Proszę wybaczyć czytającym dłuższą przerwę. Pewnie będzie jeszcze dwa odcinki. Tylko same sceny miłosno-łożkowe. Wojna się skończyła. Nastała era pokoju, szkoda, że w realu tak nie jest. Alex.
Lamia delikatnie go objęła. Poczuł ciepło. Gorąco, lecz to nie zrobiło na nim wrażenia.
– Zabiorę cię do ojca i matki. Ojciec w swojej oryginalnej postaci jest smokiem zbudowanym z ognia. To wygląda jak lawa.
– Lawa? Co to jest, Lamio?
– Och, przecież nie wiesz, bo nigdy nie widziałeś. Wulkanu też nie widziałeś, prawda?
– Nie.
W środku ziemi jest lawa, czasem musi wybuchnąć na powierzchnię, wówczas tworzy się wulkan. To góra tryskająca ogniem. Czasami wulkan śpi. Nigdy nie wiadomo kiedy znowu wybuchnie. Polecisz ze mną w miejsce, gdzie jest wiele aktywnych wulkanów, ale nie dzisiaj. Mój ojciec ma za zadanie chronić ziemię przed złem. Nie pojedynczych osób, tylko wielu. Czasem jest mór, czyli jakaś bakteria się rozprzestrzeni i ludzie umierają. Ma przeszło sto jardów i wygląda majestatycznie. Oczywiście przyjmuje postać ludzką. Ma na imię Algehor.
– Brzmi mocno.
– Tak, jestem córką Ognia. Matka ma pieczę nad wodami. Jest piękna w ludzkiej postaci, jej imię to Ochassa. Poznasz ich dzisiaj. Chcę im przedstawić mojego wybranego. Otoczyłam komórki twojego ciała osłoną. Nic co pochodzi od ludzi czy natury nie zrobi ci krzywdy. Zanim Melogranin walczyła z Hegenem, też dałam jej taką ochronę, chociaż nieidentyczną.
– Dlaczego mnie wybrałaś, Lamiu?
Patrzył na najcudowniejszą twarz, lecz oczy nadal go urzekały. Soczysta zieleń jak żywe.
– Widziałam w tobie dobro i szlachetność.
– Mało nie uległem Vassie i Melogranin.
– Nic by się nie stało, ale wiedziałam, że podołasz.
– Będą szczęśliwe ze swoimi wybranymi?
– O tak. Wiesz, co im podarowałam?
– Dziewczynom?
– Nie, ich chłopakom.
– Podarowałaś coś?
– Wiem, że to nie jest naturalne, ale chciałam. Obie miały marzenie względem ciebie. Właściwie Melogranin cię kochała i kocha. Vessa tylko pragnęła.
– Melogranin już mnie nie kocha i nie pragnie?
– Kocha cię tak samo. Czy pragnie? Pewnie tak. Otóż zmieniłam chłopakom to coś, co je urzekło u ciebie?
– Mogłaś tak?
– Oczywiście. Dano mi władzę nad ciałami. Ja nigdy jeszcze z tego nie korzystałam. Teraz dziewczyny się ucieszą.
– To nie jest takie ważne – rzekł poważnie.
– Tak mówisz? Dla nich jest. Dla mnie nie jest, ale stałam się jak one. Chciałam tego. Czuję, że akceptujesz moje ciało. Mogłam się nieco zmienić, urosnąć w niektórych miejscach, lecz poczułam, że ci się spodobałam, jaka jestem.
– Och, tak.
Pocałowała się z nim. Tym razem bardzo namiętnie, bez wejścia w duszę. I tak musiała go przytrzymać, żeby nie upadł.
– Och! – jęknął.
– Miło poczułeś?
– Bardzo.
–Będziemy mieli dla siebie wiele czasu, teraz lecimy.
– Lecimy? Jak ptaki?
– Nie zupełnie. Jak chcesz, to później to zrobimy. Ziemia jest piękna. Poproszę matkę, żeby zaakceptowała pływanie w oceanach i morzach. Wiesz, mogłabym i tak, ale jestem posłuszną córką, to zapytam. Teraz polecimy przez ziemię. To nie potrwa długo. Chwyć mnie mocno. Otoczę cię bańką. Nawet tego bym nie musiała, bo suknie ma zmieniona strukturę atomową, tylko twoje ubranie by spłonęło, a nie chcę, byś na pierwszej wizycie stanął przed matką goły – uśmiechnęła się ślicznie.
