W poszukiwaniu szczęścia - cz.35

W poszukiwaniu szczęścia - cz.35**Oczami Huberta**

Kładę sobie ją na kolanach, a ona zaczyna mówić.  
- Hubert ja straciłam nasze dziecko. Ono było słabe, za słabe żeby przetrwać…nie było szans. Ja sama byłam za słaba żeby donosić tą ciąże, ja je straciłam…To wszystko stało się półtora miesiąca przed moim odejściem od ciebie. Dowiedziałam się, że noszę twoje dziecko przed wyjazdem na 2 dniowy turniej, wtedy wszystko niby było doskonałe. Po turnieju miałam zamiar ci powiedzieć…ale po turnieju dostałam krwotoku, trafiłam do szpitala, pamiętasz jak zadzwonił do ciebie trener Darek, że zawody nam się przedłużyły na kilka dni, ja wtedy straciłam nasze dziecko, lekarze myśleli, że z naszym dzieckiem wszystko w porządku, ale dopiero po poronieniu okazało się, że ciąża była zagrożona.  Wszystko musiałam ukryć przed tobą, a tak naprawdę rozpadałam się na kawałki, potem jeszcze zobaczyłam ciebie z jakąś dziewczyną jak idziecie do sklepu jubilerskiego – mówi to wszystko z ogromnym bólem, widać to po niej i słychać w jej głosie.  
- Ale…  
- Wiedziałam, że jeśli wybierasz coś dla tej dziewczyny i jesteś z nią w tym sklepie to ona musi dla ciebie dużo znaczyć, a jeśli nawet wybierałeś coś dla mnie to jeszcze bardziej nie zasługiwałam na ciebie. Straciłam dziecko, nasze dziecko, a ty jeszcze codziennie powtarzałeś jak bardzo mnie kochasz… nie zasługiwałam na ciebie. Potem po prostu obudziłam się i rozplanowałam mój wyjazd. Nikt o tym nie wie, o dziecku… - przerywa mi i zaczyna mówić dalej gdy widzi, że znów coś chcę powiedzieć – z drugiej strony, może był to też strach, że mnie zostawisz, ale głównie chodziło mi o to żebyś był szczęśliwy, a ja straciłam nasze dziecko przeszkadzając ci tylko w tym szczęściu – kończy.  
-Kochanie... - szepcze i po prostu ją do siebie tule, głaszcząc po blond włosach.
       Tyle przeszła, tak wiele cierpiała, zrezygnowała ze mnie żebym ja nie cierpiał przez nią i był szczęśliwy. Nawet nie zdaje sobie sprawy z tego, jak bardzo zabolał mnie jej wyjazd.
       Musiałem ją znaleźć nie dlatego żeby mi prasowała, gotowała i sprzątała, ale dlatego gdyż darzę ją wielką, niepohamowaną miłością. Szczerze mówiąc, cokolwiek by zrobiła będę ją kochać.
      Kocham ją bezgranicznie.
- Jesteś tu ze mną to jest najważniejsze. Zrozum, że kocham cię i nie mam zamiaru wypominać ci twoich błędów, faktycznie bardzo cierpiałem po twoim wyjeździe, ale zrozumiałem, że muszę walczyć i mam o kogo. Naprawdę smutno mi iż nie ma z nami tutaj naszego dziecka – przełykam łzy, nie mogę się wykruszyć – widocznie Bóg przewidział inną drogę dla nas, ale to nie znaczy że bez siebie.
     Szarooka pomału uspokaja się w moich ramionach, ale nadal cicho szlocha. Ja też mam ochotę płakać, ale powstrzymuję się właśnie dla niej.
- Zawiodłam cię – nagle mówi w moją szyje.
- Nie, udowodniłaś mi, jak bardzo mnie kochasz. Wyjdziemy z tego razem - stwierdzam.
- Mi już nic nie pomoże.
- Pomoże, pomożemy sobie nawzajem.
- Hubercie … - zaczyna swoją wypowiedź szorstko.
- Nie mów do mnie, tak jak przed chwilą. Jestem twój, więc mów do mnie z miłością – proszę ją.
- Ale my nie…
- Aniele jesteśmy razem i to już na zawsze – łapię ją za ramiona, żeby lekko się odchyliła i złapała ze mną kontakt wzrokowy.
- Ale przecież ja nie przyjęłam oświadczyn – odwraca głowę, żeby nie patrzeć na mnie.
- Kochanie popatrz na mnie – łapię jej twarz w swoje dłonie – planowałem oświadczyny zanim wyjechałaś – uśmiecham się do niej pokrzepiająco.
- Och.
- Więc jak? – pytam i mam nadzieję, że wreszcie powie to, na co tak długo czekałem…
- Poczekajmy z tym jeszcze. Proszę nie chce cię ranić – wzdycha i patrzy na mnie smutno.
- Dobrze skarbie, dobrze – och tak bardzo liczyłem, że ta wiadomość poprawi mi bardziej humor…no, ale wiem, że będzie warto czekać, ja to wiem – możemy już iść?
- Ale gdzie?  
- Do mnie – głaszczę jej policzki, tak bardzo mi jej brakowało. Nie mogę bez niej dalej żyć…tylko ona jedyna może mi dać to czego tak bardzo poszukiwałem.
- Do hotelu?  
- Och kochanie, mam kawalerkę – cmokam ją w czoło i pomagam wstać.
- Tak? Tylko daj mi się ogarnąć. Zabiorę tylko rzeczy z szatni.
- Jasne, będę czekać, a potem pojedziemy zabrać ci rzeczy z akademika okej?
- Rzeczy mam ze sobą, są w szatni, po tym meczu miałam wrócić do naszego miasta – wzdycha.
- A więc jeszcze lepiej – uśmiecham się do niej.  
- Jak to? – pyta.
- Zamieszkasz ze mną tutaj, zostaniemy tu na trochę, a potem wrócimy już do naszego prawdziwego domu. Będzie trzeba tylko go ogarnąć, bo stał pusty przez kilka miesięcy.
- Dobrze, to pomożesz mi z bagażami? – pyta – Albo poczekaj przebiorę się i zawołam cię gdy będę już przebrana.
- To poczekam i ci pomogę – zaczynamy podążać oboje w stronę szatni.
     Gdy Gosia weszła do szatni ja czekam na korytarzu oparty o ścianę. Muszę odbudować to wszystko co było pomiędzy nami. Nie chce, zęby została żadna drzazga z przeszłości…będzie trudno, ale jestem na to gotowy.  Zniosę wszystko, tylko dla niej, tylko dla niej…
- Możesz wejść – słyszę zza drzwi.
     Ubrana Gosia czeka na mnie z pakunkami, które szybko zgarniam, bo nie jest ich tak dużo.
- Daj mi coś, nie będziesz dźwigał wszystkiego, bez przesady – mówi i kładzie dłoń na moim barku…ah ten dreszcz gdy mnie dotyka – jeszcze sobie coś zrobisz.
- Masz ten plecak – podaję jej mały plecaczek i uśmiecham się, on jest lekki.
- No nie powiem, zaszalałeś – uśmiecha się drwiąco do mnie.  
- Cicho, moja kobieta nie będzie się przemęczać.
- Hubert bez przesady, to waży – wzdycha.
- Jest tego mniej niż wtedy kiedy ode mnie – przełykam ślinę – odchodziłaś. Ale wiesz co? Teraz mi już nie uciekniesz – mrugam do niej.
Śmieje się ze mnie.
Śmieje się.
Uśmiecha się.
O TAK!! Ten uśmiech to kocham! Teraz ponownie będę go widział codziennie. Ten uśmiech daję mi nadzieję na nowe i lepsze jutro z moją szarooką.

