Żyję cz.13

Po miłe spędzonym po południu z mamą, wykończona wzięłam szybki prysznic i poszłam spać. Zbudziłam się przed budzikiem. Jak zwykle przez koszmar. Ponownie śnił mi się mój ojciec. Mówił, że niedługo się spotkamy. Cholernie się bałam. Rany powoli się zabliźniały, ale wiedziałam, że i tak zostanie jakiś ślad w mojej psychice. Wzięłam szybki prysznic i założyłam czarne leginsy oraz siwą koszulkę. Wskoczylam w czarne tenisówki i poszłam w stronę stajni.  


*** Paweł ***

Podchodziła do mojego łóżka i odpinała powoli guziki swojej prześwitującej koszuli. Ukazała mi się jej piękna, wysportowana sylwetka i czarny, seksowny stanik. Rzuciła koszulę na podłogę i sięgnęła do zapięcia od biustonosza...
- Kurwa mać - zakląłem, gdy z mojego pięknego snu wyrwał mnie mój telefon. Wkurzyłem się, bo przecież kto normalny dzwoni o piątej trzydzieści? Byłem wkurwiony na maksa. Podniosłem komórkę, a moim oczom ukazał się nieznany mi numer. Po chwili wahania odebralem.
-Słucham - powiedziałem zaspanym głosem.
- Trzymaj się z daleka od Natalki, bo oboje tego pożałujecie - ostrzegł mnie jakiś dziwny głos. Z tego co było mi wiadomo to ona nie miała chłopaka, więc kto to mógł być? Zaniepokoiło mnie to, że powiedział iż "oboje" tego pożałujemy. Ale czego? Natalka była śliczną dziewczyną. Bardzo mi się podobała i miałem ochotę przywalić wszystkim tym facetom co pożerali ją wzrokiem wtedy na plaży, ale nic nie mogłem zrobić. Jestem o nią cholernie zazdrosny, ale ona nie jest taka jak te plastiki. Ona ma uczucia i dużo w życiu przeszła. Ale co przeszła? Kolejne moje pytanie. Ja jej praktycznie nie znałem. Nic, a nic nie wiedziałem o przeszłości Natalki. Z tego co słyszałem to ona została napadnięta i ugodzona nożem. Te blizny na nadgarstkach i szyi. To musiało być dla niej coś strasznego skoro uciekała się do samobójstw.  
Czułem, że nie zasnę, więc walczyłem w dres i udałem się na poranny jogging.  



** Natalka **


Dzisiejszy trening był bardzo męczący. Za każdym razem kiedy próbowałam założyć siodło to Piorun je zrzucał. Mój uparciuch. Ale i tak wyszło na moje. Metodą prób i błędów udało mi się go osiodłać. Jeszcze było za wcześnie, żeby go dosiąść. Jak przyzwyczaił się do siodła to zaprowadziłam go do boksu. Dokładnie go wyczyściłam i poszłam do Alberta.  
- Dzień dobry - przywitałam się z nim. Akurat czyścił Majkę.
- Dzień dobry. Gratuluję udanego treningu. - powiedział z szerokim uśmiechem.  
- Dziękuję. Chciałbym go już jutro dosiąść. - oznajmiłam.
- Jest jeszcze za wcześnie. Daj mu się oswoić z siodłem. Sama powinnaś przypomnieć sobie jak się jeździ. Przyjdź dzisiaj po południu to przejedziemy się do lasu na koniach.  
- Dziękuję. - ucieszyłam się.  
- A jeszcze jedno - ściszył głos i podszedł bliżej. - Calito ostatnio ciągle gdzieś dzwoni, albo odpiera dziwne telefonu. Nie rozmawia przy mnie tylko wychodzi gdzieś. Dzisiaj próbowałem go posłuchać, ale jedyne co usłyszałem to to, że zwracał się do tego kogoś ,,panie Adamie ".  
Zamarłam.  
- Dziękuję - powiedziałam i uciekłam do domu. To niemożliwe!!!  Oni nie mogli się znać. Znowu ręce mi się trzęsły. Udałam się do kuchni. Na szczęście zastałam tam Alicie. Nie miałam siły nic mówić. Na całe szczęście kucharka wiedziała co mi podać. Zażyłam tabletkę i usiadłam na krześle. Po kilku minutach przeszło mi.  
- Dziecko kochane,co się stało-spytala zatroskana Alicia.  
Opowiedziałam jej o wszystkim ze szczegółami. Bardzo się tym przejęła.  
- Jak wróci twoja mama to wszystko jej powiesz. Musicie to zgłosić na policję.
- Wiem. - powiedziałam. - Dziękuję ci.
Przytuliłam ją mocno. Nagle coś mi się przypomniało.  
- Alicio, mam do ciebie ogromną prośbę. Ogłoś wszystkim ze służby, aby stawili się o dziesiątej w salonie. Ja pójdę do stajennych i ogrodników. - powiedziałam i już mnie nie było. Gdy już przekazałam im, gdzie mają być i o której, poszłam wziaźć prysznic. Założyłam siwe leginsy sięgające za kolana o białą koszulkę z napisem,, I love horses ". Włosy związałam w koka i wzięłam swój tablet, w którym miałam rozpisany rozkład. Poczekałam do dziewiątej czterdzieści i poszłam do salonu. Prawie wszyscy już byli. Poczekaliśmy jeszcze na ogrodnika i zaczęliśmy.  
- Cieszę się, że wszyscy już jesteście. Poprosiłam, żebyście przyszli iż niedługo są urodziny mojej mamy. Odkąd jest w Hiszpani nie świętowała swoich urodzin, więc z Judytą postanowiłyśmy zrobić jej przyjęcie niespodziankę. Oczywiście nie może się ona dowiedzieć o tym zebraniu jak i o przygotowaniach. Nikogo nie zmuszam do pomocy, więc ten kto nie chce niech teraz wyjdzie, ale zostawi to dla siebie. - zamilkałam i poczekałam chwilę. Jedyną osobą, która wyszła był Calito. - Dobrze. Proszę was wszystkich o dyskrecję.  
Podziękowałam im później i oznajmiłam, że następne spotkanie odbędzie się w czwartek po moim powrocie ze szkoły. Wszystkim spodobał się mój pomysł. Rozeszliśmy się, a ja poszłam pobiegać. Napisałam jeszcze do Judyty, że spotkanie się udało.  



-------------------------

Pzepraszam, że tyle czekaliście, ale miałam chwilowy brak pomysłów i czasu. Przepraszam też za błędy, które na pewno są w moich opowiadaniach, ale nie mam czasu ich czytać po napisaniu.  
Jak myślicie co stanie się z ojcem Natalki? Czy ona będzie razem z Pawłem, czy może pozna kogoś w nowej szkole?  

Ps : Planuje zakończyć to opowiadanie na dwudziestej części i zacząć coś nowego.

Lovcia

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1074 słów i 5717 znaków.

1 komentarz

 
  • miśka.pl

    super! nie mogę się doczekać kolejnych części  :kiss:  <3

    1 sie 2016