Czy można się zmienić ? cz.16

Czy można się zmienić ? cz.16Hubert w kapturze i rękami w kieszeni wędrował spokojnie, cały czas rozmyślając o tym, czego dowiedziała się Kinga. Chciał jej powiedzieć, chciał być z nią szczery, ale wiedział, że nie może. Nie wiedział ile wie i jak dużo mógłby jej powiedzieć. Czy wie o ojcu i ile słyszała z ich rozmowy. Nie był pewny, czy uda mu się ją przekonać i przeprosić, dlatego też nie chciał, by dowiedziała się o ojcu. Jeżeli miałaby mu nie wybaczyć, to musiałaby mieć dobry kontakt z ojcem, po to by ją chronił. Była dla niego wszystkim. Kochał ją i chciał zrobić dla niej wszystko. Chociaż bardzo chciał nawrócić się, porozmawiać z nią, wytłumaczyć, nie miał odwagi. Bał się jej reakcji. Bał się jej. Spacerował znanymi mu ulicami i zastanawiała się co ma jej powiedzieć. Miał tyle na głowie, studia, nauka, mafia. Nie miał już sił na to wszystko, nie był pewny, czy podoła. Kopał kamień, przypominając sobie tą zabawę z dzieciństwa. Tak bardzo tęsknił za rodzicami, tak bardzo tęsknił za siostrą. Usiadł w parku na ławce i zamknął oczy. Wspomnienie dzieciństwa stawało się tak wyraźne, że niemal się roześmiał. Widział małego, szczerbatego dzieciaka, wtulającego się w ramiona matki. Widział radość w kobiety oczach. Otrząsnął się z wspomnień i zapalił papierosa. Zaciągnął się i wypuścił niewielką ilość dymu. Miał przy sobie trawkę i tak bardzo chciał ją zażyć. Pragnął zapomnieć, odstresować się, oderwać od zmartwień, ale nie zrobił tego. Wziął kilka wdechów papierosa i wyrzucił go na ziemię. Nadepnął i wstał. Postanowił wrócić do Kingi i zdać się na szczerość. Chciał powiedzieć jej tyle, ile może. Chciał być z nią szczery, nie zdradzając przy tym jej ojca.  
- Hubercie! - usłyszał męski głos. Odwrócił się i spojrzał w mało znajome oczy. Nie był pewny skąd zna tego chłopaka. - Jestem kuzynem Karoliny. Pamiętasz mnie? - zapytał mężczyzna. Hubert niepewnie kiwnął głową, przypominając sobie jedną z imprez, na którym się poznali. Nie miał pojęcia co chciał od niego i dlaczego, wciąż go pamiętał. Przecież było to tak dawno temu, że gdyby nie rozmawiał z nim teraz, z całą pewnością nie pamiętał by tego chłopaka.  
- Słyszałem, że handlujesz? - zapytał jakby nigdy nic. Spojrzał na niego i zamilkł. Co miał mu powiedzieć? nie znał go za dobrze, a przez lata w tej pracy nauczył się jednego, dyskrecji. Nie rozpowiadał na prawo i lewo o handlowaniu narkotykami, nie sprzedawał pierwszej lepszej osobie. Starał się nie zostawiać po sobie śladu i robił wszystko co mógł, by być ostrożny. - Może. Nie wiem od kogo to słyszałeś - rzekł, podenerwowanym głosem  
- Od cichego. Ten tam - pokazał na młodego chłopaka w szarej bluzie - Ten tam jest jego bratem. Zapewne go znasz - przyjrzał się bliżej chłopakowi i pokiwał głową.  
- No znam - stwierdził i spojrzał w jego oczy. - Nie tu. Nie sprzedaje w parku, gdzie ktoś może zobaczyć i zawiadomić psy - wyznał niepewnie.  
- Zdzwonimy się - usłyszał głos kuzyna byłej dziewczyny i kiwnął głową. Całe towarzystwo rozeszło się, a Hubert powolnym krokiem ruszył w kierunku mieszkania szefa. Kilkanaście minut później był pod mieszkaniem przyszłego teścia. Nie wszedł do środka, bo zobaczył jak szef siedzi na ławce i pali cygaro. Poczęstowany, grzecznie podziękował i odmówił.
- Szefie mamy nowego klienta. Dziś zaczepił mnie dalszy znajomy i zapytał o towar - wyznał wypuszczając powietrze z ust. Mężczyzna kiwnął głową i uśmiechnął się. - Jest coś znacznie poważniejszego - wyznał w końcu Hubert. Mężczyzna spojrzał na niego przerażonym wzrokiem. - Kinga podsłuchała naszą rozmowę. Wie tylko o mnie. Wie, że pracujesz w mafii - wyznał Hubert i spuścił wzrok. W oczach szefa zobaczył strach. Mężczyzna bez słowa wstał i zgasił cygaro.  
- Idę się przejść - rzucił w kierunku chłopaka i powolnym krokiem zaczął się od niego oddalać.

