"Organem wiodącym w kwestiach związanych z COVID-19 jest PIS": i wszystko jasne.

"Organem wiodącym w kwestiach związanych z COVID-19 jest PIS": i wszystko jasne.Tłumy ludzi, brak maseczek, niezachowane odległości między osobami - na wiecach wyborczych notorycznie łamane są zasady sanitarne, związane z epidemią koronawirusa. Dlaczego służby nie reagują? - Organem wiodącym w kwestiach związanych z COVID-19 jest Państwowa Inspekcja Sanitarna - tłumaczy policja. - Nie jest rolą Państwowej Inspekcji Sanitarnej monitorowanie życia politycznego w Polsce i kalendarza spotkań polityków - ripostuje sanepid.

Jak czytamy na stronie rządowej gov.pl, w związku z epidemią koronawirusa w Polsce wciąż aktualny jest obowiązek utrzymania co najmniej 2-metrowej odległości między pieszymi. Konieczne jest noszenia maseczek lub innych elementów odzieży, które zasłaniają usta i nos w sytuacji, gdy nie można zachować wspomnianej 2-metrowej odległości od innych.

"Zasadniczo zasłanianie ust i nosa w miejscach publicznych jest obowiązkowe. Z obowiązku tego zwolnione są jedynie osoby, które mają problemy z oddychaniem lub nie mogą zasłaniać ust i nosa z innych powodów zdrowotnych" - czytamy na stronie. Poza tym wciąż jest zakaz zgromadzeń, imprez, spotkań oraz zebrań powyżej 150 osób.

Tymczasem, gdy ogląda się relacje z wieców i spotkań wyborczych z kandydatami na prezydenta RP, można odnieść wrażenie, że te zasady już nie obowiązują. Dotyczy to całej kampanii - zarówno przed pierwszą turą, gdy o główny urząd w państwie ubiegało się 11 osób, jak i obecnie, kiedy na placu boju pozostało dwóch rywali. Na wiecach i spotkaniach praktycznie wszystkich kandydatów pojawiały się i nadal pojawiają tłumy, liczone w setkach osób.

Ludzie cisną się, by być jak najbliżej swoich faworytów, nie zachowując przy tym żadnych odległości, nie mówiąc już o dwóch metrach. Mimo to wiele osób jest bez maseczek. W wielu przypadkach nie mają ich również sami kandydaci, którzy ponadto chętnie ściskają się ze swoimi wyborcami, przytulają się, robiąc sobie z nimi zdjęcia, witają się przez podanie ręki - co odradzają wszyscy epidemiolodzy i eksperci od zdrowia.

Dlaczego nikt na to nie reaguje? Dlaczego służby, który jeszcze kilka tygodni tak ochoczo wlepiały mandaty za siedzenie w parku czy jeżdżenie rowerem, teraz udają, że nic nie widzą? Zapytaliśmy o to policję. Zwłaszcza, że funkcjonariusze tej formacji są na każdym takim wiecu wyborczym, nie ma więc możliwości, żeby nie widzieli, co się tam dzieje.

- Organem wiodącym w kwestiach związanych z COVID-19 jest Państwowa Inspekcja Sanitarna. Niemniej jednak pragnę przypomnieć, że w pierwszej kolejności odpowiedzialnym za przestrzeganie przepisów i porządku w określonych miejscach, np. w obiektach handlowych, czy podczas organizacji jakiegoś spotkania, są ich właściciele, administratorzy czy organizatorzy. W przypadku, gdy upomniana osoba nie podporządkuje się zaleceniom, ci właściciele, administratorzy czy organizatorzy mogą zawiadomić policję lub straż miejską w celu podjęcia interwencji - mówi Onetowi insp. Mariusz Ciarka, rzecznik Komendy Głównej Policji.

Gdy pytamy o to, ile mandatów funkcjonariusze wystawili uczestnikom takich wyborczych wieców, słyszymy, że policja nie prowadzi statystyk w tym zakresie. - Policjanci podczas realizacji zadań, w związku z organizacją rożnego rodzaju zgromadzeń, wielokrotnie przypominają ich organizatorom lub przewodniczącym o obowiązku zakrywania ust i nosa. Jednak to inspektorzy sanitarni pełnia wiodąca role w tym zakresie - podkreśla Mariusza Ciarka.

O brak reakcji wobec łamania przepisów sanitarnych na wiecach wyborczych pytamy więc również sanepid. - Nie jest rolą Państwowej Inspekcji Sanitarnej monitorowanie życia politycznego w Polsce i kalendarza spotkań polityków. Państwowi powiatowi inspektorzy sanitarni reagują na przypadki zgłoszeń o nieprzestrzeganiu przepisów, związanych ze zwalczaniem COVID-19. O pomoc w ustaleniu stanu faktycznego czy też danych osób mogących naruszać ww. przepisy, zwracają się do policji. Niestety, nie mogę się odnosić do informacji o postępowaniach administracyjnych prowadzonych w sprawach konkretnych osób, gdyż naruszałoby to zasadę ochrony prywatności tych osób - mówi Onetowi Jan Bondar, rzecznik Głównego Inspektora Sanitarnego.

- Wirus jest prawdziwie ponadpartyjny. Dlatego wielokrotnie apelowaliśmy o przestrzeganie zasady dystansu społecznego, a gdy to nie jest możliwe, zakładanie maseczek. Warto zauważyć, że przestrzeganie tych zasad jest w interesie kandydata, którego popiera dany wyborca, choćby z sympatii do niego - tłumaczy Jan Bondar i dodaje, że dotychczas wydano 353 decyzje administracyjne, dotyczące ukarania za niezachowania dystansu społecznego.

Warto zwrócić uwagę, że wbrew tłumaczeniu służb, w wielu wcześniejszych przypadkach policja i sanepid nie przerzucały się odpowiedzialnością za karanie osób, które nie przestrzegają zasad sanitarnych, a wręcz przy tym współpracowały. Wystarczy przypomnieć majowe protesty przedsiębiorców w Warszawie. Policjanci wystawili wówczas kilkaset mandatów za brak maseczek i nieprzestrzeganie dystansu społecznego i skierowali kilkaset wniosków o ukaranie do sanepidu.

- Państwowy Powiatowy Inspektor Sanitarny w m.st. Warszawie, działając w oparciu o obowiązujące przepisy z zakresu zapobiegania i zwalczania zakażeń i chorób zakaźnych u ludzi, uwzględniając otrzymane informacje, wydał kilkanaście decyzji nakładających na winnych naruszeń prawa administracyjne kary pieniężne. Kary wynosiły od pięciu do 10 tysięcy zł, w zależności od oceny ryzyka związanego z naruszeniem nakazów, zakazów i ograniczeń związanych z przeciwdziałaniem pandemii. Były osoby, które zostały ukarane dwoma karami za różne przewinienia - informowała nas wówczas Joanna Narożniak, rzeczniczka WSSE w Warszawie.

