– Kochanie,
znalazłam pod łóżkiem naszego syna takie pisemko sado-maso. Wiesz, związani ludzie, maski, pejcze... – mówi żona do męża.
– No i co zrobimy?
– Nie wiem, ale bić go raczej nie powinniśmy...
znalazłam pod łóżkiem naszego syna takie pisemko sado-maso. Wiesz, związani ludzie, maski, pejcze... – mówi żona do męża.
– No i co zrobimy?
– Nie wiem, ale bić go raczej nie powinniśmy...
Staje na przeciwko niego, wytrzeszcza oczy i mówi:
– Niesamowite...!
Po chwili zachodzi go od tyłu i mówi:
– Nieprawdopodobne...!
Znowu podbiega z przodu łosia i mówi:
– Niesamowite...!
Mysz jeszcze kilka razy powtarza te czynności, w końcu łoś nie wytrzymał i pyta:
– Mysza, o co ci chodzi?
Na to mysz ze zdumieniem:
– Takie jaja... I takie rogi...!
Nagle moment nieuwagi i wyrzuciło ją z balkonu. Lecąc w dół, myśli sobie, jaka to głupia była i że szkoda przez taką głupotę umierać. Nagle złapał ją facet z 14 piętra:
– Ciągniesz? – pyta facet.
– Nie! – krzyczy oburzona.
No to facet ją puścił wolno. Leci więc w dół i znowu myśli o swojej głupocie. Nagle ląduje na 10 piętrze w ramionach kolejnego faceta.
– Pieprzysz się? – pyta facet.
– Nie! – wrzeszczy oburzona.
I facet też puścił ją wolno. Lecąc, zaczęła się głośno modlić i prosić o kolejną szansę. I bum! Wylądowała w rękach faceta z 8 piętra. Nauczona wcześniejszymi przypadkami wrzasnęła natychmiast:
– Pieprzę się i ciągnę!
– Kurwa! – odwrzasnął facet z oburzeniem, i puścił ją wolno...
Obok biega 3-letni synek i krzyczy:
– Tatuś nie daje cukierka! Tatuś nie daje cukierka!
A facet na to:
– "Nie daje", to mamusia, a tatuś się nie dzieli...
i po paru dniach, mocno rozczarowany idzie do św. Piotra na skargę:
– Czy to już wszystko, co ma mnie spotkać po uczciwym życiu? Czy nic więcej nie będzie się działo, tylko te piania anielskie i same nudy?
– No nie – odpowiada św. Piotr. – Co jakiś czas mamy wycieczki. Najbliższa będzie w przyszłą sobotę. Do piekła.
Facet zapisał się więc na tę wycieczkę i pojechał. A gdy się znalazł w piekle, nie wierzył własnym oczom. Jak w Monte Carlo – ruletka się kręci, panienki piękne, trunki się leją litrami, a na scenie przygrywa orkiestra...
Po powrocie z wycieczki i oznajmił więc św. Piotrowi, że chciałby przenieść się do piekła na stałe.
– Owszem, zmiana lokalizacji jest możliwa – odrzekł mu Piotr. – Ale tylko raz. Jeśli podejmiesz taką decyzję, to nie ma już powrotu.
– Nie ma sprawy. Jestem zdecydowany na 100%.
Odtransportowali więc go do piekła. Wchodzi. I cóż widzi? Kotły, smoła, jęki, łańcuchy…
Leci więc zaraz zdenerwowany do Lucyfera, opisuje mu, co widział na wycieczce, a co zastał teraz… A diabeł mu na to:
– Widzisz, kochany, bo co innego turystyka, a co innego emigracja!
– Kochanie, poszłabyś ze mną na siłownię?
– Myślisz, że jestem gruba?!
– OK, jak nie chcesz...
– I do tego leniwa?!!
– Uspokój się.
– Wmawiasz mi histerię?!!!
– Wiesz, że nie o to chodzi!
– Teraz twierdzisz, że przeinaczam prawdę?!
– Nie! Po prostu nie musisz ze mną nigdzie iść!!!
– A dlaczego tak ci zależy, żeby iść samemu...?
– Panie doktorze, ostatnio śnią mi się bohaterowie "Gwiezdnych wojen".
– A kiedy to się zaczęło?
– Dawno, dawno temu, w odległej galaktyce...
Poniedziałek: Jestem głodny.
Wtorek: Jestem głodny.