– Skoro Ochassa ma postać wody a on ognia, jak mogli... no wiesz.
– Nie urodziłam się z ich miłości, jestem od początku z nimi, pojawiliśmy się zaraz podczas formowania Ziemi przez stwórcę. Oni mają ludzkie postacie i nawet kochają się czasami ze sobą, jakby inaczej rozumieliby ludzi.
– Miałaś już kogoś od początku?
Spojrzała.
– Nie, Stalkesie. Jesteś pierwszym. Miałam i mam nastawienie uczuciowe do ludzi, ale pierwszy raz kocham.
Zastanawiała się, czy mu wyznać i powzięła decyzję.
– Pokochałam w szczególny sposób Malogranin i ją zapragnęłam.
– Tak jak ona Vessę?
– To trudno wytłumaczyć. One wzięły swoje ciała, by rozładować pragnienie ciebie. Ponieważ było miło, polubiły to. Poza tym kochają się duchowo jak mało kto z ludzi.
– Czy to jest w porządku wobec Najwyższego?
– Nie jest, ale wyprosiłam i dał mi zgodę, lecz nie od niego zależy czy się stanie.
– Nie? Od kogo?
– Od wielu osób. Ciebie, Melogranin, Vessy Wilisa i Remlusa. Wszyscy muszą wyrazić zgodę.
– Ja ci ją daję – powiedział.
– Bo chodzi o kobietę? Gdybym zapragnęła Remlusa? Jest bardzo przystojny. Nie chodzi o urodę. Jest z charakterem. Wszyscy jesteście, ale on jest szczególny.
– Tak, wiem. Pobiliśmy się o Melogranin.
– Wiem, byłam obok, oczywiście niewidzialna. Nie opuszczałam cię prawie na chwilę. Ponieważ stałam się jak ty, czułam.
– Och! Byłaś, kiedy leczyłem Melogranin?
– O tak. Wczułam się w jej odczucia. Jesteście dziwni. Krańcowi. Głupi, destrukcyjni, mądrzy, pełni wybaczenia, pełni nienawiści, pełni miłości. Czasem nie rozumiem. Trzymaj mnie mocno.
Lamia zastanawiała się, czy dać mu widzieć. Uznała, że nie dostrzeże tego piękna co ona, bo ludzkie oczy tego nie mogły. Postanowiła zmienić mu sposób patrzenie i dopiero wybrać się z nim w podróż do środka ziemi. Teraz widział tylko ścianki bańki, a te połyskiwały barwami tęczy. Wylądowali w sali tronowej Algehora. Oni już czekali z żoną w swoich ludzkich postaciach.
Stanęli na posadzce.
Stalkes poczuł dostojność i pochylił głowę w głębokim ukłonie.
– Witaj Salkesie. Jestem Algehor, ojciec Lami, a to moja małżonka Ochassa.
Ubralo się specjalnie na jego powitanie. Brunet czul majestat i moc od nich obu.
– Witajcie. Mam mówić wasze wysokości? Królu, królowo?
– Jesteś naszym synem. Lama cię wybrała. Możesz mówić ojcze i matko. Twoi rodzice dawno już nie żyją.
– Nigdy ich nie poznałem – rzekł smutno.
– Postaramy ci to wynagrodzić, prawda, mężu – Ochassa zwróciła się do Algehora.
– Tak, umiłowana.
– To wielki dzień dla nas, że cię możemy zobaczyć. Jak przystało na ludzi, prosimy do stołu.
Nagle ogromny i piękny stół zapełnił się jadłem wszelakim.
– To jest prawdziwe? – zapytał.
– Tak. Najprawdziwsze.
– To jak się tu dostało?
– Wytłumacz mu córko – rzekła Ochassa.
