Nigdy nie mów nigdy (cz.2)

Dziewczyny miały za sobą już dwie lekcje, a za dwadzieścia minut miała kończyć się trzecia. Marika skończyła przepisywać notatki z tablicy i wyszła do toalety. Zamknęła drzwi do sali i od razu skierowała się ku wielkim schodom prowadzącym na parter szkoły. Gdy przechodziła obok holu, omiotła go szybkim spojrzeniem.  
Na jednej ławce siedziały trzy dziewczyny z równoległej klasy, a na drugiej jakiś mężczyzna, który był pochłonięty rozmową z panią Małgosią, która od zawsze w tej szkole odpowiadała za porządek w szatni. Marika przyjrzała mu się pospiesznie, jego twarz a raczej jej profil, bo siedział do niej bokiem nic mu nie mówiła. Więc podświadomie podpięła go pod kategorię, byłych absolwentów swojego technikum, którzy czują sentyment do opuszczonych szkolnych murów i uczących w nich nauczycieli i nie zawracając sobie więcej tym głowy poszła dalej.


Gdy wróciła do klasy zadzwonił dzwonek, więc tylko spakowała swoje rzeczy i dorównując kroku Marceli znów wyszła na korytarz, który w ciągu kilku sekund wypełnił się niezliczoną liczbą rozmawiających ludzi. Cała jej klasa zaczęła przeciskać się przez tłum. Nie znosiła tego. Denerwowało ją to, że na każdej przerwie wszystkie korytarze i korytarzyki w tej szkole są zawsze zatłoczone i nigdy nie można postawić swobodnego kroku aby na kogoś nie wpaść.

Kolejną lekcją jaką miały w planie był język polski, jej ulubiony, choć nauczycielki nie mogła określić takim mianem. Kobieta była młoda, na oko miała trzydzieści lat, ale była największą jędzą w szkole. Poza tymi informacjami nikt nic więcej o niej nie wiedział, bo bardzo starannie chroniła swoją prywatność. Kilka minut później cała jej grupa rozlokowała się na jedynej wolnej ławce pod klasą i na parapetach, co oczywiście było nieustannie zakazywane przez dyżurujących nauczycieli.  

Kiedy znów zabrzęczał dzwonek a z morza głów wyłoniła się ta z brązowymi sięgającymi do ramion włosami, wszyscy wstali bo wiedzieli, że oto nadciąga pani Wiola i czas zacząć lekcje. Ale okazało się, że ma dla nich inne wieści. Kobieta powiadomiła ich, że polonistyczna sala jest zajęta i muszą sobie znaleźć inne miejsce. Przed odejściem poprosiła Marcelę, aby poszła na dół do holu i sprawdziła na tablicy czy jest coś wolnego. Dziewczyna skinęła głową i w ostatniej chwili pociągnęła za sobą swoją przyjaciółkę.  
    
Kiedy znalazły się na dole, Marice od razu rzucił się w oczy ten sam mężczyzna, którego widziała na poprzedniej lekcji. Tym razem nie siedział a stał tyłem do drzwi ze skrzyżowanymi na piersi rękoma. Jego postawa wywołała u niej jednoznaczne skojarzenie, którym od razu podzieliła się z Marcelą:

-Co on tak tu stoi jakby ochroniarzem był? – Dziewczyna skinęła głową w jego stronę, ale patrzyła na przyjaciółkę.  
-Bo on jest ochroniarzem. - wyjaśniła z uśmiechem.
-Tak?  
-No tak, a co cię tak dziwi?
-Nie no nic – wzruszyła ramionami – tak tylko pytam, bo dawno nie było u nas ochroniarza, a poza tym widziałam go na poprzedniej lekcji i wyglądał jak ktoś kto przyszedł tu tylko w odwiedziny.
-Marika, kto normalny przychodzi do szkoły w odwiedziny? – dziewczyna przewróciła oczami i rzuciła mu przelotne spojrzenie.  
Za to Marika poświęciła mu całą swoją uwagę. Z odległości kilku metrów, jakie dzieliły ich przez cały hol, próbowała dostrzec jego twarz. Nim zniknęła za ścianą powiedziała jeszcze sobie w myślach, że nie jest zbyt przystojny a później spychając to w zakamarki świadomości, wróciła na górę.

