Mordercze wieści - cz.2

- Więc, myślałaś o naszym związku? – Spytał Girte
- Nie, jeszcze nie… - odpowiedziała Pralin i wtuliła się w kochanka – Znaczy nasz związek… to, co nas łączy jest wyjątkowe. Naprawdę… Pierwszy raz w życiu czuję do kogoś coś takiego, takie silne uczucie.  
- Wiem. Nasz związek jest wyjątkowy, bo to jest prawdziwa miłość, Pralin. Ale mi chodzi, o co innego. Pytałem się, czy zastanawiałaś się nad tym, co będzie dalej. Czy wreszcie powiemy o tym reszcie…
Kobieta poderwała się i siadła na łóżku.
- Mówiłam ci, że nie chcę o tym rozmawiać. Musisz cały czas do tego wracać? – Spytała
- Ale co za problem?! Przecież i tak wszyscy wiedzą. Tutaj nie da się utrzymać czegokolwiek w tajemnicy.  
- Skoro wszyscy wiedzą, to, po co mamy im to mówić?  
- Powiemy im, a potem zamieszkamy razem i nie będziemy się zachowywali tak jak teraz.  
- Czyli jak?  
- Jak jakieś dzikie zwierzęta. Ty wpadasz, dajesz mi znak i już. A ja chcę dzielić z tobą każdą chwilę życia. Chcę patrzeć jak się budzisz, robić ci rano śniadanie, patrzeć jak się szykujesz rano do pracy…
- Ja nie mam pracy. Twoje marzenia runęły… - powiedziała cicho
- A wieczorem całować cię przed snem. Będę się tobą opiekował jak… jak lwica.. Albo jak kuropatwa, a ty mną jak lwica. Osłonie cię swoimi malutkimi skrzydełkami i będę kroczył razem z tobą przez ten nudny świat. Tylko z tobą, ja, biedna, smutna kuropatwa, staję się niezwykłym ptakiem i czuje się niczym jakiś duży ptak, chociażby orzeł. O orzeł! Doskonały przykład. Czuję się jak orzeł, dzięki tobie, Pralin.  
- Dobrze, dobrze, już skończ. Pomyślę nad tym, co mówiłeś. A na razie muszę iść. Umówiłam się z Alicją. – Powiedziała, pośpiesznie się ubrała i wyszła.  
Do umówionego spotkania zostało jeszcze dwadzieścia minut, ale Alicja już czekała przy nakrytym stole w pięknej sukni. Zawsze była gotowa przed czasem i miała wszystko naszykowane na ostatni guzik, nawet, jeśli chodziło tylko o zwykłe, koleżeńskie pogaduszki. Ciasteczka miały się upiec za dziesięć minut, wtedy ta wyjmie je i odczeka kolejne dziesięć, żeby wystygły. Pralin zazwyczaj woli pić sok niż herbatę, ale na wszelki wypadek Alicja zawsze ma przygotowane obie opcje. Tak było ze wszystkim.  
Pięć minut po wybiciu ostatecznej pory, Pralin przyszła do koleżanki. Siadła przy stole i rozmawiały, jak zawsze. Na dzisiejszym spotkaniu głównie omawiały ostatnią tragedię jak się wydarzyła, niedaleko nich.  
- Jak myślisz, kto mógł go zabić? – Spytała Pralin i napiła się soku
- Mam kilka teorii. Czekam aż, odwiedzi mnie detektyw, żebym mogła się z nimi tym podzielić. Żeby wszystko było jasne, zapisałam sobie swoje pomysły w notatniku. W ten sposób, jak będzie trzeba, szybko przedstawię wszystko tym, którzy tego chcą. – Uśmiechnęła się i sięgnęła po leżący na stole notatnik. – Otóż pierwszą osobą, która się nasuwa jest oczywiście jego matka. Wydawała się dziwna, nie sądzisz? Raczej, że tak. W dodatku pokłóciła się z nim i jeszcze nam bezczelnie powiedziała, że to nie ona go zabiła. Jaka normalna matka by opowiadała takie rzeczy po śmierci swego dziecka? Najgorsze jest to, że nie znałam tego całego Philipa. Tylko kilka razy z nim rozmawiałam. A z panią Foster nie jestem zbyt blisko. Raz mnie zaprosiła a ja poczęstowałam się okropnym ciastem. Pierwszy raz spotkałam kogoś, kto tak okropnie gotuje. Oczywiście, tobie też nie idzie to za dobrze, ale jej jeszcze gorzej. Uwierz mi. Pralin, czy ty mnie w ogóle słuchasz?
