Nigdy nie mów nigdy (cz.5)

Jej serce biło z zawrotną prędkością, a ona sama nie wiedziała czy może w pełni zaufać swoim uszom. Nie dałaby teraz obciąć sobie ręki za nie.  Ale wszystko wskazywało na to, że to się dzieje naprawdę. Stała nieruchomo bacznie obserwowana przez dwie pary oczu. Uproszczając, miała przed sobą cały dzień u boku Karola. Ale to tak bardzo uproszczając, bo przecież wiedziała, że ona będzie miała swoje zajęcie, a on swoje. Przecież nie będzie stał nad nią i gapił się cały czas. Uśmiechnęła się w duchu. W jej głowie panował teraz chaos, którego nie sposób było ogarnąć. Z jednej strony cieszyła się z tego co ją czeka już niedługo ale z drugiej, czuła czający się w pobliżu strach. Musiała ochłonąć, bo inaczej na bank grozi jej palpitacja serca.  

Wychodząc z szatni czuła na sobie jego intensywny wzrok, musiała się pilnować aby nie zacząć skakać z radości. To by było naprawdę żenujące.
-Marcela, nigdy nie uwierzysz. - krzyknęła podekscytowana podbiegając do przyjaciółki, która właśnie zeszła ze schodów.
-Co się stało? Masz taką minę jakbyś co najmniej umówiła się z naszym ochroniarzem na randkę. - zażartowała, nie wiedząc jak bliska prawdy była.
-Ciszej, bo ktoś usłyszy. - skarciła ją, niepewnie się rozglądając. - To nie randka ale coś w
ten deseń. - tłumaczyła z entuzjazmem pięciolatki, która kopiąc dołki w piaskownicy znalazła dwukolorowy kamyczek.
-Nie rozumiem.
-Pani Małgosia zgodziła się abym pomogła jej w ramach wyższej oceny z zachowania,  i w czwartek przyjdę do szkoły okna myć i..
-I z tego się tak cieszysz?
-Nie. - wywróciła oczami - w czwartek nie będzie pani Małgorzaty ale za to będzie Karol. - z miną zwycięzcy czekała na reakcje przyjaciółki, która na moment zaniemówiła.
-Czyli, że to jest dzień wolny od szkoły i wy będziecie sami?
-Czyli, że tak. To znaczy, to jest dzień wolny od szkoły, ale podejrzewam, że nie będziemy sami, pewnie będzie któraś z pań woźnych.
-Ale.. - chciała coś powiedzieć ale widać było, że sama nie wie jak ma się do tego zabrać.
-Marcela, proszę cię - Marika bezbłędnie odczytała jej myśli z twarzy - przecież on ma żonę. Wiem, że nie powinnam tak reagować, ale sama ta świadomość, że on będzie tuż obok a ja będę mogła przynajmniej na niego spoglądać dodaje mi skrzydeł. - szczebiotała zadowolona.
-No tak, poniosło mnie. - przyjaciółki jednym głosem zaśmiały się.
-O rany, jeszcze tyle czasu. Trzy długie dni. - niecierpliwiła się.
-Marika, ja mam tylko nadzieję, że nie wplączesz się w nic głupiego. - poklepała ją po ramieniu.
Przez moment spoglądała na dziewczynę a później westchnęła.
-Też mam taką nadzieję.
                  
***

Karol usłyszał za sobą tylko głośne trzaśnięcie drzwi i stłumione przekleństwa, wydobywające się z ust jego żony. Usiadł na fotelu i oparł głowę na dłoniach. Tak bardzo żałował swojej pochopnej decyzji z przed dziewięciu lat. Był młody i głupi. I myślał, że wszystko będzie takie piękne. Jak bardzo się pomylił, gdyby tylko mógł cofnąć czas. Ożenił się z Joanną, gdy miał zaledwie dziewiętnaście lat, ona była rok młodsza. Byli w sobie tak bardzo zakochani, że nie widzieli poza sobą świata. Ich rodziny były przeciwne temu związkowi, ale oni na złość wszystkim pobrali się potajemnie, gdy tylko dziewczyna osiągnęła pełnoletność. Na początku wszystko było w jak najlepszym porządku. Uczucie kwitło, byli szczęśliwi, zamieszkali razem, często chodzili na długie spacery, gdzie przesiadując na ławce w parku, snuli swoją przyszłość, która miała być świetlana. Niestety, nad ich związek szybko nadciągnęły czarne chmury. Pojawiły się pierwsze problemy, których nie umieli rozwiązać, co raz częstsze kłótnie, które powinny być zażegnane przed zachodem słońca. Przedłużające się kryzysy, które potęgowały uczucie dystansu między nimi. Przerosło ich to wszystko, przestali się rozumieć. Szybko się przekonał, że w ich związku, to Karol był tym, który zawsze pierwszy wyciągał rękę na zgodę, a z kolei jego żoną tą, która dolewała jeszcze oliwy do ognia. Gdy z dnia na dzień było co raz gorzej, to ona prowokowała wszystkie sprzeczki, które nierzadko przeradzały się w awantury o gigantycznych rozmiarach.  

