Wszyscy jesteśmy zombiakami - Rozdział III

Wszyscy jesteśmy zombiakami - Rozdział IIITo nie było zwykłe lato. To apoteoza lata. Wydawało się, jakby słońce tego roku sięgało nadzwyczaj blisko ziemi, jakby chciało dać do zrozumienia, że to będzie ostatnia chwila do nacieszenia się nim.
Palący stopy piasek, delikatny powiew Atlantyku, tysiące ludzi leżących na ręcznikach i kocach w błogiej nieświadomości, harmonii, i spokoju. Dzieci tworzące swoje pierwsze wielkie konstrukcje w paskowych formach, nastolatki spacerujące piaszczystym brzegiem i moja matka, która wybrała cień wielkiej palmy, mus truskawkowy i dobrą książkę.
Amber była wykształconym naukowcem z wieloma tytułami. Pracowała w największych ośrodkach badawczych. Większość życia poświęciła nad badaniem ciał niebieskich, asteroid i meteorytów. Kosmos, to było to, co stanowiło największą zagadkę i dawało jej motor do pracy.
Tego dnia była w szóstym miesiącu ciąży. Nigdy nie dowiedziałem się kim jest mój ojciec, chciała wychować mnie sama, bynajmniej tak pisała w pamiętniku.  
Gdy słońce powoli znikało za horyzontem większość przypieczonych plażowiczów zwijała swoje rzeczy i wracała do domów. Nikt i nic nie wskazywało na to, że coś ma ten harmonijny spokój zaburzyć.  
Kończąc książkę Amber także postanowiła wrócić do domu, chociaż nigdzie się jej nie śpieszyło, w końcu była na zwolnieniu lekarskim a relaks był dla niej wskazany. Dla niej i dla mnie.
W wodzie nie przebywał już nikt, a pozostali siedzieli i podziwiali zachód słońca. Nagle na czerwonym niebie pojawiło się ostre, jasne światło, jaśniejsze od tego jakie emitowało południowe słońce. Przemieszczało się z niezwykłą prędkością oślepiając obserwujących. Po paru sekundach blask był tak ostry, że obserwacja gołym okiem stała się nie możliwa. Po kolejnych trzech blask znikł. To spadający meteoryt - pomyślała.
Amber wiedziała, że tego dnia obok naszej planety miała przelecieć asteroida "Vesir”. Nie spodziewała się jednak, że tak blisko, a to, co spadło na ziemie być mogło jej odłamkiem.
Przez parę dni w Internecie latały filmiki z tego zdarzenia na których oprócz białego światła nic nie widać. Lokalna telewizja też musiała o tym wspomnieć.

Tak bez echa mijały kolejne dni, aż pewnego ranka zadzwonił telefon.
– Doktor Amber, mam dla Pani informację, która na pewno Panią zaciekawi.
– Słucham?
– Tydzień temu niedaleko, Alberty w Kanadzie znaleziono ciekawą masę skalną, przypominającą meteoryt. Za dwa dni powinniśmy mieć ją w naszym laboratorium.
– Doktorze Richardson, nie wiem czy Pan wie, ale jestem na zwolnieniu lekarskim i aktualnie staram się odpoczywać - Po tych słowach wpadł jej do głowy obraz spadającego ciała niebieskiego, który niedawno podziwiała.
– Wiem, nie fatygowałbym się telefonem, jeśli to byłby zwykły meteoryt.
– A co w nim takiego niezwykłego?
– Sama Pani zobaczy.
Doktor Rich dobrze znał Amber i wiedział, że rzuci wszystko, żeby tylko zobaczyć ten kawałek.
Nie mylił się, dwa dni później wsiadła w samolot i poleciała do San Antonio w Texasie, gdzie znajdowało się jej miejsce pracy.
Laboratorium było ściśle strzeżone, w końcu znajdowało się tam wiele cennych odpadów kosmicznych, które miały swoją cenę na czarnym rynku fanatyków. Pomieszczenie gdzie na specjalnej głowicy umieszczony był około pięciofuntowy odłamek było całkowicie sterylne a wejść do niego mogli tylko upoważnieni i to w specjalnych kombinezonach ochronnych.

