Żyję cz.7

Zmęczone wraz z mamą udalysmy się do swoich pokoi. Zakupy się udały. Do domu wróciłyśmy obładowane pełnymi siatami. Szofer miał z nas ubaw, gdyż wygłupiałyśmy się i żartowałyśmy jak dzieci. Dawno tak się nie bawiłam. Ona była dla mnie mamą i przyjaciółką. Nigdy nie lubiłam opowiadać o sobie. W ogóle to byłam taką szarą myszką, która się nie malowała, nie chodziła na imprezy i nie stroika się jak tamte plastiki w mojej starej szkole. Nie chciałam nic mówić mamie, ale źle się poczułam. Nie chciałam jej tym martwić. W swoim pokoju usiadłam na łóżku i zażyłam tabletki przeciwbólowe. Do przyjścia gości były jeszcze trzy godziny. Mogłam spokojnie odpocząć. Przykryłam się kołdrą i spojrzałam na swoje nadgarstki. Nie fajnie wyglądały te blizny. Moja szyja też nie prezentowała się idealnie. Za bardzo było widać blizny. Miałam pomysł co z nimi zrobić,  ale nie wiedziałam jak zareaguje na to mama. Rana dawała o sobie znaki. Znowu zaczęła mnie boleć.  
- Cholera. - przeklęłam, gdy zobaczyłam czerwoną plamę na bluzce. Ostrożnie ją podwinęłam. Szew mi puścił. Ostrożnie poszłam do łazienki i wyciągnęłam z apteczki plastry. Okleiłam dokładnie ranę i zmieniłam bluzkę. Nie zdążyłam jej zachować, gdy do pokoju weszła mama.  
- Pomóc ci się zebrać? - zapytała z uśmiechem. Niestety zauważyła poplamioną bluzkę.  
- Cholera jasna. Natalka! Czemu nic nie mowiłaś!? - zdenerwowała się. Szybko do mnie podeszła i ściągnęła że mnie górną część garderoby. Przeklęła pod nosem, gdy zauważyła bandaż, który przesiąkał krwią.  
- Dasz radę zejść na dół? - zapytała.  
- Raczej tak. - odparłam.  
Szofer zawiózł nas do szpitala. Od razu nas przyjęto. Lekarz powiedział mi, że to z przemęczenia. To mnie nie zdziwiło. Zaszyli mi ranę i tego samego dnia mogłam już wyjść do domu.  
- Mamo to nie twoja winaJ - przekonuje po raz setny moją mamę.
- Ale to ja zabrałam cię na te zakupy.  
Chciałam coś powiedzieć, ale do sali wszedł lekarz
- Przepraszam, że przeszkadzam, ale muszę porozmawiać w cztery oczy z Natalią.  
Mama wyszła z sali zaniepokojona, a ja zostałam sam na sam z lekarzem.  
- Coś się stało? - zapytałam.  
- Tak. Gratuluję. Jest pani w ciąży. - odparł, a ja zamarłam.
- To jest pewne?  
- Na sto procent. - powiedział z uśmiechem.  
- Proszę nic nie mówić mojej mamie.  
- Dobrze. Zostawię to pani. Dobrze by było, żeby pani zarejestrowała się do ginekologa na pierwszą wizytę.  
- Może pan mnie zostawić samą?  - poprosiłam i on wyszedł.  
Ja nie mogłam być w ciąży. Nie z nim! Nie teraz! Wiedziałam, że nie urodzę tego dziecka. Co bym mu powiedziała? Że mój ojciec jest jego ojcem? Tego była za dużo. Jeśli nie mogłabym dokonać aborcji to bym poroniła. To było pewne. Chciałam płakać, ale już nie byłam w stanie. Wylałam już może łez. Nie miałam pojęcia jak powiedzieć mamie. Moje rozmyślanie przerwało pukanie do drzwi.  
- Proszę - powiedziałam i weszła mama z jakąś kobietą.
- Co chciał lekarz? - zapytała od razu moja rodzicielka.  
- Nic ważnego. - odparłam nie patrząc jej w oczy.  
- Później o tym porozmawiamy. - oznajmiła po czym wskazała ręką na kobietę - To jest Joasia, moja przyjaciółka.  
- Cieszę się, że w końcu mogę panią poznać. - uśmiechnęłam się miło i podałam dłoń kobiecie, która ja uscisnęła.
- Ja również. - powiedziała ciepło pani Joasia.  
Była ona wysoką, szczupłą blondynką o błękitnych oczach. Chyba nawet z tego samego roku co moja mama.  
- Możemy już iść? - zapytałam.  
- Pójdę tylko po twoje wyniki i wypis - oznajmiła moja rodzicielka. Zapaliła mi się czerwona lampka.  
- Poczekaj, pójdę z tobą. - powiedziałam szybko.  
- Pójdź z Joasią do samochodu. Odeslalam szofera, więc pojedziemy razem. - powiedziała i wyszła.  
- Chodźmy. Przy okazji poznam cię lepiej - ze szczerym uśmiechem powiedziała pani Joasia.  
- Zaraz. Muszę wziąźć te wyniki. - nim zdarzyła zareagować to ja ostrożnie poszłam w stronę gabinetu mojego lekarza. Było już za późno. Moja mama wyszła załamana z pomieszczenia. Dowiedziała się.  
- Dlaczego mi nie powiedziałaś?- spytała z wyrzutem, gdy mnie zobaczyła.  
- Nie chciałam cię martwić. - powiedziałam.  
Podeszła do mnie i przytuliła.  
- Co teraz będzie? - zapytała.  
- Nie urodzę tego dziecka. - spodziewałam się, że zacznie na mnie krzyczeć i mnie wyzywać, a ta nic z tych rzeczy.  
- Dobrze. Rozumiem cię. Mam nadzieję, że nie bedziesz zła jak powiem Joasia. Ona pomogłaby znaleźć lekarza, który dokona aborcji.  
- Dobrze. Proszę cię tylko, żeby to było szybko.  
- W samochodzie wszystko jej powiem.  
Szłyśmy szpitalnymi korytarzami, a ja nie wiedział co mam zrobić. Wiedziałam to, że usunę ciążę. To było pewne. Chciałam też zmienić swoje życie. Z cichej myszki miałam się stać przebojową dziewczyną.  


Przepraszam, że takie krótkie, ale chwilowo nie mam czasu. Nadrobię to. Obiecuję. Komentujecie, bo nie wiem co być może robię źle i czy jest sens, żebym nadal tworzyła. Jak  macie jakieś uwagi to piszcie na priv.

Lovcia

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 995 słów i 5197 znaków.

3 komentarze

 
  • zuzka18

    Ciągle  mówisz ,, dajcie ocenke bo nie wiem czy pisać dalej ,, ogarnij się

    26 sty 2017

  • Zaslodko

    NIE WIEM CO BĘDZIE DALEJ ALE WOLĘ BY PRZEŻYŁO <3

    28 lip 2016

  • Karolina12

    Super czekam na kolejną część :jupi:

    27 cze 2016

  • Lovcia

    @KontoUsunięteina12 <3

    27 cze 2016