A co więcej: najprawdopodobniej nie przyjadą tu w ten sposób coraz liczniejsi turyści i biznesmeni (podobnie jak porty, lotniska budujemy nie tylko dla siebie, ale przede wszystkim dla zagranicy, bo to zwłaszcza na ich inwestycje, turystykę, tranzyt i towary liczymy, i na kasę z tego). A na krótszych lokalnych dystansach (przy czym lokalnych to nie tylko takich z Radomia do podradomskiej wsi, ale tych w promieniu 100-150 km, czyli w zasadzie zahaczających o Łódź czy o Warszawę), ta szybka kolej nawet niekoniecznie ma sens. Bo jak ten pociąg jedzie te 150-170 km/h i trasa zajmuje np. godzinę, to te kilkanaście minut dłużej w pociągu, niż gdyby to było w przypadku szybkiej kolei, to nie jest jakaś tragedia (czyli wystarczy albo istniejące linie kolejowe "podciągnąć" do takiego standardu tych 150+ km/h, albo zbudować taką linię; mniejszy koszt budowy/remontu i, zdaje się, mniejszy koszt eksploatacji), a już tym bardziej, jeśli wziąć pod uwagę częstsze zatrzymywanie się na stacjach kolejowych niż np. tylko na początkowej i końcowej.
Szybka kolej ma sens dla takich projektów jak CPK, gdzie pasażer ląduje na lotnisku-hubie i ma kilkaset km drogi pociągiem do pokonania, i po to potrzebuje pociągu, który jedzie te 300+ km/h bez żadnych przystanków po drodze, bo on wtedy jest w mniej niż godzinę w Gdańsku, Poznaniu, czy we Wrocławiu (czyli w zasadzie szybciej, niż gdyby leciał samolotem na trasie między polskimi lotniskami). I dlatego właśnie dla CPK planowana jest szybka kolej.
Zaś jeśli chodzi o ten dowóz pasażerów do lotnisk w większych miejscowościach.
Po pierwsze. Z obecnie istniejącymi lotniskami w dużych polskich miastach jest ten kłopot, że one mają ograniczone możliwości rozbudowy, a ruch lotniczy w Polsce rośnie i będzie szybko rósł w najbliższych kilkudziesięciu latach (w praktyce CPK za 30+ lat obsłuży raptem jego połowę i to będzie musiało zostać znacznie rozbudowane, żeby temu podołać – stąd lokalizacja "w pustych polach"; mniejsze kłopoty z rozbudową niż w miastach – bo to, co zamierzają postawić jako taki pierwszy etap CPK, obsłuży 40 może 50 mln pasażerów rocznie, a za te 30+ lat spodziewane jest, że CPK będzie musiało obsługiwać 70 mln pasażerów, a kto wie, może i więcej, zawsze trzeba mieć jakąś rezerwę przepustowości.
Po drugie. Te lotniska w dużych miastach i tak będą obłożone po brzegi (jeśli prognoza 140 mln pasażerów rocznie się sprawdzi), więc dowóz kolejnych pasażerów mija się z sensem, bo po prostu może się okazać, że te lotniska tej dodatkowej ilości nie będą w stanie obsłużyć z powodu zwyczajnych fizycznych ograniczeń. Dlatego jeśli szybka kolej to właśnie z lotniska-hubu do dużych miast jako przede wszystkim miejsc docelowych, bo kolej ma po prostu większe możliwości transportowe i tylko w ten sposób ten tłum będzie można rozładować.
Po trzecie. Zamożne społeczeństwa są też coraz bardziej wygodne. Jeśli taki prowincjonalny Radom, czy inne podobne zadupie, zacznie mieć możliwie zbliżony do dużych aglomeracji dochód na głowę, to tamtejsi mieszkańcy z czystej wygody zrezygnują z dojazdu na lotnisko w dużym mieście tak samo jak dziś Warszawiacy mogą rezygnować z Radomia, bo "co się będą 2+ godziny tłukli gdzieś na wieś". A że będą mieli pieniądze, to "nasz klient, nasz pan...". Jeśli w okolicach Radomia mieszka te 600 kiloluda (i nie wiadomo ilu będzie mieszkało w przyszłości, albo o ile z czasem wzrośnie choćby liczba turystów zwiedzających region i jego obecne i przyszłe atrakcje), to oni będą w stanie szybko wyrobić normę tego, by lotnisko na siebie zarabiało, bo zwyczajnie będzie ich choćby na te wczasy na jakiejś Teneryfie raz w roku stać. I wtedy zawsze znajdzie się ktoś, kto przedstawi im ofertę.