Środa: Dostałem stypendium.
Czwartek: Nic nie pamiętam.
Piątek: Nic nie pamiętam.
Sobota: Nic nie pamiętam.
Niedziela: Nic nie pamiętam.
Poniedziałek: Jestem głodny.
W przedwojennym lotnictwie polskim do nawigacji stosowano tzw. metodę "lotu obserwowanego". W skrócie polegało to na tym, że lecąc z jednego punktu do drugiego, należało obserwować leżące między tymi miejscami charakterystyczne punkty w terenie i kontrolować prędkość lotu oraz czas, żeby trafić do wyznaczonego przed startem miejsca lotu. W załogach lotniczych nie było wyszkolonego nawigatora, a tzw. obserwator, który obok swoich podstawowych zadań, jakimi była współpraca lotnictwa z armią lądową, pomagał pilotowi w orientacji w terenie. Z powodu prymitywności tej techniki, częstym było po prostu pobłądzenie załogi samolotu, która jakoś musiała odszukać punkty pozwalające znaleźć drogę. Pomocą w tym były m.in. tablice z nazwami miejscowości umieszczone na dworcach kolejowych, które można było dostrzec z niskiego pułapu.
Pewnego razu, w Szkole Podchorążych Lotnictwa w Dęblinie, na ćwiczebny lot poleciał pilot z kandydatem na przyszłego obserwatora. Po iluś tam minutach lotu, początkujący obserwator zgubił drogę. Pilot podleciał więc nad pierwszą z brzegu linię kolejową, według której miał nadzieję dotrzeć do stacji kolejowej, gdzie po przeczytaniu tablicy z nazwą miejscowości, zorientowaliby się, gdzie się znajdują. Dolecieli nad jakiś dworzec, pilot obniżył lot, obserwator odczytał nazwę stacji, po czym zaczął szukać jej na mapie. Szukał, szukał. I nie znalazł. Bezradny pilot poleciał w kierunku Wisły, by wraz z nią dotrzeć w okolice Dęblina i trafić na lotnisko. Rzekę oczywiście znalazł, lotnisko też, wylądowali, i po wyjściu z samolotu pilot pyta:
– Nie mogłeś znaleźć na mapie stacji?
– Nie mogłem – odpowiedział kursant. – Miała jakąś idiotyczną nazwę, nie ma takiej na mapie.
– No to jak się ona nazywała?
– Cukier krzepi.
Tam słyszą głos Boga:
– Robercie Redfordzie, pokój numer 36.
Redford poszedł do wskazanego pokoju, otworzył drzwi. W pokoju siedziała bardzo brzydka baba a głos Boga oznajmił:
– Za wszystkie grzechy popełnione na ziemskim padole wieczność spędzisz w pokoju 36.
Redford wszedł do pokoju, drzwi się za nim zamknęły.
Znów odezwał się głos Boga:
– Robercie De Niro, pokój 38.
De Niro podszedł pod drzwi wskazanego pokoju, a w nim siedziała jeszcze brzydsza baba, zaś głos Boga oznajmił:
– Za wszystkie grzechy popełnione na ziemskim padole wieczność spędzisz w pokoju 38.
Gdy drzwi pokoju za De Niro się zamknęły, głos Boga odezwał się ponownie:
– Zbigniewie Wodecki, pokój numer 37.
Wodecki otwarł drzwi pokoju 37, a tam młoda Claudia Schiffer. W tym momencie głos Boga powiedział:
– Claudio Schiffer, za wszystkie grzechy popełnione na ziemskim padole...
Przygotowania/próby do przedstawienia.
Dzieci:
– Jestem wisienka!
– Jestem jabłuszko!
– Jestem pomidorek!
– Jestem debil!
Reżyser:
– Chłopczyku! Ile razy mam powtarzać? Jesteś BAKŁAŻANEK!
Dzieci:
– Jestem wisienka!
– Jestem jabłuszko!
– Jestem bakłażanek!
Reżyser:
– Chłopczyku! Jesteś debil! Pomidorek pierwszy idzie!
Przy szlaku siedzi baca z turystą. Ćmią fajeczkę i papierosa:
– Oj baco, baco...
– Łoj turysto, turysto...
– Oj lubicie wy owieczki, panie baco, lubicie...
– Łoj, łodwalcie się! Nie trza było leźć w góry w tym kozuchu, panie turysto...