**********************************************************************************

Cześć!  
Powracam znowu :/ i tym razem informuję was o tym, że w tym tygodniu ukarze się jeszcze jeden rozdział 
Proszę was o komentarze, opinię na temat tych dwóch ostatnich części i może jakieś pomysły?  
Każdy komentarz mile widziany   
Pozdrawiam <3
Gocha <3

szalona123

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1188 słów i 6561 znaków.

4 komentarze

 
  • Misiaa14

    Ojej tak czekałam i się doczekałam piękne :)

    12 lip 2016

  • szalona123

    @Misiaa14 Haha ;) Jak mi się uda to następna część już dzisiaj. Dzięki że czytasz to nadal :) <3

    12 lip 2016

  • DemonicEagle

    Bardzo przyjemnie czyta się to opowiadanie

    12 lip 2016

  • szalona123

    @DemonicEagle W takim razie bardzo się cieszę :)

    12 lip 2016

  • czarnyrafal

    Nareszcie drgnęło i to podwójnie. U Ciebie z dalszym ciągiem opowiadania i u Szarookiej i Hubeerta. To cholernie cieszy i niech tak już zostanie Młodzi / bo przecieź się kochają/ niech zostaną razem , by ich miłość na nowo okrzepła. Póżniej przyjdzie czas na co inne. Wiem że Hubert zrobi wszystko by jej samopoczucie wróciło do normy a ukoronowaniem tego / jeszcze nie teraz/ za czas jakiś będzie zdjęcie USG , które mu pokaże - szczęśliwa z uśmiechem na twarzy. Dosyć już wycierpieli oboje. <3

    11 lip 2016

  • szalona123

    @czarnyrafal Jak zawsze trafnie to podsumowałeś Bogdanie :)  :kiss:

    11 lip 2016

  • czarnyrafal

    @szalona123 Cieszy mnie Twoje zdanie, choć wcale nie jestem wszechwiedzący. :kiss:  <3

    11 lip 2016

  • cukiereczek1

    Rewelacyjna część nie mogę doczekać się aż będą znowu razem i wszystko się ułoży między nimi. :)

    11 lip 2016

  • szalona123

    @cukiereczek1 Dzięki, a może masz jakieś pomysły, sugestie?  :jupi:

    11 lip 2016

  • cukiereczek1

    @szalona123 chciałabym żeby spróbowali jeszcze raz żeby przyjęła oświadczyny jego i zamieszkali razem i wzięli ślub żeby im nikt nie stał na drodze do szczęścia. :*

    11 lip 2016

  • szalona123

    @cukiereczek1 Takie marzenia masz jak Hubert w opowiadaniu :) Dzięki za komentarze  i że czytasz :) :*

    11 lip 2016

  • cukiereczek1

    @szalona123 Nie ma za co czekam już na kolejną. :)

    11 lip 2016