Czy można się zmienić ? cz.34

Czy można się zmienić ? cz.34Tak tak wróciłam. Przez długi czas nie dodawałam niczego nowego, ale teraz chciałabym nadrobić zaległości. Póki co nie mam dostępu do neta, ale jak tylko będę mogła to będę dodawała dalsze części. Mam nadzieje, że nie zapomnieliście o Hubercie i Kindze, oraz ich historii. Życzę Wam miłej lektury.  

Czy można się zmienić? czy znając kogoś tak bardzo, jak ona znała Przemka, czy będąc z kimś tak blisko, jak z nim była, można zmienić się aż tak? mieszkanie wciąż było puste. Od wyjścia Huberta i ich kumpla minęła może godzina. Godzina strachu, niepewności. Godzina udręki i bólu. Nie potrafiła przestać myśleć o wydarzeniach ostatnich dni. Dziwne, nagłe zniknięcie młodej dziewczyny, pożar ośrodka, jakże zaskakująca ciąża, zły stan zdrowia jej matki i Przemek. Bliskość byłego przyjaciela sprawiły, że nie mogła skupić się na niczym innym. Czy tęskniła za nim? tak. Czy potrafiła mu to wybaczyć? Nie! Nie tyle co nie chciała mu wybaczyć, bo chciała. Pragnęła tego, próbowała, ale nie umiała. Bała się, że jak tylko pozwoli sobie zbliżyć do Przemka, znów sięgnie dna. Była narkomanką i nie miała ku temu zastrzeżeń. Nie była głupia, nie była naiwna i doskonale wiedziała, że już zawsze, że zawsze będzie narażona na narkotyki, narażona na upadek, z którego z takim trudem się podniosła. Jednak wiedziała też, że teraz nie może, nie ma prawa brać tego świństwa, nie powinna, a to dlatego, że nosiła w sobie dziecko, ich dziecko. Hubert nie tylko był jej bohaterem, nie tylko uratował jej życie, wypełnił je miłością i sprawił, że uwierzyła w siebie. Dał jej jeszcze coś, coś o czym od zawsze marzyła. Dał jej siebie, dziecko i dał jej szansę na pełną rodzinę. Rodzinę, którą tak nagle jej odebrano. Wciąż nie potrafiła pozbyć się tego strachu, tego uczucia, że coś się rozwali. Wciąż była jeszcze niepewna i nie potrafiła zapomnieć o tym co przeszła. Odejście ojca pamięta aż za dobrze. Pamiętała łzy małego dziecka, przekleństwa matki i drzwi, trzaśnięcie tymi przeklętymi drzwiami. Pamiętała jeszcze coś innego. Spotkania z ojcem w parku, zabawy z tatusiem, a potem co raz rzadsze spotkania. Pamiętała jeszcze coś, coś co chyba zmieniło jej życie. Pamiętała pierwszą butelkę matki, potłuczone szkło, pamiętała płacz małej dziewczynki, gdy skaleczyła się ułamkiem szkła, które jeszcze przed chwilą zbiło się z hukiem przez pijaną matkę, pamiętała jeszcze kilka innych rzeczy. Jakże istotnych dla małej dziewczynki. Pamiętała tamten dotyk, pamiętała tamten cholerny dotyk, który zmienił coś w jej życiu. Drgnęła na samo to złe wspomnienie, które długo jeszcze prześladowało ją w nocy. Poczuła jak zimny dreszcz przechodzi przez jej plecy, poczuła zimny pot na czole i mimowolnie owinęła się kołdra. Nawet nie wiedziała w którym momencie weszła do łóżku i nawet nie wiedziała kiedy z jej oczów poleciały łzy. Strach, znów ogarnął ją strach. Nagle usłyszała pukanie do drzwi, drgnęła ze strachu. Jej serce przyspieszyło. Poczuła się jak wtedy, jak wtedy, gdy była małą dziewczynką. Pukanie na początku było ciche, ale później co raz bardziej głośne. Gdy ktoś zaczął walić do jej drzwi, pełna obaw podeszła do drzwi i otworzyła.
- Co ty tu robisz? - zapytała oszołomiona i wpuściła mężczyznę do środka.