Matura zbliżała się wielkimi krokami, dlatego też ich polonistka na każdej lekcji przypominała o złożeniu odpowiednich dokumentów. Jedyną osobą z klasy, która miała jakieś braki okazała się być Iza, ich koleżanka, która ostatnio miewa problemy ze zdrowiem. Marika wytłumaczyła, że ma na mailu jej prace tylko nie zdążyła wydrukować, chciała zapytać czy może donieść jej to po zajęciach, ale w tedy pani Wioletta zaskoczyła wszystkich i powiedziała, że w takim razie może teraz iść do punktu ksero i załatwić to w czasie zajęć.  Dziewczyna na odchodne zapytała czy może z nią wyjść Marcela, i choć była przygotowana na odmowę, kobieta skinęła głową zgadzając się. Dziewczyny nie rozumiejąc za bardzo jej zachowania, wyszły szybko aby tylko się nie rozmyśliła. Wprawdzie punkt ksero znajdował się poza murami szkoły ale nie na tyle daleko aby musiały poświęcić na to całą lekcję. Aczkolwiek dziewczyny były i tak zadowolone z nieplanowanej przerwy. Gdy były w połowie schodów, przypomniały sobie, że będą musiały odszukać pani Małgosi aby otworzyła im drzwi, które o tej porze były jeszcze zabezpieczone.

Ta blokada, która była szczerze znienawidzona przez wszystkich uczniów, była wymysłem dyrektorki, która uważała, że dzięki temu uczniowie będą mniej wagarowali, co oczywiście było nieprawdą bo kto chciał to znalazł sobie inne wyjście.  

Przecinając krótki korytarz oddzielający schody od holu, zauważyły, że kręci się tam ochroniarz i pani Małgosia. Miały właśnie ją poprosić aby otworzyła drzwi, gdy do szkoły wszedł jeden z nauczycieli. Pewne, że teraz mogą spokojnie opuścić to miejsce, poszły prosto do wyjścia. Nawet nie zauważyły kiedy staną przed nimi ich nowy nabytek i bezceremonialnie  zamknął im drzwi przed nosem.  Dziewczyny wydały z siebie jęk niezadowolenia, a po chwili zaczęły się śmiać.

-Dokąd idziecie? - zapytał mężczyzna patrząc na Marikę, choć to Marcela stała bliżej niego. Jego głos był cichy i głęboki ale jednocześnie miękki i miły dla ucha.  
-Do ksero, musimy wydrukować pracę. - zaczęły tłumaczyć.
-Bardzo mi przykro, ale nie mogę was wypuścić. – Marika choć bardzo chciała nie mogła spojrzeć mu w oczy, coś ją od tego odwodziło, jakaś nieznana jej siła, która przejmowała nad nią kontrolę. Stała tak tylko z lekkim uśmiechem na twarzy i wsłuchiwała się  jego głos.
-Ale proszę pana – Marcela zaczęła jeszcze raz – my naprawdę musimy. To dla naszej koleżanki, która jest w szpitalu a nie złożyła jeszcze wszystkich prac.
-Ja to rozumiem ale naprawdę nie mogę was tak po prostu wypuścić. Do monitoringu ma wgląd dyrektorka. Jeśli was wypuszczę i ja i wy będziemy mieli nieprzyjemności.  
-Ale nasza polonistka kazała nam to teraz załatwić.
-To wasza wychowawczyni?  
-Nie.  
-No to przynieście kartkę od wychowawcy i wtedy wyjdziecie.
Dziewczyny popatrzyły po sobie niezadowolone ale wiedziały, że to jest jedyny sposób na opuszczenie tej szkoły.  
-Dobrze. – odwróciły się i odeszły w tym samym kierunku, z którego przyszły. Choć Marika nie obejrzała się za siebie, była przekonana o tym, że mężczyzna przygląda się jej. Po prostu czuła jego palący wzrok na plecach.
I miała rację. Karol, bo tak mu było na imię, stał jak zamurowany i wpatrywał się w jej znikającą postać. Czuł się oszołomiony zaistniałą przed chwilą sytuacją, choć nie był to pierwszy raz tego dnia gdy ktoś chciał wyjść, a on odprawił go z kwitkiem. Powolnym krokiem wszedł do szatni, nie wiedział jak ma nazwać to co się z nim dzieje, bo prawdę mówiąc coś takiego przydarzyło mu się pierwszy raz. Obie te dziewczyny były ładne i atrakcyjne ale to w twarzy tej drobnej szatynki ujrzał coś co go urzekło i nie pozwalało oderwać od niej oczu.
Po upływie kilku minut usłyszał roznoszący się po pustym korytarzu śmiech, wiedział do kogo on należy. Po plecach przeszedł mu dreszcz oczekiwania, a gdy w drzwiach znów pojawiła się ta brązowooka piękność wstrzymał na chwilę oddech.
Dziewczyna wyciągnęła do niego rękę, w której trzymała zwolnienie z zajęć. Nie chwycił go od razu tylko najpierw zmierzył ją wzrokiem, zatrzymując się na jej twarzy, ale ona znów nie mogła podnieść oczu na tyle wysoko aby odwzajemnić jego spojrzenie. Patrzyła się wszędzie byle nie tam gdzie najbardziej chciała.

