Zacząć wszystko od początku cz.10

Staliśmy przed budynkiem szpitalnym i wciąż nie spuszczaliśmy z siebie wzroku. Nadal trochę się trzęsłam, ale starałam się uspokoić. Przecież nic złego mi się nie stało. Jednak, gdyby Marek nie pojawił się wtedy, kto wie do czego mogłoby dojść. Robert nie spuszczał ze mnie wzroku, a w jego oczach widziałam strach. Nie rozumiałam czego się tak bał. O co, a maże raczej o kogo. Moje naiwne serce chciało wierzyć, ze o mnie, ale przecież byłam dla niego tylko pracownicą, której dużo pomagał. Chociaż czasami miałam wrażenie, że kimś więcej. I chociaż nie chciałam tego przed sobą przyznać, on była dla mnie kimś zacznie więcej niż szefem. Zrobiłam między nami bezpieczny dystans i spojrzałam na niego wyczekująco.  
- Robercie, czy wszystko jest w porządku? - zapytałam  
Przez parę chwil wpatrywał się we mnie w milczeniu a między nami panowała jakaś nie widzialna negatywna energia. Sama nie wiem już jak to nazwać. Po prostu coś go dręczyło, a ja nie wiedziałam co. Nagle odprężył się i wypuścił powietrze z płuc. Dopiero teraz zobaczyłam jak bardzo był spięty. Rozluźnił się i po chwili posłał mi ten swój łobuzerski uśmiech.  
- Już nic. Nie ważne - powiedział z lekkim uśmiechem - Chodź odprowadzę Cię do domu - zaproponował  
Nie protestowałam. Szliśmy spacerkiem, wdychając świeże powietrze. Chociaż rozmawialiśmy jak zwykle, coś było nie tak. Czułam jak wdziera się między nami jakiś niewidzialny mur i bałam się, że nasze relację osłabną.  
- Wiesz chyba będę chciała wziąć urlop. Po tym wszystkim chciałabym odpocząć i zabrać syna gdzieś na cały weekend. Ostatnio prawie nie poświęcam mu czasu - szepnęłam  
Mecenas spojrzał na mnie z lekkim niepokojem, ale nic nie powiedział. Albo za bardzo nie przejął się tym, albo bardzo dobrze udawał. Dopiero po chwili dostrzegłam jego widoczne rysy twarzy. Uśmiechnęłam się, bo to oznaczało, że nad czymś rozmyśla.  
- Może po prostu rzucisz tą pracę? - zaproponował  
Zatrzymałam się i spojrzałam na niego zaskoczona. Jak to? on chciał mnie zwolnić? to to, chciał mi powiedzieć, gdy wyszliśmy z szpitala?  
- Nie myślałam nad tym - szepnęłam spokojnym głosem  
Chociaż mój głos drżał, oboje udawaliśmy, że tego nie dostrzegamy. Cieszyłam się, że doszliśmy do mojego domu, bo bałam się, że rozpłaczę się na ulicy. Nie wiem co zmartwiło mnie najbardziej. Nie przejmowałam się brakiem pieniędzy, bo na kącie miałam już okrągłą sumkę. Tu chodziło o coś innego. Zabolało mnie zachowanie Roberta. Przez ten cały czas nie uważałam go za szefa a raczej za przyjaciela a teraz on tak po prostu pozwala mi odejść. Na co ja głupia liczyłam? no tak, pewnie myślałam, że będzie o mnie walczył, starał się mnie przy sobie zatrzymać. Nonsens! Po kilkunastu minutach staliśmy już przed moim domem. Nie wiedziałam co zrobić. Z jednej strony czułam się dumna i chyba byłam zbyt dumna, by powiedzieć, że się zwyczajnie boję a z drugiej nie chciałam być w mieszkaniu sama.  
- Mógłbyś zostać? nie chcę dziś być sama - wydusiłam w końcu i zerknęłam na zmieszane spojrzenie Roberta  
- Obawiałem się, że tego nie powiesz i już obmyślałem plan, jakby jednak u Ciebie zostać - zaśmiał się - A tak na poważnie z chęcią zostanę - powiedział i złapał mnie za rękę  
Przyciągnął mnie do siebie i otworzył drzwi. Przytulił mnie i trwaliśmy tak kilka minut. Dopiero, po jakimś czasie zdałam sobie sprawę, że stoimy przed moimi drzwiami i weszliśmy do mieszkania.Dom był zdecydowanie za duży i za cichy. Jednak nie miałam sumienia go sprzedać. Przecież nie po to tyle o niego walczyłam, by teraz się z niego wyprowadzać. Jednak wszystko się zmieniło. Jeszcze nie tak dawno, był pamiątką po Tomie a teraz nie chciałam by przypominał mi o wszystkich oszustwach męża. Wciąż zastanawiałam się, skąd Tomasz miał pieniądze. Oddał całą kwotę z wspólnego konta i do tego jego córka została operowana. W co wpakował się tym razem? Jednak, czy powinnam się o niego martwić? nie była to już moja sprawa. Nie musiałam martwić się o niego, bo on dla mnie nie istniał. Nasz syn coraz rzadziej o nim wspominał i to cieszyło mnie najbardziej. Wiele razy pękało mi serce, gdy Kamil pytał o Tomasza. Teraz pyta dużo mniej, niż kiedyś. Chyba powoli o nim zapomina. Chciałabym stworzyć mu prawdziwy dom. Związać się z kimś, kto będzie dobrym przykładem dla Kamila i kto będzie go bezwarunkowo kochał. Łudziłam się, że kimś takim, może być Robert.  