Pięć tys. zł kary administracyjnej otrzymał wówczas również Paweł Tanajno, jeden z kandydatów na prezydenta RP, który był jednym z liderów protestów przedsiębiorców. Służby nie miały również obiekcji, gdy karały uczestników i organizatorów koncertów plenerowych w Ciechanowie, w tym koncertu Kasi Kowalskiej. Policja skierowała kilkanaście wniosków o ukaranie, a sanepid nałożył też 30 tys. zł kary na Urząd Miasta w Ciechanowie, za zorganizowanie, wbrew zakazowi, imprezy masowej.

Na wiecach wyborczych ludzi jest jeszcze więcej. A maseczek coraz mniej. - Na każdym niemal wiecu obserwujemy łamanie podstawowych zasad reżimu sanitarnego. Tłumy ściśniętych ludzi bez maseczek, skandujący nazwiska swoich liderów, w tym osoby starsze, znajdujące się w grupie ryzyka. Ale jak mają się zachowywać, skoro taki przykład dają im sami rządzący? - pyta w rozmowie z PAP Bożena Janicka, prezes Porozumienia Pracodawców Ochrony Zdrowia.

- Mamy wrażenie, że wszystko przestało się liczyć. Wszystko, z wyjątkiem jednego. Żeby iść do urn. W tym przypadku brzmi to złowieszczo, ale naprawdę obawiamy się, że już za dwa, trzy tygodnie za naszą nieostrożność zapłacimy najwyższą cenę, jaką jest zdrowie, a nawet życie - ostrzega prezes PPOZ.

źródło: wiadomosci.onet.pl/kraj/koronawirus-dlaczego-nikt-nie-reaguje-gdy-na-wiecach-wyborczych-lamane-sa-zasady/wdse072?fbclid=IwAR2x2Re9aQt_9RCTBqxvu9UlQ9zM-X-HK8EejMzS2wC4bbEX2dRnlJMtrS4

MrHyde

znalazł niusa na wiadomosci.onet.pl.

2 komentarze

 
  • MEM

    "Jak czytamy na stronie rządowej (...), w związku z epidemią koronawirusa w Polsce wciąż aktualny jest obowiązek utrzymania co najmniej 2-metrowej odległości między pieszymi. Konieczne jest noszenia maseczek lub innych elementów odzieży, które zasłaniają usta i nos w sytuacji, gdy nie można zachować wspomnianej 2-metrowej odległości od innych."  

    Pierdu, pierdu... ;) Sąd w Kościanie właśnie wydał wyrok, w którym stwierdził, że: "Nakaz noszenia maseczek miał tymczasem "charakter powszechny", dlatego - według sądu - również jest nielegalny.".

    (wiadomosci. onet. pl/poznan/koronawirus-koscian-sad-nie-wymierzyl-kary-mezczyznie-bez-maseczki/8cgfwry)

    "Ludzie cisną się, by być jak najbliżej swoich faworytów, nie zachowując przy tym żadnych odległości, nie mówiąc już o dwóch metrach."  

    Ale to – tak na marginesie – nie jest tylko kwestia takich spędów jak wiece wyborcze. Ludzie na ulicach, czy w kolejkach na poczcie, zachowują się tak samo. Przez opanowanie fali koronawirusa, pandemia nam spowszedniała po prostu. Oczywiście jest to ryzykowne, nawet bardzo, lecz nie wynika li jedynie z tego powodu, że te zasady nie obowiązują kandydatów na stołek prezydenta. To jest nadinterpretacja. Gdy ludzie bali się epidemii, siedzieli karnie w domach (i słusznie robili) nawet bez bata nad sobą w postaci zakazów nakazów i kar. Teraz, gdy opanowano częściowo sytuację, także reagują adekwatnie do niej. Co zresztą dowodzi, że pewien poziom instynktu samozachowawczego społeczeństwo jednak posiada.

    "Dlaczego nikt na to nie reaguje? Dlaczego służby, który jeszcze kilka tygodni tak ochoczo wlepiały mandaty za siedzenie w parku czy jeżdżenie rowerem, teraz udają, że nic nie widzą?"

    Bo po co im kłopot na głowie i to w sytuacji, gdy sądy poodrzucają większość wniosków o zastosowanie kar? ;) W środku pandemii i nakazu stosowania masek, wychodziłam normalnie na dwór bez maseczki (tyle, że wyłącznie w przypadkach niezbędnych i omijając szerokim łukiem wszystkich mijanych, bo tego rodzaju profilaktyka była sensowna) i policja mnie mijała bez kompletnie żadnej reakcji. Oni sami wiedzą, jak absurdalny był to nakaz, ale z przyczyn politycznych nie mogą tego powiedzieć wprost, więc zasłaniają się kompetencjami. Nic nowego. :)

    Poza tym, zawsze można było im powiedzieć, że się ma kłopoty z oddychaniem, i co udowodnią? Martwy przepis, do którego ludzie się stosowali z obawy przed wirusem i przynajmniej wątpliwej nadziei, że maseczka im w czymkolwiek tu pomoże, a nie z obawy przed mandatami. Nic dziwnego, że poza nadgorliwcami reszta służb podchodziła do tego nakazu zawracania uwagi i karania za "covidowe wykroczenia" z coraz większą niechęcią.  

    "Wystarczy przypomnieć majowe protesty przedsiębiorców w Warszawie. Policjanci wystawili wówczas kilkaset mandatów za brak maseczek i nieprzestrzeganie dystansu społecznego"

    A bo tu partia wydała konkretne polecenie wiernej psiarni (bo o ile pamiętam, to nie wszystkie komendy chciały wysyłać ludzi do pacyfikacji tego rodzaju protestów). A to jest z deka co innego. ;)

    "naprawdę obawiamy się, że już za dwa, trzy tygodnie za naszą nieostrożność zapłacimy najwyższą cenę, jaką jest zdrowie, a nawet życie"

    Owszem. To jest bardzo możliwe. Idziemy śladem Szwecji, choć z innych powodów. Na szczęście jednak z koronawirusem coraz skuteczniej się walczy.