– Naprawdę ciekawa sprawa – Odpowiedziała zagadkowo Amber przyglądając się skamielinie.
– Dokładnie, Widzi Pani, te spękania a w nich świecący, jasny stop?  
– Wygląda jak gorąca lawa, która dopiero wypłynęła z wulkanu, a jest zimna i skamieniała. – dodała.
– Jest jeszcze ciekawsza sprawa.
– Tak?  
– Chcieliśmy pobrać próbkę, odciąć kawałek i wysłać do Atlanty.
– Co w związku z tym? – spytała.
– Nie jesteśmy w żaden sposób odłupać choćby milimetra. Nawet laser nie daje rady.
– Nie możliwe. Diamentowe pilniki?
– Pękają. To najtwardsza skała jaką widziałem. Być może to jakiś nowy pierwiastek, twardszy od diamentu.
– Dla nas nowy. Kiedy uderzył w ziemię?
– Mówiłem Pani, tydzień temu.
Więc to był ten spadający odłamek, który Amber i miliony ludzi widzieli w popołudniowy, niedzielny zachód słońca.  
- Co Pani o tym myśli? - Zapytał Richardson
- Jest piękny - odpowiedziała z fascynacją
- Dobrze że mnie tu ściągnąłeś - dodała.  
- Nie mogłem inaczej.  
– A co do próbki, myślę, że to dobry moment na sprawdzenie Rascara – Rzekła Amber.
– Słucham?ni
– Przetniemy go wiązką Rascara.
Rascar jest perełką dzisiejszej technologii, jeden z tych nowoczesnych tworów ludzkości.
Działo o wysokości dwudziestu metrów, emitujący cieniutką wiązkę laserową rozbijającą cząsteczki na poziomie molekularnym. Karbin tnie jak masło.
– Wie Pani jaki jest koszt użycia Rascara?
– Wiem, dlatego przygotujcie wszystkie papiery i zabieramy się do roboty.

Odpalenie Rascara wiązało się dostarczeniem mu ogromnej ilości energii elektrycznej i było dość ryzykowne. W każdym Momencie jądro napędzające laser mogło ulec destabilizacji i spowodować potężny wybuch, jednak nauka wymaga poświęceń.

To miał być wielki dzień, cudowny spektakl w, którym brali udział Amber, Doktor Richardson, Doktor Arch i w roli głównej Rascar. Wszystko zapięte na ostatni guzik, stan nadzwyczajny, straż przygotowana w razie pożaru lub wybuchu. Sam Sekretarz Obrony oglądał w swoim biurze transmisje z kamer przemysłowych.
– Rascar Gotowy do odpalenia, jądro stabilne – zgłosił przez radio znajdujący się za pancernym oknem Arch.
- Amber, może powinnaś wyjść, w twoim stanie.. to niebezpieczne.. sama rozumiesz. - dodał.
Matka kochała ryzyko, wiedziała, że może zginąć będąc w ciąży, mimo to musiała tam być, musiała tego dokonać.
- Nic mi nie będzie, jedyne czego się obawiam to wywalenia korków.  - Powiedziała żartem.
– Okej, gotowa? - odpuścił.
– Jak zawsze.
Wystarczyło tylko wcisnąć na klawiaturze terminala przycisk "Y” by uruchomić laser, by odwrócić losy tego świata.

Destiny

opublikował opowiadanie w kategorii przygoda, użył 1098 słów i 6299 znaków, zaktualizował 22 lut 2019.

2 komentarze

 
  • AnonimS

    Ciekawy pomysł. Czytam z zainteresowaniem

    28 wrz 2019

  • Malolata1

    Powiem Ci, że jest coś w tym, co piszesz, że ma się ochotę kontynuować. Jest to ciekawe, choć osobiście nie interesuje mnie kosmos, meteoryty i te sprawy, ale piszesz w taki sposób, że brzmi to dobrze. Gdzieniegdzie tylko dostrzegam błędy - interpunkcyjne i te ort. "Nieważne" piszemy razem, wyłapałam jeszcze kilka. Poza tym życzę tylko weny

    24 lut 2017