Fremione r.XV

Fremione r.XV- Jestem z ciebie dumny, Hermiono! - powiedział radośnie Fred, gdy wieczorem zamykali sklep. Mieli nocować nad nim, by niepotrzebnie nie zawracać głowy pani Weasley, która miała teraz dość zmartwień.
- Dlaczego? - zdumiała się uśmiechnięta Gryfonka.
- Sama zarobiłaś dzisiaj około dwustu galeonów — odparł, całując ją w czoło. - Jak na pierwszy dzień, to całkiem sporo.
- Naprawdę sprzedałam aż tyle produktów? - nie mogła w to uwierzyć!
- Dziwisz się? Ludzie już zaczęli o ciebie pytać, bo jesteś dość dobrze obeznana w magii i potrafisz wspaniale doradzić — wyjaśnił, zaciągając ciemne kotary. W pomieszczeniu zapanował półmrok, rozświetlany jedynie delikatnie przez lampę na półpiętrze prowadzącym do prywatnego mieszkania Bliźniaków.
- Poradzimy sobie tu sami, gdy George i Angelina wyjadą? - zapytała, gdy szli na piętro.
- Myślę, że tak — odparł niemal beztrosko rudzielec. - Klientów jest co prawda sporo, ale jak na razie całkiem ładnie dajemy radę. W razie czego ponownie zatrudnię Verity.
- A to kto? - zainteresowała się, wchodząc do sypialni. Obok niej znajdowała się całkiem obszerna łazienka i malutka kuchnia, bo chłopcy raczej zamawiali jedzenie z Dziurawego Kotła, lub w przerwie na lunch wychodzili na Pokątną.
- Nasza dawna pracownica. Zdolna czarownica, która pomagała nam, gdy rozkręciliśmy interes. Mniej więcej w czasie, gdy wy byliście w szóstej klasie — wyjaśnił, z wyraźną ulgą pozbywając się marynarki i krawata. - Myślę, że pewnie byście się dogadały, aczkolwiek ona zawsze robiła do mnie maślane oczy... - mruknął.
Hermiona wyraźnie się spięła i odparła cicho:
- Być może.
Fred zaśmiał się rozbawiony jej nienaturalną postawą i podszedł do niej, obejmując ją od tyłu.
- Hermiono, dla mnie ty i nasze dziecko jesteście najważniejsi. Nie zapominaj o tym — wymruczał jej do ucha. - Nigdy nie spojrzę na inną kobietę, mogę ci to obiecać i dać nawet na piśmie! Verity jest bystra i fajnie byłoby mieć ją tu znów do pomocy, ale jeśli tylko powiesz mi, że dziewczyna ci nie pasuje, to z przyjemnością poszukam kogoś innego — zadeklarował.
- I nic między wami nigdy nie było? - zapytała jeszcze dla świętego spokoju.
- Oczywiście, że nie, kochanie, bo już wtedy bardzo nieśmiało kiełkowało we mnie uczucie do ciebie i nie zwracałem uwagi na inne kobiety — wyznał szczerze, całując ją w kark. Zachichotała pod wpływem łaskotek.
- Jesteś niemożliwy, Fred — jęknęła, poddając się pieszczocie.
- I za to mnie kochasz — wymruczał jej do ucha. Położył dłonie na jej biodrach i docisnął ją do siebie tak, że poczuła, jak rośnie mu wypukłość w spodniach. - Mam na ciebie dziką ochotę!
- Więc bierz się do roboty! - zażądała, odwracając się w jego stronę i całując go namiętnie. Jęknął przeciągle, czując jaka dziewczyna jest napalona. Pochylił się, mocno pogłębiając pocałunek i kładąc jej jedną dłoń na pośladku. Ścisnął go lekko. Ich języki walczyły tymczasem o dominację. Ich oddechy przyspieszyły. Ciało Hermiony coraz mocniej reagowało na dotyk Freda. Gdy brakło im tchu, zapytał cicho:
- Jesteś pewna, że to ci nie zaszkodzi?
- Kochanie, seks w ciąży jest nawet wskazany dla związku — oznajmiła. Skierowała jedną dłoń w dół i lekko ścisnęła krocze chłopaka. Wciągnął głośno powietrze, podniecony niemal do granic możliwości. Chwycił narzeczoną na ręce i ułożył ją na łóżku.
- Jesteś piękna — wyszeptał, niemal zdzierając z niej letnią sukienkę w kolorze chabrowym.
- A ty nieźle napalony — zaśmiała się, ściągając mu czerwoną koszulę, która wspaniale gryzła się z jego zielonym garniturem i płomienno — rudymi włosami. - Ale to jest strasznie podniecające! - wyznała i oplotła go nogami, przyciągając go jeszcze bliżej. - Weź mnie!...