– Widzisz, Stalkesie, ludzie uprawiają i potem zbierają plony. Ojciec poprosił z dobre serca i oni podarowali część plonów ziemi. Nie ma tu mięsa, tylko owoce i jarzyny. Przybyły z różnych części ziemi jak ty, tylko szybciej. Chodź, rodzice przygotowali dla ciebie strój.
– Wypadałoby się odświeżyć – powiedziała cicho.
– Oto królowa wód. Poproś.
Stalkes zwrócił się do królowej.
– Chciałbym się umyć. Czy to możliwe tutaj?
– Jest więcej wody pod ziemią niż na. Lamia ci pokażę pomieszczenie do mycia. Wszystko objaśnij.
Dziewczyna posłała im uśmiech i wzięła mężczyznę za rękę. Weszli do komnaty wyglądającej jak sypialnia. Na wielkim łożu leżał strój galowy. Stalkes poczuł miłe odczucie.
– To prezent od nich. Najlepszy jedwab, len i bawełna. Buty wyglądają jak ze skóry, ale to specjalne włókna, nie ma ich na ziemi. Są w środku. Lekkie bardzo mocne i elastyczne. Ubierzesz, to po kąpieli. Pokaże ci łaźnię. Weszli do drugiego pomieszczenia. Cały wyłożono białym marmurem. W ścianie znajdował się otwór i dwa kamienie o kolorze rubinu i szafiru.
– To gorąca woda, to zimna – wskazała – dotykając wielokrotnie szafiru, spowodujesz chłodniejszą wodę, rubinu, gorącą.
Dostrzegł coś porowatego i jasnoróżowy przedmiot.
Leżało na występie ze ściany
– a to co?
– Gąbka i mydło. Gąbki są z ziemi, a ocenach. Mydło to coś dającego pianę. Mojej produkcji. Zrobiłam z różnych rzeczy. Tu są płótna do wytarcia. Przyniosę ubranie i poczekam z rodzicami. Lamia wyszła i po chwili wodziła z ubiorem.
– Jeżeli ci się spodoba, zrobię to w naszym domu, na ziemi. O ile zechcesz tam być. Możemy tu, ale pewnie wolisz pod Słońcem.
– Tak.
Lamia wyszła. Stalkes zdjął wszystko i zaczął próbować. Dziwił się, kiedy woda robiła się cieplejsza i zimniejsza. Pomacał gąbkę i wiedziony przeczuciem namoczył w wodzie, a potem zaczął pocierać mydłem. Naprawdę tak polubił. Mydło pachniało... Lamią. Odrobinę wanilii, jabłka, granatu, cytryny i goździków. Spłukał się i wytarł. Potem ubrał. Jego ubranie miało biały kolor. Jednak dołączono złote guziki, końce rękawów i spodni wyszyto złotymi nićmi. Guziczki mały w sobie małe szlachetne kamienie. Złoty pas zrobiono z siatki, przy pasie miał pochwę a w niej miecz. Mógł się zobaczyć, bo dostrzegł wielkie lustro. Pomyślał o Lami, że chciałby, aby tu była. Wyszedł i poszedł do salonu. Lamia nadal pozostała w sukni od niego. Algehor miał ubiór w kolorze ognia. Czerwony, pomarańczowy i złotawy. Ochassa paradowała w sukni z jedwabiu w kolorze błękitu i lazuru. Miała sporo złota na sobie w ubiorze biżuterii
Zasiedli dostołu
– To na twoją część synu – rzekł Algehor.
– Nie godny jestem tej nazwy, panie – rzekł wzruszony.
– Skoro nazwałem cię synem, jestem ci ojcem, czyż nie tak?
– A ja matką, Stalkesie – Ohassa podeszła do bruneta i go czule objęła, a jakby tego mało, ucałowała mu policzek.
– Zacznijmy, umiłowani – rzekł król
Podniósł kielich złoty z winem przednim, bo aromat drażnił miło nozdrza u biesiadników.
Zaczęli jeść w spokoju, delektując się jadłem o wspaniałym smaku i zapachu.
Stalkes pomyślał, że pewnie król i królowa również nie mają czynności fizjologicznych. Oczywiście nie użył tej nazwy w swoim umyśle. Koniec biesiady wieńczyły desery, których Stalkes nigdy nie widział. Owoce, galaretki, lody i ciasta. Jadł wiele, a przecież wcale nie czuł się syty.
