"Boję się ... kiedy to zrozumiesz? " Cz.59

,,Taki skurwysyn...kocham Cię
  Weź mocno mnie obejmij, jakby świat miał dziś się skończyć,
  Ja chwycę cie mocniej i przytulę, weź mnie dotknij.
  Wierzchem swojej dłoni przejedź po moim policzku,
  Poczuj twardy zarost, spójrz mi w oczy, jestem - przyjdź tu,
  Na serio tysiąc słów, tysiąc gestów i pomysłów,
  Jestem przy Tobie, bliskość, pomieszanie zmysłów,
  Piękna kobieto już na starcie się zachłysnąłem
  Twoją urodą, kocham Cię, więc cały płonę,
  Chcę Cię za żonę, nigdy już nie zechcę innej,
  Potrzebuje tylko Ciebie, więc pytam czy za mnie wyjdziesz,
  Zrobić Ci krzywdę? Uwierz nie ma takiej opcji,
  To najważniejszy track z moich historii miłosnych,
  Kocham Cię, bądź mym oparciem, inspiracją,
  Uosobieniem marzeń, piękną, zmysłową kochanką,
  Ten track nie hardcore, ja Ci go nie zafunduje,
  Po prostu ze mną bądź nie zawiodę, obiecuję!...,,


Trzy miesiące później.  
Siedziałam w domu wraz Tomem i dziećmi czekając na telefon. Postanowiłam dzisiaj spotkać się z rodzicami. Podobno jakiś kolega Toma namierzył moich rodziców i podłożył kartkę informującą o tym, że chcę się z nimi spotkać. Umówiliśmy się w małym lasku koło jeziora. Trochę się obawiałam tego spotkania. Dawno ich nie wiedziałam i nie wiedziałam jaka będzie moja reakcja ich jak i zarówno moja. Dzieci chodziły w chodzikach ganiając za psem. Przyjechał Dominic.  
-Dalej młoda, jedziemy. - powiedział do mnie. Podeszłam do Toma szukając u niego pocieszenia. Przytulił mnie i pocałował. Wyściskałam dzieciaki.  
-Powodzenia żabciu.  
-Nie dziękuję. Nie mam ochoty tam iść.
-Będzie dobrze. Czekamy skarbie na ciebie. - wyszłam z domu i słyszałam jak dzieci zaczęły płakać. Wsiadłam do samochodu Dominica i ruszyliśmy w drogę.  
-Dasz radę sama?  
-Pewnie. To tylko moi rodzice.  
-Wiem, ale jakbyś potrzebowała pomocy, to wystarczy, że krzykniesz.  
-Poradzę sobie. - Nie miałam ochoty za bardzo z nim rozmawiać. Chciałam już mieć to za sobą. Mogłam po prostu do niech zadzwonić. Byłoby łatwiej. Zajechaliśmy na miejsce i już z daleka widziałam dwie postaci w oddali. Miałam nadzieję, że naprawdę są sami. Wyszłam z samochodu i poszłam w ich stronę. Dominic pojechał kawałek dalej.
-Cześć córeczko. - usłyszałam ich głos. To było dziwne.  
-Dzień dobry. - powiedziałam tak bez entuzjazmu.
-Jak się czujesz? Co się z tobą dzieje?  
-Czuję się świetnie. I nic się nie dzieje. Jak widzicie jestem cała i zdrowa. Niczego mi nie brakuje.  
-Powiedz co się z tobą działo w tym czasie. Co ci zrobił ten drań.  
-Po pierwsze to nie drań, tylko mój narzeczony i ojciec moich dzieci.  
-Co?! Chyba się niedobrze czujesz. Jesteś chora córcia. Przecież to jest zwyrodnialec. Jakie dzieci?
-Wydaje mi się, że pisałam wam w to w liście. Tak mam dwójkę dzieci bliźniaki. Czują się świetnie, a ja jestem szczęśliwa, że je mam. I nie jestem chora! I to nie jest żaden zwyrodnialec, tylko ojciec moich dzieci.  
-Na pewno nie wyjdziesz za niego za mąż.  
-Nie będziecie mi rządzić co mam robić! I mam nadzieję, że już nie będziecie się ze mną kontaktować. Czuję się dobrze i nie potrzebuję was w życiu. I tak miałam z wami piekło. I nie chcę żeby moje dzieci tak miały. Nigdy się mną nie interesowaliście. Zawsze dla was byłam na ostatnim miejscu więc teraz wy jesteście na ostatnim miejscu. Żegnam. - powiedziałam i po prostu się od nich oddaliłam. Poszłam do samochodu i kazałam mu szybko ruszyć. Moi rodzice nawet nie zareagowali. Na szczęście. Dość szybko dojechaliśmy do domu. Weszłam do środka, a Tom zrobił wielkie oczy.  
-Tak szybko? Zdążyłaś w ogóle z nimi porozmawiać? - zapytał Tom.