- Beth przy mnie jesteś bezpieczna. Możesz spać spokojnie. Będę nad Tobą czuwał - szepnął mi do ucha  
Spojrzałam na mecenasa i poczułam ból. Już sama nie wiedziałam, co on do mnie czuje.  
- Dziękuje Robercie. Naprawdę nie chciałabym dziś zostać sama. Boję się - wyznałam  
Mężczyzna przyciągnął mnie do siebie i mocno objął swoimi silnymi ramionami. W jego opiekuńczych ramionach byłam bezpieczna.  
- Beth to nie tak, że Ja cię zwalniam - wyznał, patrząc na mnie zatroskanym wzrokiem - Nie wiadomo, czy ten psychol nadal kręci się przy naszej kancelarii- powiedział - Dlatego sądzę, że dopóki nie zatrudnię ochroniarzy na stałe, lepiej będzie jak tam nie będziesz przychodziła - rzekł. Spojrzał mi głęboko w oczy. - Wciąż nie potrafię wybaczyć sobie, że naraziłem Cię na takie niebezpieczeństwo. Gdyby coś Ci zrobił. Ja, ja bym sobie tego nigdy nie wybaczył - wyznał - Beth jesteś mi bardzo bliska- dodał  
Nagle znów przyciągnął mnie do siebie i namiętnie pocałował, a ja odwzajemniłam jego pocałunek. Po kilku minutach oderwaliśmy się od siebie i spojrzałam na niego oszołomiona.  
- Kocham Cię Beth. Kocham cię i już nie potrafię się przed tym bronić - wyznał, a ja nie wiedziałam co mam mu odpowiedzieć.  
Usiadłam oszołomiona na krzesełku i spojrzałam na niego. Chociaż tak bardzo chciałam mu wyznać co czuję, bałam się.
- Ja ciebie chyba też pokochałam - przyznałam cicho - Chociaż nie wierzyłam, w sens tego uczucia, to nie potrafiłam się przed nim obronić - rzekłam  
Chciałam coś jeszcze dodać, ale kolejnym pocałunkiem zamknął mi usta. Wziął mnie na ręce i zaniósł do sypialni. Po chwili leżeliśmy na łóżku całkiem nadzy i patrzeliśmy sobie w oczy. Ja chciałam coś powiedzieć, ale nie miałam odwagi a i on się nic nie odzywał. Milczeliśmy.  
- Dlaczego nie wierzyłaś w sens tego uczucia? - zapytał nagle  
Na Dziwięk jego słów podskoczyłam do góry. Nie wiem dlaczego, nagle poczułam paraliżujący strach.  
- Bo nie sądziłam, by ktoś taki jak ty zwrócił na mnie uwagę - przyznałam w końcu  
- Niby dlaczego? - dopytywał się  
- No wiesz - powiedziałam zmieszana - Ty jesteś znanym i szanowanym adwokatem, masz swoją kancelarię. Jesteś cholernie przystojny i możesz mieć każdą - szepnęłam - Każdą bez wyjątku. Dlatego nie rozumiem dlaczego wybrałeś mnie. No wiesz ja nawet nigdy nie pracowałam. Mam dziecko i do tego ta moja skomplikowana sytuacja z mężem. Mam wrażenie, że bierzesz na bark same problemy i nie wiem, czy jesteś na to gotowy- szepnęłam, zaskoczona sama swoją odwagą  
- Zaraz, zaraz do czego zmierzasz? - zapytał zaskoczony Robert - I dlaczego jesteś dla siebie taka surowa? - szepnął - Kobieto nie widzisz jaka jesteś cudowna? masz wspaniałe serce i charakterek. Jesteś wspaniałą matką i kobietą- dodał i pocałował mnie w czubek nosa  
- No właśnie jestem matką Robercie. Chcę dla Kamila prawdziwego domu. Boję się, że on się do Ciebie przywiążę a ty nas zostawisz. Nie chcę by którykolwiek mężczyzna ponownie złamał mu serce. Chcę go chronić - wyjaśniłam  
- Dlaczego zakładasz, że od was odejdę? dlaczego tak źle mnie oceniasz?- zapytał urażony - Dobrze wiesz, że kocham dzieci.I gdyby nie ten wypadek, miałbym je, - szepnął a w jego oczach pojawiły się łzy. - Chcesz znać prawdę Beth? - zapytał - Zakochałem się w Tobie już tamtego dnia, gdy zobaczyłem Cię pierwszy raz w moim biurze. Już wtedy chciałem Cię chronić. Tak teraz możesz mnie wyśmiać- szepnął i spojrzał mi głęboko w oczy  
Podeszłam do niego i pocałowąłam.  

Nie wytrzymałem. Postanowiłem zignorować obietnice, którą dałem Tomaszowi i wbrew wszystkiemu być przy Beth. Może to zabrzmi dziwne, ale kochałem ją a ona kochała mnie. I gdy usłyszałem jak rozmawiała o tym z przyjacielem, poczułem coś dziwnego. Chociaż na początku chciałem trzymać się od niej z daleka jednak, gdy tylko zobaczyłem ją jak stała przerażona przede mną, zrozumiałem, że nie mogę tego zrobić. Przecież ucieczka od uczuć do niej wcale by mi nie pomogła, wręcz przeciwnie. Wszystko by skomplikowała.  
- Wcale nie zamierzam się z ciebie śmiać - usłyszałem jej cichy, rozbawiony głos  
Spojrzałem na nagą, piękną kobietę i uśmiechnąłem się do niej. Wciąż nie wierzyłem w to, że tak po prostu stała przede mną, a ja znajdowałem się w jej mieszkaniu. Gdy przyznała, że boi się sama zostać, poczułem ulgę. Jednak, gdy tylko przypomniałem sobie o tym mężczyźnie i o ty, co chciał jej zrobić, poczułem gniew. Postanowiłem zaryzykować i otworzyć się na szczerą rozmowę z nią. Przecież nie mieliśmy po dwadzieścia lat, by bawić się w jakieś podchody no i był jeszcze Kamil. Wszystko co zrobimy, będzie miało swoje konsekwencję a nie chciałem by przez nasze błędy ucierpiało małe dziecko. Nie znałem go za dobrze, ale czułem, że potrafię go pokochać. Chciałem nawet, byśmy wyjechali razem, ale  
bałem się zaproponować to Beatriz. Nie byłem pewny, jak zareaguje. Podeszła do mnie i przytuliła się do moich nagich pleców.  
- O czym myślisz? - zapytała  
- Sam nie wiem - szepnąłem.Nie chciałbym Cię zranić. Nie chciałbym Was zranić- poprawiłem się  
Usiedliśmy na łóżku i po chwili lekko dotknąłem jej karku a ona zesztywniała. Czułem jak wszystkie jej mięśnie sztywnieją a ona patrzyła na mnie przerażonym wzrokiem.  
- Kocham cię - szepnąłem  
Chociaż te słowa wydawały się zbyt poważne, wiedziałem co do niej czuje. Nie należałem do osób, którzy bez przemyślenia mówią takie deklarację. Nie należałem do osób, którzy się angażują. Beth była drugą kobietą w całym moim życiu, której wyznałem miłość. Pierwszą była moja zmarła żona. Nikomu wcześniej nie powiedziałem aż tak ważnego dla mnie słowa, z nikim się aż tak poważnie nie angażowałem. Zawsze kończyłem znajomość na trzeciej randce. Po śmierci mojej żony, nie umawiałem się z nikim a teraz, patrząc na skupioną twarz kobiety, miałem ochotę wyjść i wrócić z swoimi rzeczami. Po prostu wprowadzić się do niej.  
- Nie zranisz mnie. Ufam Ci Robercie i chciałabym byś poznał bliżej Kamila. Może to czyste szaleństwo, ale jedź z nami - powiedziała to tak cicho, że ledwo ją usłyszałem  
Czy ona właśnie zaproponowała mi wspólny wyjazd? ja, Kamil i Ona?  
- Bardzo chętnie - uśmiechnąłem się - Już nie mogę się doczekać- zapewniłem z szerokim uśmiechem  
Upadliśmy na łóżko i zacząłem powoli namiętnie ją całować. Zacząłem od karku a później schodziłem coraz niżej.  
- Berh jesteś tego pewna? - zapytałem  
Kobieta nic nie odpowiedziała. Uśmiechnęła się do mnie, a ja mocno ją przytuliłem. Położyłem się na niej, opierając się na łokciach. (...)  

Beth zasypiała przytulona do poduszki, a ja zacząłem mieć wątpliwości. Powoli zaczęło do mnie dochodzić to, co się między nami dzieje i poczułem strach. Obawiałem się, że sobie nie poradzę. Przecież był Kamil i ja miałem stać się częściowo za niego odpowiedzialny. Nie wiedziałem, czy potrafię. Położyłęm się obok kobiety i pogłaskałem ją po policzku. Z nikim nie było mi tak dobrze i chyba to, mnie przeraziło jeszcze bardziej. Wstałem z łóżka i powoli się ubrałem. Czułem się jak tchórz, uciekajac w środku nocy. Czy własnie nie teraz powinienem skończyć naszą znjomość? Wiedziałęm, że jak wyjdę to rano Beth mnie znienawdzi i pomysli, że chciałem tylko ją zaliczyć. Czy to nie było mi na rękę? chyba jednak nie. Postanowiłem się przejść. Nie wracać do domu, tylko po prostu przejść się trochę ulicami i pomyśleć. Musiałem ochłonąć. Pocałowałem kobietę i wyszedłem z jej mieszkania. Udałęm się pustymi ulicami prosto przed siebie. - No właśnie jestem matką Robercie. Chcę dla Kamila prawdziwego domu. Boję się, że on się do Ciebie przywiążę a ty nas zostawisz. Nie chcę by którykolwiek mężczyzna ponownie złamał mu serce. Chcę go chronić - wyjaśniła Przypomniałem sobie słowa kobiety i uśmiechnąłem się. Chociaż się bałem chciałem stworzyć mu szczęśliwy dom.  

Obudziłam się i spojrzałam na poduszkę. Miejsce obok mnie było pustę. Wstałam i przeszukałam dom, ale szybko zrozumiałam, że wyszedł. Usiadłam wstrząśnięta i nie mogłam dojść do siebie. On mnie zostawił. Wyszedł, a ja poczułam się odrzucona. Chyba żadna kobieta nie chciałaby po seksie obudzić się w pustym mieszkaniu. Gdyby chociaż normalnie wyszedł, gdyby mi to wyjaśnił a on po prostu  
uciekł jak tchórz w środku nocy. Czułam żal i bezilność. Miałam ochotę rzucić czymś w drzwi, ale wiedziałam, że to nie ma sensu. Przeciez byłoby to zachowanie zbyt dziecinne. No cóż w sumię dobrze, że zostawił mnie teraz a nie, gdy poznał go Kamil. Gdyby znikł tak po prostu, gdy dzieciak się do niego by przywiązał, byłoby dużo gorzej. Położyłam się do zimnego i pustego łóżka i poczułam chłód, chociaż mogłam się przykryć, nie chciałam. Wiedziałam, że chłód dobrze mi zrobi, oczyści trochę mój umysł. Czułam ból, bo nigdy bym go o to nie podejrzewała. Kolejny ważny dla mnie mężczyzna zawiódł mnie. Nie rozumiałam jego zachowania. Po co mówił wspólnym wyjęździe? po co twierdził, że chcę stworzyć ze mną dom dla Kamila? by za kilka godzin tak po prostu zniknąć? czy rzeczywiście chodziło mu tylko o seks? czy chciał tylko zaliczyć i po prosrtu odejść? jeżeli tak, no cóż nie był mnie wart, a ja swoje uczucia ulokowałam w złym mężczyźnie.Nagle drzwi otworzyły się i zobaczyłam w nich roześmianą twarz Roberta. Mężczyzna wrócił. Spojrzał na łzy w moich oczach i uklęknął obok mnie.  
- Przepraszam - szepnął - Chciałem się tylko przewietrzyć. Nie przepuszczałem, że tak szybko się obudzisz - rzekł - Czy płaczesz z mojego powodu? - zapytał  
Kiwnęłam głową, a z moich oczów znów leciały strugi łez. Mężczyzna przytulił mnie a ja szlochałam w jego ramionach.  
- Myślałam, że mnie porzuciłeś - przyznałam w końcu  
Robert spojrzał na nie i mocno mnie do siebie przytulił.  
- Głuptasie - szepnął czułym głosem - Musiałem coś prze, myśleć- powiedział - Chyba troszkę się wystraszyłem. Za dużo się ostatnio dzieje - rzekł - Chyba wypuściłem morderczynię - powiedział przełykając ślinę  
Spojrzałam na niego i zaczęłam głaskać go po plecach  
- Jesteś pierwszą osobą której o tym mówię. Mam podejrzenia, że Anabell jest winna - powiedział, a ja nie wiedziałam co mam odpowiedzieć.  
- Nie przejmuj się. Coś wymyślimy - zapewniłam i mocno go objęłam.CDN

agusia16248

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 2893 słów i 15452 znaków, zaktualizowała 15 cze 2015.

2 komentarze

 
  • LoveHaze

    Mmmmega :*

    18 mar 2015

  • Jaga

    Super część, jak każda zresztą :)

    18 mar 2015