@MEM Pamiętaj tylko o jednej, ale ważnej rzeczy. My jesteśmy krajem rozwijającym się. Potrzeby są ogromne, a budżet ograniczony. Żebyśmy się nie przeinwestowali. Bo tu nie chodzi o to że Radom ma nie mieć lotniska. Raczej o to czy ma je mieć już teraz? Czy stać nas jako państwo na taką inwestycje, która żeby przynosić zyski za ileś tam lat wymaga potężnych inwestycji w infrastrukturę. Bo bez tego to będą pieniądze wywalone w błoto. Obawiam się że to lotnisko, w tej chwili i w takim otoczeniu to jest decyzja polityczna a nie ekonomiczna. Te same pieniądze, zainwestowane w ten sam region, ale w inne nie tak medialne projekty, dały by szybszy i lepszy efekt. Lepiej by było zrobić infrastrukturę, rozwinąć region, ściągnąć inwestycje a dopiero wtedy lotnisko stawiać. Tylko że to trzeba by rozpisać na lata. I jeszcze, nie daj Boże, okazało by się ze efekty takich działań były by widoczne kiedy będą rządzić politycy z innej frakcji. Podsumowując, według mnie to nie jest zły pomysł, tylko jak zwykle u nas zabrali się do tego od dupy strony.
@Zap "Pamiętaj tylko o jednej, ale ważnej rzeczy. My jesteśmy krajem rozwijającym się. Potrzeby są ogromne, a budżet ograniczony."
Powoli zaczyna się mówić, że już nie jest rozwijającym się, a rozwiniętym. Np. money. pl/gospodarka/wiadomosci/artykul/dolaczylismy-do-elitarnego-grona-polska,23,0,2416663. html
A co do potrzeb i ograniczonego budżetu, to prawda (i wiele kasy marnujemy, np. na różne "pińcetplusy" ). Ale z tymi rzeczami problem ma każdy kraj, nawet te najbogatsze czy największe gospodarki.
"Żebyśmy się nie przeinwestowali. Bo tu nie chodzi o to że Radom ma nie mieć lotniska. Raczej o to czy ma je mieć już teraz?"
Jak mawiają w Departamencie Mechaniki Temporalnej: "There's no time like the present.".
Przeinwestowanie jest możliwe (to znaczy, efekt wyjdzie podobny) jeśli skończy się na tym, że po otwarciu lotniska nie będzie więcej żadnych inwestycji czyniących z niego i z regionu możliwie atrakcyjnej oferty i jeśli państwo i samorządy nie będą działać w tym kierunku, by na bieżąco pracować nad jak największą pomocą dla lotniska (jeśli po prostu nie zostawią go samemu sobie). Popatrz na to, co się dzieje w przypadku przekopu Mierzei. Przekop zrobiono, a tylko przez to, że władze państwa nie mogą się dogadać z samorządem, nie ma zrobionej kolejnej ważnej rzeczy dla portu w Elblągu, czyli pogłębienia toru wodnego do portu w mieście. I w ten sposób cała inwestycja, choćby najlepsza, idzie się..., wiesz co. I tego rodzaju sytuacji nie powinno być, wtedy zwiększy się szanse na powodzenie wszystkich inwestycji.
Natomiast czy Radom ma mieć teraz lotnisko. Jeśli będziemy do tego podchodzić w ten sposób, prawdopodobnie co roku, co dekadę, co x lat będziemy się nad tym zastanawiać.
Żebyśmy się dobrze zrozumieli. Ja nie twierdzę, że wystarczy wymyślić sobie dowolną "szaloną" inwestycję, typu kosmodrom na Łysej Górze, czy coś w tym stylu, i już świat stanie się piękny, wszystko ładnie wypali i zostanie nam tylko liczenie z tego kasy. Ja twierdzę, że w tym kraju jest masa zacofanych, nieraz właściwie od czasów zaborów, regionów z potencjałem i jeśli chcemy ten potencjał wreszcie rozwinąć i czerpać z niego korzyści, to musimy inwestować. A infrastruktura jest nam do tego rozwoju niezbędna. Tym bardziej że to są projekty, które nie są "na dziś", to z definicji przynosi efekty po iluś tam latach. Tak jak rzeczy takie jak CPK (czy ich odpowiedniki gdzieś na świecie) nie są robione pod dzisiejszy ruch pasażerski, tylko pod ten spodziewany, z jakichś tam prognoz, przyszły.
"Czy stać nas jako państwo na taką inwestycje, która żeby przynosić zyski za ileś tam lat wymaga potężnych inwestycji w infrastrukturę. Bo bez tego to będą pieniądze wywalone w błoto."