Algehor wstał i jego piękna małżonka również uniosła swoje smukłe biodra, ze zdobionego złotem i kamieniami krzesła.
– Podejdźcie dzieci – powiedział lekko wzruszony.
Stalkes czuł, czemu ojciec Lami o to poprosił.
Dziewczyna stanęła obok swojego wybranego. Ochassa Stala obok i w jej cudnych oczach kręciły się łzy.
– Mów, synu – rzekł wzruszony król.
Stalkes chciał klęknąć, lecz Algehor go powstrzymał.
– Proszę cię ojcze o rękę Lami – rzekł nie mniej wzruszony młodzieniec.
Król spojrzał na córkę i na niego.
– Oto ja, Algehor, król Ziemi z łaski Pana całego stworzenia daję ci córkę nasza Lamię za żonę. Jako że nie ma większego ode mnie, mam moc przed Panem udzielić wam ślubu.
Stalkes poczuł się źle. Powinien jako mąż mieć obrączki. Jednak jego ukochana nie dała mu się trapić. W jego dłoni pojawiły się dwie, zrobione ze szczerego złota. Jedna większa, cała złota, druga mniejsza, złota z maleńkim zielonym kamykiem. Stalkes uklęknął przed Lamią a ona wysunęła prawicę, drobna niby u podlotka. Założył jej obrączkę. Wstał. Teraz dziewczyna uklękła przed nim i on dał jej dłoń. Założyła symbol małżeństwa.
Kiedy to się, lecz wiedział, że może ją użyć ino w słusznej i ostatecznej sprawie.
– Cóż teraz? – zapytał, nie kierując pytania do konkretnej osoby.
– Noc poślubna, kochanie – szepnęła wzruszona Lamia.
On spojrzał na rodziców Lami.
– Idźcie, młodzi – rzekł Algehor – na nas też czas.
Ujął królową za dłoń i zaczęli odchodzić.
– Odwiedzajcie nas czasem – Ohassa odwróciła swoje cudne lico.
Zniknęli w swojej sypialni.
– Noc poślubna – powtórzył Stalkes.
– Tak. Nie chcesz swojej Lami? – uśmiechnęła się zalotnie.
– Wiesz, że tak – odparł – tylko nie mam domu. Wiesz o tym.
Delikatnie pocałowała mu usta.
– Pamiętasz, co ci mówiłam.? Obiecałam zbudować.
Teraz on się uśmiechnął.
– To trochę zajmie.
Pokręcał głową.
– Dana jest nam moc przez Najwyższego, by tworzyć przez słowo. Zanim dojdziemy na powierzchnię, już zamek będzie czekał.
– O tak! A gdzie go wybudować pragniesz?
– Tam, gdzie cię zostawiłam. Chcesz?
– Moje myśli są twoimi myślami. Twoje pragnienia, moimi.
– Mój ty umiłowany – szepnęła wzruszona.
Za dłoń go ujęła i wracać zaczęli. On nie widział nic, tylko jej twarz cudną. Lamia również wpatrzona była w jego męskie oblicze.
Znaleźli się w lesie. Zamek dostrzegł ogromny.
– Będą się dziwować podróżni, do kogo należy.
– Aż tak dobrze to nie będzie dla nich. Tylko ty i ja widzieć będziemy, lecz jeśli zechcesz kogoś gościć, będzie to widział.
– Nie wiem, kogo miałbym goscić.
– Och, mój miły! Masz kilka osób. Jedną osobę razem chcemy.
– Melogranin?
– W rzeczy samej, kochanie. Teraz jednak nie dam ci myśleć o nikim innym, tylko o mnie.
Znaleźli się w sypialni ogromnej. Istnieć jak królewska wyglądała. Wszystko, co tu było wprost kapało złotem, kamieniami drogimi, przednie dywany na podłodze z marmuru i drewna leżały, a materiał łoża z pewnością najlepszego gatunku jedwabiem okryto.
