**Oczami Huberta**
Jest już wrzesień...cholerny wrzesień, mojej żony nie widziałem już od 3 dni. Zachowałem się, jak debil, choć to i tak delikatne określenie. Szczerze zdaje sobie sprawę, iż nie mam zupełnie nic na swoje usprawiedliwienie. Jestem na siebie tak wkurwiony i mam ochotę zniknąć z tego świata, bo wyrządziłem swoimi słowami największą krzywdę, jaką mogłem zrobić osobie, którą kocham najbardziej na świecie. Cholernie boję się o nią, boję się cholernie...wiem że jest słaba psychicznie...dużo przeszła, a ja sprawiłem jej taką dużą krzywdę. Umrę jeżeli mojej małej szarookiej się coś stało. Szukałem jej, ale nic z tego. Dzwoniłem wszędzie, ale nic z tego. Nie wiem gdzie przebywa i co gorsza, czy sobie nic nie zrobiła. Jestem takim skurwisynem!!!
Drugi dzień ledwo, co kontaktuje, obwiniając się o całą tą popieprzoną sytuację. Słyszę nagle telefon komórkowy, który wydaje dźwięk...ten dźwięk zarezerwowany tylko dla jednej osoby. Biegnę, jak oszalały po telefon do sypialni i po prostu odbieram połączenie, stojąc i mając nogi jak z waty.
- Jeżeli, jeszcze coś cię interesuje to wiedz, że cię kocham bezgranicznie i chciałam dać ci wszystko - słyszę zachrypnięty i przerywany płaczem głos mojej ukochanej.
- Skarbie - odzywam się, ale w tej samej chwili połączenie już nie trwa...rozłączyła się.
Jeszcze bardziej załamany upadam na podłogę i jęcze jak opętany, waląc w podłogę, mocno pięściami...mam w dupie, że sąsiedzi z dołumogą nawet i zadzwonić na policję.
W miarę wybudza mnie kolejny telefon, tym razem nie ten dźwięk, co przed tem.
- Zbieraj manatki i przyjeżdżaj do szpitala na Łacińskiej.Gosia ledwo, co się trzyma...praktycznie ją reanimują - słyszę zapłakany głos przyjaciółki mojej miłości.
Nic nie mówię...po prostu nie patrzę i wybiegam z mieszkania ubrany w niebieskie ubrudzone dresy, zamykając tylko drzwi. Pobijając rekord jazdy, nie mija 20 minut, a wbiegam na korytarz, który podała mi pielęgniarka w recepcji. Widzę zapłakaną Natalie i ledwo powstrzymującego płacz Piotrka.
- Powiedzcie mi, co się dzieje?? - dopytuje.
- Reanimacja...reanimacja - powtarza Nacia, coraz bardziej płacząc.
- Reanimują Gosie już drugi raz. Pierwszy się udał, ale tętno było słabe i po godzinie znowu nastąpiło zatrzymanie serca, właśnie zaczęli drugi raz - tłumaczy za nią jej narzeczony.
Odwracam się gwałtownie i przez szybę widzę moją szarooką. Przeciągły jęk wydobywa się z moich ust. Wbiegam do sali i informując szybko lekarzy, iż jestem mężem Gosi łapie, ją za dłoń.
- Nie może pan zostać tu - tłumaczy pielęgniarka - musi pan wyjść, nic pan nie może zrobić.
- To moja żona, moja miłość...ona mnie nie zostawi, a ja jej. Kocham ją - tłumacze przez łzy dotykając nadal jej dłoni i przeżywając jednocześnie razem z nią wstrząsy, które mają pobudzić ją do życia. Musi się udać.
- Akcja serca przywrócona i jest w normie - oznajmia pielęgniarka, doktorowi. Odczuwam ulgę, ale jeszcze nie zupełną
- Musimy teraz sprawdzić, co z dzieckiem - lekarz wypowiada te słowa, a ja zamieram.
- Czy moja żona jest...w ciąży? - pytam niespokojny.
- Tak w 8 tygodniu - szybko mówi lekarz - musimy zrobić badania, to wiele znaczy.
- Jakie badania? - dopytuje zaniepokojony.
- Jest mała szansa praktycznie minalna, że dziecko nadal żyje. Przykro mi.
Kurwa!!!
- Czy mogę być z moją żoną w trakcie badań? - mówię przez łzy.
- Myślę, że tak - odpowiada lekarz - zatem chodźmy - lekarz ustala jeszcze coś z pielęgniarkami, a potem opuszczamy sale i idziemy do nowej, cały czas trzymając moją ukochaną za dłoń płacze. To przeze mnie!
***********
Hej!
Chciałbym życzyć wam wszystkiego,co najlepsze w te święta i na nowy rok. Nie umiem składać życzeń niestety, ale mogę was zapewnić, że moje życzenia dla was płyną prosto z serca <3
Zostawiam was z krótkim i dramatycznym tak trochę rozdziałem, ale przecież wszystko musi być w porządku, zakończenie też w końcu...w poszukiwaniu szczęścia <3
Zatem trzymajcie się i całuje was ciepło! Wasza Gocha <3
6 komentarzy
Justys20
Ten rozdział to prawdziwa proza życia mam nadzieję, że przyniesie im szczęście.
Życzę ci spokojnych, radosnych i rodzinnych świąt Bożego Narodzenia oraz jak najwięcej weny twórczej, bo piszesz piękne opowiadania.
szalona123
@Justys20 Dzięki wielkie...Ja czekam z niecierpliwością na kolejne części twoich opowieści Trzymaj się ciepło
Justys20
@szalona123 wiem że trochę musicie czekać na następne części, ale to dlatego że mam ogrom różnych zajęć przez ostatni czas.
Caryca
Opisujesz prozę życia w relacjach partnerskich tak bywa, ja też życzę Wesołych świąt Bożego Narodzenia spokoju oraz zdrowia bo to najważniejsze no i oczywiście natchnienia i weny twórczej pozdrawiam
szalona123
@Caryca Dziękuję bardzo i również wszystkiego najlepszego w tym okresie świątecznym
cukiereczek1
Rewelacyjna część czekam na kolejną z niecierpliwością
Wesołych Świąt
szalona123
@cukiereczek1 nawzajem i dziękuję
Krolewna
szalona123
@Krolewna
to_nie_ja
Pewnie nie dodasz nic w czasie świąt :( szkoda, ale poczekamy życzę Ci spokojnych i pełnych radości świąt może przy choince i 12 potrawach nawiedzi Cię wena i spiszesz kolejną część tego cuda
szalona123
@to_nie_ja Dziękuję, postaram się dodać coś 25 lub 26...
czarnyrafal
Bo życie i miłość ma ró z ne odcienie. Jak mówi się popularnie - raz pod górkę , raz z górki. Hubert za bardzo chciał stąd psychika Gosi nie wytrzymała, choć teraz wszystko może się odwrócic. Oby ku latom "tłustym ". Zdrowych Spokojnych, Radosnych w Rodzinnym gronie Świąt Bożego Narodzenia - Gosiu i wszystkie czytelniczki / czytelnicy.
szalona123
@czarnyrafal Dziękuję Bogdanie