Na pewno inwestycje (zakładam tu, że inwestycje robione z głową, czyli z jakimś projektem mającym ręce i nogi, z jakimiś prognozami, i na końcu, z jakąś wizją rozwoju) są lepszym rozwiązaniem niż wydawanie kasy na "500+" i jemu podobne programy.
Natomiast jako państwo nas stać – zwłaszcza gdybyśmy faktycznie nie wywalali forsy w błoto np. na "500+" - mamy blisko 700 miliardów USD PKB (nominalnego), jesteśmy w gronie dwudziestu kilku największych gospodarek świata, jeśli chodzi o część inwestycji tego rodzaju, nie robimy też tego sami, bo np. udziały w CPK chcą mieć i francuskie i południowokoreańskie firmy, które chętnie wyłożą część pieniędzy i do tego dołożą jeszcze know how. Wydanie raz na dziesięciolecia kwoty kilkuset milionów, czy nawet kilku miliardów zł, w dodatku "na raty", bo to często są wieloletnie inwestycje, to nie jest rzecz poza naszym zasięgiem. Co więcej. Musimy się rozwijać, jeśli chcemy choćby tylko utrzymać naszą pozycję, nasz poziom dobrobytu i nasze bezpieczeństwo. A przecież chcemy te rzeczy nie tylko to utrzymać, ale jeszcze je zwiększać. Dużym błędem byłoby też robić z kraju coś na wzór rosyjski, że cywilizacja z odpowiednim dochodem na łebka to tylko w Moskwie i w Petersburgu, a cała reszta, po części na ten moskiewski dobrobyt zapieprzająca, to niech sobie będzie ten "czwarty świat". To się później mści, i dziś doskonale to po kacapowie widać (po nas zresztą też, bo to głosy prowincji decydują o wynikach wyborów, a nie Warszawy; a poza tym przez 30 lat władze skupiały się właściwie tylko na rozwoju dużych miast, i za to beknęło całe pokolenie i beka już powoli kolejne).
A poza tym, właściwie każda inwestycja przynosi zyski dopiero po czasie. Dajmy na to, ktoś buduje hotel, wywala kilkadziesiąt mln zł (czasem i więcej) i przecież to mu się nie zwróci w rok czy w pięć lat. Więc po co to robi? Mógłby siedzieć pod palmami i żyć z procentu. Mógłby. Ale pomijając już jakieś indywidualne ambicje, kto nie maszeruje, ten ginie. Przy czym jakiś tam przeciętny Kowalski od biedy może sobie jeszcze pozwolić na to, żeby odpuścić i np. żyć sobie spokojnie z procentu, albo na bezpiecznym etacie. Państwo zrobić tego nie może. Ma nas wszystkich na utrzymaniu i musi nam zapewniać możliwie duże bezpieczeństwo (czy to na ulicach, czy ze strony innych krajów). Nie da się tego zrobić bez inwestowania (możliwie najrozsądniej robionego).
"Obawiam się że to lotnisko, w tej chwili i w takim otoczeniu to jest decyzja polityczna a nie ekonomiczna."
Oczywiście, że to decyzja polityczna. Jak wszystkie inne dotyczące dowolnych inwestycji pod każdą szerokością geograficzną świata (coś takiego jak niewidzialna ręka rynku nie istnieje, biznes i polityka zawsze są powiązane, czy to bezpośrednio, że np. państwo/władza decyduje, że z takich czy innych przyczyn – bo niekoniecznie tylko z partyjnych, czasem np. z chęci poprawy pozycji kraju na arenie międzynarodowej – potrzebuje danej inwestycji, czy w ten sposób, że za działaniami państwa przychodzi potem prywatny sektor ze swoimi biznesami, bo ma gdzie wtedy przyjść).
Ale rozumiem, o co Ci tu chodzi. I masz rację. To lotnisko w Radomiu (CPK zresztą też, Mierzeja podobnie; nawet decyzje RPP co do stóp procentowych są do tego wykorzystywane) jest wykorzystywane politycznie (przez wszystkie strony zresztą, nie tylko przez PiS), ale poza samą polityką zawsze zostaje też możliwość, że z takich decyzji jest/będzie pożytek. Partia pójdzie, inwestycja, jeśli trafiona, zostanie.
"Te same pieniądze, zainwestowane w ten sam region, ale w inne nie tak medialne projekty, dały by szybszy i lepszy efekt."
Tak i nie.
