Żyję cz.8

Pani Joasia była miłą kobietą. Zrozumiała mnie. Zadzwoniła do znajomego lekarza i umówiła mnie na wizytę. Niestety musiałam wyjechać do Nowego Jorku. Za trzy dni miałam mieć przeprowadzony zabieg. Mama nie mogła polecieć ze mną, ale pani Joasia mogła. Gdy tylko wysiadłyśmy z limuzyny, przyjaciółka mojej mamy odesłała szofera. Ja od razu poszłam do swojego pokoju i się położyłam. Nie chciałam zabijać swojego dziecka, ale musiałam to zrobić. Dla jego dobra. Usłyszałam pukanie do drzwi.  
- Proszę. - powiedziałam.  
- Jak się czujesz? - zapytała mama.  
- Źle. - powiedziałam beznamiętnie.
- Przyjechał Paweł. Chciałby cię poznać. - oznajmiła.  
- Nie mam ochoty.  
- Posiedzimy, porozmawiamy przy lodach. Nie daj się prosić. - przekonywala mnie.  
- Zejdę tylko na chwile. - skapitulowalam. - W co mam się ubrać?  
- Choć tak jak jesteś ubrana. To są moi przyjaciele miała to być elegancka kolacja, ale nie ma sensu już się stroić.  
- Dobrze, ale i tak muszę  się przebrać, bo śmierdzę szpitalem.  
Mama się zaśmiała i wyszła zostawiając mnie samą.  
Miałam mały dylemat, ale w końcu zdecydowałam się na czarną, rozkloszowaną spódniczkę przed kolano i białą bokserkę. Włosy rozpuściłam i uczesałam. Założyłam jeszcze czarne, materiałowe baleriny i byłam już gotowa. Zrezygnowałam z makijażu. Obejrzałam się na koniec w lustrze. Opatrunek był widoczny przez bluzkę. Włosami zakryłam bliznę na szyi, a na nadgarstki założyłam bransoletki. Zchodziłam na dół i na schodach zakręciło może się w głowie. Złapałam się barierki i odczekałam aż z przed moich oczu znikną mroczki. W salonie siedziała mama,  pani Joasia i jakiś chłopak. Nie trudno było się domyśleć, że to Paweł, syn przyjaciółki mojej mamy. Wszyscy zapatrzeni byli w plazmę i mnie nie zauważyli. Chłopak był podobny do matki. Włosy miała czarne. Był dobrze zbudowany i wysoki. Nie widziałam jego oczu niestety. W telewizji leciała jakaś komedia, bo wszyscy zanosili się śmiechem. W końcu mama mnie dostrzegła.
- Dobrze, że już jesteś. - powiedziała, a wszystkie spojrzenia skierowane były na mnie. Zauważyłam, że Paweł ma błękitne oczy tak jak jego matka.  
- Natalki, poznaj mojego syna, Pawła.- przedstawiła go pani Joasia. Wstał i podał mi rękę.  
- Miło mi cię w końcu poznać. - powiedział niskim głosem.  
- Mi również. - nie odwzajemniłam jego uśmiechu.  
- Obejrzysz z nami film? - zapytała mama.  
- Nie. Pójdę się przejść. - oznajmiłam. - Lekarz przypisał mi jakieś nowe leki?  
- Tak. Zapomniałam je wykupić. Pójdę po receptę i podam szoferowi. Za pół godziny chce cię widzieć w łóżku.  
- Okej. - powiedziałam i udałam się w stronę drzwi wejściowych. Źle się czułam, ale miałam ochotę na spacer. Poszłam do stajni. Kocham konie. To są piękne zwierzęta. Kiedyś jeździłam z mamą do stadniny, ale to było dawno. Strasznie chciałam dosiąść konia, ale ta cholerną rana mi nie pozwalała. Mama miała tyle koni. Wszystkie piękne, ale najbardziej spodobał mi się czarny ogier. Jego boks był bardziej zabezpieczony niż inne. W jego oczach widziałam coś czego nie da się opisać. Coś między agresją, a władzą. Na plakietce pisało, że ma trzy lata i zwie się Piorun. Chciałam do niego podejść, ale gdy tylko zrobiłam krok w jego stronę to zaczął wierzgać. Wyciągałam się ostrożnie. Postanowiłam go do siebie przekonać, ale jeszcze nie teraz. Byłam zbyt osłabiona.  