- Głodna jestem — zakomunikowała Hermiona, gdy jakiś czas później leżeli zgrzani w szerokim łóżku.
- Mały daje już o sobie znać? - zaśmiał się Fred, głaszcząc ją po brzuchu.
- Albo mała — odparła. - Nie znamy przecież jeszcze płci dziecka... Ale tak, maluch ma wyraźną ochotę na lody czekoladowe z kawałkami owoców i bitą śmietaną, a do tego sok pomidorowy.
- Bleee — skrzywił się na samą myśl o takim połączeniu składników, ale posłusznie udał się do kuchni, by przygotować dziewczynie odpowiednie danie.
- Wcale, że nie! - zawołała za nim z szerokim uśmiechem. - Dziecku najwyraźniej będzie smakować!
- Ale przecież ty nie lubisz soku pomidorowego! - zdziwił się, wracając z kuchni z tacą zastawioną jedzeniem.
- Tyle że to nie moja zachcianka — zachichotała, dobierając się do soku. - Mmm...
- Na zdrowie — powiedział, czule całując ją w czoło.
- Myślisz, że Ron jeszcze okaże skruchę?
- Nie mam pojęcia, Hermiono. Jak sama dobrze wiesz, ten kretyn zawsze był strasznie uparty i zawsze miał bzika na punkcie naszego ubóstwa — skrzywił się lekko, wypowiadając te słowa. - Poza Percym, który w końcu poszedł po rozum do głowy, Ron był jedynym członkiem rodziny, któremu zawsze nie pasowało to, jak mieszkamy... Wątpię, by nawet pod wpływem Azkabanu zmienił swoje nastawienie. To przykre, ale wydaje mi się, że rodzina Weasley'ów straciła rudzielca na zawsze.
W pokoju zapadła cisza.
- Nie dobrze, że George i Angelina wyjeżdżają akurat teraz. Twoi rodzice powinni mieć jak największe wsparcie w tym trudnym okresie. A prawda jest taka, że zostali praktycznie sami. My mieszkamy tutaj, Bill z Fleur w Muszelce, Ginny z Blaisem, Charlie nadal siedzi w Rumunii.
- Więc co proponujesz? Chcesz się przenieść do Nory? I tak niemal całe dnie spędzamy tutaj. Jak chcesz to pogodzić? - zapytał, patrząc na nią uważnie.
- Jeszcze nie wiem, ale chciałabym coś wymyślić, by twoi rodzice nie byli sami. To trudny okres, dla nas wszystkich, zwłaszcza jeśli chcemy również zorganizować nasze wesele — powiedziała.
- Myślę, że akurat ślub by ich rozweselił, chociaż częściowo oderwaliby się od ponurych rozmyślań — odparł, obejmując ramieniem Gryfonkę, która wciąż zajadała się lodami. - Porozmawiamy z nimi w niedzielę podczas obiadu. Zobaczymy, w jakim stanie będzie mama...
- Dobrze... Fred?
- Co tam, maleńka?
- Kocham cię, mój rudy wariacie! - zaśmiała się.
- A ja ciebie, panno — wiem — to — wszystko.

elenawest

opublikowała opowiadanie w kategorii fantasy, użyła 1182 słów i 6526 znaków.

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż darmowe konto