Załóżmy, że postawimy tam dowolną atrakcję dla turystów (a te także potrafią kosztować setki mln zł). I co? I dalej będzie ten sam problem pt. "A kto tam przyjedzie, jak dojazd gówniany", plus, a gdzie tam będzie można coś zjeść, mieć gdzie spać itd. Zawsze od czegoś trzeba zacząć i to nigdy nie jest proste. Region jest zacofany i biedny, bo prywatnego biznesu albo nie stać, albo nie chce podejmować ryzyka władowania się w jakąś dziurę, gdzie wrony zawracają (nie tylko z powodu ryzyka finansowego, ale także z powodu tego, że może przebierać w atrakcyjnych ofertach na całym świecie). Koło się więc zamyka. I teraz tak. 1. Możemy go zostawić samemu sobie i on wtedy zacznie się cofać w rozwoju, albo będzie się wolno rozwijał i nim (oraz: jeśli) w ogóle dojdzie kiedykolwiek do poziomu, w którym uznane zostanie, że tam może być np. lotnisko, miną dekady, a w obu wypadkach będzie sprawiał różne i pogłębiające się problemy, 2. Możemy mu dać rozmaitego rodzaju boostery rozwoju i uzyskać pożądane efekty w krótszym czasie i na większą skalę, a dodatkowo nie dopuścić do degeneracji społeczeństwa, przez którą byśmy mieli problemy. No i co jest atrakcyjniejszą opcją z tych dwóch?
Wiesz, Zakopane to też kiedyś była dziura mocno zabita dechami. Gdynia była tylko wiochą. Stalowej Woli w ogóle nie było. Las Vegas było tylko pustynią. I mogły takimi pozostać, gdyby historia potoczyła się inaczej. Ale ktoś przyszedł, miał jakiś mniej lub bardziej sensowny pomysł, okoliczności mu sprzyjały (bo np. nie było wojny, albo złej władzy, albo konkurencji itd.) i wyłożył pieniądze.
A tak BTW, wyłożenia pieniędzy. Załóżmy, że te miliony na budowę tego lotniska "poszły w błoto" projekt nie wypali. Czy rzeczywiście wszystkie pójdą wtedy w to błoto? Przecież ktoś to zbudował, ktoś wyprodukował potrzebne materiały i wyposażenie, ktoś to projektował, ktoś pracował na tej budowie, wszyscy oni zapłacili jakieś tam podatki, wszyscy oni mają jakiś tam udział w konsumpcji za te zarobione pieniądze... itd. Ten pieniądz nie zniknął, on krąży gdzieś w gospodarce. I żeby była jasność: to nie jest tak, że mówię, że należy robić bezsensowne inwestycje, bo ta kasa i tak jest w "systemie" i w nim krąży. Tylko chodzi mi o to, że jeśli przypadkiem okaże się, że z jakichś powodów projekt nie wypali (A różnie bywa, czasem nawet najbardziej przemyślane i opłacalne finansowo inwestycje nie wychodzą. Daleko nie szukając, Nord Stream jest taką – wystarczało, że z powodu wojny świat stanął na głowie i ni ma, a jeszcze kupa kłopotów do tego), to i tak to nie do końca jest taką stratą, jakby to wynikało z samej wysokości kwoty na nią wyłożonej.
@Zap "Lepiej by było zrobić infrastrukturę, rozwinąć region, ściągnąć inwestycje a dopiero wtedy lotnisko stawiać."
Po pierwsze, lotnisko to element infrastruktury.
Po drugie... Parę lat temu między kilkoma dolnośląskimi miastami chciano przywrócić do użytku dla przewozów pasażerskich linię kolejową, zniszczoną przez porzucenie i niedbanie o tę infrastrukturę po upadku PRL-u. I wiesz, ile wynosił szacunkowy koszt remontu 82 km torów? Od 240 do 480 mln zł (w zależności od projektu i oferty zainteresowanych firm). Pomyśl teraz, ile by kosztowało zbudowanie lub remont całości infrastruktury kolejowej i drogowej w regionie Radomia (i podobnie jak lotnisko, potem trzeba to też utrzymać) dla tej 600-tysięcznej populacji, rozrzuconej na, w zaokrągleniu, 7000 km kw. – dla porównania: woj. opolskie ma niecałe 9500 km kw. – plus jakieś połączenia z Warszawą, Łodzią, Lublinem. I też nie dawałoby to żadnej gwarancji, że od razu zlecieliby się inwestorzy chętni rozwijać region, bo to zawsze trochę trwa. Jest wrzask o 800 mln zł? Jaki by był przy wielomiliardowej inwestycji niedającej żadnych gwarancji, i dodatkowo jeszcze z przyczyn politycznych podważanej (bo tak samo jak PiS we własnym partyjnym interesie "inwestuje" przed wyborami, tak samo opozycja przede wszystkim próbuje to storpedować we własnym interesie, i nawet potrafi powiedzieć to wprost, vide: Bogusław Grabowski, każący, via media, opozycji kłamać, jeśli chce wygrać wybory).