-Proszę. – powiedziała niepewnym głosem. – mam już zwolnienie.
-Super, cieszę się. – odpowiedział chwytając za kawałek papieru, uważając przy tym aby nie dotknąć jej dłoni. Rzucił okiem na odręcznie napisaną notkę i podpis nauczyciela a później znów na nią.
-Ja jeszcze bardziej. – uśmiechnęła się i wyszła do holu, dołączając do czekającej przy drzwiach.
Świadomość tego, że idzie tuż za nią spowodowała, że oblała ją fala gorąca.  
Karol wyminął je, podszedł do czytnika i wyciągną rękę zatrzymując swój wzrok na Marice, ale ona zdawała się tego nie zauważać. Choć tak bardzo tego chciał, dziewczyna nie odwzajemniła ani jednego jego spojrzenia.

Wszyscy to wiedzieli, że ociągał się z tym otwieraniem, można to było zrobić szybciej, ale on wydawał się być zahipnotyzowany jej urodą.  

-Widziałaś jakie ma śliczne oczy? Niebieskie. - z zamyślenia wyrwał ją głos Marceli.
-Kto? - spytała lekko zdezorientowana.
-No ochroniarz. - Marcela spojrzała na nią badawczo.
-Nie nie widziałam. Nie przyglądałam się na niego tak szczegółowo.
-Nawet nie zły jest.
-Czy ja wiem. – wzruszyła ramionami, próbując uporządkować jakoś swoje myśli.
-Widziałam, jak się na ciebie gapił.  
-Tak? A ja nie.  
Marcela zaczęła się śmiać, widząc zakłopotaną minę przyjaciółki. Nic więcej już nie powiedziała ale zauważyła, że ten człowiek wpadł jej przyjaciółce w oko.  

W drodze powrotnej Marika czuła narastające w środku, uczucie zdenerwowania i czegoś jeszcze, czego teraz nie mogła nazwać. Sama nie wiedziała czy chciałaby go znów zobaczyć czy nie, choć oczywistym było to, że prędzej czy później znów na niego wpadnie.
Kiedy otwierały drzwi czuła jak jej serce przyspieszyło, a w sekundzie  w której przekroczyła próg, mogła śmiało powiedzieć, że się zatrzymało. Kiedy pospiesznie rozejrzała się po pomieszczeniu i nie odnotowała tam jego obecności, odetchnęła z ulgą. Obawiała się, że drugiego tak emocjonującego spotkania w tak krótkim czasie mogłaby nie przeżyć.  

                                                 ***
Karol pod ich nieobecność poszedł na drugie śniadanie. Siedział w pokoju socjalnym i popijał kawę. Oczywiście ciągle przed oczami miał jej śliczną twarz a w uszach słyszał jej śmiech. Nie wiedział czy ta dziewczyna przykuła jego uwagę ale zrobiła to bardzo skutecznie. Westchnął ciężko, zdając sobie sprawę z tego, że nie powinien w ogóle o niej myśleć. Ona jest uczennicą tej szkoły a on jeśli chce zatrzymać tę pracę musi przestać o niej myśleć. I z takim zamiarem wstał od stolika i odstawił do zlewu kubek. Wiedział, że ona jest poza jego zasięgiem, w każdym możliwym znaczeniu tego stwierdzenia. Wyprostował się i wziął głęboki oddech, postanawiając sobie, że będzie się zachowywał jak na profesjonalnego pracownika przystało.

