje i będzie brakować w wielu dziedzinach, z których ekologia/środowisko jest akurat taką, która nam nie popuści, a zegar tyka... Aż w końcu przychodzi taka sytuacja, że nawet do tych, którzy np. dziś protestują przeciwko proekologicznym zmianom, dociera, że jak się czegoś nie zrobi, to kaplica. No i wprowadza się "programy" o tak drastycznych i wyśrubowanych obostrzeniach, że nikt, albo przy odrobinie optymizmu niewielu, tego nie wytrzyma, licząc na to, że może jakimś cudem uda się uniknąć czegoś gorszego niż wywołana takim programem zapaść gospodarcza, a potem jakoś to będzie.

    No a tak poza tym, to nie można/nie powinno się usprawiedliwiać w ten sposób, że jak wszyscy śmiecą, to i nam wolno. Jeśli np. Twój sąsiad wypierdzieli swój worek ze śmieciami przez okno na trawnik, to przecież nie zrobisz tak samo, tylko dlatego, że on tak zrobił i może nawet mu się to upiekło. Jakieś tam standardy człowieczeństwa nawet na tym padole mimo wszystko obowiązują. I całe szczęście, bo dopiero by było piekło na Ziemi, gdyby ta w miarę cywilizowana reszta też stoczyłaby się do zachowań "bydła".

    "Bo jakoś dziwnie tak sie składa że pomimo coraz mniejszych emisji w Europie, co roku światowa emisja wzrasta."  

    Bo m.in. wzrasta liczba ludności świata oraz stopień uprzemysłowienia, i to zwłaszcza w krajach, które są zacofane względem Europy czy USA. Tu też trzeba długofalowej polityki i trzeba ją było opracować i konsekwentnie realizować z 50 lat temu. Niestety świat działa tak, że ludzie nie myślą perspektywicznie, tylko "gaszą pożary", gdy te już nastąpią.

    12 marca

  • MEM

    @Zap "No fajnie, tyle że UE jako całość odpowiada za 8% całkowitej światowej emisji CO2."

    Oooo..., to nie jest tak prosto... :) Cała masa przemysłu uciekła z Europy do krajów trzeciego świata nie tylko z powodu tego, że tam jest tania siła robocza, czy, że jest miejscowy rynek zbytu na produkowane towary. Uciekła także dlatego, że tam może bezkarnie smrodzić do woli (podobnie jak np. wszelkiego rodzaju śmieci Europa wywozi do krajów tzw. biednego Południa  – a nawet nie tylko tam, "praworządne" kraje starej Unii robią takie wywózki np. do nas, a potem to się ładnie pali na wysypiskach, o ile w ogóle na wysypisko trafia – a potem się chwali dbałością o środowisko, bo ilość śmieci/emisja zanieczyszczeń spadła na terenie UE o ileś tam dziesiątek procent).

    To jedno. A druga rzecz jest taka, że ktoś musi wskazać kierunek, w jakim reszta podąży. Na przykład... Jeśli dziś czy to poszczególne kraje poza Europą, czy europejski biznes, który spierdzielił przed zaostrzonym prawem dotyczącym ekologii do Azji albo Afryki, woli dajmy na to samochody spalinowe albo elektrownię węglową, to robi to, bo to się bardziej kalkuluje finansowo z uwagi na drogą i zawodną "zieloną" technologię w porównaniu z tradycyjnymi rozwiązaniami, tak? Tylko że ten stan nie będzie trwał wiecznie – w miarę rozwoju technologicznego, te wszystkie zielone rozwiązania mające zastąpić te, które oparte są na paliwach kopalnych, będą coraz tańsze, coraz bardziej niezawodne, coraz bardziej wydajne, no a do tego "czystsze". I co wtedy zrobi reszta świata? Pójdzie za liderami, bo będzie się to już kalkulowało. Tak samo jak to było za każdym razem w historii. Tylko że poza tym, że w efekcie człowiek będzie mniej uciążliwy dla środowiska, kraje kładące nacisk na "ekologiczne" technologie dodatkowo będą górą, bo to one będą właścicielami tej technologii – Indie, Afryka itd. będą musiały ją kupić, by choćby jako tako dotrzymać kroku światowej czołówce gospodarczej. Jeśli dodać do tego powoli postępujące wymuszanie przez konsumentów (a Europa i USA są olbrzymimi rynkami zbytu) na biznesie, i na politykach zresztą też, coraz bardziej ekologicznego podejścia do produkcji, oraz to, że zmiany klimatyczne będą coraz gorsze i dopiero nam dopierdzielą (a właśnie to biedne Południe pierwsze najbardziej to odczuje, już zresztą odczuwa), bo to, co się teraz z klimatem dzieje, to jest jeszcze pikuś, to tym większy będzie przymus stosowania tych "zielonych" technologii także przez tych, którzy tego dziś nie robią.

    12 marca

  • MEM

    @elninio1972 "Oddychanie czystym tlenem jest niezdrowe 🤣"  

    Fakt. :lol2:
    Ale w takim świecie, jaki na rysunku, alternatywa może być jeszcze gorsza. ;)

    12 marca

  • MEM

    :rotfl:

    Ale tak poważnie: to nie wina ekologów – faktycznie jeśli nie wprowadzimy ograniczeń emisji gazów, nie zaprzestanie się wycinania lasów i zanieczyszczeń środowiska, jeśli nie zmieni się rolnictwo i nawyki żywieniowe, to będzie katastrofa (i to taka, przy której warunki w tej jaskini z rysunku to są jeszcze luksusy). I to już niedługo. No jak Ci dopieprzy tak ze 70 (albo więcej) stopni C w cieniu, "drobiazgów" w postaci masowej – takiej naprawdę masowej, w miliardach liczonej – migracji, długookresowej suszy, czy rozwalonych łańcuchów pokarmowych przez masowe wymieranie gatunków, nie licząc, to zmienisz zdanie. Tylko wtedy już będzie za późno. Jak to ładnie ktoś ujął: "Kiedy wycięte zostanie ostatnie drzewo, ostatnia rzeka zostanie zatruta i zginie ostatnia ryba odkryjemy, że nie można jeść pieniędzy.".

    12 marca