"Tylko że to trzeba by rozpisać na lata. I jeszcze, nie daj Boże, okazało by się ze efekty takich działań były by widoczne kiedy będą rządzić politycy z innej frakcji."
@Zap "Podsumowując, według mnie to nie jest zły pomysł, tylko jak zwykle u nas zabrali się do tego od dupy strony."
Niekoniecznie. Jakby nie patrzeć, jakaś infrastruktura drogowo-kolejowa w tym radomskim istnieje, a to już coś. Jeśli nie poprzestaną na tej jednej inwestycji (i nie mówię tu tylko o rządzie, ale też i o samorządach – żeby to nie było tak, jak np. w przypadku Elbląga, że marnują czas na spory, idący w lata, tylko dlatego, że jedni drugim chcą przed wyborami zaszkodzić i jedni i drudzy chcą posadzić swoich w np. zarządzie portu; czyli robią to – jak zwykle – kosztem gospodarki i społeczeństwa, tylko narracja, jaką wciskają swoim wyborcom, usprawiedliwiając taki stan rzeczy, się różni, ale tak czy inaczej, to kit dla wyborców wciskany z obu stron), to ma to szanse powodzenia. Zwłaszcza przy założeniu, że jednak faktycznie polski rynek lotniczy będzie się rozwijał tak, jak choćby IATA to przewiduje. I że nasza gospodarka będzie się rozwijać, choćby z tego powodu, że poza tym, że jesteśmy w Unii i mamy też jakiś tam własny potencjał finansowy i ludzki, to staliśmy się dla Zachodu państwem frontowym jak RFN w czasie zimnej wojny – w interesie np. USA jest nam pomóc właśnie w taki sposób, jak po II wojnie pomogli Niemcom, Japonii i Korei Południowej. Kwestia zostaje taka, by to wszystko najskuteczniej wykorzystać. Nie możemy się zatrzymać w miejscu i myśleć kategoriami, do których ostanie 30 lat nas przyzwyczaiło – że byliśmy czymś w rodzaju petenta wobec Zachodu. Teraz jesteśmy jego, coraz bardziej rozwiniętą, częścią, i nie to, że już jest różowo, ale i kompleksów jakichś wielkich mieć nie musimy, że przy każdej choćby nieco większej niż przysłowiowe kilka groszy inwestycji zaczynamy od zastanawiania się, czy jesteśmy temu w stanie finansowo podołać (bo w skali kraju, kilkaset mln zł, i to jeszcze rozłożone w czasie, to nie są wielkie pieniądze). Mało tego. My takie podejście powinniśmy mieć dekady temu. Port w Elblągu dawno temu trzeba było zrobić "pełnowartościowym", budowę elektrowni atomowych trzeba było organizować już w latach 90-tych, to samo się tyczy CPK i sieci kolei do niego prowadzących, czy choćby takich już dupereli jak start-upy (internetowe, "ekologiczne", informatyczne; BTW informatycznych, ja pamiętam, jak w latach 90-tych i w początkach XXI wieku, ludzie pukali się w głowę, gdy się im mówiło, że w Polsce mogą być wydawane gry komputerowe na światowym poziomie, a dziś od lat się chwalimy tą gałęzią gospodarki i naszymi informatykami w ogóle – ktoś przyszedł, nie patrzył na to, że się mu pukają w głowę, miał pomysł, plan i pieniądze i mu wyszło, choć może nawet wielu po drodze się nie udało, a za nim przyszli naśladowcy), albo jak tor Formuły 1, o którym zapytany o to Kwaśniewski orzekł, że nas na to nie stać. A cóż to znowu takiego wielkiego? Ileś tam km asfaltu i trochę budynków na kawałku gruntu, który kiedyś można było kupować całymi PGR-ami za grosze? Jakoś na Euro 2012 stadiony pobudować się dało i nikt nie narzeka do dziś. Ba, niektóre kraje organizują Grand Prix F1 na ulicach swoich miast, a nie na torze, i nikt tam nie narzeka, że się nie da. A patrząc po tym, jak kacapy przekupywały działaczy sportowych na świecie, że po dziś dzień na głowie stają, by Putinowi wleźć w dupę, to nie ma rzeczy nie do załatwienia w tym sportowym biznesie (i w innych pewnie też), to kwestia tylko wielkości walizki z kasą. Zresztą, znacznie słabsze od nas gospodarczo, mniejsze ludnościowo i także postkomunistyczne Węgry organizują GP F1, i to jeszcze od czasów komuny. A tu się nie da... Do dziś. No to z takim podejściem do tematu, to się nie da. Ale nie dlatego, że potencjału nie ma, tylko właśnie z powodu myślenia pewnymi kategoriami.