Joanna była jedynaczką, od swoich rodziców zawsze dostawała to czego chciała, w tym pokaźne kieszonkowe, które rosło razem z nią. Miała z nimi dobry kontakt, dopóki w jej życiu nie pojawił się Karol, w którym, jak jej się wtedy wydawało, zakochała się bezgranicznie. Z dniem ślubu na rzecz ich miłości, zrezygnowała z pieniędzy rodziców, dodatkowo unosząc się honorem, bo przecież nie byli zadowoleni kiedy na palcu swojej córki zobaczyli obrączkę.  
Karol obawiał się, że w tak młodym wieku, nie będzie umiał zapewnić swojej ukochanej życia, na poziomie do którego przywykła, ale ku jego zaskoczeniu i uldze, ona bardzo szybko odnalazła się w kawalerce, wielkości salonu w domu jej rodziców. Radzili sobie, bo chcieli. Oboje mieli pracę. Ale nadszedł ten dzień, w którym Joanna ją straciła, z powodu kolejnej pyskówki, w jaką wdała się z szefem, a wtedy obudziła się w niej chęć powrotu do przeszłości. Uczucie gdzieś zniknęło a ona nie rozumiała, że spełnianie przeróżnych jej zachcianek, nie zawsze było możliwe. Karol na początku buntował się, próbował jej tłumaczyć, chciał rozmawiać ale nie dawało to oczekiwanego skutku. Mniej więcej w tym samym czasie, gdy ich małżeństwo przechodziło kolejny sztorm na otwartym morzu, zmienił pracę i zatrudnił się jako ochroniarz w centrum handlowym. Wtedy nie myślał o rozwodzie, nawet przez myśl mu to nie przeszło, choć zaczynało brakować mu sił. Przecież pobrali się dlatego, że się kochali, więc gdzie podziało się to uczucie, zastanawiał się nie raz, patrząc na nią gdy spała. Nie wyobrażał sobie życia bez niej, ale wiedział, że ona bez niego może sobie wyobrażać. To sprawiało mu ból, dlatego poddał się. Ustąpił jej i aby zatrzymać ją u swojego boku dawał wszystko czego chciała. W niedługim czasie udało im się zamienić kawalerkę na większe mieszkanie. Łudził się, że ona potrzebuje czasu, że zrozumie fakt, że to już jest prawdziwe życie, że wszystko będzie tak jak dawniej. Z upływem czasu dojrzał do myśli o dziecku. Nie powiedział jej tego od razu, tylko czekał. Cierpliwie czekał na dogodny moment. Wybrał taki czas gdy chwilowo w ich domu panował spokój. Oczywiście, na wzmiankę o dziecku Aśka dostała białej gorączki, zrobiła mu awanturę, nie dała mu dojść do słowa, kończąc swój monolog tym, że nie jest jeszcze gotowa na taki krok. Po raz kolejny odpuścił, wiedząc, że to następny gwóźdź do jego trumny. Wcześniej miał nadzieję, że maleństwo odświeżyłoby ich związek, że znów zaczęliby się starać, bo mieliby dla kogo, ale tego samego dnia, którego wypowiedział swoje myśli na głos, zrozumiał, że były tylko jego złudnymi nadziejami. Z czasem zaczął się cieszyć, że jednak nie postarali się o to dziecko, bo Aśka nie nadawała się na matkę, a on nie mógłby znieść myśli, że to Bogu ducha winne maleństwo, byłoby światkiem ich kłótni.  
Pragnął jedynie spokoju gdy wracał z pozornie lekkiej pracy, kogoś kto będzie na niego czekał z ciepłym obiadem, ewentualnie kogoś, komu w przygotowaniu tego obiadu mógłby pomóc, kogoś kto będzie go witał uśmiechem na twarzy i zrozumieniem w oczach. Żadnej z tych rzeczy nie otrzymał od swojej żony, dlatego gotowanie opanował do tego stopnia, że z głodu by nie umarł, a bez reszty nauczył się żyć, choć nie raz sprawiało mu to przykrość.  

Ten dzień, w którym pierwszy raz zadał sobie pytanie, czy on jeszcze ją kocha, pamięta doskonale. I chyba nigdy go nie zapomni. Wtedy jeszcze nie wiedział, ale teraz już ma tą wiedzę, że jeśli człowiek po latach związku, spogląda na osobę, którą kiedyś darzył uczuciem, a teraz jest pełen wątpliwości, czy to jeszcze jest miłość, czy on jeszcze kocha, to znaczy, że już nie. W chwili, w której się nad tym zastanawiamy przestaliśmy już kochać na zawsze. I nic tego nie zmieni, żadne prośby, groźby, marzenia czy życzenia. Nic. Miłość, która odeszła już nie wróci. Czuł, że z jego strony nie jest już to samo co na początku, ale chyba bał się powiedzieć to na głos. Bał się nazwać rzeczy po imieniu. Coś się wypaliło, coś skończyło, coś pękło. Było i nie ma i nie wróci. A jednak wtedy nie znalazł w sobie tyle siły aby odejść, aby skończyć to co niszczyło go od środka, tylko trwał w tym marazmie, dopóki nie pojawiła się ona. To ta dziewczyna o niezwykłym imieniu rzuciła nowe światło na jego życie. Nie rozumiał tego jak to się stało, że obca osoba, z którą tak naprawdę nigdy nie miał żadnego kontaktu, sprawia, że on znów chce żyć.
Spodobała mu się od początku. Choć nie wiedział o niej nic, poza tym, że jest piękna, choć wiedział, że to niedorzeczne, niemożliwe i niestosowne, jednak zachwycał się jej urodą każdego dnia. Czuł, że ta dziewczyna jest wyjątkowa, że wbrew jego woli przyciąga uwagę. Budzi w człowieku chęć poznanie jej. Chęć otworzenie się przed nią.  
  
