Mój Anioł Stróż cz.4

Mój Anioł Stróż cz.4Ta część powstała specjalnie dla Ciebie :* Z dedykacją dla Milenka:)  

4.
Leżałam w gabinecie ginekologa i patrzyłam na ekran monitora. Na monitorze znajdował się mały punkt, a ja za każdym razem, gdy usłyszałam ciche bicie serca, poczułam łzy pod powiekami. Tak, to było nasze dziecko. Byłam w szesnastym tygodniu ciąży i czułam się nie najgorzej. Mdłości minęły, tylko jadłam za dwóch. Pani doktor kazała mi się oszczędzać, przepisała witaminy i kazała zgłosić mi się za miesiąc. Podziękowałam młodej lekarce i wyszłam z gabinetu, trzymając w ręcę zdjęcie usg. W korytarzu siedział uśmiechnięty Igor, z którym ostatnio bardzo się zaprzyjaźniliśmy. Od tego incydentu w pizzerii, nie miałam kontaktu z Izą. Ona nie odzywała się pierwsza, zapewne obrazona za to, że ją zostawiłam, a ja też nie miałam zamiaru, wyciągać do niej pierwsza ręki. Po prostu obie byłyśmy zbyt uparte, by zrobić pierwszy krok. Mariusza jeszcze nie było. Zadzwonił, że wraca w krótce i to byłoby na tyle, jeżeli chodzi o kontakt z nim. Nie przejmowałam się tym zbytnio. Nie był potrzebny mi do szczęścia, bo moim osobistym ochroniarzem stał się Igor, który nie odstępował mnie nawet na krok. Lubiłam go i dobrze czułam się w jego towarzystwie. Zabrał ode mnie torebkę, bo nie chciał bym dźwigała i poszliśmy w stronę samochodu. Tym razem do ginekologa zawiózł mnie jeden z ochroniarzy. Chociaż ostatnio coraz częściej Igor stawał się moim szoferem i ochroniarzem, rodzice tym bardziej teraz, gdy byłam w ciąży nie zgadzali się na to. Ku zaskoczeniu wszystkich, pokochali to maleństwo. Nawet ojciec zapomniał o tym, że to dziecko ochroniarza i już zastanawiał się nad imienien i kolorem łóżeczka. Cieszyła mnie ich radość, ponieważ bardzo chciałam by moje dziecko żyło otoczone miłością. Pragnęłam dla niego tego wszystkiego, czego sama zaznałam. Miłości, troski i szczęścia. Bolało mnie tylko to, że nie mogło wychowywać się otoczone miłością ojca. Jednak postanowiłam często zabierać je na grób Szymona i opowiadać jaki był dzielny i jak bardzo kochał mnie i to maleństwo. Za kazdym razem, gdy miałam zamknięte oczy, widziałam radość Szymona, gdy dowiedział się, że zostanie ojcem. Słyszałam jego słowa i czułam jeszcze większy ból. Bez przerwy zastanawiałam się, co by teraz z nami było, gdybym nie pozwoliła mu jechać, gdybym go zatrzymała, gdyby nie zginął. Czy nasz ojciec pozwoliłby być nam razem? czy zaakceptowałby fakt, że zakochałam się tylko w ochroniarzu? nie miałam takiej pewności. Od zawsze był kochający względem mnie, chociaż bardzo wymagający. Już jako dziecko, zanim wprowadziliśmy się tu, powtarzał jak ważna jest nauka i mówił, że chciałby żebym doszła daleko. Sama tego chciałam. Marzyłam o studiach, dobrej pracy, rodzinie. Teraz natomiast wszystkie plany stały się mniej ważne, bo najważniejsze dla mnie było dziecko, które nosiłam pod sercem, dziecko, które jeszcze tak nie dawno chciałam usunąć. Śmierć Szymona zrobiła jedną dobrą rzecz, dzięki niej zakochałam się w tym maleństwie i przerzuciłam na nie całą miłość do Szymona. Nie opłakiwałam już jego śmierci. Nadal czułam cholerny ból i czasami, ale tylko czasami czułam parę pojedynczych łez. To, że nie płakałam, wcale nie oznaczało, że pogodziłam się z tym, co się stało. Nadal cierpiałam i nadal prosiłam Boga o śmierć dla siebie. Jednak teraz bardziej skupiłam się na dziecku i starałam się nie zadręczać, nie myśleć. Cześciej wychodziłam z domu, ale to zapewne stało się zasługą Igora, który nie chciał samej zostawiać mnie nawet na krok.  