Do Radomia z Warszawy prędkością 160 km/h pojedziemy dopiero w 2024 r. po uzyskaniu wszystkich zezwoleń na dopuszczenie trzech podsystemów strukturalnych do eksploatacji. Czas podróży będzie trwał niecałą godzinę.
Modernizacja linii kolejowej nr 8 Warszawa-Radom trwa w najlepsze. O postęp prac zapytał w interpelacji poseł ziemi radomskiej Andrzej Kosztowniak. Aby pociągi na trasie Warszawa-Radom mogły jeździć z prędkością 160 km/h, konieczne jest uzyskanie wszystkich zezwoleń na dopuszczenie podsystemów strukturalnych do eksploatacji, w tym zezwolenia dla podsystemu „Energia” w zakresie układu zasilania dla linii kolejowej nr 8. W lutym br. Ministerstwo Infrastruktury informowało, że uzyskanie wszystkich zezwoleń na dopuszczenie trzech podsystemów strukturalnych do eksploatacji, tj. „Energia”, „Infrastruktura” i „Sterowanie”, na odcinku linii kolejowej nr 8 od Warszawy Okęcie do Radomia, planowane było na I kw. 2023 r.
Już teraz wiemy, że termin ten nie zostanie dotrzymany z uwagi na trwający proces kompletowania dokumentów niezbędnych do złożenia wniosków do Urzędu Transportu Kolejowego. (...) Kiedy już linia radomska uzyska 160 km/h w 2024 roku, to podróż będzie trwała niecałą godzinę. Obecnie czas podróży PKP Intercity z Warszawy Zachodniej do Radomia trwa 1:22 h. Pociągiem Kolei Mazowieckich dojedziemy w niecałe dwie godziny. (...) Oczywiście czas przejazdu uzależniony będzie także od innych czynników, m.in. parametrów taboru zastosowanego przez przewoźnika oraz liczby i długości założonych postojów handlowych, a także układu pociągów innych przewoźników oraz ewentualnych ograniczeń prędkości. Dlatego Ministerstwo Infrastruktury zastrzega sobie, że uzyskanie wskazanych czasów jazdy należy traktować jako orientacyjne."
Czyli jednak coś robią dla poprawienia infrastruktury dojazdowej. To może przełożyć się na wyniki lotniska. Zwłaszcza gdyby potencjalnych pasażerów zmusiła konieczność korzystania z tego lotniska w przypadkach, gdy z Okęcia nie będzie możliwości wyboru alternatywnego lotu w dane miejsce docelowe.
@KontoUsunięte "23,4 km/h htt ps://ww w.rynek-kolejowy. pl/mobile/utk-kolej-przewozi-coraz-wiecej-ale-coraz-wolniej-109333.html"
Ale czemu Cię to dziwi? Jak się przez około 30 lat zaniedbywało infrastrukturę, nie mówiąc już o jej rozwoju, to ma to swoje skutki. Zwłaszcza teraz, gdy ilość transportowanych towarów rośnie. To jest dokładnie to samo, co w przypadku portów morskich (w tym Elbląga) i lotniczych, i o czym w tekście artykułu powyżej jest mowa. No ale przeca gardłujesz, że нельзя inwestować w rozbudowę infrastruktury, bo Ci partyja/opcja polityczna, którą ślepo wyznajesz, powiedziała, że to "kult cargo" czy inne bzdury typu: "po co nam lotnisko, skoro jest w Berlinie". I koło się w ten sposób zamyka... Nie ma odpowiedniej infrastruktury kolejowej, to powstają zatory, a w otumanieniu swoimi politycznymi dogmatami Ty nadal nie rozumiesz ich przyczyny, bo podajesz takie właśnie "argumenty", wrzeszcząc przeciwko dowolnej inwestycji tylko dlatego, że akurat robi ją partia, której nie lubisz, o ile już w ogóle nie jest tak, że masz zakodowane, przez lata takiej indoktrynacji dogmatami przez swoich politycznych guru, jakieś – i częste u nas – kompleksy niższości wobec Zachodu, które dekadami wmawiały ludziom, pod dowolnie bełkotliwym pretekstem jako uzasadnieniem (typu "kult cargo", "megalomania" itd.), że się tu nie da niczego zrobić i najmądrzejszym rozwiązaniem jest albo zburzyć, albo sprzedać za bezcen, i zapierdalać na przysłowiowym zmywaku w UK albo na równie przysłowiowych szparagach, ciesząc mordkę, że poklepali frajera zasuwającego na akord za czasem mniej niż minimalną po plecach.
@KontoUsunięte "Nie dziwi. Proponuję tylko zejść na ziemię, zamiast się podniecać kosmicznymi prognozami ile to milionów ton w 30 lat i taki tam reklamowy bełkot."
A jakiś konkret na temat rzucisz, czy tylko przy jakimś bełkocie o "reklamowym bełkocie" (w zastępstwie innych określeń w rodzaju: "kult cargo" ) pozostaniesz?
Tym bardziej że strasznie uderzasz tym we własny intelekt. Masz bowiem pretensje np. o spowalniający ruch kolejowy, a wygląda na to, że nie dociera do Ciebie to, że przyczyną jest właśnie to, że zachłyśnięta Zachodem i zakompleksiona z jego powodu opozycyjna wersja "ciemnego ludu" przez trzy dekady bezmyślnie kupowała bajeczki o tym, że inwestycje m.in. w infrastrukturę to "reklamowy bełkot", skutkiem czego dziś, gdy mimo wszystkich kłód pod nogami ilość towarów do przewiezienia z roku na rok rosła, tempo kolei jest słabe, o co ten sam opozycyjny "ciemny lud" teraz ma pretensje i tym argumentuje rzekomą bezcelowość takich inwestycji. ________ A na deser taka "lekcja poglądowa"... Gdy trochę ponad dekadę temu ZOO we Wrocławiu, które wtedy rocznie odwiedzało mniej więcej pół miliona osób, przymierzało się do budowy Afrykarium, to po całym internecie (jak się poszuka, to do dziś można resztki tego znaleźć) i poza nim niósł się wrzask dokładnie w stylu takim, w jakim wrzeszczysz. Że forsa w błoto, że megalomania, że bełkot, że urojenia, że są inne potrzeby, że z choinki się urwali itd. Pomimo tych wrzasków, Afrykarium pobudowano, i to za ciężkie pieniądze – grubo ponad 200 milionów na to poszło (aż się prosi ponownie zacytować: "w Polsce są inne potrzeby (mniej spektakularne) - parę set wiaduktów/tuneli nad/pod torami, trochę obwodnic, żeby wyprowadzić ruch ze wsi i małych/średnich miast (niedoceniana prowincja?), trochę chodników i dróg rowerowych (dla poprawy bezpieczeństwa), trochę większe nakłady na leczenie i szkoły... trochę nowych kościołów, żeby się wierni na mszach nie dusili, trochę kapliczek i ze dwie nowe Częstochowy...", prawda? ). Dziś odwiedza je ponad 1,7 miliona osób rocznie i to pomimo znacznej podwyżki cen biletów. I dodać do tego należy, że tego rodzaju, zwiększony dzięki dodatkowej atrakcji, ruch turystyczny zostawia też i w mieście, a nie tylko w samym ZOO, pieniądze (i niech taki przeciętny "nadprogramowy" dzięki tej inwestycji turysta zostawi w tym Wrocku choćby tylko 100 zł..., to ile to wychodzi, co? I to jest jeszcze nic..., bo dane miasta Wrocławia za 2022 rok mówią, że turyści zostawili w mieście 3,7 miliarda zł, a statystyki GUS i Eurostatu mówią, że trzy najchętniej odwiedzane wrocławskie atrakcje to ZOO, Panorama i Hydropolis.).
Ale nie..., nie budujmy... Bo kult cargo, bo jest w, przysłowiowym już, Berlinie, bo po co "podniecać się kosmicznymi prognozami", bo "reklamowy bełkot" i bo cała reszta takiego pierdolenia w klapkach na oczach w ślad za danym politycznym guru. (BTW, taka sama "argumentacja", że nie potrzeba, że nie stać nas itp., dotyczy choćby odbudowy Pałacu Saskiego w Warszawie czy budowy pomnika upamiętniającego wygranie z kacapami pod Warszawą w 1920. I jest tak samo idiotyczna z tych samych powodów plus korzyści polityczne dla kraju.).
I ponownie: rób tak dalej, a PiS będzie rządził wiecznie. Opozycja się sama zaora do reszty. Dużo jej zresztą już nie brakuje.
Ale dopiero w odpowiedzi oraz po to, by na konkretach i faktach uświadomić Tobie i innym, jak błądzicie w swych ocenach co do tego rodzaju spraw (to samo było np. z Glapińskim i NBP). To nie ja zaczęłam gadki o tym kulcie cargo, bełkocie reklamowym (w dodatku najczęściej bez kompletnie żadnej konkretnej argumentacji na poparcie tych tez) i tak dalej, jakie wielokrotnie w takich tematach stosowałeś, w praktyce ograniczając się jedynie do bezmyślnego wyśmiewania (i to tylko dlatego stosowałeś, że dogmat o tym, że wszystko, co robi PiS, jest złe, bezmyślnie über alles, co sam przecież od dawna twierdzisz).
I nadal, jak widać, nie dociera ani to jak się mylisz, ani jakie są konsekwencje takiego durnowatego postępowania (bo cała opozycja robi tak samo jak Ty i to się już mści; nie wspominając o tym, jak szkodliwa dla gospodarki i społeczeństwa byłaby czy to rezygnacja z takich projektów, czy choćby to dowalenie gospodarce tych 20+% stóp procentowych).
@KontoUsunięte "Wklejasz PR-owe wypociny i się dziwisz? Come on."
Weź się już nie kompromituj, bo to jest zabawne, ale tylko do pewnego momentu.
Chcesz mi wmówić, że międzynarodowe organizacje działające całe dekady w branży, takie jak właśnie IATA (istniejąca od 1945 roku), są obsadzone przez politruków z TVP??? Że Koreańczycy z Incheon (czwarte w rankingu najlepszych lotnisk świata; Frankfurtu nawet w pierwszej dziesiątce nie ma, dopiero 25 na liście) to za frajer chcą zainwestować w budowę CPK? A ci turyści odwiedzający Wrocek (masa to obcokrajowcy), o których informacje Ci przytoczyłam w tym przykładzie dotyczącym wrocławskiego ZOO, to też PiS-owcy? A te prywatne biura turystyczne i tanie linie lotnicze, które chcą działać z tego lotniska (lub działają na innych regionalnych od dekad), albo tego nie wykluczają, to też jest PiS? I co jeszcze wymyślisz, z uporem maniaka zaklinając rzeczywistość? Opozycyjny odpowiednik smoleńskiej sztucznej mgły dowiedzionej na wybuchających parówkach? Come on...
I tak BTW, jak przewoźnicy (i biura turystyczne) zechcą, to do Radomia czy innego zadupia będzie karnie zapieprzać cała Warszawka. Z prostego powodu. Już sam koszt opłaty, jaką lotnisko pobiera od linii lotniczej za pojedynczego odprawionego pasażera to na Okęciu 80 zł, a w Radomiu 40 zeta. To teraz sobie policz. Powiedzmy 10 startów dziennie, po niech będzie, że 100 osób na pokładzie samolotu, to jest 1000 pasażerów. 1000 pasażerów x 40 zł oszczędności, równa się 40 tysięcy zł. 30 dni w miesiącu: 1,2 mln. 12 miesięcy w roku: 14,4 miliona zł. Dla porównania leasing Embraera 190 to 100-200 tysięcy USD miesięcznie, czyli max. 10 milionów zł rocznie. To znaczy, że zaoszczędzona na opłacie kwota pozwala takiej firmie leasingować taki samolot za darmo i jeszcze w kieszeni minimum 4 bańki z dużym hakiem zostają. Znasz firmę, która pogardzi takimi oszczędnościami w tak banalnie prosty sposób osiąganymi? Podobnie jak np. sieci hipermarketów czasami zaprzestają sprzedaży rozmaitych towarów (i możesz im w takim przypadku naskoczyć – albo kupujesz oferowany odpowiednik, albo, jeśli w ogóle masz możliwość, idziesz gdzie indziej), wystarczy, że linie lotnicze, zwłaszcza tanie albo Lot, zamkną część połączeń z Okęcia na rzecz regionalnego lotniska i co ich to obchodzi, że dojechać musisz? Jak przyszpili, a skrzydełka Ci nie wyrosną, to chcąc skorzystać z usługi, zaciśniesz zęby i grzecznie przetelepiesz się te x km do Radomia. Bo zawsze to bliżej, niż do Poznania, Gdańska czy jeszcze dalszych portów lotniczych.
I jeszcze jedno. W Zachodniej Europie lotniska-huby są cztery: Frankfurt, Amsterdam, Paryż, Londyn. Wszystkie leżą dość blisko siebie (w promieniu 340-600 km) i żadne nie narzeka na brak pracy. Tymczasem od Frankfurtu na wschód jest pod tym względem czarna dziura – najbliższy hub to jest dopiero gdzieś w Azji. I to tej Wschodniej. Mamy idealne miejsce pod względem geograficznym na coś takiego oraz stale rozwijającą się i bogacącą gospodarkę, bo wreszcie z głowy demony przeszłości w postaci II wojny i kacapstwa po wojnie. Tylko korzystać. To powinno być zbudowane ze 20 lat temu jak nie lepiej.