Mroczna Strona Osobowośći część 3

Mroczna Strona Osobowośći część 3*Oczami Chrisa*

Zaczęło świtać. Niewidoczne dla ludzkich oczu, blade promienie słoneczne powoli przebijały się, przez wysokie konary drzew. Skończyłem zakopywać zwłoki rubinowowłosej kobiety. Odłożyłem łopatę i wytarłem brudne od ziemi dłonie. Szybkim ruchem ręki przeczesałem bujną, brązową czuprynę - Zdrowie - Wypiłem 4 z kolei flakonik wypełniony burbonem - Obyś nie miała rodziny - Odwróciłem się na pięcie ruszając w stronę zaparkowanego ferrari, kiedy poczułem silny ból w klatce piersiowej. Przed moimi oczami zaczęły wirować drzewa, a las stał się całkowicie niewyrazny. Głód. Ogromny niepohamowany głód, który udało mi się zwalczyć przed kilkoma laty powrócił ze wzmocnioną siłą. Czułem jak tracę równowagę i powoli opadam na ziemie. Leżałem na niej kilka dobrych minut nie wykonując żadnego ruchu. - Skoncentruj się Chris, potrafisz z tym walczyć - powtarzałem nerwowo podpierając się o niewielki, wystający konar. Powoli stanąłem na równe nogi. Do moich nozdrzy dotarł aromatyczny zapach pieczonych w oddali pianek. Nie tego szukam - wymamrotałem sam do siebie. Po krótkiej chwili zastanowienia zrozumiałem, że mogę się mylić. Ktoś rozpalał ognisko, a więc w lesie muszą znajdować się  jacyś ludzie. Podążałem za dymem, którego z każdym krokiem piętrzyło się coraz więcej. Zza krzaków ujrzałem grupkę nastolatków.Węch mnie nie mylił. Młodzież piekła pianki i dopijała resztę wczorajszego alkoholu. Wkoło rozłożone były 4 namioty. Bezszelestnie wynurzyłem się z kryjówki. Na swoim ciele poczułem wzrok dobrze zbudowanego punka z długimi blond włosami spiętymi w kitkę oraz drobnej dziewczyny ubranej jedynie w cienką, prześwitującą koszule. Na poczekaniu wymyśliłem prozaiczną historyjkę.
- Przepraszam, nie jestem tutejszy pózną nocą wyruszyłem z miasta i najwyrazniej pomyliłem drogi. To przez tą ciemność, nie mam pojęcia gdzie obecnie się znajduje. Moglibyście mi  pomóc?
- Znam go - dziewczyna starała się bezdzwięcznie wypowiedzieć te słowa, nie wiedziała, że jestem wampirem. Blondyn natychmiast ruszył w moją stronę
- Spadaj koleś, nie widzisz, że jesteśmy zajęci  
- Zła odpowiedz - uśmiechnąłem się kpiąco - A chciałem żeby było miło i bezboleśnie.
- Słucham? Zadzwonisz na policję. Nic nam nie zrobią. Zawiniemy się stąd w góra 10 min
- Spostrzegawczą masz tą dziewczynę. Widzieliśmy się kilka razy w Diablo. Urocza, jednak nie zbyt sprytna i błyskotliwa - na mojej twarzy ponownie zagościł uśmiech. Widziałem jak koledzy chłopaka zaczynają składać namioty.
- Odczep się swirze! Nie wiem czego chcesz, ale radze ci odejść - punkowiec wyciągnął z kieszeni niewielki scyzoryk.
-Naprawdę? Tym chcesz mnie wystraszyć? - parsknąłem śmiechem - Wy ludzie jesteście tacy głupi. Mam nadzieję, że twoi kumple są gotowi na małe show - Błyskawicznie wyrwałem dzieciakowi scyzoryk z ręki i naciąłem nim jego szyje. Po czym zanurzyłem w niej swe spragnione zęby. W tle słyszałam krzyki, popłoch, płacz.
- I tak nie uciekniecie. Nie zadawajcie sobie takiego trudu tuż przed śmiercią. Ostatnie życzenie ? Może telefon do przyjaciela?