    Ponadto zostaje jeszcze jedna – mimo wszystko – kwestia. Ocenia się, że faktycznie chorych z powodu koronawirusa w Polsce było ponad milion, tyle że, podobnie jak na całym świecie, zdecydowana większość przeszła to bezobjawowo. Czyli wniosek z tego taki, że nawet jeśli skokowo nam urośnie za te kilka tygodni ilość chorych, to system to wytrzyma. A to jest w tym wypadku najważniejsze, jeśli chodzi o zmniejszenie liczby ofiar. Bo zachoruje ileś tam tysięcy w formie "ostrej", a cała reszta przejdzie chorobę bez objawów i nabędzie odporność przynajmniej na konkretne szczepy tego wirusa. A te kilka tysięcy chorych, dzięki temu, że system się nie załamie i że leczenie jest coraz skuteczniejsze w skali kraju, nie czyni jakiejś olbrzymiej różnicy. Oczywiście jest prawdą, że ludzie się narażają i że ileś tam osób umrze na koronawirusa z powodu niezachowania tych wcześniejszych środków bezpieczeństwa, ale można na to spojrzeć także i z tej strony: codziennie, kompletnie nieświadomie, na każdym kroku stykaliśmy się przez całe życie, i stykamy się, z potencjalnie groźnymi dla nas wirusami i bakteriami których większości nawet nauka nie zbadała. I co? I nic. Przecież nie da się żyć wiecznie pod kloszem. Gdzieś jest jakaś zdroworozsądkowa granica, po przekroczeniu której wpada się w absurd. Koronawirus z nami zostanie, podobnie jak grypa, i trudno. Nie możemy jednak zawiesić całego życia, i na całe życie, na kołku tylko z tego powodu. Ryzyko tego, że z czymś tam się zetkniemy i zachorujemy lub umrzemy, jest od zawsze i trzeba się z tym pogodzić. Jakoś sobie wyważyć balans między ostrożnością a normalnym życiem.

  • MrHyde

    @MEM ano pierdu, pierdu... cała covidowa twórczość tego rządu to jedno wielkie pierdu: rozporządzenia ogłaszane na konferencjach prasowych z pominięciem publikacji na piśmie, niekonstytucyjne zapisy, kłamstwa PIS (służby sanitarnej) i rządu... fikcja wszędzie (np. kwarantanna po przekroczeniu granicy), teatr wszędzie (przynajmniej wiem już, jak wygląda pistolet maszynowy na wyposażeniu polskich wojsk antywirusowych), strzały w transgranicznych przechodniów i okupacja morawskiej kapliczki w wsi Pelhřimovy... głosowanie 10 maja, miliony naprzód-zwrotnych nowelizacji... jednym słowem bezmózgowie.

  • MEM

    @MrHyde "ano pierdu, pierdu... cała covidowa twórczość tego rządu to jedno wielkie pierdu: "  

    Cóż... Rządzą, jak latają, latają, jak jeżdżą... Nic nowego. ;)

    Dobrze jednak, że w ogóle reagowali w początkach epidemii u nas, bo gdyby się z tym spóźnili, moglibyśmy mieć sytuację jak we Włoszech albo w Brazylii, i przy naszej służbie zdrowia byłaby makabra.

    "okupacja morawskiej kapliczki w wsi Pelhřimovy"

    Widać raz na te kilkadziesiąt lat musimy najechać na Czechy. Tradycja. ;)  
    I tak się to poprawia. Przedtem interwał wynosił 30 lat, obecny już 52. ;)

    A tak poważnie: czego można się spodziewać po ludziach, którzy tuż po przejęciu władzy, posłali Misiewicza na włamanie się do sojuszniczego CEK NATO? Ciesz się, że nie posłali "jaszczembi" na Moskwę albo na Berlin. ;)

    "jednym słowem bezmózgowie"

    Kiedyś gdzieś w necie było zdjęcie kaczora z tekstem lecącym mniej więcej tak: "ludzie, jak na nas nie zagłosujecie, to kto inny wam zapewni taki cyrk?". ;)

  • MrHyde

    @MEM "ludzie, jak na nas nie zagłosujecie, to kto inny wam zapewni taki cyrk?" Myślę, że to pytanie długo jeszcze pozostanie bez odpowiedzi - z tego samego powodu, dlaczego głosowanie 10 maja się nie odbyło. Zanotowałaś tłumaczenie PKW? W moim skromnym odbiorze przednie.

    A co do kaczorów, niedawno pewien mały kulawy kaczor odwiedził dużego kulawego kaczora (lame duck), strzelił sobie focię i wrócił. Po czym albo przed czym - nie śledzę aż tak bardzo kroniki towarzyskiej - duży kulawy kaczor zadzwonił do równie, ale w inny sposób kulawej (gęsi?) Merkel i poinformował ją, że jest głupia. Podobno dosłownie, ale głowy nie dam, bo osobiście nie podsłuchiwałem. Taki cyrczek transatlantycki. ;)

  • MEM

    @MrHyde "Myślę, że to pytanie długo jeszcze pozostanie bez odpowiedzi"

    Nie mów tak. Może to przesąd, ale za każdym razem, gdy na widok jakiejś głupoty mówię, że już nic mnie nie zaskoczy, pojawia się następna, jeszcze gorsza. Możesz wykrakać (i to całkiem poważnie) – świat lubi być wredny i udowadniać nam, że scenariusze nie mieszczące się w głowach się ziszczają.

    "- z tego samego powodu, dlaczego głosowanie 10 maja się nie odbyło. Zanotowałaś tłumaczenie PKW?"  

    To o tym, że głosowanie się nie odbyło z powodu braku możliwości głosowania na kandydatów? :) No coś musieli wymyślić tak dla formalności (i z pewnego punktu widzenia jest to racja, no bo skoro lokale wyborcze były zamknięte, pakietów, koniec końców, nie rozesłano, to możliwości faktycznie nie było ;)). Ale tak gwoli sprawiedliwości, to PiS faktycznie niespecjalnie miał wybór, bo Konstytucja nakazuje zrobić wybory w wyznaczonym terminie, czyli w sumie nie z własnej winy oni stanęli pod tym względem pod ścianą. Oczywiście istnieje, jedyna zresztą, możliwość wprowadzenia stanu nadzwyczajnego, ale to by nas mogło puścić w skarpetkach, a gospodarka i tak odczuje skutki koronawirusowej zapaści na całym świecie. Cokolwiek by złego nie powiedzieć, to nawet jeśli tłumaczenie PKW, czemu wybory się nie odbyły, jest kuriozalne, nawet jeśli główną przyczyną kaczej niechęci do odroczenia wyborów były słupki sondażowe długopisa, nawet jeśli zrobiono to niezgodnie z prawem (czy na granicy złamania prawa), to koniec końców wyszło na dobre. I z tej perspektywy, wsio rawno, jakie jest tłumaczenie PKW. Grunt, że wyborów w maju nie było.

    Natomiast powinno się pomyśleć o poprawce do Konstytucji, biorącej pod uwagę takie okoliczności jak ostatnia pandemia i dającej na to zgodne z prawem rozwiązanie, które nie nakazywałoby ogłaszania stanu nadzwyczajnego.