Głupio mu było przed sobą przyznać się do tego, ale czuł, że Marika ma w sobie tyle ciepła i czułości, że mogłaby go uszczęśliwić. Mimo, że nie znał jej charakteru cały czas towarzyszyło mu takie przekonanie. Choć minął krótki czas od momentu gdy jej śmiech niemal ściął go z nóg, on wiedział, że ta drobna szatynka ze zniewalającym spojrzeniem zawładnęła jego umysłem. To wszystko było tak nierealne i niemożliwe, bo nawet nie wiedział co ona czuje, owszem uchwycił kilka razy jej spojrzenie i przytrzymał je nieco dłużej niż wypadało, ale nie potrafił się odizolować od myśli o niej. A teraz z niecierpliwością godną dzieciaka w przedszkolu, wyczekiwał czwartku, dnia kiedy będzie ją miał na odległość wzroku, bo na wyciągnięcie ręki nie miał co marzyć.

***

Marice czas mijał bardzo wolno, zastanawiała się czy przypadkiem zegar się nie zatrzymał. Cały czas toczyła ze sobą walkę, próbowała trzymać się w pionie, nie dopuścić aby jej myśli poszybowały do niego, bo nie powinna, bo on ma żonę, bo on nie jest dla niej, nie może przecież stanąć między dwojgiem ludzi, ale nie potrafiła też poskromić radości, jaką czuła gdy myślała o tym co ją czeka. A wtedy uważała, że wie co to takiego. Wiedziała, że to jeden z ostatnich dni kiedy go widzi, dlatego pozwoliła sobie na ostatnie tęskne spojrzenia, a już niedługo ich drogi się rozejdą na zawsze.

Gdy nastał upragniony dzień, zerwała się z łóżka grubo przed czasem bo bała się, że zaśpi. Poszła do łazienki wzięła prysznic, a później owinięta w sam ręcznik wróciła do pokoju, otworzyła szafę i zaczęła zastanawiać się nad ubiorem. Po krótkim namyśle wybrała jasne jeansy z ozdobnymi suwakami na kolanach, i granatową koszulę z podwijanymi rękawami. Jej dzisiejszy makijaż, jak dość rzadko, składał się tylko z tuszu, którym przeciągnęła rzęsy i pomadki ochronnej ale i tak, ku własnemu zaskoczeniu, wyglądała dobrze. Włosy za pomocą kilku wsuwek spięła w niedbałego koka. Do torby włożyła ubranie na zmianę, zabrała komórkę z biurka i zeszła na dół zrobić sobie śniadanie.

