Fremione r.XVI

Fremione r.XVI- Cześć, mamo! - Fred przytulił na powitanie nad wyraz smutną jak na siebie panią Weasley. - Jak się czujesz? - zapytał z troską.
- Wciąż nie mogę uwierzyć w to, co się tutaj wydarzyło — rzekła ponuro, starając się uśmiechnąć do syna. - Nie wiem, gdzie popełniliśmy z ojcem błąd w wychowaniu Rona, że ten aż tak się stoczył...
- To nie jest wasza wina — powiedział rudzielec stanowczo. - Jemu zawsze coś odwalało i byliśmy do tego jakoś tam przyzwyczajeni. Teraz po prostu przegiął pałę, nie zdając sobie kompletnie sprawy z konsekwencji swoich słów. A gdy dotarło do niego, co mu grozi, wpienił się jeszcze mocniej...
- Więc nie macie nam za złe zachowania Rona?!
- Pani Weasley! Oczywiście, że nie! Jak moglibyśmy w ogóle coś takiego pomyśleć? - odezwała się Hermiona. - Przecież doskonale widzieliśmy każdą z tych akcji i dobrze wiemy, że to on zaczął... Nic nie jest państwa winą!
Molly Weasley tym razem uśmiechnęła się dużo szczerzej i przytuliła mocno byłą Gryfonkę.
- Tak się cieszę, że zostaniesz żoną Freda, a nie Ronalda, jak pragnęłam na początku, bo teraz wiem, że tylko byś przez niego cierpiała — rzekła cicho, ścierając łzy z policzków.
- Ja również bardzo się cieszę z tego wyboru — zaśmiała się dziewczyna.
- No, czyli sobie już wszystko wyjaśniliśmy, więc nie masz się czym martwić, mamo! - orzekł radośnie Fred.
- No nie wiem, nie wiem... - Kobieta pokręciła z powątpiewaniem głową.
- Mamo... Jeśli Ron zechciał sobie w ten sposób zniszczyć życie, to proszę bardzo, ale nie pozwolę, by przy okazji niszczył też twoje!
- Dziękuję, Freddie... Jesteś taki kochany!
- Jak zawsze. - Fred przewrócił zabawnie oczami, a obydwie kobiety wybuchnęły szczerym śmiechem.
- Jak idzie interes? - zainteresowała się starsza czarownica, za pomocą jednego machnięcia różdżką ściągając do salonu półmisek wyśmienitych ciasteczek, które sama upiekła.
- Wręcz śpiewająco — zachwyciła się Hermiona. - Fred jest ze mnie dumny, bo bardzo dobrze radzę sobie w sklepie!
- Ale nie przemęczasz się zbytnio?
- Oczywiście, że nie! Wszystko jest w jak najlepszym porządku!
- To dobrze. A jak przygotowania do ślubu?
- O tym też chcielibyśmy porozmawiać. - Fred natychmiast podchwycił temat. - Bylibyśmy nad wyraz radzi, gdybyście z rodzicami Miony wzięli czynny udział w przygotowaniach...
- A sądziliście może, że bez waszej prośby nie weźmiemy w tym udziału? - zaśmiała się Molly. - Oj, dzieci, dzieci... Pamiętacie ślub Bill'a i Fleur?
- Oczywiście! - Granger kiwnęła natychmiast głową.
- I co? Czyż nie pomagaliśmy im wtedy?
- Ale z nas osły, Fred! Że też nie pomyśleliśmy o tym, że rodzice zawsze pomagają... - zaśmiała się serdecznie brunetka. Narzeczony natychmiast jej zawtórował i przez chwilę kuchnia Nory rozbrzmiewała szczerym śmiechem całej trójki, który w końcu ściągnął do domu pracującego w warsztacie Artura. Ten widząc roześmianą małżonkę, poczuł, jak wielki ciężar spada mu z serca, bo sprawa z najmłodszym synem bardzo ją podłamała. Cieszył się więc teraz, że kobieta znów jest radosna.
- Chodź, Arturze! - powiedziała w końcu Molly, wyciągając dłoń do męża. Podszedł do niej, złożył na jej puszystych włosach pocałunek i usiadł obok przy stole. - Dzieci chcą omówić z nami szczegóły wesela.
- Bardzo dobry pomysł! - powiedział pan Weasley, poprawiając okulary. - Co konkretnie chcielibyście omówić?
- Gdzie ma odbyć się przyjęcie? - zapytała Hermiona, chociaż podejrzewała, że zaproponują własny ogród...
- Może tutaj? - powiedziała łagodnie Molly.
- "No i się nie pomyliłam..." - pomyślała dziewczyna, a głośno odparła. - Przepraszam, ale nie wiem, czy to dobry pomysł...
- Dlaczego? - zdumieli się wszyscy.
- Widzicie, część mojej rodziny nawet nie wie, że jestem czarownicą, sądzą, że uczyłam się w prestiżowej szkole z internatem — wyjaśniła.
- Ale przecież Hogwart właśnie taki jest! - zauważył przytomnie Fred.
- Owszem, lecz oni nie mają pojęcia o magii! Przepraszam, bo ja naprawdę kocham Norę i strasznie mi się tutaj podoba, ale tu jest tyle magii w powietrzu, że pewnie zwariowaliby od nadmiaru wrażeń!
- Więc co proponujesz? - zapytał Fred. - Mugolskie wesele? Z moją wielką rodziną czarodziei to chyba raczej nie wypali... Już prędzej obstawiałbym, by twoich gości poinformować o naszych zdolnościach...
Panna Granger zasępiła się na moment. To, co mówił jej przyszły mąż, nie było pozbawione sensu. Wiedziała, że prędzej, czy później prawda o tym, kimjest i w jakim towarzystwie się obraca i tak wyjdzie na jaw... Podejrzewała, że rodzice pomogą jej przekonać nielicznych żyjących jeszcze członków rodziny, że ona nie jest niebezpieczna, szalona, czy opętana. Sprawa dużo gorzej przedstawiała się natomiast z kilkoma jej przyjaciółmi z mugolskiej podstawówki, których również chciała zaprosić. Podzieliła się więc swoimi wątpliwościami z narzeczonym i przyszłymi teściami.
- A musisz ich zapraszać? - zapytał rudzielec, mając na myśli mugolskich przyjaciół Hermiony.
- Oczywiście! - prychnęła była Gryfonka. - Poza tym jest jeszcze jedna osoba, którą chciałabym widzieć na swoim ślubie.
- O kim mowa? - zainteresowała się natychmiast pani Weasley.
- O Wiktorze — bąknęła nieśmiało brunetka, patrząc uważnie na chłopaka. Ten skrzywił się mocno, gdy dotarło do niego, o kim mówi jego ukochana.
- Czy ja dobrze rozumiem? - zapytał wolno, a tak poważnego tonu Hermiona u niego jeszcze nie słyszała. - Ty chcesz na nasz — mocno zaakcentował to słowo — ślub zaprosić Wiktora Kruma?!
- Tak, Fred. Chcę go zaprosić — przytaknęła.
- Po co? - zapytał.
- Słucham?
- Czemu chcesz go zaprosić? Jest dla ciebie aż tak ważny?
- To mój przyjaciel...
- A ja jestem twoim narzeczonym, Hermiono — powiedział, patrząc na nią stosunkowo surowo. - I wybacz, ale nie chcę go widzieć na moim ślubie! - powiedziawszy to, wstał ze swego miejsca i wyszedł kuchennymi drzwiami do ogrodu. Hermiona westchnęła ciężko, przewidując, że czeka ją ciężka batalia i poszła w ślad za rudzielcem. Zastała go stojącego przy jednej z rozpadających się ławeczek.
- Wytłumacz mi, proszę — powiedział, gdy stanęła przy nim.
- Lubię go — mruknęła. - Wspierał mnie w wielu sprawach. Po prostu, choć jest daleko, jest nadal moim przyjacielem.
- Hermiono, czy... Czy ciebie coś łączy z tym Bułgarem? - zapytał cicho Weasley, nie patrząc w ogóle na narzeczoną.
- Co?! - dziewczyna wyglądała w tej chwili, jakby dostała oszałamiaczem.
- Proszę, odpowiedz mi szczerze na to pytanie... Czy Krum jest twoim kochankiem?...

elenawest

opublikowała opowiadanie w kategorii fantasy, użyła 1239 słów i 6880 znaków.

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż darmowe konto