    A tak na marginesie. Odszkodowania za stan nadzwyczajny, o jakich mówi Konstytucja, to idiotyzm. W końcu stan nadzwyczajny jest stanem wyższej konieczności, gdzie jego wprowadzenie – przynajmniej w teorii – jest w interesie ogółu obywateli. A tymczasem w myśl tego prawa państwo, ratuje mi dupę, wprowadzając w razie potrzeby stan nadzwyczajny, a potem mogę je jeszcze zaskarżyć o odszkodowanie. Kretynizm.

    "A co do kaczorów,"

    Ale co Cię tak w tym dziwi? ;) W końcu, jaki jest Trump, to każdy widzi. Dwa, różne rzeczy o sobie niedyplomatycznie politycy mówili i mówią (przecież też ludzie), a że to czasem wypływa, no to już kwestia "zdrady" współpracowników (najczęściej byłych, i takich, którzy sami też niejedno mają za uszami – założę się, że autor rewelacji o Trumpie, gdy był w "łaskach", to gorliwie Trampkowi przytaknął słysząc jego wywody na temat europejskich i amerykańskich polityków; czyli – i nie usprawiedliwiając "dużego kaczora" – w sumie wychodzi na to, że z autora przecieku jest gnida nawet jeszcze gorsza od Trumpa). No i po trzecie, przypomnij sobie, co o Merkel mawiał Kohl (począwszy od: "Frau Merkel nie potrafiła przyzwoicie jeść za pomocą noża i widelca" ). Możliwe, że przysłowiowe ziarno prawdy w tym, jaką o niej opinię ma "duży kaczor", jest. ;)

  • MrHyde

    @MEM Dziwi mnie tylko to, że jeszcze nikt umiejący rysować z obozu Trzaska ani żaden po prostu satyryk nie skomentował tego szczytu lame ducków odpoeiednim rysunkiem. Nic więcej.

    Nie zgadzam się z tobą, że nieważne są tłumaczenia PKW i niezgodne z prawem kombinowania rządu. Kto jak kto, ale władze powinny działać legalnie. Zresztą, pośpiechu z wyborami obiektywnie rzecz biorąc nie było. Można spokojnie przeżyć parę miesięcy bezkrólewia, jeśli się tylko stosuje zapisy konstytucji. Jest w Polsce dwóch marszałków, w zależności od scenariusza (abdykacja, śmierć, inny powód opróźnienia urzędu) jeden z nich pełni obowiązki prezydenta. Odpowiedni artykuł w konstytucji  jest prosty i jednoznaczny. Jak zabraknie marszałka, sejm lub senat wybierze następnego - posłów i senatorów (560 sztuk) nie zabraknie. Tylko się uspokoić trzeba, a nie w panice walić łbem o pancerną szybę.

  • MrHyde

    @MEM Ja też nie rozumiem nakazu noszenia maseczek na wolnym powietrzu. Sam zakładam od połowy marca czyli od początku lockdownu. Świadomie przesadzałem, nie czekając na odgórny nakaz i - pewnie pamiętasz - nie dawałem się przekonać, że to szkodliwe zachowanie. Ale nawet ja w przypływie antyepidemicznego obłędu nie wymyśliłbym, żeby zasłaniać twarz poza budynkiem. No chyba że na starówce w Tokio.  

    Za to muszę ci w jednym przyznać rację. Myliłem się, twierdząc, że ludzie nie są aż tak głupi, żeby nie umieć założyć maseczki zgodnie z instrukcją obsługi. Przejechawszy przez Nysę, doznałem niemiłego olśnienia. Miałaś rację. Ludzie są głupi.

  • MEM

    @MrHyde "Dziwi mnie tylko to, że jeszcze nikt umiejący rysować z obozu Trzaska ani żaden po prostu satyryk nie skomentował tego szczytu lame ducków odpoeiednim rysunkiem. Nic więcej."  

    Może nie przyszedł prikaz dla wiernych partii rysowników? W końcu o ile z długopisu to sobie chętnie pożartują, o tyle "duży kaczor" to nie ta liga, nawet jeśli jest na wylocie (przy czym nie jest to pewne, że jest). Trumpa mają dość nawet i Republikanie, ale to oni go wystawili. I nawet jak sobie pójdzie w diabły, to oni zostaną i trzeba będzie jakoś z nimi gadać. Nikt o zdrowych zmysłach nie psuje sobie relacji z krajem takim jak USA (chyba, że jest potencjalnym celem agresji z jego strony i nic innego mu nie zostaje).

    Dobre w tym jest chociaż to, że jeśli przypuszczenie jest słuszne, to przynajmniej w Platformie mają jeszcze trochę instynktu samozachowawczego i rozumu, by niepotrzebnie nie psuć relacji tylko po to, żeby mniej lub bardziej udanie pożartować.

    "Nie zgadzam się z tobą, że nieważne są tłumaczenia PKW i niezgodne z prawem kombinowania rządu. Kto jak kto, ale władze powinny działać legalnie."

    Ale w sumie oni działali legalnie. Nigdzie nie jest napisane, że gdy wybory się nie odbędą, to trzeba wprowadzić stan nadzwyczajny. Napisane jest tylko, że podczas panowania takiego stanu o tyle i tyle dni odwleka się wybory. A to są dwie różne rzeczy. nie ma też jasno sprecyzowanego, kiedy i w jakich warunkach obowiązkowo trzeba wprowadzić stan nadzwyczajny, czyli jego niewprowadzenie w dobie pandemii też nie jest łamaniem prawa.  

    Problem jest w tym, że twórcy prawa, jeszcze ci, którzy napisali Konstytucję, nie przewidzieli takiej sytuacji, jaka miała miejsce (a tak swoją drogą, powinni). Nie było więc nielegalnego działania, bo nie było żadnego prawa to regulującego. No i co byś chciał? Żeby w środku pandemii faktycznie pogonili ludzi do wyborów? Zresztą Kaczyński nawet był skłonny to zrobić. To Gowin go załatwił niemal w ostatniej chwili. Zapomniałeś? A Platforma przyklasnęła, bo jej kandydatka ledwo dukająca, i pewnie kompletnie bez zrozumienia, teksty z telepromptera, zaczęła wrzeszczeć z Budką na przemian, że wybory w tym terminie nie mogą się odbyć. Masz pretensje do PiS-u za to. OK. Ale grajmy fair i przyznaj, że PO też nie chciała wyborów, zgodziła się na zmianę terminu "wbrew prawu" (I dodatkowo zrobiła to z czystego wyrachowania, bo widziała spadające na zbity pysk notowania swej, pożal się Boże, kandydatki; ile ona miała w ostatnich sondażach? 4%?), a wcześniej "kazała" Grodzkiemu przeciągać procedurę w Senacie, żeby przypadkiem kaczor nie zdążył na 10 maja, i do tego wystawiła kolejnego kandydata w tych "nielegalnych" wyborach (już samym tym de facto, jeśli nie legalizując, to zgodnie współpracując z PiS-em przy tym "łamaniu prawa" ), a pretensji o to do nich nie masz żadnych.