Gdy otwierała wielkie i ciężkie drzwi szkolne, czuła radość pomieszaną ze zdenerwowaniem. Czuła jak napięcie staje się niemal fizycznie namacalne, obciążając dodatkowymi kilogramami jej ramiona. Wstrzymała oddech, dopóki nie napotkała wzroku Karola, który stał w progu szatni, a wtedy wypuściła powietrze z głośnym świstem i nabrała nowego, z lekką ulgą, bo pierwsze sekundy ma już za sobą.
-Dzień dobry. - uśmiechnęła się.
-Dzień dobry. - zrobił to samo. Wyglądał na spokojnego i wyluzowanego, ale gdy się dobrze przyjrzeć, w jego oczach można było dostrzec skupienie. I tylko on wiedział ile to pozorne skupienie kosztuje go w środku wysiłku. - Chcesz już zaczynać, czy może masz ochotę napić się kawy tak z rana aby dzień był lepszy?
-Mogę się napić, ale kawy nie piję. - uśmiech nie schodził z jej twarzy. Wiedziała, że ten dzień będzie udany nawet bez kawy.
-Więc herbata malinowa, lubisz?
-Bardzo.
-No to chodźmy.
Gdy siedziała już w małym pokoiku, który przez cztery lata szkoły znała tylko z zewnątrz i czekała na gorący napój, Karol zapytał:
-Ty na serio nie lubisz kawy?
-Na serio. Ja wręcz nienawidzę kawy ani niczego co jest z tym związane, żadnych ciastek o smaku kawowym, żadnych cukierków nic kompletnie nic.
-Jak tak można? - w zabawnym geście przewrócił oczami, stawiając na stole dwa kubki wypełnione wrzątkiem. - A ja z kolei uwielbiam. Dla mnie dzień bez kawy jest dniem straconym.  
-Kawa jest niezdrowa. - spojrzała na niego przekornie.
-Tylko w dużych ilościach.
-Ale zawsze.
-Życie teoretycznie też jest niezdrowe a jednak żyjemy. Ale na pocieszenie mogę powiedzieć, że nie palę.
-Chociaż tyle dobrze.
-Czyli rozumiem, że ty też nie?
-Oczywiście.
-Nie palisz, kawy nie pijesz więc podejrzewam, że czekolady też nie jesz?
-Skąd takie stwierdzenie? - zapytała zaciekawiona.
-No bo pewnie się odchudzasz jak większość dziewczyn w twoim wieku. - wyjaśnił.
-Teoria bardzo logiczna ale jednak w moim przypadku błędna. - uśmiechnęła się mierząc go wzrokiem, a jemu dreszcz przeszedł po plecach. - Nie odchudzam się, jestem zbyt leniwa na to.  - wytłumaczyła z rozbrajającym uśmiechem na ustach, które nagle skupiły na sobie całą jego uwagę.
-I bardzo dobrze, więc na czekoladowe ciastko dasz się skusić? - zapytał zabawnie mrugając. Marika roześmiała się, a on chociaż siedział, poczuł jak uginają się pod nim kolana.
-Aa tak pan to sobie wykombinował. No ale dobra niech będzie, na jedno ciastko mogę się skusić.  - Mężczyzna wstał do małej szafeczki stojącej za jego plecami a ona zlustrowała go od stóp do głów. Miał na sobie niebieską koszulkę, czarne spodnie, granatowy sweter przewieszony przez ramiona i ciemne buty. Musiała przyznać, że prezentuje się nieźle. Gdy znów usiadł, stawiając na stół mały talerzyk z ciastkami i mówiąc aby częstowała się, postanowiła zaryzykować i przechylając głowę na bok, tak jak już to widział z delikatnie przymrużonymi powiekami, zapytała nadgryzając małe ciasteczko:
-A pan uważa, że powinnam się odchudzać? - Z satysfakcją zauważyła, że speszyło go jej pytanie. Nie przemyślała tego dobrze, tylko poszła na żywioł.  
-Oczywiście, że nie. Jak na moje oko to wszystko jest na swoim miejscu. - powoli przesuwał wzrok po jej ciele - to znaczy wszystko jest w sam raz, o tak właśnie chciałem powiedzieć.  -Marika wybuchła szczerym śmiechem, a on mimo licznych prób nie mógł się powstrzymać i dołączył do niej. Gdy w końcu się uspokoili, czuła się o wiele swobodniej niż na początku.
-Dobre to było. Jak na moje oko, to też, wszystko jest na swoim miejscu. - po chwili milczenia, z pół uśmiechem na ustach dodała - rozbawił mnie pan.
-Przepraszam, przejęzyczyłem się po prostu. - tłumaczył się a widząc rozbawione ogniki w jej oczach poczuł przyjemne ciepło wokół serca.
-No dobra wybaczam to panu. - upiła kolejny łyk herbaty.
-A tak na poważnie, pytając o to odchudzanie miałem na myśli to, co wcześniej powiedziałem czyli, że większość młodych dziewczyn mających ładną figurę odchudzają się i stosują te wszystkie kosmiczne diety.
-Ja jestem inna i się nie odchudzam. - uśmiechnęła się uroczo.


O tak inna, inna od wszystkich, wyjątkowa, pomyślał. I przez moment zastanowił się czy przypadkiem nie wypowiedział tego na głos bo Marika dziwnie mu się przyglądała.
-Coś nie tak? - zapytał zdezorientowany. - Zamyśliłem się.
-Mówiłam, że pora brać się do pracy więc dziękuję za herbatę i ciasteczko.
-Proszę bardzo. - wstał zabierając brudne kubki i odstawiając je do zlewu. Spojrzał przy tym przelotnie na nią. - możesz tu zostawić swoje rzeczy, drzwi zamykamy. Zresztą nie wiele osób dziś tu jest.  
Dopiero po fakcie uświadomił sobie co powiedział. Był przekonany, że Marika o tym wiedziała, ale w jego uszach to zabrzmiało tak, jakby cieszył się, że praktycznie są sami.
-Okej, tylko jeszcze pójdę się przebrać.  
Chciała już wyjść, gdy powiedział:
-Nie, spokojnie możesz się tutaj przebrać, ja już wychodzę. Tu ci zostawiam klucze. - położył klucze i wyszedł.

Idąc do szatni nie przestawał się uśmiechać. Gdy usłyszał jej kroki wyszedł do holu, Marika przebrała się w siwe dresy i koszulkę z wielkim napisem "Na mnie się nie krzyczy, mnie się przytula", taki nadruk od razu przykuł jego uwagę.
-Proszę oddaje klucze. - podała mu je, gdy je odbierał opuszkami palców dotknął jej dłoni, miała taką ciepłą i jedwabną skórę.
-Ciekawa myśl. - powiedział uśmiechając się delikatnie, ale zanim zdążyła cokolwiek odpowiedzieć dodał - Chodź, pójdziemy po te wszystkie rzeczy, które są ci potrzebne.