***
Mężczyzna był już chyba wszędzie, objechał całe miasto, popytał znajomych, ale nikt nie wiedział, gdzie podziewa się jego siostra. Minęła właśnie druga godzina poszukiwań, gdy wychodził z komisariatu załamany tym co usłyszał. Od dawna, od bardzo dawna wiedział, że nie ma co liczyć na policję, ale teraz miał temu dowód. Czekać. Tylko jak miał czekać, gdy jego sparaliżowana siostra nie dawała znaku życia. Jak miał czekać, gdy nie wiedział co się z nią dzieje. Nie umiał, nie chciał, nie potrafił. Pomyślał o samotnej Kindze i poczuł strach. Nie powinien zostawić jej samej, nie chciał. Jednak czy miał inne wyjście? nie miał wyjścia tak jak wtedy, gdy musiał wyjechać. Nie widział jej tyle lat, ale mimo wszystko była jego siostrą, był jej to winny. Musiał. Wziął kilka głębokich wdechów i zapalił papierosa. Z rozmyśleń wyrwał go sygnał telefonu.  
- Hubert pytałeś o tego kolesia tak? - usłyszał głos kumpla, któremu sprzedawał narkotyki. - Mam jego adres jakbyś chciał. On podobno pracuje dla Grubego - poinformował go chłopak. Gruby. Znał tą ksywkę aż za dobrze.Kamienie. Wciąż chodzi o te przeklęte kamienie! Kochana w co ty się wpakowałaś - pomyślał Hubert i wybrał numer Kingi ojca.  
- Hallo Hubercie! Słyszałeś już? - odezwał się zmęczony starszy głos. - Jestem u Was w domu. Przyjeżdżaj - poinformował mężczyzna i po chwili rozłączył telefon. Hubert zadzwonił do kumpla, by powiedzieć mu, że wracają i po chwili piskiem opon pojechał w stronę swojego mieszkania.

***
Co czuła w tym momencie, trudno powiedzieć. Nie bała się. Była bardziej przerażona, ale nie tym, że została odnaleziona. Bolała ja zdrada ukochanego. Bolał fakt, że zaufała nie temu mężczyźnie co powinna. Siedzieli teraz sami. Pokój hotelowy od kilka minut był pusty, tak samo jak puste było w tym momencie jej serce. Chciała zadać mu pytanie, chciała zapytać, odezwać się, ale nie potrafiła.  
- Wysłuchaj mnie - usłyszała głos mężczyzny. Nie czuła się jego więźniem. Była więźniem swojej niepełnosprawności i nie miała szans na ucieczkę. Nie chciała go słuchać, jednak on nadal mówił. Jego słowa były tak samo fałszywe jak on. Czy się bała? nie. Nie czuła strachu, nie bała się, a już na pewno nie jego. Bała się za to czegoś innego. Utraty nadziei, która tak brutalnie została jej odebrana. Wierzyła, naiwnie wierzyła w ich miłość. Funkcjonowała tam, istniała tylko dlatego, że była przekonana, że któregoś dnia wróci do Polski i znów się spotkają. Teraz natomiast byli w jednym pokoju hotelowym, a jej wszystkie marzenia, wszystkie plany, wszystkie nadzieje runęły w jednej chwili. - To wszystko jest nie tak - wyszeptał, a po jego policzkach kapały słone łzy. Podniosła wzrok i spojrzała mu głęboko w oczy. Trwało to może chwilkę, jedną krótką chwilkę, która dla nich wydawała się być wiecznością.  
- Powiedziałam Ci o wszystkim. Zdradziłam Ci wszystko, a ty - zawahała się, by połknąć łzy, które zatrzymały się w jej ustach.  
- Nie chciałem tego - wyszeptał. Chciała się zaśmiać, chciała zaśmiać mu się prosto w twarz, ale nie zrobiła tego. Co z tego, że tego nie chciał? zrobił to. Zrobił to, po prostu to zrobił. Chociaż nie potrafiła powiedzieć tego na głos, w jej głowie przeleciały myśli, zdradziłeś mnie.
- Wiesz, że mogą mnie zabić? Czy naprawdę tak mało dla Ciebie znaczę? - odwróciła się, bo nie potrafiła patrzeć mu w oczy. Nie potrzebnie zadała mu to pytanie.
- Oddaj im te cholerne kamienie. Oddaj im błagam Cię - wyszeptał klękając tuż obok. Nie chciał jej zranić, nie chciał skrzywdzić.  
- Nie mam. Problem w tym, że ja kamieni już nie mam. Widzisz? wskazałeś mnie na śmierć. Nie można oddać czegoś, czego się nie ma - wyznała patrząc mu głęboko w oczy.  
- A gdzie są? podniósł się i spojrzał ze złością w jej oczy. Takiego obrotu spraw się nie spodziewał. Śmiała się. Jej oczy patrzyły pogardą w jego stronę. Nie chciał tego. Nie przewidział tego. Potrząsnął nią, zrobił to delikatnie, by nie zrobić jej krzywdy. Chciał tylko jednego. Chciał kamieni. Tylko tych cholernych kamieni.
- Nie dam Ci - zaśmiała się mu prosto w twarz. Śmiała się z niego. Kpiła z niego. - Nie mam ich - jej oczy zamknęły się. Otworzyła je ponownie, a pod jej powiekami pojawiły się łzy. - Gdzie je masz? no gdzie?! - warknął spanikowany jej grą. Nie chciał w niej uczestniczyć. Nie chciał być świadkiem śmierci kogoś, kogo tak na prawdę w głębi serca kochał.
- Nie ma już ich - wyznała i spojrzała mu głęboko w oczy.- Nie ma ich - powtórzyła i ponownie się zaśmiała.

Strach. Wszystko działo się tak szybko. Co chwilę słychać było krzyk, przeraźliwy krzyk mężczyzny, po chwili padły pierwsze strzały.
- Dawaj te kamienie! Gruby, zniecierpliwiony mężczyzna machał pistoletem, tuż przed jej głową. - Kamienie! - zażądał ponownie i spojrzał na kobietę.  
- Nie mam ich - powiedziała nie otwierając oczów.  
- Darek uspokój się! Daj spokój! - głos ten przyjemny, miły głos. Znów padły strzały. I tym razem były tylko ostrzegawcze. Walenie w drzwi. Kolejne strzały.  
- Dawaj te kamienie!Ale już! - warknął gruby mężczyzny  
- Darek! - znów głos mężczyzny. Strzały. Nie wiedziała od jak dawna odgrywał się ten dramat. Strzały, szarpanie, krzyki. Wszystko działo się tak szybko, za szybko by cokolwiek z tego zrozumiała. Nagle padł kolejny strzały. Mężczyzna upadł na ziemię. Oczy. Tak bardzo znajome oczy zaczęły gasnąć. Upadła na ziemie. Poczołgała się do mężczyzny i wzięła jego głowę na kolana. Tuliła mężczyznę, patrząc jak jego oczy gasnął. Osłonił ją, Osłonił ją własnym ciałem.
- Kamienie! - usłyszała rozkaz mężczyzny. Padły kolejne strzały. Zamknęła oczy, ale zdała sobie sprawę, że znów nic się jej nie stało.
- Kochanie przepraszam - usłyszała męski głos i po chwili ponowne strzały. - Ja nie chciałem - mężczyzna zaczął krztusić się krwią. Wszędzie była krew. Wszędzie byli ranni. Drzwi otworzyły się z wielkim impendem. Do budynku wbiegła uzbrojona policja.
- Na ziemie! Wszyscy na ziemie! - usłyszała rozkaz. Leżała twarzą do ziemi, cały czas głaszcząc umierającego mężczyznę.
- Pogotowie! Potrzebne jest pogotowie! - zawołała.
- Kochałem Cię. Nigdy - mężczyzna znów zakrztusił się własną krwią.  
- Nigdy nie przestałem Cię - nie dokończył. Jego oczy zaczęły gasnąć. Ręką puściła jej dłoń, a ona zrozumiała. Umarł. Mężczyzna jej życia umarł.  

     ***
- Hubercie nie! - Stała na przeciwko mężczyzny i patrzyła mu prosto w oczy. Chciała znaleźć słowa, chciała znaleźć sposób, by zatrzymać go przy sobie. Rozumiała go. Chodziło o jego siostrę, ale zwyczajnie bała się o niego. Nie wiedziała, czy to egoistyczne, czy też nie, ale nie chciała by ich dziecko, straciło ojca.- Zostań - zapłakała. Mężczyzna zatrzymał się w wyjściu i spojrzał jej głęboko w oczy. Przytulił ją do siebie tak mocno, jakby chciał ją za wszystko przeprosić.  
- Wrócę. Przyrzekam - obiecał i wyswobodził się z jej ramion.
- Kocham Cię - krzyknęła, ale nie usłyszał już tego.  
- Kingo! Kingo zostań! - usłyszała błagalny głos znajomego mężczyzny.  
- Zostaw! Zostaw mnie! Wszyscy jesteście tacy sami! - warknęła rozgoryczona tym co się dowiedziała. Mafia. tego, co jej powiedzieli się nie spodziewała. Kochała Huberta, bała się o niego, drżała o ich los, ale nie wiedziała jak teraz będzie wyglądało jej życie, czy będzie potrafiła im to wybaczyć?  
- Twój ojciec zrobił to wszystko dla Ciebie. Hubert też. Chcieli Cię chronić, nie rozumiesz? - usłyszała. Miał rację. Ona po prostu ich nie rozumiała. Pobiegła do pokoju i zamknęła się od środka. Pragnęła pobyć sama.  