    Przepisy w zasadzie nie zostały więc złamane, tylko faktycznie nie dało się głosowania przeprowadzić. A więc w zasadzie PKW w uzasadnieniu podała stan zgodny z faktycznym. Nawet jeśli to kuriozalnie wyszło.  

    No a tak właściwie to przecież dobrze się w sumie stało. Nikt nie zrobił tego celowo, by uniemożliwić w ogóle wybory a z powodu stanu wyższej konieczności. Datę przesunięto, wszyscy się na to zgodzili, to w czym problem? Prawo tworzą ludzie. I ludzie mogą je zmieniać. Owszem w jakichś granicach rozsądku i w określonych sytuacjach, które faktycznie tego wymagają, ale jednak. No to zmieniono w wyjątkowych okolicznościach termin i świat się nie zawalił.

    "Można spokojnie przeżyć parę miesięcy bezkrólewia, jeśli się stosuje zapisy konstytucji."

    No widzisz, nie bardzo... Bo rzecz w tym, że nieszczęśliwie datę wyborów (którą zresztą także w określonym przepisami terminie marszałek Sejmu musi podać) wyznaczono, zanim pojawiła się pandemia. A w tym momencie klamka zapadła i nie ma takiego prawa w Polsce (nie licząc właśnie stanu nadzwyczajnego), które by zezwalało na jej zmianę. Tym samym mowy nie ma o zgodnym z prawem "bezkrólewiu", bo to nie chodziło o to, że długopis skończyłby kadencję, tylko o przeprowadzenie samych wyborów jako takich.

  • MEM

    @MrHyde "Za to muszę ci w jednym przyznać rację. Myliłem się, twierdząc, że ludzie nie są aż tak głupi, żeby nie umieć założyć maseczki zgodnie z instrukcją obsługi. Przejechawszy przez Nysę, doznałem niemiłego olśnienia. Miałaś rację. Ludzie są głupi."

    To z tą umiejętnością noszenia maski nawet nie jest kwestia głupoty, co po prostu ona jest tak niewygodna, a ludzie do tego mają mimowolne odruchy np. dotykania twarzy, że w efekcie ludzie mniej lub bardziej świadomie olewają "BHP noszenia maseczki". Co tym bardziej czyni ją już nie tyle nieskuteczną, co po prostu groźną dla otoczenia. Ostatnio byłam na poczcie, i stojąc w kolejce, widziałam, jak ludzie noszą te maski. Ciągłe dotykanie, poprawianie, drapanie swędzących miejsc, jeden gość nosił na ustach i brodzie, a nos miał odsłonięty, maski przed wejściem wyciągane z kieszeni albo torebki i po użyciu wracające w to samo miejsce... No i jak to ma być skuteczne, nawet gdyby były one przy poprawnym użytkowaniu skuteczne? To dodatkowe źródło zarazy (i to nie tylko tego konkretnego wirusa) i tyle. I to nawet nie z powodu samej głupoty ludzkiej a tego, jak bardzo to jest niepraktyczne i niewygodne.

    A o głupocie ludzkiej (tak ogólnie) to już przecież Einstein mówił. ;)

  • MrHyde

    @MEM co bym chciał? Oj, wiele... Jak się  pojawiła konieczność ograniczyć swobody obywatelskie, np. zakazać zgromadzeń, należało ogłosić stan klęski, bez którego takich ograniczeń rządowi nie wolno wprowadzać. Widzisz, jak dużo bym chciał? Aż tyle, żeby rząd, parlament i prezydent stosowali procedury konstytucji i ustaw, które zresztą sami piszą, więc znają. Żeby tępo, skrupulatnie i bez wyjątków stosowali prawo. Wiem, że to za dużo, ale chciałbym.  
    Chciałbym, żeby rozporządzenia wisiały w internecie na gov. pl w widocznym miejscu, żeby ustawy okołowyborcze nie zmieniały się po pięć razy na miesiąc, żeby pod pretekstem walki z koronawirusem, nie penalizować aborcji.
    Żeby premier w czasie pandemii dajmy na to tyfusu sięgał rady epidemiologów i speców od tej choroby z górnej światowej półki, a nie słuchał polityka z własnej szurowatej partii - Szumowskiego. Pani Merkel ma swojego Drostena, premier NRW ma Streecka, Uniwersytet M. Lutra ma Kekulégo... Dlaczego Morawiecki musi słuchać Kai Godek i ptaszka Zięby? ;) Przecież tak niewie trzeba, żeby było normalnie. Wystarczy trochę chcieć.

  • MrHyde

    @MEM Nie przesadzałbym też w drugą stronę. Wielorazowe używanie jednorazowej szmatki w sklepie czy na poczcie, jak to opisałaś, nie jest przesadnie groźne. Sklep to nie szpital. Bakterii antybiotykoodpornych się z niego nie wyniesie. Od paru cząstek wirusa przeniesionych palcem na dziurę ucha też niekoniecznie się zachoruje na covid.  
    Może i niewygodne te maseczki, ale żeby je nosić na brodzie? Toż już lepiej wcale jej nie zakładać - logicznie i szczerze. Takie: mam, ale nie używam, jest dziwne.  
    Piąte wrażenie po wjeździe do Polski (innymi nie chcę się dzielić publicznie, żeby przypadkiem nie zrobić krzywdy porządnym ludziom na służbie): duża stacja benzynowa, personel i klienci bez maseczek (tam, skąd przyjechałem, rzecz nie do pomyślenia), kolejka do kas, bo a to "faktura czy paragon? (znak, że jesteś w Polsce), a to karta rabatowa (większość klientów to kierowcy ciężarówek), a to parówka w bułce z musztardą na gorąco... a w radiu komunikat min. zdrowia: ognisko na Śląsku, pożar w szpitalu, kolejny rekordowy dzień, potwierdzonych zakażeń 500, 20 zgonów. Taki trochę matrix, a po tygodniu norma, wrasta się w to i znieczula ;)

  • MEM

    @MrHyde "co bym chciał? Oj, wiele..."

    Zmieniasz temat. :p

    "Jak się pojawiła konieczność ograniczyć swobody obywatelskie, np. zakazać zgromadzeń, należało ogłosić stan klęski, bez którego takich ograniczeń rządowi nie wolno wprowadzać."