- Myślałaś już nad imieniem?v- zapytał w pewnej chwili
- Nie. Chociaż - zawahałam się - Jeżeli będzie to chłopiec chciałbym, żeby nosił imię po ojcu Szymon - powiedziałam, znów czując jedną, zagubioną łzę  
- Ładne - stwierdził. Miałam wrażenie, że coś go gryzie. Całą drogę był jakiś milczący, nie obecny, a ja czułam się jakoś tak dziwnie. Zupełnie jakby coś go trapiło.  
- Igor wszystko gra? - zapytałam, nie spuszczając wzroku z przyjaciela. Nie odpowiedział. Zatrzymaliśmy się dopiero na pasach, a ja złapałam go za rękę. Kierowca ruszył a my nadal się do siebie nie odzywaliśmy. Po pietnastu minutach dojechaliśmy do domu i wysiedliśmy z samochodu. Igor wysiadł pierwszy i pognał przed siebie. Nie nadążyłam, ponieważ przez brzuch starałam się zwalniać tępo i nie przemęczać. Postanowiłam dac mu trochę spokoju i pozwolić mu, by pobył w samotności. Weszłam do mieszkania i spojrzałam na matkę. Pokazałam jej zdjęcie usg i spojrzałam na jej łzy. Mama rozpłakała się i mocno się do mnie przytuliła.  
- Tak mamo wszystko jest dobrze - powiedziałam zupełnie jakbym czytała jej w myślach. Spojrzała na mnie, lecz nie odpowiedziała. Ponownie się rozpłakała. Położyłam zdjęcie usg na stole w salonie i wyszłam na dwór. Chciałam poszukać Igora i po prostu być przy nim. Nie chciałam by został sam.martwiłam się o niego. Znalazłam go dopiero nad jeziorem. Siedział w naszym ulubionym miejscu, które od nie dawna było moją własnością, bo tatuś kupił dla mnie całą okolicę jeziora i usiadłam obok niego.  
- Powiesz mi co się stało? - zapytałam.  
- Nie Lili ja nie mogę - wyszeptał i po raz pierwszy zobaczyłam na jego twarzy łzy. Bez słowa przytuliłam go i pozwoliłam by mi się wypłakał.  
- Lili bo widzisz, ja, ja - nie dokończył, bo usłyszałam za sobą znajomę wołanie.
        ***
Wróciłem w dość podłym nastroju. Przez dwa tygodnie nie wymyśliłem nic, co mogłoby mi pomóc w zemście na jej ojcu. Zatrzymałem się naprawdę u rodziców i spędziłem z matką trochę czasu. Nie mogłem patrzeć na zmarnowaną, schorowaną matkę. Teraz, po powrocie do Lili, jej rodziny, nienawidziłem jej ojca jeszcze bardziej, ponieważ za wszystko go obwiniałem. Nie pamiętam kiedy dowiedziałem się o romansie jej ojca z moją matką. Chyba wtedy, gdy dowiedziałem się jak ją potraktował, zacząłem go nienawidzić. Później, gdy okazało się, że mój brat jest owocem ich romansu i po tym, co im zrobił, nie mogłem go znieść. Jednak wciąż była Lili i nasza miłość. Dla niej starałem się mu wybaczyć i polubić jej ojca. Dla niej zapomniałem o krzywdzie jaką wyrządził nam ten człowiek i dla niej porzuciłem myśl o zemście. Na początku miała być tylko pionkiem w grze, która obmyśliłem pewnego dnia. Za każdym razem, gdy spała u mojego boku, czułem chorą satysfakcję, że ona należy do mnie, że odbieram mu, to, co dla niego najważniejsze. Miałem taką ochotę porwać ją, wywieźć gdzieś daleko, by poczuł co to ból. Jednak nie mogłem. Nie byłem wstanie skrzywdzić jej, zranić, ani wystraszyć. Przy niej stałem się kimś innym, dobrym szlachetnym, uczciwym. Przy niej się zmieniłem. Dla niej. Chwilę u jej boku były dla mnie najlepszą nagrodą. Krok po kroku odbierałem mu córkę, a on nie mógł nic zrobić. Teraz natomiast on odebrał mi wszystko. To, co kochałem najbardziej i nienawidziłem go coraz bardziej. Jednak wciąż istniała ona i byłem świadomy tego, że nie mogę jej zranić. I znów dla niej porzucałem myśl o zemście. Znów dla niej starałem się wszystko naprawić, chociaż nie miałem pewności, czy to w ogóle było możliwe. Jechałem autem i zastanawiałem się, jak się ma. Co z naszym dzieckiem, jak się czuje i czy kogoś poznała? w to ostatnie wątpiłem. Gdyby teraz związała się z kimś, oznaczało by to, że wszystko w to co wierzyłem, w co pokładałem nadzieje, było po prostu bez znaczenia. Nie zniósłbym świadomości, ze nic dla niej nie liczyłem. Chociaż w to nigdy bym nie uwierzył. Ten błysk w jej oczach gdy wyznawała mi miłość, błysk w oczach, gdy ja jej wyznawałem. Strach, gdy trzymałem ją w ramionach, potajemne spotkania, pocałunki, pieszczoty. Drżenie jej ciała, gdy ją dotykałem. I ten wyraz strachu na twarzy, gdy mówiła mi o ciąży. To wszystko nie mogło być udawane. Później wszystko przestało mieć znaczenie. Gdy jej ojciec zabronił nam kontaktu, nic więcej się dla mnie nie liczyło. Podjechałem na podjazd i wysiadłem z samochodu. Zamieniłem parę słów z innym ochroniarzem, ale nie wypytywałem o Lili. Nie chciałem, by coś podejrzewali. Najpierw postanowiłem porozmawiać z jej ojcem. Poszedłem do ich mieszkania. Dom wydawał się pusty. Nie wiedziałem co i kogo tu zastanę, dlatego postanowiłem nie kręcić się po mieszkaniu, a poczekać przed domem. Zatrzymałem się w salonie i spojrzałem na kartkę, która leżała na stolę. Nie kartkę a zdjęcie. To było usg naszego dziecka. Wziąłem zdjęcie w dłoń i przyjrzałem się małemu punkcikowi na środku zdjęcia. Poczułem jak z moich oczów kapią łzy. Patrzyłem na zdjęcie naszego dziecka i poczułem jeszcze większy ból i złość. Nienawidziłem jej ojca, ale bardziej nienawidziłem siebie. Zabrałem ze sobą zdjęcie usg i wybiegłem z mieszkania. Od ochroniarza, z którym ostatnio dość mocno się zaprzyjaźniłem, dowiedziałem się, gdzie jest Lili. Okazało się, że poszła z jakimś chłopakiem nad jezioro. Igor, Irek, Jacek. Nie byłem przekonany jak mu było na imię. Igor? tak chyba Igor. Czułem ból. Nie miałem pojęcia kim jest i co mogło ich łączyć. Oczyma wyobraźni widziałem jak się obściskują i przyspieszyłem kroku. Czułem jak krew w moich żyłach pulsuje. Po kilku minutach ich dostrzegłem. Siedzieli nad jeziorem a ona miała opartą głowę o jego ramię. Nie wyglądało to na nic podejrzanego a mimo to, czułem jak cały płonę.  
- Lili! - krzyknąłem, lecz chyba nie usłyszała. - Lili! Lili! -krzyczałem  
Dzieliło nas tylko kilka metrów, przyspieszyłem kroku i zacząłem biec, już po chwili byłem przy niej.  
- Lili! - szepnąłem a dziewczyna się odwróciła. Na mój widok szeroko się uśmiechnęła i rzuciła mi na szyję. Czyżby tęskniła?  
- Jak tam twoi rodzice? lepiej? - zapytała, a w jej głosie kryła się szczera troska  
- Tak lepiej. Co to ma być? - szepnąłem tonem oskarżycielskim. Mimo tak wielkiego starania, nie potrafiłem się opanować. - Kim on jest i co tutaj robicie? jesteś aż tak nie odpowiedzialna? aż tak nie poważna? LIli! - krzyknąłem, czując jak moja twarz robi się purpurowa od złości.  
- Słucham?- odezwała się w końcu. W jej oczach dostrzegłem łzy. - Jak śmiesz mówić do mnie tym tonem? za kogo się uważasz? - szepnęła rozłoszczona. - Jestem tu z przyjacielem a ty nam przeszkadzasz- rzekła, odwracając się do mnie plecami. Kompletnie mnie olała. Tylko słyszałem jej cichy szloch.  
- Lili ja Cię kocham - wyszeptałem, czując jak tracę całą odwagę. - Lilianno Ja cię nadal kocham - wyszeptałem, już pewniejszym głosem  
- Co?- wypowiedziała to niemal szeptem  
- Moja Lili. To jest nasze dziecko? - zapytałem, pokazując jej zdjęcie usg. CDN

agusia16248

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 2116 słów i 11109 znaków, zaktualizowała 25 cze 2015.

7 komentarzy

 
  • Milenka:)

    Zdrowiej mam szybko kochana :) a my poczekamy na twoje genialne opowiadamia twoje zdrowie jest ważniejsze i mam nadzieję ze to nie jest coś poważnego ta choroba jeszcze raz wracaj szybko do zdrowia pozdrawiam twoja fanka Milenka:)

    27 cze 2015

  • agusia16248

    Kochani Dziś nie powstanie nowa część i szczerze nie wiem kiedy dodam. Przewidywałam dziś, ale z powodów zdrowotnych nie dam rady. W poniedziałek odbiorę wyniki i od wtorku może szpital. dodam jak tylko będę czuła się na siłach. Przepraszam i pozdrawiam :(

    26 cze 2015

  • :)

    @agusia16248 życzę szybkiego powrotu do zdrowia ;*

    26 cze 2015

  • Milenka:)

    I znów rewelacyjne twoje opowiadanie jak czytałam to myślałam ze dostanę zawału i niech mu uwierzy bo widać ze ten chłopak ją bardzo kocha ale musiałas kończyć w takim momencie :( kocham to opowiadanie jest genialne tak samo jak jego autorka pozdrawiam i dziękuję za dedykacje twoja fanka Milenka:)

    25 cze 2015

  • Tessa

    :O :O :O albo uzna go za psychopatę albo będzie wszystko dobrze i aa! :D liczę na tą drugą wersję :D

    25 cze 2015

  • :)

    Już nie mogę się doczekać następnej części :D

    25 cze 2015

  • Paulaaa

    Taak! Błagam niech ona go rozpozna ;) :D

    25 cze 2015

  • agusia16248

    @Paulaaa On jej to udawodni i to już w następnej części,ale ona z początku go odepchnie a z resztą... sami zobaczycie ja już nic więcej nie zdradzę :)

    25 cze 2015

  • lo

    Genialne

    25 cze 2015

  • agusia16248

    @lo Dziękuje :) W takim razie kolejna część będzie dla Ciebie :)

    25 cze 2015