Kiedy się obudziłem było już jasno. Miałem pustkę w głowie wszędzie leżały ciała. Każda z 5 osób była martwa, pozbawiona ostatniej kropli krwi. Poprawiłem koszulę, wytarłem chusteczką zakrwawione usta i pobiegłem w stronę samochodu. Musiałem szybko ulotnić się z miejsca zbrodni.

Zaparkowałem przy renomowanym hotelu, w którym pracował mój przyjaciel. Nie miałem zamiaru wyjechać bez pożegnania. Ruszyłem w stronę recepcji. Moim oczom ukazała się szczupła, wysoka blondynka.Scott opowiadał mi o niej nie jednokrotnie.
- Cześć Meredit, zastałem może Scotta?
- Dzień dobry szuka Pan Pana Radllera?
- Owszem, gdzie jest?
- Nie mam zielonego pojęcia, nie pojawił się dziś w pracy.
- Dlaczego?
- Powiedziałam już, że nie wiem. Proszę wyjść jeśli nie chce Pan wynająć pokoju.
- Dobrze wiem, że wiesz gdzie on się znajduje. Spędziłaś z nim wczorajszą noc.
- Nie wiem o czym do mnie mówisz - wyciągnąłem z kieszeni spodni paczkę papierosów. Po czym odpaliłem jednego i chuchnąłem dymem recepcjonistce prosto w twarz
- Tu nie wolno palić, proszę opuścić to pomieszczenie - wykrzyczała zdenerwowana.
- Albo mi grzecznie powiesz, abo twoi przełożeni dowiedzą się o waszym romansie .Cóż to za hańba spadnie na twoje imię.- Wolnym krokiem przeszedłem korytarz i wyszedłem na zewnątrz. Słyszałem za sobą tupot obcasów.
- Nie możesz więcej tu przychodzić, rozumiesz? Powiem ci wszystko, pod warunkiem że nigdy się tu nie pojawisz.
- Spokojnie, i tak dziś mam zamiar wyjechać, chcę się tylko spotkać z kolegą - kobieta spojrzała na mnie, po czym wyjęła z małej kopertówki kartkę. - To zostawił po sobie rano kiedy się obudziłam.
- Dzięki - wyrwałem jej kartkę z ręki i po chwili dodałem - Nie martw się nie chciałem cie na chodzić, po prostu w inny sposób nie wyciągnąłbym cię z pracy i nie uzyskał tego.


Nie zastałem Scotta w naszej ulubionej knajpie, nie było go również w żadnym innym barze. Zawody miłosne, ciężko przez nie przechodził. Pewnie wyjechał za miasto, albo upija się  do nie przytomności w swoim mieszkaniu. Margaret to ładna kobieta, szkoda że zamężna i z 3 dzieci. Zadzwoniłem dzwonkiem trzykrotnie, jednak Radller nie otwierał.  
Nie zamierzałem mu odpuścić. Wybiłem szybę w oknie i zacząłem przeszukiwać pokoje, jednak w żadnym go nie zastałem. Usiadłem na sofie i włączyłem telewizor. Znalezli ciała 5 ofiar w lesie. Pod głosiłem. Zgon nastąpił po przez atak dzikich zwierząt.
Las przez najbliższy czas zostanie zabezpieczony przez policję. Odetchnąłem z ulgą, nie chciałem mieć psów na karku podczas wyjazdu. Rozejrzałem się po salonie wszędzie leżały porozrzucane księgi, pewnie Scott szukał jakiegoś zaklęcia. Na odwrocie kartki, który zostawił Meredit napisałem swój własny list zaadresowany do niego. Na blacie kuchennym zostawiłem najstarszą butelkę winna i wyszedłem z domu zatrzaskując za sobą drzwi.

natka

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1111 słów i 6253 znaków.

Dodaj komentarz