    Problem w tym, że wcześniejszy ustawodawca to tak gówniano wymyślił, że za wprowadzenie takiego stanu należą się odszkodowania (ewidentny lobbing zadziałał). To jest podwójnie szkodliwy zapis. Raz dlatego, że pozwala bezkarnie doić państwo (czyli działa na szkodę ogółu po to by jakaś tam firemka i to najczęściej obca, którą stać na proces i prawników dostała za frajer dodatkową – i to dodatkową obok pomocy publicznej – kasę) w sytuacji wyższej konieczności. Dwa, z tego powodu, że przez ten właśnie zapis rządzący (dowolni) obawiają się wprowadzać taki stan nadzwyczajny, a bez niego, uporanie się z danym problemem kuleje, co też wali w ludzi i w gospodarkę. Ja się nie dziwię PiS-owi, że tego w tej sytuacji nie wprowadził. Już nawet nie z powodu tego, jak to walnęłoby po ich słupkach poparcia, ale po prostu z czysto ekonomicznego rachunku. Nie stać nas na takie rzeczy i to jeszcze w momencie, gdy gospodarczy kryzys wywołany pandemią dołoży swoje.

    A jednocześnie musieli jakoś zareagować na sytuację i ograniczyć aktywność ludzi, żeby zaraza się nie rozprzestrzeniała. Nawet jeśli złamali prawo – ich też sytuacja zaskoczyła – to zrobili to tym razem w "dobrej wierze". Bezmyślne trzymanie się sztywno litery prawa, do którego nawołujesz, ma swoje złe strony. Bo prawo tworzą ludzie, ułomni z definicji. I nigdy nie będzie ono idealne, a już zwłaszcza w szybko zmieniającej się rzeczywistości, której dany ustawodawca mógł nie przewidzieć.

    "Chciałbym, żeby rozporządzenia wisiały w internecie na gov. pl w widocznym miejscu, żeby ustawy okołowyborcze nie zmieniały się po pięć razy na miesiąc, żeby pod pretekstem walki z koronawirusem, nie penalizować aborcji."

    A, to jest co innego... :)  

    "Żeby premier w czasie pandemii dajmy na to tyfusu sięgał rady epidemiologów i speców od tej choroby z górnej światowej półki, a nie słuchał polityka z własnej szurowatej partii – Szumowskiego."

    Cokolwiek złego by o Szumowskim nie powiedzieć – a sporo się da, zwłaszcza po rewelacjach dotyczących prawdopodobnych przekrętów na setki milionów – to facet jest profesorem medycyny, i to dość cenionym w branży. To nie jest taka pierwsza z brzegu osoba z łapanki o poziomie umysłowym Suskiego czy Kuchcińskiego.  

    "Pani Merkel ma swojego Drostena, premier NRW ma Streecka, Uniwersytet M. Lutra ma Kekulégo... "

    ...A z drugiej strony Szwedzi mają Andersa Tegnella. WHO jest podejrzewane – i to z pewnymi mocnymi poszlakami – że mówi często to, co odpowiada tym, którzy łożą największe składki na tę organizację (a ostatnio wiele tu do powiedzenia mają Chiny, które de facto zafundowały światu cały ten cyrk, po bolszewicku tuszowaniem niewygodnej prawdy na temat początków epidemii w Chinach, przez co się to wymknęło spod kontroli. BTW, w Mongolii Wewnętrznej wykryto właśnie przypadki dżumy. Tej samej dżumy, która w średniowieczu wybiła 75% Europy...). To wszystko nie jest czarno-białe. Pamiętasz, dlaczego przynajmniej w początkach pandemii Niemcy mieli nieprawdopodobnie niską liczbę zgonów na koronawirusa? Bo lekarze niemieccy wypisując akty zgonu, trzymali się właśnie sztywno przepisów. Tym samym, chcąc nie chcąc, fałszowali obraz sytuacji, na podstawie którego potem są podejmowane decyzje. To nie jest takie proste, jak się wydaje.

    "Dlaczego Morawiecki musi słuchać Kai Godek i ptaszka Zięby?"

    Bo musi. :) Tu jest ten sam paradoks, co w przypadku kościoła (czy zresztą dowolnej dominującej religii) – kościół ma władzę przez głupotę owieczek. Więc dopóki owieczka będzie głupia i nie zrobi z tym porządku, kościół będzie miał władzę, której rządzący musi słuchać, jeśli chce dalej rządzić. No bo chyba nie wierzysz, że kaczor i jego pacynki w cokolwiek z tego wierzą? Nawet Rydzyk w te brednie, które głosi, nie wierzy.
      
    "Nie przesadzałbym też w drugą stronę. Wielorazowe używanie jednorazowej szmatki w sklepie czy na poczcie, jak to opisałaś, nie jest przesadnie groźne."

    Nie masz racji. Sklep to nie jest szpital, ale gdyby epidemie czy choroby ograniczały swe ogniska jedynie do szpitali, opanowanie ich poprzez objęcie kwarantanną tych konkretnych przybytków nie sprawiałoby problemu. Większość zakażeń (czymkolwiek) roznosi się po innych miejscach. Oczywiście różna może być skala zarażeń w danym miejscu, ale to nie jest tak, że największe źródło musi być w szpitalu a nie, dajmy na to, w jakimś sklepie. No choćby ten koronawirus – jeśli założyć, że teorie spiskowe są nieprawdziwe i nie wyszedł on z laboratorium, to pojawił się na targowisku. Równie dobrze mógł pojawić się gdzie indziej. O ile pamiętam, HIV przeniósł się z małp na ludzi przez styczność człowieka z zarażoną małpą gdzieś w dżungli.

  • MEM

    @MrHyde  

    Tak więc, maska jest potencjalnym (w dodatku ruchomym – danego sklepu, w którym jest ognisko wirusa, możesz, czystym choćby przypadkiem, nie odwiedzić, ale osobę w masce, która była m. in. w tym sklepie, możesz spotkać – lub natknąć się na parę przyniesionych przez nią w jakieś miejsce wirusów – równie dobrze gdzie indziej; to jest jak z tymi kocami zarażonymi ospą, które Brytyjczycy podrzucali Indianom) źródłem epidemii. Zwłaszcza niewłaściwie używana.  

    "Taki trochę matrix, a po tygodniu norma, wrasta się w to i znieczula"

    Oczywiście, że znieczula. Dlatego ludzie, jak im już zaraza spowszedniała, zaczęli olewać zakazy oraz zdrowy rozsądek. Na szczęście udaje się epidemię zwalczać, więc możliwe, że wywiną się z tego bez większych konsekwencji. W końcu, co nie zabije, to wzmocni. ;)

  • MrHyde

    @MEM  "za wprowadzenie takiego stanu należą się odszkodowania (ewidentny lobbing zadziałał). To jest podwójnie szkodliwy zapis." - Jak jest zły zapis, to trzeba zmienić, zebrać odpowiednią większość i przegłosować, i podpisać długopisem. A dopóki jest ten zapis, to stosować, a nie kombinować jak go obejść. Jak się widzi, że budżet nie pociągnie ewentualnych odszkodować, to przeliczyć jeszcze raz siły na zamiary, wybrać tańsze ograniczenia, zoptymailizować ich stosowanie w czasie, poszukać oszczędności, obciąć zbędne wydatki na tvp... ale stosować prawo, jak się jest rządem.