-Tak kochanie. Nie miałam o czym z nimi rozmawiać. To był totalny niewypał.
-O czym rozmawialiście?  
-Nie ważne. Nie chcę o tym rozmawiać. To już za nam. Nie chcę ich już więcej widzieć. Dla mnie jest ważniejsze co się dzieje u nas a nie u nich. Mam swoją rodzinę i nie chcę się przejmować nimi.  
-Dobrze skarbie. To ja już nie będę więcej o nich wspominać. Ale cieszę się, że się z mini spotkałaś, bo wiem, że ci bardzo ich brakowało.  
-Może i brakowało, ale teraz widzę jacy to są ludzie. Kiedyś myślałam, że to ty jesteś bez serca, ale się myliłam. To oni nie mają serca.  
-Dobrze kochanie. Skończmy ten temat. Kocham was. - powiedział Tom. -Mam nadzieję, że teraz będzie wszystko dobrze.
-Zawsze było dobrze. - powiedziałam i przytuliłam się do niego. Dzieciaki buszowały w domu jak szalone. Czułam, że to wszystko czego pragnę. Miałam wszystko czego chciałam. Trzy najważniejsze dla mnie osoby. I nasza kochana Emily. Kochałam mojego wariata i nic tego by nie zmieniło. Brutalny czy łagodny zawsze mój i kochany. Były wzloty i upadki, ale nie wyobrażam sobie życia bez nich. Mario wyszedł już ze szpitala i tak jak mówiłam znalezieniem się tego mężczyzny, który go pobił zajęli się jego ludzie. I zrozumiał to, że nie pozwalam Tomowi jeździć na żadne tego typu akcje tłumacząc się dziećmi. Ale bez niego, pewnie ja też bym przestała istnieć.  
Dwa miesiące później
Biegałam cały dzień za dzieciakami. Już wyczerpana totalnie. Jest co robić przy dwóch urwisach. Tom wyjechał rano i do teraz nie wrócił. Nie wiedziałam co się dzieje. Nie odbierał telefonu. Do żadnego z kolegów też nie mogłam się dodzwonić. To był jakiś koszmar, a ja z dzieciakami i psem nie dam rady sama wyjść. Musiałabym mieć dziesięć par rąk i oczy dookoła głowy. Dzieciaki już zaczynają chodzić i nie podoba im się siedzenie w wózku czy w chodzikach. Wszystkie przedmioty co miałam na wierzchu musiałam pochować, bo wszystko wynosiły. Już teraz było widać jak się o wszystko kłócą i już zaczynam się bać co będzie dalej. Wzięłam telefon i jeszcze raz zadzwoniłam do Toma. Zero odzewu. Sygnał jest ale nic poza tym. Widziałam, że ktoś się kręci koło bramy i już zaczynałam się denerwować. Nie wiedziałam kto to jest. Mógł być to ktoś z ludzi tego co pobił Mario, a wtedy to na pewno będą problemy. Odchodziłam od zmysłów. Przyjrzałam się bliżej i doszłam do wniosku, że ten mężczyzna jest ubrany w garnitur, ale twarzy nie widziałam. Wzięłam dzieciaki i poszłam do góry. Trochę się przestraszyłam. Zawołałam Emily. Postawiłam dzieciaki w pokoju, Emily usiadła koło nich, a ja podeszłam do okna. Rozejrzałam się, ale nikogo nie było. Nie wiedziałam co jest grane. Bałam się o dzieciaki. A jak to jakiś zwyrodnialec? Co ja mam robić?  Czemu Tom nie odbiera? Nagle usłyszałam, że ktoś idzie po schodach. Cholera, zapomniałam zamknąć drzwi! Co za kretynka. Jestem sama z psem i dzieciakami praktycznie w środku lasu i zapomniałam zamknąć drzwi. Wzięłam dzieciaki i psa i usiadłam w kącie pokoju. Szybko wykręciłam numer do Toma i dzwoniłam. Nie odbierał! Cholera! Rozpłakałam się. Bałam się, że dzieciom coś się stało. Nagle drzwi zaczęły się otwierać. Ktoś wszedł, ale nie wiedziałam kto, bo oczy miałam zalane od łez.  
-Kochanie? Co się dzieje? -usłyszałam znajomy głos, a Damiana powiedział tak wiele znaczące słowo ,, tata ,,. Zauważyłam, że idzie w naszą stronę. Dzieciaki wyrwały mi się z rąk i poczułam jak mnie przytula. -Co się stało? - zapytał ponownie.
-Dlaczego nie odbierałeś telefonu? Gdzie byłeś? Bałam się. Ktoś w garniturze stał przed naszą bramą. Nie wiedziałam kto to jest. Mógł nam zrobić krzywdę. a jak wzięłam tutaj dzieci to już go nie było. - mówiłam szlochając.  
-Skarbie nie mam zamiaru wam nic zrobić. Po prostu telefon mam w samochodzie. Otwórz oczy. Nikogo tu nie było. - powiedział, a ja otworzyłam oczy i otarłam łzy. Po chwili się zorientowałam, że to on jest w garniturze.  
-Dlaczego jesteś w garniturze?  
-Mówiłem ci kiedyś, że masz ślub to będzie niespodzianka, ale chyba spałaś. - powiedział i się zaśmiał. Do pokoju weszła kobieta Mario. Przywitała się i zabrała dzieciaki.  
-Tom, ty chyba sobie żartujesz. - naprawdę mu nie wierzyłam. Co prawda był kiedyś dzień w którym oglądałam suknie ślubne i pisałam sobie na kartce jaki rozmiar i w sumie to narysowałam sobie moją wymarzoną sukienkę, ale teraz nic nie miałam. To nie powinna być niespodzianka. To powinno być zaplanowane.  
-Nie żartuję. Zbieraj się.
-Tom, oszalałeś. Ja nawet sukni nie mam. Nie mam nic.  
-Spokojnie dziewczyny naszych kolegów wszystko załatwiły. Nie masz czym się przejmować.  
-Ale Tom, a gdzie nauki przedmałżeńskie, kartka o pozwolenie na ślub, spowiedź...
-Kochanie, wszystko jest już załatwione. O nic się nie martw. Tylko spowiedź musimy sami załatwić.  
-Ja nie wierzę w to co się dzieje. A gdzie będą nasze dzieci?  
-Pojadą z chłopakami. I któraś dziewczyna będzie je pilnować. Emily też będzie z nami.  
-Ale dzieciaki trzeba ubrać jakoś ładnie.  
-Wszystko jest załatwione.  
-Tom, ja tak nie mogę. Dlaczego mi nic nie powiedziałeś?  
-A kochasz mnie ?  
-Tak.
-Chcesz żyć ze mną na dobre i na złe?  
-Tak.  
-To nie chcesz ślubu?
-Chcę.  
-No to wszystko gra. - powiedział i wziął mnie na ręce. To był dla mnie szok. Zapakował mnie do jakiegoś samochodu. Jechaliśmy do kogoś. Zapukał do drzwi, a tam jakaś stara kobieta. Zaprowadziła mnie do jakiegoś pokoju. To co zobaczyłam na wieszaku niemal mnie nie obaliło. To była ta sukienka. Ta którą kiedyś narysowałam. Ale to było dawno i wymiary mogły się zmienić.  
-Skąd pani wiedziała, że to ta sukienka?  
-Pani przyszły mąż podesłał mi projekt i muszę pogratulować pomysły.  
-Ale wymiary na tej kartce na pewno uległy zmianom.  
-Może przymierz tą sukienkę. - powiedziała, a ja ją szybko przymierzyłam. Była idealnie wykrojona. Czułam się jak księżniczka. -I jak? Pasuje?
-Jak ulał. Dziękuję bardzo. - wyszłam i pokazałam się w sukience tej kobiecie.  
-Idealnie. A to zasługa twojego mężczyzny. On mi podał wszystkie wymiary. To nie domyśliłaś się, że cię mierzy?  
-No właśnie nawet takiej sytuacji nie było. Ten ślub to totalna niespodzianka. - musiał mierzyć moje ciało jak spałam. To było słodkie. Najlepsza niespodzianka jaka mogła być, ale ta akcja w domu nie za bardzo mi się podobała. Nieznajoma zabrała mnie do jakiegoś innego pokoju i kazała mi usiąść po czym wymalowała mnie szybko i pięknie uczesała. Zajęło jej to dosłownie chwilę. Wstałam i zobaczyłam się w lustrze. Oniemiałam. Było ślicznie. Tak się zawsze wyobrażałam w myślach idąc do ołtarza. Już się nie mogłam doczekać kiedy będę w Kościele. Co prawda nie powinna to być biała suknia, ale To nie robi różnicy. To był mój dzień.

***
Mam nadzieję, że trochę was zaskoczyłam i że wam się spodoba.  
Pozdrawiam :*  
http://img66.xooimage.com/files/3/2/a/18e7055f-2d6fd85.jpg
Peja - Kocham Cię

emilka38

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 2017 słów i 10986 znaków.

6 komentarzy

 
  • Anonimrk

    Hallo! Zapomniałam o nas? ;(

    1 lip 2016

  • Anonim1

    Kiedy następna?? :*

    20 cze 2016

  • Tosia12283

    Super :)

    14 cze 2016

  • Misiaa14

    Szok !!! Boże to jest idealne *-*

    14 cze 2016

  • niezgodna

    Oj zaskoczyłas zaskoczyłas ale pozytywnie. cudowne opowiadanko.

    14 cze 2016

  • Krolewna

    <3

    14 cze 2016