                                                                  ***
Dziewczyny dotarły na koniec lekcji, i szybko zostały zarzucone dobrymi wieściami. Okazało się, że odwołali im trzy ostatnie godziny i mogą już iść do domu. Lepszej informacji nie mogły usłyszeć. Marika od razu zdała sobie sprawę, że znów będzie musiała go spotkać. Gdy po raz kolejny tego dnia pokonała schody, poczuła jak napinają się jej mięśnie. Wypatrywała go w tłumie jaki nagle pojawił się w holu i od razu go dostrzegła. Pocieszyła ją świadomość, że tym razem nie będą tu sami, bo przecież jest tu cała jej klasa. Weszła do szatni po swoje ubrania i choć chciała go zobaczyć, miała nadzieję, że ona pozostanie niezauważona. Niestety. Stało się wręcz przeciwnie. Gdy wychodziła zauważyła go jak stoi przy jedynej wolnej ławce. I oczywiście poczuła jego wzrok na sobie. Chciała się odwrócić i pójść gdzie indziej, ale Marcelina pociągnęła ją za rękę, uśmiechając się do niej. Obie wiedziały z jakiej kategorii jest ten uśmiech. Ubrała się najszybciej jak tylko mogła ale za to Marcela się ociągała. Gdy w końcu były gotowe do wyjścia, zauważyła, że przy ich tajemniczym ochroniarzu stoi Natalia, jej koleżanka z klasy, z którą nigdy się nie lubiły. Dziewczyna uśmiechała się do niego i chciała zwrócić na siebie jego uwagę ale on sprawiał wrażenie zajętego czymś innym. Na jego twarzy malował się lekki uśmiech ale była pewna, że był on przeznaczony dla kogoś innego a nie dla jej rudej koleżanki, która próbowała swoich sił.  

Gdy Karol zdał sobie sprawę z tego, że dziewczyna która tak bardzo mu się spodobała, podniosła wzrok wyżej niż dotychczas, miał nadzieję na to, że w końcu zrobi to i spojrzy na niego, ale gdy była bliska tego przeniosła wzrok na tą rudą dziewczynę, która z nieznanych mu powodów zagadywała go.
Nie mógł się skupić na tej rozmowie, dopóki tak blisko niego  była tamta dziewczyna. Patrzył za nią dotąd aż zniknęła za murami szkolnego dziedzińca.  

                                         ***  



Po wieczornej kąpieli Marika usiadła z książką w swoim ulubionym fotelu. Przebrała się w pidżamę i okryła kocem, uwielbiała takie chwile gdy mogła oddać się swojemu ulubionemu zajęciu.  
Zawsze gdy zaczynała nową lekturę jej wyobraźnia pracowała na pełnych obrotach, przenosząc ją w świat scenerii. Tak było i tym razem ale po kolejnej przerzuconej stronie złapała się na tym, że nie myśli o tym co mówi do niej autor tylko o tym brunecie, którego ujrzała dziś rano w szkole.

Przypomniała sobie ich krótką rozmowę o ile można tak to nazwać. Wróciły do niej słowa Marceli, gdy pytała czy widziała jego oczy, jego śmiech...  
Zganiła się w myślach, bo przecież miała czytać . Wiedziała, że i tak już nic z tego nie będzie, dlatego odłożyła książkę. Zgasiła światło i położyła się, miała nadzieję, że ciemność sprawi, że zaśnie ale jakby na złość jej myśli znów poszybowały w jego kierunku. Przed oczami miała jego sylwetkę gdy stał tak z założonymi rękoma, sprawiał wtedy wrażenie silnego człowieka, który nie zatrzyma się przed niczym. Wbrew swojej woli wszystko do niej wracało, sekunda po sekundzie, ta świadomość, że gdy otwierał im drzwi to cały czas na nią patrzył, budziła w niej dziwną radość.
Wiedziała wtedy o tym, bo jakby mogła nie wiedzieć ale nie miała siły aby spojrzeć mu w oczy, dopiero teraz zaczęła się zastanawiać czy on też wtedy poczuł te przeskakujące między nimi iskry.
Nie chciała o tym myśleć, bo tak naprawdę nie mogła. Po raz setny powtórzyła sobie w myślach, że on się jej nie podoba, jakby jej słowa miały tu jakiekolwiek znaczenie. A później odwróciła się na bok wtulając twarz w poduszkę i zasnęła.