    "Bezmyślne trzymanie się sztywno litery prawa, do którego nawołujesz, ma swoje złe strony." - ma złe strony, ale na dłuższą metę inaczej się nie da. Do wyboru masz prawo i anarchię. Zgadniej, co w ostatecznym rachunku wychodzi taniej. ;) Na przykład wiarygodność państwa, czyli nasz wszystkich, też ma wymierną wartość mierzoną w pieniądzach.  I niewymierną mierzoną w zaufaniu i tym, jak ludzie (my wszyscy) podchodzimy do rozporządzeń: rząd olewa, to i my olewamy.

    Sorki, Szumowski był lekarzem i naukowcem. Teraz, od pewnego czasu jest politykiem. Nie sądzę, żeby był na bieżąco w swoim naukowym fachu.

    "Pamiętasz, dlaczego przynajmniej w początkach pandemii Niemcy mieli nieprawdopodobnie niską liczbę zgonów na koronawirusa?" - Pamiętam. Wyjaśnienie jest znacznie bardziej trywialne niż starasz sie narzucić. Była mała próbka, chorowali głównie młodzi, na początkowym etapie epidemii chorzy nie zdążyli jeszcze umrzeć, a szybko przybywało nowych - wynik dzielenia wolno rosnącej liczby przez szybko rosnącą powinnaś znać. Ta rzekomo mała śmiertelność (o to słowo tez się kłócilismy: arytmetyczny wynik dzielenia zmiennych podlegających róznym dynamikom nie jest żadną śmiertelnością) była zjawiskiem czysto prasowym, nie mającym nic wspólnego z medycyną ani analizami Instytutu Kocha.  

    "Nie masz racji. Sklep to nie jest szpital, ale gdyby epidemie czy choroby ograniczały swe ogniska jedynie do szpitali" - Chodzi o prawdopodobieństwo. Może się mylę. Powtarzam tylko, co opowiadają Streeck, Kekule i Drosten na podstawie m.in. własnych aktualnych badań.

  • MEM

    @MrHyde  
    "Jak jest zły zapis, to trzeba zmienić, zebrać odpowiednią większość i przegłosować, i podpisać długopisem. A dopóki jest ten zapis, to stosować, a nie kombinować jak go obejść."

    Teoretycznie tak. Z drugiej jednak strony, rządzący musi sobie wyważyć jakoś bilans zysków i strat podejmowanej w imieniu państwa decyzji. I tu sprawa już nie jest taka prosta. Co Ci przyjdzie z bezwzględnego trzymania się danego prawa, skoro przez to puścisz kraj w skarpetkach (co ściąga "jeźdźców apokalipsy" i może się znacznie gorzej skończyć, niż zło wynikające z nagięcia czy złamania jakiegoś przepisu)?  

    Oczywiście władze powinny myśleć z wyprzedzeniem o takich rzeczach i przewidywać różne scenariusze, modyfikując też adekwatnie prawo. No ale w tym kraju tego nikt nie robił od czasów II RP. A ostatnim, który cokolwiek planował (i też koślawo) był PRL za Gierka. Prosty pierwszy z brzegu przykład – daleko bardziej istotniejszy niż ten przepis – mamy zasoby wody na poziomie Hiszpanii, a niektórzy mówią, że nawet na poziomie Egiptu (i to się pogarsza, przez co pada regularnie od trzech miesięcy a jest susza). Bo przez 30 lat nikt palcem nie kiwnął i nie zabrał się za gospodarkę wodną. Dopiero w ostatnich latach coś tam drgnęło, jak stanęliśmy przed faktami dokonanymi i częściowo jest za późno.

    "Jak się widzi, że budżet nie pociągnie ewentualnych odszkodować, to przeliczyć jeszcze raz siły na zamiary, wybrać tańsze ograniczenia, zoptymailizować ich stosowanie w czasie, poszukać oszczędności, obciąć zbędne wydatki na tvp..."

    To tak się dobrze teoretyzuje. Może zresztą nawet się to udać, ale na niewielką skalę (typu np. powódź w jakimś regionie). Nie da rady – fizycznie po prostu nie da rady – tego jednak przeprowadzić w takich wypadkach jak pandemia. Bo tu albo zamkniesz wszystko jednocześnie na amen, albo nie masz najmniejszych szans na opanowanie zarazy. Nie da się tego zrobić na raty, ani nie da się wybrać tanich rozwiązań (Bo co zrobisz? Kupisz tańsze respiratory, które zaraz nawalą, o ile w ogóle będą sprawne? Zostawisz na chodzie część przemysłu? To ostatnie zresztą zrobiono, stąd problem na Śląsku, gdy epidemia pojawiła się w kopalniach.). Oszczędzać też trzeba mieć na czym. Oczywiście wydatki na TVP są skandalem, ale tak poza nimi to my się nie mamy z czym rozpędzać. Ponadto takie oszczędności uderzają w gospodarkę, czyli bezpośrednio w społeczeństwo. Są więc, paradoksalnie, dodatkowym, obok samych ekonomicznych strat wywołanych bezpośrednio pandemią, gwoździem do trumny w tym wypadku. Dlatego się teraz nie oszczędza, tylko drukuje się kasę.

    "ma złe strony, ale na dłuższą metę inaczej się nie da. Do wyboru masz prawo i anarchię."

    W zasadzie racja. Tylko trzeba brać poprawkę na to, że nie żyjemy w jakimś idealnym świecie i pewnego rodzaju elastyczność, także wobec prawa, jest wskazana. Kwestia jest jedynie taka, by było to z rozsądkiem wykorzystywane w przypadkach niezbędnych. To jak z tym dodrukiem kasy. O ile teraz jest to wskazane, by jak najszybciej postawić gospodarkę i kraj na nogi, kosztem tych kilku procent inflacji, o tyle stanie się zmorą i tragedią, gdy taki dodruk wejdzie rządom w krew, bo się skończy powtórką z upadku PRL-u. Wszystko musi być dawkowane z umiarem wyczuciem. Prawo też.