Dziewczyna w milczeniu poszła za nim. Ona wzięła wszystkie płyny, ściereczki, wiaderko z wodą i rękawiczki dla ochrony, a Karol drabinę bo okna w holu, niestety były tak wysoko, że on sam mimo swoich stu osiemdziesięciu centymetrów wzrostu nie dosięgał do nich. Gdy wszystko już było na miejscu, powiedział:
-To jakbyś czegoś potrzebowała, to mów ja ci pomogę.
-Okej zapamiętam. - gdy podniosła nogę aby wejść na drabinę, zatrzymał ją jeszcze:
-Mam nadzieję, że nie masz lęku wysokości. Te okna są naprawdę dość wysoko.
-Mam. - uśmiechnęła się przekornie, wchodząc na drabinę.
-Naprawdę? - w jego głosie można było usłyszeć zdenerwowanie. - A jak spadniesz?
-Spokojnie, nie będę patrzyła w dół tylko niech pan tu nie stoi.  
Zrozumiał jej słowa w mig. Uśmiechnął się i zapatrzył się na nią, nie wiedząc co powiedzieć.
-A jak będę leciała, to będzie mnie pan łapał. - dodała gdy znalazła się na samym szczycie.
-Na pewno bym próbował, ale jednak nie chcę cię narażać.
Gdy dziewczyna raptownie wychyliła się i spojrzała na niego, on przytrzymując drabinę z przerażeniem powiedział:
-Miałaś nie patrzeć w dół.
-No jak mam nie patrzeć? Przecież jest pan tu.
-No tak ale...
-Jak mi będzie pan przeszkadzał, to ja nie zacznę tego do Bożego Narodzenia. - znów ten sam uśmiech, który momentami odbierał mu zdolność racjonalnego myślenia.
-No dobrze już ci nie przeszkadzam, ale jakby co to.. - znów mu przerwała.
-Tak, wiem mam wołać pana, zapamiętałam.

Karol nic nie powiedział tylko się uśmiechną, odchodząc z wielką niechęcią. Musiał znaleźć sobie coś do zajęcia, bo inaczej spędzi cały dzień na gapieniu się na nią. co raz bardziej był nią zauroczony, a to nie zwiastowało nic dobrego.

Marika zaczęła w końcu swoją pracę, wsłuchując się w dobiegającą z szatni muzykę. Leciała akurat jej ulubiona piosenka. Bez dłuższego namysłu krzyknęła:
-Może pan podgłośnić?
Już po kilku sekundach usłyszała efekt swojej prośby, a zaraz potem głos Karola na dole:
-Też lubisz Sylwię Grzeszczak? - z zadartą głową wpatrywał się w nią tymi swoimi lazurowymi oczami.
-Bardzo ją lubię, ona ma niezły talent. - odparła.
-Zgadzam się z tobą i ładną barwę głosu.
-Powiedział pan też, więc pan także jej słucha?
-No pewnie.
-A jaką muzykę pan jeszcze lubi? - zaczęli niezobowiązującą rozmowę ale choć żadne się do tego nie przyznało czuli, że mogliby ze sobą rozmawiać cały czas i nie zabrakło by im tematów do konwersacji. Jak się później okazało mają podobny gust muzyczny i filmowy, ale nie książkowy bo on lubił kryminały a ona romanse.  
Karol co jakiś czas mówił, że idzie aby jej nie przeszkadzać, ale jednak nie mógł się ruszyć z miejsca, a gdy już mu się to udało, to wracał po mniej więcej pięciu minutach z pytaniem czy wszystko w porządku i czy nic jej nie trzeba, a wtedy już tylko dla zachowania pozorów mówił, że nie chce jej przeszkadzać. Nawet w brew jej protestom, pomógł umyć jej kilka okien. Gdy zegar wskazywał dwunastą trzydzieści, zapytał:
-Już w pół do pierwszej, może zrób sobie przerwę, pójdziemy coś zjeść. Nie jesteś głodna?
-A może i ma pan rację. - zaczęła powoli schodzić z drabiny, a on trzymał ją w obawie przed najgorszym, gdy stanęła obok niego poczuł delikatną woń jej perfum, przez co z trudem się powstrzymał aby jej nie dotknąć.
-Masz ochotę na pizze? Mogę zamówić jeśli chcesz.
-Nie, dziękuję. Nie trzeba, mam kanapki ze sobą.
-A ja bym zjadł pizze. Nie skusisz się? - namawiał ją przez całą drogę.
-To niech pan sobie zamówi, ja zostanę przy kanapkach.
-Ale będę się tak głupio czuł jak sam będę jadł.
-Bez potrzeby. - odparła z uśmiechem.
-I tak cię namówię. - posłał jej jeden z tych swoich uśmiechów od którego robiło jej się słabo.  

Tak też było, Marika dała się namówić na kawałek, ale tylko jeden. Wspólna przerwa minęła im w bardzo miłej i przyjemnej atmosferze, a gdy wracając do pracy chciała mu oddać pieniądze, rzucił tylko krótkie:
-Może kiedyś będziesz miała okazję się odwdzięczyć. - nie odpowiedziała nic, tylko delikatnie się uśmiechnęła.
To zdanie bardzo zapadło jej w pamięć, analizowała go na wszystkie sposoby nie wiedząc jak ma go rozumieć. Gdy Karol po raz kolejny przyszedł do niej, niby tylko po to, aby zobaczyć jak jej idzie,  powiedziała do niego, schodząc z drabiny aby przystawić do drugiego okna:
-Co, nudzi się panu? Nikogo w szkole nie ma, taka cisza.
-Jak nikogo, ty jesteś. - ich oczy po raz kolejny tego dnia spotkały się.
Znów zamilkła a ciszę przerwał on.
-Mam do ciebie prośbę. - odważył się w końcu.
-Jaką? - spytała zaciekawiona.
-Mów mi Karol. a nie żaden pan, nie jestem aż taki stary. - uśmiechnął się wyciągając dłoń.
-Miło z pana strony, ale teraz ja będę się głupio czuła, bo w końcu jest pan pracownikiem szkoły a ja uczennicą. - tak bardzo się cieszyła z jego propozycji, ale jednocześnie miała obawy.
-I tak niedługo kończysz tę szkołę.
-No niby racja.
-Więc Karol jestem.
-Marika. - zdjęła rękawiczkę i podała mu dłoń. Jego silna a zarazem delikatna ręka spowodowała, że wróciły wspomnienia z tego dnia gdy o mało nie spadła ze schodów, ale uratowały ją jego ramiona.
-Ładne masz imię, rzadko spotykane ale bardzo mi się podoba.
-Trzeba podziękować rodzicom. - tym razem to ona się speszyła.  
Jeszcze przez chwilę była zakłopotana tym, żeby mówić mu po imieniu ale później wszystkie obawy opuściły ją, a Karol już nie zawracał sobie głowy tym, żeby wrócić do szatni i chociaż udawać, że coś robi, siedział przy niej cały czas.  

Na początku umówili się tak, że oboje pracują do tej samej godziny. Więc gdy już wychodzili ze szkoły, Karol uparł się, że odprowadzi ją na dworzec autobusowy, a później wróci do domu. On był w tej lepszej sytuacji, że mieszkał na miejscu, ale w sumie Marika nigdy nie narzekała na to, że musi codziennie pokonywać kilkadziesiąt kilometrów. Gdy stanęli na przystanku ani na moment nie zapanowała między nimi cisza, rozmawiali tak jakby znali się bardzo długo.  
Ostatni autobus powinien być równo o osiemnastej, gdy spojrzała na zegarek było już dwadzieścia po. Zastanowiła się na głos co mogło się stać, bo kierowca nigdy się nie spóźniał, ale odruchowo spojrzała na rozkład jazdy.
-O nie.
-Co się stało? - spytał podchodząc do niej.
-Nie ma mojego autobusu. - skrzywiła się.
-Jak to nie ma? Czemu?
-Nie wiem, jest informacja, że do końca miesiąca zostaje zawieszony. - powiedziała, szybkim ruchem głowy pokazując małą karteczkę wiszącą na rozkładzie.
-A masz następny?
-Właśnie nie, to był ostatni. Co ja teraz zrobię? - choć dziewczyna była zmartwiona, on się ucieszył, bo nie miał ochoty na to aby się z nią rozstawać.
-Nie martw się, ja cię odwiozę.
-Nie, nie chcę sprawiać ci kłopotu. - odparła. Kolejna jego propozycja, która spodobała jej się.
-Ale to żaden kłopot, chodź.
-Karol ale to jest daleko, trzydzieści kilometrów stąd.
-To nic, dalej jeździłem. - Zaśmiał się chwytając ją za rękę i lekko pociągając w swoją stronę.
-No dobra, dziękuje ci, ale oddam ci kasę za paliwo. - od razu zastrzegła.
-Nie. - odparł krótko i rzeczowo.
-Dlaczego nie?
-Bo ja nie robię tego po, to abyś oddawała mi pieniądze.
-Ale ja...
-Nie ma żadnego ale. - posłał jej uśmiech.
Droga choć pozornie długa, minęła im bardzo szybko z czego oboje byli niezadowoleni, ale przecież nikt się do tego nie przyznał. Podczas jazdy słuchali płyt jakie miał w samochodzie, rozmawiali, śmiali się, a Karol od czasu do czasu spoglądał na nią ukradkiem. Ostatnie promienie zachodzącego słońca padały na jej twarz a jej oczy wtedy stawały się ciemniejsze. Gdy dojechali już pod dom był zmierzch, trudniej mu było już dostrzec jej przepiękne spojrzenie.
-Dziękuje ci bardzo za pomoc. Na pewno nie chcesz pieniędzy?
-Na pewno. I nie ma za co, polecam się na przyszłość. - Wymownie spojrzała na jego obrączkę ale on speszony zignorował to. Ogarnął ją smutek, tak fajnie było spędzić z nim czas ale teraz pora wrócić do szarej rzeczywistości, on ma żonę.
Marika stłumiła w sobie wszelkie negatywne uczucia i ostatni raz spoglądając mu w oczy, pożegnała się wysiadając z auta, ku jej zdziwieniu Karol zrobił to samo, po czym widząc jej minę wyjaśnił:
-Odprowadzę cię pod same drzwi. - dziewczyna uśmiechnęła się, nic nie mówiąc bo wiedziała, że jakikolwiek protest nie ma żadnego sensu. Gdy dotarli na schody oboje mieli takie miny jakby odgrywali scenę pożegnania z melodramatu i w głębi dusz tak też się czuli.
-To jeszcze raz dziękuję i do zobaczenia w szkole po świętach. - uśmiechnęła się blado.
-Tak do zobaczenia i Wesołych Świąt.
-Wesołych. - odparła i dla własnego bezpieczeństw szybko zniknęła za drzwiami. A Karol stał tam jeszcze przez chwilę, tak jakby ona nadal tam była. Gdy z opóźnionym refleksem dotarł do auta, przetarł dłońmi twarz. Oczyma wyobraźni ujrzał jej pociemniałe od słońca, zniewalające spojrzenie:
-Boże przepadłem. - wyszeptał.