         ***
Jechali przed siebie. Chociaż tak dużo, chcieli sobie powiedzieć, słowa nie chciały przejść przez ich gardło. Obawa. Tak bardzo obawiali się o życie dziewczyny, obawiali się reakcji Kingi. Nie mieli wyjścia. Musieli powiedzieć jej prawdę. Jej wyraz twarzy, jej przerażenie w oczach, gdy dowiedziała się, że Hubert pracuje w mafii jej ojca, jej pogarda do obu mężczyzn. I jej błaganie, by nie odchodził.
- A jeżeli nam nie wybaczy? - zapytał nagle Hubert, nie mogąc poradzić sobie z tym, co czuł na samo wspomnienie tego, co powiedział.  
- Wybaczy. Nie potrafi żywić nienawiści - usłyszał niepewny głos mężczyzny. Jej ojciec miał rację, ale doskonale wiedział, co czuła do Przemka. Jakoś jemu nie chciała i nie umiała wybaczyć. Potrafiła go nienawidzić, a nie zawinił tak jak oni. Oni bardziej zawinili. Okłamywali ją, ranili, ale robili to wszystko dlatego, że chcieli ją chronić. Trzymali ją od tego wszystkiego z daleka, tylko, czy ona będzie potrafiła to zrozumieć? czy to doceni? no i mieli jednego asa po swojej stronie. Ich darzyła wielkim uczuciem, kochała ich. Hubert jechał pod podany adres w skupieniu, po cichu, w głębi duszy modlił się, by ojciec miał rację i by miłość do nich byłą silniejsza niż złość, czy nienawiść. W głębi duszy modlił się, by potrafiła im to wybaczyć.- Kocha nas - powiedział ojciec, ale jego głos co raz bardziej był niepewny wypowiedzianych słów. Po kilkunastu minutach podjechali pod adres. Na miejscu roiło się od policji i karetek pogotowia. Czy pojawili by się za późno?  
- Co z moją siostrą? - podbiegł do policjanta, szarpiąc go za ramiona. Strach jaki czuł, był nie do opisania.  
- A Kim jest pana siostra? - zapytał zaskoczony, zmieszany jego nagłym atakiem policjant. Inny policjant przyspieszył ku nich kroku, zapewne odebrał to za atak na policjancie.
- Moja siostra jest sparaliżowana. Była tu na wózku - powiedział, starając się opanować emocję. Młody policjant, dał gestem znak koledze, że wszystko dobrze. Pokazał mu ręką karetkę, w której znajdowała się dziewczyna. Hubert uśmiechnął się i pobiegł w kierunku dziewczyny. Po chwili tulił ją w ramionach tak, jakby chciał uchronić ją przed całym światem.  
- Kochanie. Tak się o Ciebie bałem - zawołał, jeszcze bardziej tuląc ją do siebie.  
- Musimy jechać do szpitala. Karetka zabrała Pawła. Jest w ciężkim stanie. Uratował mi życie Hubercie - wyznała zapłakanym głosem. - Bałam się. Myślałam, że nie żyje. Nie reagował, był nie przytomny - zapłakała, mocno wtulając się w ramiona brata. CDN

agusia16248

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 2641 słów i 14115 znaków, zaktualizowała 4 sty 2016.

8 komentarzy

 
  • Misiaa14

    cudo :*

    6 sty 2016

  • agusia16248

    @Misiaa14 Dziekuje

    7 sty 2016

  • mysza

    Chyba jednak dla Kingi to za dużo. Rozumiem ją. Nie powinna się męczyć.

    5 sty 2016

  • agusia16248

    @mysza :)

    7 sty 2016

  • czarnyrafal

    Agusia to przerasta moją wyobrażnię,a jest duża. Szybko pisz dalszy ciąg bo narazisz się swoim czytelniczkom/nikom. Mam tylko jedną prośbę by po tych wszystkich perturbacjach dla wszystkich/o ile to możliwe/ zaświeciło słońce,szczególnie zaś dla Kingi i Huberta. :kiss:  <3

    5 sty 2016

  • agusia16248

    @czarnyrafal Postaram sie

    7 sty 2016

  • Błagam

    Opowiadanie jest naprawdę fajne :) Tylko naprawdę błagam Cie nie pisz 'oczów' czegoś takiego nie ma, skoro nie ma oczów to co sa oczwa? Nie ma oczu :) A tak ogólnie to jest naprawdę świetne i czekam na następne :p

    5 sty 2016

  • agusia16248

    @Błagam bardzo dziękuje za poprawkę. Zapamiętam że pisze się oczu :*

    5 sty 2016

  • claire

    Myślałam że sie porycze. Wspaniałaość :)

    4 sty 2016

  • agusia16248

    @claire Bardzo, bardzo Ci dziękuje

    7 sty 2016

  • Justys20

    Boskie  :O już czekam na ciąg dalszy

    4 sty 2016

  • agusia16248

    @Justys20 Dziękuje :) Już jest :*

    7 sty 2016

  • volvo960t6r

    Cudowna część :)

    4 sty 2016

  • agusia16248

    @volvo960t6r Dzięki

    7 sty 2016

  • TheMichal

    I co? I co dalej? Nie mogę się doczekać kolejnej części! ;)

    4 sty 2016

  • agusia16248

    @TheMichal Już jest :)

    7 sty 2016