Żyję cz.3

Po ich wyjściu zaczęłam płakać. Po co im nazwisko mojej matki?! Domyślałam się, że pewnie zechcą mnie do niej odesłać. Skoro mnie zostawiła to nie chciałam, żeby z litości musiała się mną zajmować. Czulam do niej straszny żal i nie wybaczyłam jej tego. Nie wiem kiedy, ale zasnęłam. Obudziłam się dopiero o siódmej rano. Gdy zginałam palce to bolały mnie nadgarstki. Podobny ból czułam, gdy się cięłam. Przyjemne uczucie. Poszłam wziąć prysznic. Jak zobaczyłam się w lustrze to myślałam, że dostanę zawału. Jeszcze nigdy tak źle nie wyglądałam. Miałam podkrążone oczy, tłuste włosy i czułam się jak zdjęta z krzyża. Prysznic był dla mnie jak alkochol dla pijaka. Od razu lepiej się poczułam. W pokoju usiadłam na łóżku i zastanawiałam się co dalej ze mną będzie. Wiedziałam, że ucieknę, gdybym miała zamieszkać z matką. Nigdy jej tego nie zapomnę, że zostawiła mnie z ojcem. Może, gdyby nie, że odeszła to On nie gwalcil by mnie. Do pokoju wszedł lekarz.  
- Dzień dobry, Natalko - przywitał się i usiadł na krześle.  
- Dla kogo dobry, dlatego dobry-odparlam opryskliwie. - O co chodzi?
- Twój ojciec tu był. - powiedział, wyczekując mojej reakcji. Pobladlam na myśl o tym.  
- Spokojnie. Ochrona go wyrzuciła. Już nie będzie ciebie nachodził. - zapewnił, a ja od razu poczułam ulgę.  
- To dobrze - westchnęłam - A co teraz będzie ze mną?  
- Sierżant ma się dzisiaj spotkać z twoją matką. Jeśli nie zechce się tobą zająć to będziesz musiała niestety pójść do rodziny zastępczej. - oznajmił.  
- Nie chce mieszkać z matką. - powiedziałam.  
- Nie ode mnie to zależy. Chciałem ci tylko powiedzieć, że miałaś szczęście. W ostatniej chwili udało się nam ciebie uratowac. Mało brakowalo, a byś się wykrwawiła.  
- Dobrze by było.  
- Muszę już iść, bo mam innych pacjentow. Później ma przyjść sierżant i porozmawiać z tobą.  
Nic już nie mówiłam tylko po jego wyjściu się położyłam. Wiedziałam już co zrobię. Swoje czarne długie włosy związałam gumką w niedbały kucyk. Ostrożnie uchyliłam drzwi i sprawdziłam cozy nikogo nie ma. Z trudem przemknęłam koło recepcji. Gdy wyszłam że szpitala, odetchnęłam z ulgą. W końcu byłam wolna. Szłam prosto przed siebie. Nie wiedziałam dokąd mnie nogi poniosą. Nie zważałam na to, że nic nie mam. Po prostu szłam. Było południe, a mi zaczął doskwierać głód. Poszłam do spożywczego i ukradłam bochenek chleba i serek. Głupio się z tym czułam, ale trudno. Zjadłam kilka kromek i ruszyłam na przystanek autobusowy. Nie wiem gdzie jechałam, ale to nie był dla mnie problem. Na przystanku zauważyłam radiowóz policyjny. Starałam się go ominąć, ale się nie udało.  
- Hej ty?! Jak się nazywasz? - zapytał gliniarz.  
- Rysiek to ona! - krzyknął jego partner.
Zaczęłam biec. Widziałam, że oni ruszyli za mną. Jechali samochodem, więc miałam jakieś szanse. Wbiegłam do parku i próbowałam ukryć się w krzakach. Nie zauważyli mnie tym razem. Raz im się wymknęłam, ale drugi raz może mi się nie udać. Usiadłam na ławce i zastanawiałam się co teraz mam zrobić. Byłam taka głodna, że zjadłam wszystko. Nagle usłyszałam jakieś krzyki. Dochodziły one z kwiaciarni. Pobiegłam tam szybko i mnie zamurowało. To był napad. Stanęłam z boku, żeby oni mnie nie widzieli. Dziwne, że chcieli obrabować sklep w biały dzień. Bandytów było trzech. Jeden miał broń i mierzył z niej do sklepowej, a dwóch pozostałych miało noże i przeszukiwało lokal. Sklepowa strasznie była wystraszona. Miałam nikłe szanse z trzema umięśnionymi facetami, ale bez zastanowienia wkroczylam do akcji. Zdążyłam jedynie kopnąć tego z broni. Zaliczymy upadł na podłogę i wypuścił pistolet. Chciałam sięgnąć po niego, ale ktoś powalił mnie na ziemię. Zabolało. Odwróciłam ich uwagę na tyle, żeby sklepową mogła zadzwonić na policję. Wykorzystałam ich chwilę nieuwagi i wstałam. Zauważył to ten z bronią i wymierzyl w moja stronę. Miałam mały problem. Na szczęście slychac już było z oddali syreny policyjne. Do torby wrzucili pieniądze z kasy i chciało już wyjść,  ale ja im nie pozwoliłam. Zimnym ruchem wytrąciłam nogą broń z dłoni napastnika. Przydały się lekcje baletu. Wzięłam metalowy stojak na kwiaty i rzuciłam w głowę tego co miał pistolet. Tamci rzucili się na mnie. Poczułam ból w okolicy żeber. Słyszałam już tylko przekleństwa i policję. Straciłam przytomność.  


Mam nadzieję, że się podoba. Sorki za błędy, które pewnie są w moich tekstach, ale ciężko pisze się na telefonie. Love<3

Lovcia

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 896 słów i 4709 znaków.

2 komentarze

 
  • nasiaaa

    Bardzo fajnie się zapowiada,  IDE czytać dalej <3

    24 sie 2016

  • Lovcia

    @nasiaaa Dziękuję  :kiss:

    24 sie 2016

  • nasiaaa

    @Lovcia :*

    24 sie 2016

  • Zaslodko

    Czyżby nasza postać główna była bohaterką? :D Mega pomysł! <3 <3 <3

    28 lip 2016