Pani Śmierć (cz.1)

Mam dość! Cholera jasna, mam dość! Czas to zakończyć, najlepiej, już dziś. Kolejny dzień, tak samo beznadziejny jak poprzednie przyniósł nową porcję dowodów na to, że nie powinnam dłużej zwlekać...
Mam na imię Sylwia. Jestem zakompleksioną, siedemnastolatką z dużą nadwagą, osobą wyjątkowo niezdarną i samotną. Stale próbuję się zmienić. Wysłuchując rad mojej nadopiekuńczej matki dochodzę do wniosku, że powinnam rozpocząć dietę, otworzyć się na rówieśników, stać się bardziej samodzielną. Nie umiem wytłumaczyć dlaczego nie potrafię osiągnąć żadnego z obranych celów. Może brakuje mi siły, może motywacji... A może po prostu wiem, że jestem zbyt mało warta, że nie mam dla kogo się zmieniać. Cóż... Mój ojciec jeszcze przed moimi narodzinami domyślał się tego jak bezwartościowym człowiekiem jestem. Jak inaczej wytłumaczyć fakt, że zostawił moją ciężarną mamę dla innej kobiety, która również spodziewała się wówczas dziecka. Podobnie jak moja mama urodziła dziewczynkę. Tyle, że śliczną, i towarzyską. Widziałam jej profil na Facebooku. Pod swoimi pięknymi zdjęciami ma setki "lajków" i pochlebnych komentarzy, pisanych przez wielbiących ją znajomych.  
Skończyłam właśnie lekcje. Jestem teraz w szatni. Uczniowie mojej klasy czule się ze sobą, żegnają. Dziewczyny obdarowują się nawzajem eleganckimi całusami w policzek. Podchodzą do nich chłopcy i delikatnie je przytulają. A jako, że jest piątek wszyscy rozmawiają o weekendowych planach. Niemal każdy zamierza pojawić się na jakiejś imprezie. Ja wiem, że wolne dni spędzę w towarzystwie mamy i jej koleżanek, które stale zapewniam o tym, że mam wielu znajomych, tyle, że chcę poświęcić trochę czasu ukochanej mamusi. Siedzę na ławce, z dala o wszystkich. Nikt się do mnie nie zbliża, nikt mnie nie żegna. Z trudem wiążę buty, przeszkadza mi w tym brzuch. Kiedy usiłuję dosięgnąć sznurowadeł spogląda na mnie jeden z kolegów Widząc, że to zauważyłam odwraca wzrok. Po chwili zbliża twarz do ucha innego chłopaka, a ten patrzy na mnie przez chwilę, by sprawdzić, jak bardzo żenujący jest widok, który przed chwilą opisał mu przyjaciel.
Dobra, dosyć. Wychodzę ze szkoły. Teraz pójdę do domu i poproszę mamę o pieniądze. Powiem, że idę do restauracji z koleżankami. Ucieszy się na myśl, że jednak mam znajomych. Później pójdę do apteki. Kupię tabletki nasenne i przeciwbólowe. Może jeszcze poproszę jednego z osiedlowych meneli, żeby kupił mi alkohol (W szkole często słyszę rozmowy, w których różne osoby chwalą się tym, że w ten właśnie sposób zdobywają tego typu używki). Pochodzę chwilę po mieście, by przyjrzeć się mu ten ostatni raz. Kiedy wrócę do domu zamknę się w pokoju, połknę wszystkie zakupione tabletki i popiję alkoholem, jeśli uda mi się go nabyć. Wreszcie przestanę się bać i wstydzić. Już nigdy nie poczuję smaku samotności. Mam też cichą nadzieję, że po mojej śmierci wreszcie przestanę być obiektem żartów. Ci, którzy zostaną będą mnie wspominać jako nieszczęśliwą nastolatkę, która milczała, choć potrzebowała pomocy. Wreszcie znalazła w sobie odwagę, by zakończyć życie niczym bohaterowie popularnych, wśród nastolatków filmów.
Puki co idzie dobrze. Stoję już przed drzwiami apteki. Boję się, że aptekarz zacznie zadawać mi niewygodne pytania, gdy dowie się co chcę kupić. Cóż... W razie czego powiem, że mama prosiła o te tabletki... Ponieważ... Jedziemy na wycieczkę... Będziemy mieszkać w lesie i potrzebujemy zapasu leków.  
Wchodzę do środka. Nie ma nikogo poza mną i uśmiechniętą farmaceutką. Przynajmniej nie muszę martwić się klientami, którzy mogliby obrzucić mnie podejrzliwymi spojrzeniami słysząc, że chcę kupić tak dużą ilość tabletek. Podchodzę do lady.
- Dzień dobry!- zwracam się do młodej kobiety ubranej w biały fartuch
- Witam! W czym mogę pomóc?
- Chciałabym kupić tabletki przeciwbólowe i nasenne. Jak najmocniejsze- mówię z pewnością w głosie
Kobieta odchodzi od lady, zerka na znajdujące się za nią półki. Zauważam, że ma wspaniałą figurę. Jest wysoka i bardzo szczupła. Tak jej zazdroszczę. Urzeka również pięknymi rysami twarzy i zadbanymi ciemnymi włosami, spiętymi w uroczy koczek. Szybko znajduje odpowiednie jej zdaniem leki. Chciałabym być właśnie taka, jak ona- śliczna, delikatna i sprytna. Po chwili kładzie przede mną dwa małe opakowania i zaczyna opowiadać mi o zaproponowanych lekach. Przerywam jej w pół zdania.
- Czy mogłabym dostać te same leki w większych opakowaniach?
- Niestety, nie. Nie przypominam sobie, żeby te akurat leki były sprzedawane w większych opakowaniach.
- Dobrze. Więc poproszę po pięć takich opakowań.
- Ojej! A po co ci ich aż tyle, jeśli mogę spytać?
Chciałam opowiedzieć jej wymyśloną wcześniej na taką właśnie okazję historię, ale zaczęłam się jąkać. Kobieta zmarszczyła brwi. Wyszła zza lady podeszła do drzwi i zamknęła je ma klucz. Nie rozumiałam jej zachowania.
- Przepraszam! Co pani robi?- zapytałam zdenerwowana
- Musimy poważnie porozmawiać moja droga. Siadaj.
Wskazała mi stojące pod ścianą krzesło.

Maintanos

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 905 słów i 5333 znaków.

4 komentarze

 
  • Maintanos

    Postaram się jak najszybciej odpowiedzieć waszym  wymaganiom  i dodać kolejna część.  :)

    25 maj 2014

  • Gabi14

    Oryginalne brawo  :bravo: czekam na cdn.

    16 maj 2014

  • Malolata1

    To jest naprawdę dobre. :) Kontynuuj opowiadanie, jeśli możesz. Zauważyłam tylko jeden błąd ortograficzny. Wyraz póki piszemy przez ó. :)

    16 maj 2014

  • Ciafu

    O rany, naprawdę super. Jest zupełnie inne od wszystkich opowiadań, napisane z innej perspektywy. Czekam cierpliwie na dalsze losy Sylwii :-)

    16 maj 2014