    "Na przykład wiarygodność państwa, czyli nasz wszystkich, też ma wymierną wartość mierzoną w pieniądzach. I niewymierną mierzoną w zaufaniu"  

    Oczywiście, że tak. Ale czym innym jest sytuacja z zamkniętymi cmentarzami, po których tylko Kaczyńskiemu wolno jeździć, a czym innym sprowadzenie dodatkowego gigantycznego problemu na państwo i obywateli tylko dlatego, że ktoś kiedyś wprowadził idiotyczny paragraf (w dodatku w Konstytucji, czego PiS nawet gdyby chciał teraz nie ma jak zmienić – nie ma potrzebnej do tego większości) i nikomu nie chciało się, albo przynajmniej nie przyszło do głowy, go zmienić.

    Państwo ma dbać o obywatela. I jeśli czasami są sytuacje, w których dzieje się to kosztem jakiegoś złamanego przepisu, to trudno. To nie jest idealny od linijki świat. Władza musi sobie wyważyć poszczególne korzyści i straty dla jednostki i ogółu. Paradoksalnie dla dobra społeczeństwa, nawet jeśli w jakimś stopniu naruszone gdzieś są jego prawa. No zrobiono lockdown i czy komuś korona z głowy spadła, że dla dobra własnego zdrowia, życia oraz mienia (A jakby się pandemia wymknęła spod kontroli na tyle, że spowodowałoby to załamanie się systemu i faktyczną anarchię z watahami mordującymi jak leci po ulicach, to co wtedy? Obawiasz się anarchii na dłuższą metę z powodu okazyjnego łamania prawa, a tu masz potencjalnie daleko bardziej groźną sytuację z powodu jego przestrzegania. I teraz z tego wybrnij... A co nie wybierzesz, i tak jest złe.), posiedział te parę tygodni w domu?

  • MEM

    @MrHyde "Sorki, Szumowski był lekarzem i naukowcem. Teraz, od pewnego czasu jest politykiem. Nie sądzę, żeby był na bieżąco w swoim naukowym fachu."

    No ale bez przesady. To nie oznacza z automatu, że nagle w sprawach medycznych stał się ciemny jak tabaka w rogu i zapomniał wszystkiego. Karczewski został jakiś czas temu politykiem, a jak przyszła pandemia, wylądował na sali operacyjnej. I co? Jakoś nie słychać, żeby popełnił błędy w sztuce. Poza tym, jako minister zdrowia, Szumowski ma dostęp do aktualnej wiedzy medycznej, sam też w ministerstwie nie siedzi. Niekoniecznie musi kompletnie nie orientować się w bieżącym stanie medycyny.

    "Była mała próbka, chorowali głównie młodzi, na początkowym etapie epidemii chorzy nie zdążyli jeszcze umrzeć, a szybko przybywało nowych"  

    No nie do końca. Bo pozostaje jeszcze kwestia tego, co wpisywano w akt zgonu, jako przyczynę śmierci. A to nie ma związku z wielkością próbki ani z przybywaniem chorych. Generalnie zresztą młode organizmy radziły sobie z wirusem lepiej, o ile nie było chorób towarzyszących. I w takich przypadkach pojawia się właśnie kwestia tego, co wpisywano jako przyczynę zgonu.

    "Chodzi o prawdopodobieństwo."

    No właśnie rzecz jest w prawdopodobieństwie :) Popatrz na to w ten sposób. Co roku mamy epidemię grypy. Liczba chorych idzie w miliony. Większość chorych nie ma styczności ze szpitalem, ani pewnie nawet bezpośredniej z personelem szpitala. No więc gdzie się masowo zaraża?

    Oczywiście pojedynczy sklep czy poczta nie jest w stanie zarazić naraz naprawdę dużej liczby osób z tych, które ją odwiedzają. Bo jakieś tam obostrzenia, bo wirus na powierzchni lady, stołu albo klamki może przetrwać ograniczoną ilość czasu itd. Ale rzecz w tym, że takich miejsc jest wiele. Składa się z nich cały świat. Więc nie dopadnie Kowalskiego wirus na poczcie, to załatwi go w autobusie czy na ławce w parku. Ale prędzej czy później do niego dotrze i ta prędkość jest uzależniona od stopnia rozpowszechnienia. No a jak dodatkowo człowiek nosi ze sobą ten rezerwuar wirusów w postaci maseczki (i np. pobiera z niej na bieżąco patogeny i przenosi na dotykane przednio ty), to jest jeszcze łatwiej się zarazić kolejnym osobom.

  • MrHyde

    @MEM "To nie oznacza z automatu, że nagle w sprawach medycznych stał się ciemny jak tabaka w rogu i zapomniał wszystkiego." - Nie. To tylko oznacza, że wypadł z obiegu. No i czy naukowiec-przyrodnik z kościoła-PiSu to nie oksymoron? Chodzi mi tylko o kształt bruzd kory mózgowej. ;) (To o bruzdach to nie moje - ukradłem pewnemu księdzu - specowi od in vitro, głośnemu ładnych parę lat temu)

  • MEM

    @MrHyde "Nie. To tylko oznacza, że wypadł z obiegu. No i czy naukowiec-przyrodnik z kościoła-PiSu to nie oksymoron?"

    Jaki przyrodnik, bo nie kumam? Szumowski jest kardiologiem.  

    A czy wypadł z obiegu... Nawet jeśli faktycznie nie jest idealnie na bieżąco, to wątpię, by zupełnie nic do niego z zawodowych zainteresowań nie docierało. Wiesz, to samo można zarzucić każdemu jednemu lekarzowi, który poszedł w politykę i doradztwo dowolnej władzy (no i teraz powstaje pytanie, czy wolisz mieć ministra zdrowia w postaci, było nie było, lekarza z jakimiś tam zawodowymi osiągnięciami i dorobkiem, czy mają na tym stanowisku posadzić kogoś kompletnie niezwiązanego z tym zawodem, albo nawet i kogoś  gorszego – np. Misiewicza po kursie obsługi kasy fiskalnej w aptece). Bo to też wtedy jest praca na w zasadzie cały etat i na okrągło, co po po prostu ogranicza czas na bieżące dokształcanie się w zawodzie. No człowiek-nie komputer, idealny nie będzie.

    "To o bruzdach to nie moje - ukradłem pewnemu księdzu - specowi od in vitro, głośnemu ładnych parę lat temu"

    A to kojarzę – "charakterystyczna bruzda". ;)

  • MrHyde

    @MEM przyrodnik, bo nie chciałem użyć słowa naukowiec, które w języku polskim ma wypaczone znaczenie.

  • MrHyde

    @MEM kardiolog, mówisz... Faktycznie i widzę, że publikował u Axela Springera, kret niemiecki zaprzaniec zdrajca narodu  :rotfl: Niech no go tylko Duda dudnie prezesem, to popamięta pseudoelytnik w modnym garniturze ;)

  • merlin

    W pustyni i puszczy. Kali ukraść krowę to dobrze, Kalemu ukraść krowę to źle. :danss: