What doesn't kill you make it stronger #12

Pobiegłem za nią. Z nami już skończone, ale coś mnie do niej przyciąga.  
                             Amy
Usiadłam na podłodze i zaczęłam płakać. Co ja ze sobą robię? Powinnam się niczym nie przejmować, zapomnieć o wszystkim, co mnie przytłaczało. No właśnie, powinnam. Już mnie nie obchodziło, to czy teraz mój brat i jego rodzina się o mnie martwią.  
Stanęłam przed lustrem i przemyłam twarz wodą. Stałam nieruchomo patrząc się w odbicie, kiedy ktoś próbował dobić się do drzwi.
-Zajęte!-krzyknęłam wściekła. Miałam już dość wszystkiego, dosłownie.
-Amy, otwórz.-usłyszałam łagodny głos za drzwiami. Moje serce zaczęło szybciej bić, ręce drżeć, a głowa wariować. Nie wiedziałam co mam zrobić.
-Wszystko dobrze? Amy?-znów usłyszałam.  
Nie odpowiadałam. Udawałam, że nic nie słyszałam. Bałam się. Cisza. Jedna, wielka pustka. Nic.
-Amy?!-zawołał. Cameron próbował otworzyć drzwi od łazienki, ale zamek był tak mocny, że odpuścił sobie i zaczął walić w drzwi.
Nie wytrzymałam już. Miałam dość. Koniec.
Otworzyłam drzwi. Stałam, gdzie stałam. Chciałam pokazać Cameronowi, że mi nic nie jest.  
Widać, że się stęsknił, przytulił mnie.
Z jednej strony wydawało się to urocze, ale nie teraz. Teraz nic mnie nie interesowało. Nawet to, że Cameron żywi tym samym uczuciem do mnie, co ja do niego.
-Dobrze, że ci nic nie jest.-szepnął.
Lekko go od siebie... odepchmęłam? I wyszłam. Zostawiłam go tam. Czułam się winna. Bo jestem tego wszystkiego autorem. To tak boli...


Włożyłam klucze do zamku od drzwi i weszłam do domu. Światła były zgaszone czyli wszyscy już spali.  
Po cichu weszłam do mego pokoju. Kiedy się w nim znalazłam położyłam się na łóżku i usnęłam.


Otworzyłam oczy. Ktoś próbował dobić się do mojego pokoju. Nie chciało mi się wstać, a gardło za bardzo bolało, bym mogła cokolwiek powiedzieć. Zamknęłam oczy i próbowałam o niczym nie myśleć. Wtuliłam się w kołdrę.
-Amy?! Wszystko OK?!-usłyszałam po drugiej stronie drzwi. Nie miałam sił, by rozpoznać głos.  
Czułam się bezbronna. Nic nie mogłam zrobić.
W pewnym momencie usłyszałam trzask i czyiś, głośny oddech.  
-Amy! Co się stało?!-osoba ta podbiegła do mnie. Otworzyłam oczy, by zobaczyć kto to. Jak zawsze... ten przerażony wyraz twarzy, to Matt.  
-Dobrze się czujesz?! Nic ci nie jest?!-zapytał zdenerwowany. Jednak było słychać w jego głosie ogromną troskę.
-Nie... nic.-odpowiedziałam słabo.

                             ***

Siedziałam na łóżku i myślałam co zrobić. Minęły dwa tygodnie od tamtego wydarzenia. Przez ten czas nie chodziłam do szkoły, zapomniałam o wszystkim i wszystkich, zamknęłam się w pokoju. W pewnym momencie mój brat chciał zabrać mnie do psychologa. Ze mną nic nie jest! Po prostu... czuję się źle z tym, że krzywdzę innych.
Dziś miałam iść do szkoły po długiej przerwie. Mam dużo do nadrobienia i postanowiłam iść.

Jak zwykle dojazd pod samą szkołę załatwiony. Przez całą drogę nikt się nie odzywał. Pewnie z mojego powodu... Stop! Jeśli będziesz tak myśleć, zrobisz z siebie wariatkę!

Dojechaliśmy pod szkołę. Wyszłam z samochodu i szybko weszłam do budynku. Czy ja próbuję się ukrywać?


Myślałam, że ten dzień będzie wyglądał inaczej, ale to chyba cud! Wszyscy ze mną normalnie rozmawiają. Do tego nie pytają się o mnie i co się stało.  
-Przepraszam, ale muszę na chwilę was opuścić.-powiedziałam i podeszłam od towarzystwa. Może ja naprawdę potrzebuję wizyty u psychologa? Obrażam się na cały świat, a teraz normalnie rozmawiam z innymi. Czy to normalne?

Szłam w kierunku toalety.  
Kiedy już z niej wyszłam zobaczyłam go. Powód całego zamieszania. Stałam wryta w podłogę i patrzyłam się na Camerona, jak na ósmy cud świata. Dobrze, że tego nie widzi. Już sobie to wyobrażam.  
Próbowałam podsłuchać jego rozmowę z jakimś nieznajomym chłopakiem. Czułam się źle z tym, że go oszukuję. W tym momencie zapomniałam o wszystkim co się wcześniej wydarzyło i podeszłam do Camerona.
  
  
...


Nie, nie zapomniałam o Was.  Po prostu brak mi weny po wyjeździe. Jeśli nievzadawala cię długość opowiadania, przykro mi, ale jak we wcześniejszym zdaniu-brak mi weny. Ale spokojnie, nie przestaję pisać.

Nie zamierzam robić z tego opowiadania dramatu, więc bez obaw, to tylko moje chore wymysły, które w kolejnej części już się nie ukażą.

A co do ,,True", to nie będę kontynuować. Prosiłabym, żeby nikt nie zadawał pytania ,,dlaczego".


                                         Ch.

Christina

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 843 słów i 4580 znaków. Tagi: #miłość #pustka #rozpacz

1 komentarz

 
  • Wikusia1223

    Opowiadanie fajne warto czekać :)

    Jak nie pytać dlaczego? To inaczej czemu? ( nie no żartuje)  No cóż podsumowując opowiadanie "true"  bardzo przyjemnie się je czytało i tylko pozostaje powiedzieć szkoda że już koniec ale rozumiem pozdrawiam serdecznie Wiktoria.K

    22 maj 2017