                                 ***
Kolejny dzień w szkole mijał szybko. Przeszło jej przez myśl, że za szybko, bo choć miała już trzy godziny lekcyjne nie widziała go jeszcze. Wczoraj zapewniała samą siebie, że to nie miało dla niej żadnego znaczenia aczkolwiek dziś nie mogła przestać o nim myśleć, zwłaszcza, że z każdej strony dobiegały ją zachwyty jego osobą, wszystkich dziewczyn. Nie rozumiała swojego zachowania, ale szczególnie z równowagi wyprowadzała ją Natalia, która nie przestawała o nim paplać. Choć nadal wypierała się zainteresowania jego osobą, uważała, że ruda nie musi tak się obnosić ze swoją opinia, każdy ma oczy i widzi.  
Kolejna lekcja minęła a za nią kolejna przerwa. I kolejna fala rozmów o Karolu. Dziewczyny przeszły pod klasę językową  i usiadły na ławce a Marika stanęła pod ścianą na szczycie schodów, na przeciw okna, przez które wpadały ciepłe promienie popołudniowego słońca.
-Fajny jest prawda? - z błogim uśmiechem powiedziała Dominika.
-Bardzo fajny, niezłe ciacho z niego. - dopowiedziała Kasia, unosząc znacząco brwi.
-Marika a ty co o nim myślisz? - zapytała Natalia - a w ogóle czemu stoisz skoro jest wolne miejsce? – dziewczyna poklepała ławkę obok siebie, zupełnie tak jakby przyjaźniły się od niepamiętnych czasów, a przecież było zupełnie odwrotnie.
-Bo tu jest cieplej, słońce tu świeci. - uśmiechnęła się mając nadzieję, że ruda zapomni o drugim pytaniu.  
-No tak zapomniałam, że tobie jest wiecznie zimno. - dziewczyny zaczęły się śmiać.
-No dobra no to co o nim myślisz? - nalegała.
-Ale o kim? - Marika z nieznanego sobie powodu udała, że nie wie o kogo chodzi.
-No o naszym nowym ochroniarzu. - wytłumaczyła jej Natka. A Marcela spojrzała na nią takim wzrokiem jakiego najbardziej się obawiała.
-Ochroniarz jak ochroniarz. – wzruszyła ramionami mając nadzieję, że wyglądało to naturalnie.
-No ale nie podoba ci się? Dopiero jest drugi dzień w naszej szkole a już połowa dziewczyn za nim szaleje. On ma takie śliczne niebieskie oczy. - zachwycała się a ją znów ogarnęło to samo uczucie.
-Szczerze to nie przyglądałam mu się. A to co widziałam przelotem to nic specjalnego. - wymijająco odpowiedziała. Prawdą było tylko to, że jak dotąd nie widziała jego ślicznych lazurowych oczu, ale cała reszta i tak zrobiła na niej nie małe wrażenie.

                                                           ***
Gdy zadzwonił dzwonek, zapowiadający kolejne czterdzieści pięć minut męki, wszyscy inny uczniowie poznikali w klasach, a do nich nikt nie przychodził.  Nikomu to nie przeszkadzało, dziewczyny były wręcz zadowolone. Rozmawiały z jeszcze większym zapałem, choć właśnie teraz powinny być ciszej.
Pochłonięte rozmową nie zauważyły, że ktoś się do nich zbliża:
-Czemu nie jesteście na lekcji? - usłyszały znajomy im już głos. Ochroniarz staną na schodach tuż za plecami Mariki, dziewczyna przestraszyła się i raptownie odwracając do tyłu, straciła równowagę i poleciała wprost na niego a on odruchowo wyciągnął ręce i złapał, przyciskając do siebie. Podniosła głowę i wtedy zdała sobie sprawę, że ich twarze dzieli tylko kilka centymetrów, spojrzała na niego i dopiero teraz zauważyła jego piękne mieniące się w słońcu, lazurowe oczy...

Sensi11

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 3368 słów i 18168 znaków.

9 komentarzy

 
  • Lolitkaa1

    Dodasz coś???? Proszę  :kiss:

    29 sty 2017

  • MadzikLove

    Opowiadanie bardzo mi się podoba  :)  
    Jesteś dobra w tym co robisz :)
    Jeśli mam być szczera to nie pasuje mi tu tylko imię Marika.  
    Ale to Twoje opowiadanie i powodzenia  ;* czekam na kolejną część  ;* pozdrawiam

    24 sty 2017

  • Sensi11

    @MadzikLove przyznam szczerze, że jak patrze na to z perspektywy czasu to też mi to imię tu nie pasuje, ale już zmieniać nie będę :D

    30 sty 2017

  • Lolitkaa1

    Świetne! Kiedy kolejny? :*

    15 sty 2017

  • Julita

    Piękne ???????????????? czekam na kolejną :*

    4 sty 2017

  • Ananasowa

    Mega :D Kiedy nastepnaa? ????

    2 sty 2017

  • LesnaMoc

    CUDO czekam na next

    2 sty 2017

  • Julita

    Piękne ???????????????? czekam na kolejną :*

    1 sty 2017

  • volvo960t6r

    Cudowna część :)

    30 gru 2016

  • cukiereczek1

    Rewelacyjna część czekam na kolejną z niecierpliwością :* :) :*

    29 gru 2016