Usta złączyli w miłosnym pocałunku. Stalkes czul podniecenie, ale jak zawsze w tym razie lekko się zawstydził.
– Lamio, skarbie mój umiłowany. Tyś drobna w biodrach niby dziecko. O ile wiesz lub nie...
– Wiem, ale nie lękaj się tego. Wytrzymam. Mogłam ciało zmienić, a nawet ojcu to rzekłam. On mi odpowiedział, że jeśli mnie miłujesz, polubisz moje drobne ciało.
– Jest cudne, pamiętam, choć starałem się wówczas nie patrzeć, ale wiesz, co mam na myśli.
– Kochanie, wiem. Będzie ci milej, bo ciasna jestem jak dziewczynka.
– Nie powinienem....
– Jestem twoją żoną i powinieneś. Wiesz, co powinieneś najpierw?
– Co, umiłowana?
– Rozebrać mnie. Zrób to, proszę. Długo czekałam.
– Czyli nie masz żalu, że Vessa mnie dotykała, a ja Melogranin obmacywałem?
– Tylko od ciebie zależy czy to się nie stanie znowu.
– Vessa będzie królową i ma mieć męża Wilisa, Melogranin z Remlusem będzie królować.
– Zgadza się. Postaram się byś tylko mnie pragnął, a ty zrób wszystko by Melogranin mi z głowy przewiać.
– Chcesz ją? – zdziwił się nieco.
– Jako Lamia, Dziecko Ognia, nie. Ja na ziemię przybyłam dla ciebie. Od chłopca cię obserwowałam. Potem kiedy cię pokochałam, będąc w ukryciu, przed ludzkimi oczami obserwowałam i Melogranin i Hermese, również Amisę i matkę Melogranin, Marisię. I utworzyłam w sobie wizerunek kobiety, oczywiście Lamia ta prawdziwa tam pozostała. Szczerze, obserwowałam je tylko pod kątem związanym z tym, co nazywacie kochaniem. Moi rodzice... wybacz, że uchylę rąbka tajemnicy, są bardzo delikatni wobec siebie. Ja wiem, że mi i tobie by to wystarczyło, ale zapragnęłam sama dla siebie raz poszaleć. Pytałam Pana i mi zezwolił. Zwykle a właściwie zawsze to uznaje za grzech. On jednak jest dobrym ojcem. Raz słuchałam rozmowy Amisy i Hermesy. Amisa jest z różnych powodów naładowana pragnieniem miłości fizycznej. Ona by może i chciała być i z Gargaresem i Locjusem naraz. I ja o tym pomyślałam. Tylko że ja mam cię. Jako fizyczna osoba, jako człowiek, którym do końca nie jestem, lub z innej strony jestem kimś więcej, chciałabym doświadczyć. Ty, jeśli zechcesz, możesz być i ze mną i z Melogranin, bo tak byłabym z dwoma istotami, które miłuję. Jednak to drugie...
Stalkes czuł, że ta rozmowa nieco ich oboje ochłodziła, chociaż wiedział, że tylko na chwilę. On ją miłował, a w jego miłości nie było zazdrości lub pragnienia posiadania jej na własność. Pomyślał, że zrobi dla niej wszystko.
– Wiem, że Gargares jest poczciwy, jednak ja jako mężczyznę najbardziej cenię Remlusa. Co myślisz o nim?
Lamia się ucieszyła w duchu, bo wiedziała, do czego zmierza. W tej właśnie chwili pozbawiła się daru poznania innych myśli i pragnień. Chciała być w pełni człowiekiem.
– Ostry jest. Ma wiele twoich cech, które kocham. Obawiałam się nieco, kiedy o mało się nie poraniliście o Melogranin. Nie wiem, czy on nawet będzie chciał o tym mówić.
– Przecież wiesz o nas wszystko, skarbie?
– Wiedziałam. Od teraz jestem jak ty. Odczuwam, domyślam się. Może stanę się zazdrosna jak Remlus.
Stalkes patrzył długo na Lamie i w końcu powiedział.
– Powiem całkiem szczerze. Mówiłem to zresztą. Wiem, że to dziwne, bo jest, co jest. Jednak mówiłem Melogranin, że gdybym cię nie znał, byłbym z nią. Jest we mnie cząstka, która ja pragnie. Poza tym miłuję ją w duchu.
– Tak. Ona ciebie też i wiedziałam, że jest u niej większa cząstka, która się pragnie. Dałam im dar, Remlusowi i Wilisowi. Obie urzekł w pewien sposób twój organ, więc zapytałam ich, czy chcą dostać ode mnie dar. I chcieli. Obaj są tam jak ty, chociaż wcześniej nie mieli jakiś nadzwyczajnych organów.
– To Vessa i Melorgarnin się ucieszą.
– Z całą pewnością. Tylko ja się myliłam co do Melogranin. Ona cię i tak pragnie, bo że cię kocha, to wiesz. Chcę upiększyć Gargaresa, ale wiem, że Hermesa chce go, takiego jak jest. Ona uwielbia jego organ, bo daje jej rozkosz, ale czuła, by identycznie, gdyby był tam zupełnie mały. Długo tego nie rozumiałam. Ona jest różną od matki, ale jeżeli Locjus ja pokocha a ona jego, jej gorące zapędy staną się normalne.
– Sama mówiłaś, że mamy noc poślubną. Naprawdę jest noc. Bądźmy razem, a potem zobaczymy. I ty i ja. Porozmawiamy z nimi, jeżeli nic się nie zmieni i wówczas będziemy wiedzieli. Mam nadzieję, że Remlus i ty chwyci za miecz.
Lamia się uśmiechnęła.
– Melogranin zrobi z niego potulnego baranka, zobaczysz.
– Tak, ma coś w sobie. Nie będę zmieniać twojego zdania ojcze, ale jeżeli nie zechcesz.... – zaczął się śmiać.
– Tak, dość o tym.
Stali i pozwolili, by ich pragnienie połączenia zaczęło nimi rządzić. Stalkes całował delikatnie jej śliczną buzię. Patrzył w oczy i nie mógł się nadziwić, że wciąż jej oczy robią na nim tak samo wrażenie, jak pierwszego dnia, gdy ją ujrzał. W końcu zaczął rozpinać perłowe guziczki sukni. Lamia nie miała nic pod spodem. Patrzył na cudne ciało. Delikatne i drobne. Piersi nieco się powiększyły, a to tylko dlatego, że Lamia podniecona była jak jeszcze nigdy. Czuł jej delikatny zapach. Wszystko to razem sprawiło, że zapragnął je mocno. Miłość do niej, wygląd, zapach. Kiedy całował jej buzię, czuł jej smak. Teraz zapragnął, poznać jak smakuje w innych miejscach. Miał jednak kłopot. Organ stał tak mocno, jak nigdy. Az go to bolało. Lamia by wiedziała wcześniej, teraz była jak on. Jak Melogranin jak każdy zwykły człowiek. Popatrzyła na niego.
– Podobam ci się trochę, mój miły?
– Jesteś cudowna. Zmieniłem się, miłość do ciebie mnie zmieniła. Pomóż mi, bo coś we mnie aż boli z rozkoszy.
– Och wybacz, skarbie. Muszę się jeszcze wiele uczyć.