**** Paweł ****
Mama mówiła, że Natalka jest ładną dziewczyną, ale nie sądziłem, że aż tak. Gdy tylko do nas przyszła to nie mogłem oderwać od niej oczu. A propos jej oczu. Były bez wyrazu. Takie inne. Nie odwzajemniła też mojego uśmiechu, co jeszcze nikomu się nie udało. Dziewczyny zawsze lgnęły do mnie, ale ona była inna. Musiałem się dowiedzieć, dlaczego w jej oczach było tyle smutku. Przeżyła coś strasznego, a ja musiałem dowiedzieć się co spowodowało brak uśmiechu na jej twarzy. Moje rozmyślenia o niej przerwała służąca, która zaczęła prowadzić konwersację z Judytą.  
- Przepraszam, że się wtrącam. Wiem, że to nie moja sprawa, ale czy z Natalką wszystko w porządku? - zapytała niepewnie.  
- Coś się stało? - zaniepokoiła się Judyta.  
- Gdy kończyłam sprzątać pokoje gościnne to zauważyłam Natalke. Schodziła że schodów i wyglądała tak jakby miała za chwilę zemdleć. Złapała się poręczy i po chwili normalnie zeszła. Nie zdążyłam do niej podejść i zapytać co się stało, bo rozmawiała już z państwem i nie chciałam się wtrącać. - powiedziała jednym tchem. Zaniepokoiły nas jej słowa. Judyta zbladła i powiedziała coś szeptem do mojej mamy. Ona coś wiedziała i mi nie powiedziała. Musiałem coś z niej wyciągnąć.  
- Pójść jej poszukać? - zaproponowałem z nadzieją, że się zgodzą.
- Chyba nie chcieliście mnie szukać. - powiedziała Natalka. Nikt nie słyszał jak weszła.  
- Obiecałaś mi, że powiesz jak będzie się coś działo!  
- Mamo, proszę cię. Nie teraz. - prosiła Natalka. Po jej twarzy widać było poirytowanie.  
- Wracaj tu. - zdenerwowała się Judyta, gdy dziewczyna chciałam iść do swojego pokoju. Nie zareagowała na jej słowa. Nie chciałem się wtrącać w ich rodzinne sprawy, ale musiałem dowiedzieć się prawdy. Musiałem z nią porozmawiać.
- Może do niej pójdę? - zaproponowałem.  
- Kochanie, tylko nie męcz jej za bardzo - poprosiła mama.  
- W kuchni na stole są dla niej leki i rozpiska jak ma jej brać. Proszę, zanieś je jej. - powiedziała Judyta.  
Z miłą chęcią. Może chociaż nazwy leków coś mi podpowoedzą, a jak nie to będę musiał odgrzebać stare znajomości. Udałem się do kuchni i od razu zauważyłem dane leki. W pomieszczeniu była też kucharke, która szykowała kolację. Przywitałem się z nią i wyjaśniłem po co przyszłem. Podała mi szklankę wody i proszki, i udałem się do pokoju Natalki. Zapukałem. Usłyszałem ciche ,,proszę" i wszedłem. Leżała na łóżku, przykryta kocem. Pięknie wyglądała. Cholera. Musiałem się ogarnąć.  
- Po co przyszedłeś? - zapytała beznamiętnie, nie patrząc na mnie.  
- Skąd wiedziałaś, że to ja skoro nawet na mnie nie spojrzałaś? - zapytałem i usiadłem obok niej.  
- Mama i pani Judyta chodzą ciszej.  
- Właśnie stwierdziłaś, że jestem gruby - powiedziałem rozbawiony. Byłem pewien, że to ja speszy, ale nie. Zachowywała się tak jakby nie liczyło się dla niej to co mówię.  
- Mama cię przysłała? - zapytała zmieniając temat.  
- I tak i nie. Przyniosłem ci leki.  
- Połóż je gdzieś. Później wezmę.  
- Napisane jest, że musisz je zażyć wieczorem.  
- Ale nie jest napisane wczesnym czy późnym. - niby taka grzeczna, a ostry ma ten język. Dam jej tą satysfakcję i sobie pójdę. Niech myśli, że wygrała.  
- Już ci nie będę przeszkadzał.



-----------------------------------
Komentujcie i łapki w górę ;)
Love <3

Lovcia

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1337 słów i 7051 znaków.

3 komentarze

 
  • zuzka18

    Najs

    26 sty 2017

  • Zaslodko

    <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3 <3

    28 lip 2016

  • Lovcia

    @Zaslodko  :kiss:

    28 lip 2016

  • Justys20

    Pisz dalej  :)

    28 cze 2016