                          ***
Gdy wszedł do pokoju, dziewczyna nie spała. Siedziała na łóżku, zupełnie jakby czekała, za jego przyjściem. A może tak właśnie było? może czekała, by dać im kolejną szansę? nie wiedział. Czuł strach, bo nie miał pojęcia jak z nią rozmawiać. Zdał  sobie sprawę z tego, że nie może zdradzić jej ani jednego nazwiska, ani jednej ksywki, ani jednej osoby.  
- Chyba winny jestem Ci szczerość - wyznał ściszonym głosem. Jej wzrok zatrzymał się na jego twarzy, ale nie widział w jej oczach niczego. Miłość, uczucie, które płynęło w jej oczach znikło gdzieś, a on obawiał się, że znikło bezpowrotnie.  
- No chyba tak - wyznała ściszonym głosem. Usiadł obok niej tak, że ich twarze znalazły się na przeciwko siebie. Wyciągnął ręce ku niej, ale nie zrobiła podobnego gestu, nie dała mu się nawet dotknąć, nie dała się przytulić.  
- Jak dużo wiesz? - zapytał, upewniając się ile powinien jej powiedzieć.  
- A co chcesz dowiedzieć się ile ukryć? - zapytała od razu orientując się o co mu tak na prawdę chodzi.  
- Nie chce mówić Ci wszystkiego. Nie chcę Cię w to mieszać - postanowił zdać się na szczerość swoich uczuć.  
- No tak. - zawahała się i spojrzała w okno. Jej wzrok ponownie wrócił na jego twarz a w jej oczach ujrzał łzy. - To powiedz tyle, ile możesz. Ile zechcesz - załkała.
- Kocham Cię. Pokochałem już pierwszego dnia, gdy znalazłaś się u mnie w domu. Jestem dilerem, ale to wiesz. Nie wiem jak do tego doszło - wyznał, czując jak jego głos drży.  
- Jak znalazłeś się w Mafii? - zapytała. Kiwnął głową.  
- Jak już Ci mówiłem. Gdy byłem mały moi rodzice zginęli w wypadku. Siostra pojechała w poszukiwaniu pracy i nie wróciła. Dziadkowie zmarli i zostałem sam. Wdałem się w nieciekawe towarzystwo. Nie miałem na chleb. Zaczęły się kradzieże, włóczenie po nocach, bójki i wtedy go spotkałem - zamknął oczy, a po jego policzkach zaczęły płynąć łzy.
- Tego, z mafii? - dopytywała. Ponownie kiwnął głową. Chciał powiedzieć twojego ojca, ale zamilkł.  
- Tak jego. - szepnął. - Wziął mnie pod swoje skrzydła, rozprowadzałem dla niego towar, szybko się odbiłem. Polubiłem to, co robię Kingo. Byłem kimś - wyznał  
- Mafię nazywasz bycie kimś? naprawdę Cię nie znałam. Dlaczego mi nie powiedziałeś? - zapytała.  
- Bo nie chciałem Cię stracić. Chciałem trzymać Cię od tego jak najdalej. Chciałem Cię chronić - wyznał.  
- Chronić mówisz? - zapytała z kpiną w głosie. - A gdyby tak ktoś zaatakował mnie tylko dlatego, że jestem twoją dziewczyną? naraziłeś mnie do jasnej cholery! - wykrzyknęła. Spuścił wzrok. Nie odbierał tak tego, a przecież ona miała rację. Naraził ja. Narażał ją tyle razy, nie zwracając uwagi na to, że chroniąc, mógł ją zwyczajnie skrzywdzić. - Wiesz, że mogłabym wydać Cię policji - wyznała z uśmiechem na twarzy. Poczuł jak przyśpiesza mu serce. Miała rację. Mogła iść na policję, mogła go wydać. Jednak czuł, że tego nie zrobi. Był niemal pewny tego, że nie skrzywdziłaby go.  
- Nie zrobisz tego - rzekł, tracąc pewność siebie.  
- Skąd taka pewność? może już zrobiłam? - uwielbiała patrzeć na jego strach w oczach. Chciała by poczuł się tak, jak czuli się Ci, których bił. Kochała go, ale również czuła do niego odrazę. Nie potrafiła z nim być, nie chciała takiego związku. Chłopak podszedł do niej i niemal siłą złapał ją za rękę. Przewrócił ją na łóżko i wchodząc na nią, złapał ją za nadgarstki. Czuł satysfakcję, widząc ból w jej oczach. Złapał ją jeszcze mocniej, a strach jaki czułą można było wyczuć w całym pokoju. Poczuł strach, widząc jak bardzo się go bała. - Nie rób mi krzywdy - wyszeptała drżącym głosem. Błyskawicznie puścił ją i usiadł na końcu łóżka. Spuścił głowę i poczuł kilka kropel łez na policzku. Ona się go bała.  
- Nie zrobiłbym Ci krzywdy. Do cholery nie rozumiesz, że Cię kocham? kocham Cię zrozum to! Kocham! - krzyknął kopiąc w drzwi.  
- To rzuć to w cholerę! jeżeli kochasz mnie tak jak mówisz, że zrezygnuj z mafii. Odpuść i zacznijmy normalne życie. Bez strachu, bez przemocy, bez narkotyków. Błagam Cię Hubercie! - widział łzy w jej oczach.  
- Nie mogę - wyznał . Już chciał wyjść, ale usłyszał jej głos.  
- Hubercie! jeżeli teraz wyjdziesz nie masz po co wracać - krzyknęła. Otworzył drzwi i już chciał ją zostawić, ale zatrzymał się. Podszedł do niej i mocno złapał ją w ramiona. Schował ją przed światem i płakał. Jego płacz przypominał płacz zagubionego dzieciaka. Nie chciał jej stracić, ale nie potrafił wyobrazić sobie innego świata. Tylko taki świat znał. Dilerowanie, mafia byli dla niego jak rodzina. Kochał ich.  
- Chcesz jeszcze ze mną być? - zapytał wtulając twarz w jej szyję.  
- Chcę bo nie potrafię bez Ciebie żyć - rzekła i zachłannie go pocałowała. CDN

agusia16248

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1669 słów i 9070 znaków, zaktualizowała 13 paź 2015.

2 komentarze

 
  • facio

    Co się porobiło.Czy nad nimi wisi jakaś klątwa że tak trudno do jako takiej normalności.Pokręcone losy i choć oboje się kochają jakieś fatum wisi nad nimi.Dostaną wreszcie od losu szansę?  WWspaniała część-pisz szybko dalej Autorko bo nie wytrzymamy z ciekawości. :kiss:  <3

    13 paź 2015

  • agusia16248

    @facio Bardzo się cieszę, że zaciekawił Cie ich los :) zachęcam do śledzenia dalszych losów bohaterów :)

    27 lis 2015

  • Misiaa14

    Oh cudowneee *-*

    13 paź 2015

  • agusia16248

    @Misiaa14 Dziękuje

    27 lis 2015