Sensi11

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 5003 słów i 26882 znaków.

22 komentarze

 
  • Ja

    Kochana Sensu, czy Ty o nas pamiętasz? Czy mamy jakąkolwiek szansę na przeczytanie jeszcze czegoś spod Twojego pióra? Ja nadal czekam i wierze, że nadal piszesz. Pozdrawiam cieplutko. Czytelniczka

    23 sty 2021

  • Sensi11

    @Ja hej. Oczywiście, że pamiętam. I bardzo chciałabym wrócić do pisania ale po prostu nie mam czasu. 😏 Mam masę innych obowiązków i nie wystarcza mi doby na to, ale może w końcu przorganizuje swój plan dnia tak aby coś publikować. Na chwilę obecną nie chcę nic obiecywać. Na pewno wcześniej dam znać, że coś się zbliża. Pozdrawiam. :)

    2 lut 2021

  • Ja

    Kochana Sensii, my tutaj nadal czekamy. Usychamy z tęsknoty za Twoimi tekstami, czy jest jakakolwiek szansa, że uradujesz nasze serca jakimś swoim tekstem????? Pozdrawiam gorąco. Czytelniczka

    10 kwi 2020

  • Sensi11

    @Ja Boże, jakie to mile, że nadal mnie pamiętacie. ❤️ A ja teraz tak bardzo jak jeszcze nigdy wcześniej nie mam czasu. 😟  

    Ale nie mówię nie. 🙋💪

    10 kwi 2020

  • Ja

    @Sensi11 A moze jednak zdecydujesz sie na publikację  tego opowiadania w takiej wersji jak miałaś na blogu?  Pozdrawiam cieplutko. Czytelniczka

    19 maj 2020

  • Sensi11

    @Ja na publikację bez korekty, raczej się nie zdecyduje bo to opowiadanie pisałam bardzo dawno temu, gdy jeszcze nie za wiele umiałam. A teraz jednak mam trochę więcej umiejętności. I stąd moja decyzja. Bo szczerze to jeśli ja teraz miałabym przeczytać opowiadanie napisane w taki sposób, to po prostu nie zrobiłabym tego bo zanudzilabym się na śmierć. Ale mimo wszystko dzięki :)

    26 maj 2020

  • papcio

    Czemu sie ociagasz czekamy na reszte??????????????? A w kazdym badz razie Ja czekam. Sorki , ze bez polskich znakow, ale pisze kompa na ktorym nie moge i nie chce zmieniac na Polski.

    27 lut 2020

  • ~Miśka

    Hej hej sensi  obserwuje tutaj i na wattpad i się zastanawiam jak Twoje opowiadania wiesz już kiedy coś opublikujesz czekam  z niecierpliwością:) ;)

    4 maj 2019

  • Sensi11

    @~Miśka jestem w trakcie czegoś nowego. Publikacje chce zacząć dopiero wtedy jak będę miała większość tekstu gotowe, aby znowu nie było problemów.  Możesz zaglądać na mój profil, tam będą wszelkie informacje :)

    5 maj 2019

  • Piegusek7

    Kiedy będą w końcu jakieś informacje ?
    To będzie ciąg dalszy ? Z góry dziękuje za odpowiedz ;-)

    30 sty 2019

  • Sensi11

    @Piegusek7 już podaje wszelkie informacje. To opowiadanie jest właśnie w trakcie korekty, tzn będzie napisane od nowa, bo korekta jest gruntowna. A teraz pracuje nad czymś nowym. Co będzie publikowane i tutaj. Od razu odpowiadam: nie wiem kiedy będzie pierwszy rozdział. Nie chcę powtarzać starych błędów i obiecywać wam konkretnych terminów, a później spinać się i na szybko pisac czy poprawiać. Mam też swoje życie, pracę, rodzinę i teraz to wszystko będzie ode mnie wymagało jeszcze większego poświęconia czasu więc niestety pieanie, przynajmniej na kilka najbliższych miesiący schodzi na drugi plan. Mam nadzieję, że mimo to będziecie o mnie pamiętali. Pozdrawiam.

    2 lut 2019

  • ~Miśka

    Kiedy możemy się spodziewać dalszego ciągu.?? :)

    9 sty 2019

  • Ferdolina

    A ja czekam na rozwinięcie tego opowiadania od samego początku i doczekać  się nie mogę.  Po sukcesie To na ciebie czekałem nie mogę się doczekać kolejnego. Kiedy będziesz kontynuować to opowiadanie? Pozdrawiam :-)

    5 lis 2018

  • Sensi11

    Kochani, mam dla Was nową wiadomość.  
    Znalazłam dobrą duszyczkę, która pomoże mi doprowadzić do porządku opowiadanie "Nigdy nie..." Chciałbym aby to miało ręce i nogi, tak więc, będę je pisała od nowa, a to oznacza, że te części, które już zostały opublikowane, niedługo znikną.  
    A w odpowiednim czasie pojawią się nowe, poprawione.  
    Pozdrawiam.

    31 lip 2018

  • Ferdolina

    @Sensi11 fajnie. Będziemy czekać i oczywiście czytać. Pozdrawiam :-)

    13 sie 2018

  • ~Miśka

    A tu będzie kontynuacja? :)

    2 lip 2018

  • Sensi11

    @~Miśka będzie będzie :) dokończę wszystko :)

    2 lip 2018

  • ~Miśka

    @Sensi11 😘😘

    4 lip 2018

  • xX

    Kiedy kontynuacja ?

    20 maj 2018

  • Sensi11

    @xX 10 czerwca. Jak wyjdę z sali egzaminacyjnej. Wieczorem. :)

    28 maj 2018

  • Xx

    @Sensi11 Mam nadzieję że egzamin poszedł dobrze. Teraz czekać na następną część :)

    12 cze 2018

  • Sensi11

    @Xx tak, tak. Obroniłam na 6! :D zapraszam pod ostatnią część To na Ciebie czekałem, dodałam tam ogłoszenie parafialne :)

    12 cze 2018

  • ja

    droga Autorko, czy istnieje jakakolwiek szansa, że zmienisz zdanie i dodasz kolejna część tego opowiadania? byłaby miła niespodzianka dla wiernych czytelników. pozdrawiam serdecznie. czytelniczka:):):):)

    26 lis 2017

  • Sensi11

    @ja mogłabym ale nie chce nic mieszać, bo wiem że jak zrobię to raz to znowu się zaplącze między jecbym opowiadaniem a drugim i pracą. To na Ciebie... już się kończy, więc niedługo wrócimy tutaj.

    11 gru 2017

  • Ferdolina

    Kiedy kolejna część? Czekam i czekam :-)

    25 sie 2017

  • Sensi11

    @Ferdolina właśnie teraz postanowiłam, że najpierw skupie się na jednym. Dokończę "To na Ciebie..." a później zajmę się tym opowiadaniem. Więc póki co nie czekajcie na nie. :)

    29 sie 2017

  • Ferdolina

    @Sensi11 rozumiem.

    1 wrz 2017

  • Sensi11

    @Ferdolina gdy wrócę do niego, powiadomię Was wcześniej.

    4 wrz 2017

  • ja

    Oj nasza Autorka lubi trzymać nas w napięciu, oj lubi:) A my tu usychamy z ciekawości co u Mariki i Karolka;):):) pozdrawiam serdecznie. Czytelniczka:)

    24 lip 2017

  • Sensi11

    @ja Boże wiem, że czekacie, ale ja naprawdę nie mam czasu. przepraszam. :( muszę to ogarnąć wszystko. bądźcie jeszcze przez chwilę cierpliwi. :)

    26 lip 2017

  • ja

    @Sensi11 witaj:) na dobre opowiadania zawsze warto czekac:). Także, spokojnie,poczekamy :) pozdrawiam:):)

    26 lip 2017

  • ~Miśka

    jak tam sytuacja sie rozwija u Mariki i Karola ? ;)

    11 lip 2017

  • ja

    Czy jest jakaś szansa Autorko,żeby nam czytelnikom, Twoich cudownych opowiadań,ulżyć trochę w cierpieniu, w najbliższym czasie ?;)pozdrawiam. czytelniczka:):)

    31 maj 2017

  • Sensi11

    @ja Oczywiście, że jest. :) Przepraszam, że tyle mi to zeszło ale naprawdę nie miałam czasu :( w przyszłym tygodniu wszystko będzie i To na Ciebie czekałem i Nigdy nie mów nigdy. Pozdrawiam :)

    1 cze 2017

  • ja

    Ciekawe co tam u Mariki i Karola;) Dawno nie było o nich słychać ;););)

    9 maj 2017

  • Sensi11

    @ja sprawa się rozwija ;) na dniach będzie kontynuacja :)

    9 maj 2017

  • mariplosa

    :) mokrego dyngusa ;)

    17 kwi 2017

  • Lolitkaa1

    <3 ! Wesołych świąt! Mokrego dyngusa i smacznego jajka :kiss: i

    14 kwi 2017

  • ja

    I prezent jest:) Jak zwykle piękne. Nie będę oryginalna - mało, mało, mało :):) Pozdrawiam serdecznie życząc jednocześnie Wesołego Alleluja. Czytelniczka:)

    14 kwi 2017

  • Sensi11

    @ja tak, jak obiecałam, niespodzianka jest. :) dziękuję bardzo i również chciałam Wam wszystkim życzyć Wesołych Świąt. :)

    14 kwi 2017

  • cukiereczek1

    Czekam na kolejną z niecierpliwością :* :)

    14 kwi 2017

  • Ferdolina

    Piękne! Pisz dalej :-)

    14 kwi 2017

  • Caryca

    Rewelacja,świetnie ujmujesz rozterki sercowe bohaterów ,masz wspaniałą umiejętność budowania napięcia:)

    14 kwi 2017

  • Caryca

    @Caryca  Zdrowych Wesołych Świąt

    14 kwi 2017