-A tak, tak… przepraszam. Zamyśliłam się.
- Co cię dręczy?
- O nic… tak tylko myślę. Pamiętasz mojego męża?
- Jasne, że tak.
- Był wspaniały. Dobrze nam się powodziło.
- Jak pamiętam kilka waszych kłótni, więc aż tak doskonale to wam nie było. – Zachichotała
- Oj, tak. Wiesz, w każdym związku są kłótnie, to normalne. A on był taki kochany…
- Tak, a potem umarł.
- Zostawił mnie.  
- Wiem, doskonale znam twoją historię. O co ci chodzi?
- O nic. Tak tylko o nim myślałam.
- Pralin, jeśli masz jakieś problemy to od razu mi mów. – Zerknęła na zegarek – Przepraszam cię najmocniej, ale się trochę zasiedziałyśmy. Muszę pójść do Laurett i wyjaśnić z nią pewną niemiłą sprawę, a mianowicie jej męża. – Chrząknęła
- Jasne, rozumiem. Trochę się przeciągnęło to nasze spotkanie. – Powiedziała i podeszła do drzwi
- Pralin, a jeśli chodzi ci o tego twojego młodego kochanka z kawiarni, z którym się umawiasz, to nie masz się, czym martwić. Co prawda, trochę osób w naszej wiosce, gardzi twoim zachowaniem, ale nie ja. Rozumiem cię, że chcesz się trochę wyszaleć, zanim nie znajdziesz prawdziwego mężczyzny, z którym ponownie weźmiesz ślub. – Uśmiechnęła się, na co tamta odpowiedziała grymasem i chwiejnym krokiem wyszła z jej domu.
Alicja udała się do pobliskiego domu. Laurett przywitała ją z zatroskanym, lekko nieobecnym uśmiechem. Była ubrana w niebieską bluzkę, na to narzuconą niezapiętą koszulę i wygodne spodnie.  
- W czym ci mogę pomóc Alicjo? – Spytała miłym głosem
- Mam sprawę, która dotyczy Roberta.
- Coś poważnego? – Spytała podejrzliwie
- Zdecydowanie tak. Mogę wejść?
- Tak, proszę.  
- Otóż… - mówiła Alicja rozsiadając się na fotelu – Spotkałam ostatnio Roberta w mieście. Zdziwiłam się, bo przecież on nie jeździ do miasta tak często. Więc… zaczęłam się martwić i spytałam go o to. A on zachował się wobec mnie bardzo niemiło. Odpowiedział opryskliwie i zarzucił mi, że aż zanadto interesuję się życiem innych. – Uniosła do góry głowę i patrzyła wyczekująco na Laurett
Gdy ta się zorientowała, że teraz ona powinna coś powiedzieć, rzekła: - Bardzo cię za niego przepraszam. Czasem bywa lekko rozdrażniony. Być może wtedy był. Robert ma dużo na głowie. Zajmuje się wieloma sprawami i czasem może się podenerwować, że ktoś go zatrzymuje i powstrzymuje od wykonania czegoś ważnego. Porozmawiam z Robertem.  
- Dobrze. A po co ci gazeta?
- Co?
- Jak spotkałam wtedy twojego męża powiedział, że idzie po gazetę. Pewnie ty to wymyśliłaś. Po co ci? Tak nagle zaczęłaś interesować się prasą?
- Nie chciałam gazety. Pewnie Robert powiedział coś od niechcenia.  
- A po co szedł tak naprawdę?
- Nie wiem. Powiedział tylko, że idzie do miasta a ja czytałam akurat książkę. Nawet nie zauważyłam jak szybko wrócił. Ale chyba nie miał ze sobą żadnej gazety. W czymś jeszcze mogę ci pomóc Alicjo?
- Tak, mogłabyś wreszcie zacząć się interesować swoim mężem. No, ale to jest jedynie w twoim interesie. Jak się dowiem, po co poszedł do tego miasta, to ci powiem.  
- Nie musisz. To pewnie nie jest ważne.  
Alicja już nie słuchała.

Regina

opublikowała opowiadanie w kategorii kryminał, użyła 1261 słów i 6920 znaków. Tagi: #morderstwo #miasteczko #związki #nowinki #przestępca

Dodaj komentarz