Zaczęła go rozbierać. Kiedy zobaczyła go bez niczego, poczuła, że w środku ciała ma ogień, ale nie taki jak zawsze. Całkiem inny. Pragnęła być dotykana, całowana, ale czuła, że nie jest to bolesne, a sądziła, że u niego jest. Stała się Lamią, Dzieckiem Ognia, Melogranin, Hermesą, Amisą i Marisią, lecz zupełnie bezwiednie. W tej chwili nie było na ziemi ani wcześniej, ani później tak gorącej kochanki. Stało się tak tylko dlatego, że miłowała go mocno. Całkowicie i prawie jak Bóg tylko potrafi. Pan w swojej mądrości i miłości wiedział o tym i dał jej teraz wszystko, by mogła przetransferować to w pragnienie fizycznego spełniania. Jej ciało wzrastało w odbieraniu bodźców. Tych wizualnych, dotykowych, słuchowych, smakowych i zapachowych, by wszystkie razem połączyły się i stworzyły z niej jedną ogromną maszynę miłości ukrytą w drobnym ciałku. Nie wiedziała w monecie co czynić. Czy nadziać się na jego ogromny organ, ryzykując ból, czy jednak prosić go o pieszczotę ustami i palcami. Zdecydowała jednak zwiększyć to jeszcze i zaczekać, by otrzymać, po to tylko by pomóc mu w bólu, bo taki czuł z powodu nadmiernego podniecenia. Stalkes nigdy się nie przyglądał swojemu organowi, wiedział, że jest wielki. Nie wiedział, że teraz właśnie dorównał wielkością Gargaresowi. Nigdy tak twardy nie był, a jego ciało nadal nie przestawało pompować krew i jego kolumna bliska była rozerwania. Stalkes oczywiście nie znał mechanizmu erekcji, jednak wiedział, że długo nie wytrzyma. Delikatne palce i po chwili usta i język Lami tylko to zwiększyły. Lamia nie wiedziała, jak ta część być powinna. Czuła, że jest twardy jak niedojrzały ogórek. Nie mógł być twardy jak kamień, chociaż mogłaby i takiego porównania użyć.
Była w niej pierwotna wiedza. Ucieszyła się podobnie jak wcześniej Hermesa, że pod skórką łba ukryta jest w jej oczach cudowna główka. Większa niż jej piąstka. Stalkes jęknął, kiedy ja obnażyła. Lamia oglądała, czuła naturalny zapach, bo Stalkes się umył, a od wielu tygodni nie miał fizjologicznych potrzeb. Teraz wilgotny śliski płyn zmoczył koniec jego fantastycznego organu. Lamia drgała z podniecenia i musiała się zmuszać, by nie zacząć się dotykać. Też czuła wilgoć w kroku. Pierwszy raz jej łechtaczka stała twarda. Czemu Bóg dal to kobiecie? Jedyną część służącą tylko do rozkoszy. Lamia tego nie wiedziała. Wiedziała, że ma rozkosz z powodu pieszczenia ustami organu Stalkesa. Ten prawie mdlał z nadmiau przyjemności. Już po kilku chwilach dotyk palców Lami, jej usta i różowy gruby język doprowadził go do szczytu. Jednak, zamiast trysnąć gorącą spermą, trwał w tym stanie. Chwilami ciemniało mu w oczach i by nie upaść, uchwycił śliczną głowę Lami. Ona w tym momencie niesiona wiedzą niewiadomego źródła otworzyła swoje usta i wysunęła z trudem ogromny łeb do buzi. Jęknął ponownie. Nie wiedziała, skąd to umie, ale pieściła go językiem delikatnie, liżąc go wkoło, co jakiś czas dotykała dziurki, co Stalkes uznawał za wyjątkowo przyjemne. Dotykała jego wielkich, chłodnych jąder, co jakiś czas kładła dłonie na jędrne pośladki.
Stalkes delikatnie poruszał jej głowę, przez co usta opasujące mu członka przesuwały się dalej, by wrócić tuż za miejsce, gdzie kończyła się główka. Koniec organu dochodził do gardła, wiedziła jakoś, że głębiej nie da rady go wsunąć. Chciała być kobietą, nienadprzyrodzona istota, która mogłaby wszystko. Nie wiedziała, że taką się stanie kilka dni później, by spełnić kogoś marzenie.
Lamia nie czuła zmęczenia, chociaż usta otwarte opasywały od jednej ósmej długości straży, chociaż nieświadomie dawała buzi odpocząć, bo wyjmowała organ, by go całować i lizać od jąder aż do czubka członka. Obserwowała reakcję kochanka, wiedziała, że wszystko lubi, jednak nie może wytrzymać, kiedy dotykała koniuszkiem języka dziurkę na szczycie kutasa. W końcu Stalkes jęknął przeciągle i miał pewność, że za chwilę nastąpi wytrysk. Lamia tego nie wiedziała czuła tylko, że jego przyjemności rośnie. Ogromna ilość czegoś gorącego i przypominającego konsystencją gęstą śmietanę wtrysnęła do jej ust. Na szczęście zareagowała błyskawicznie, inaczej sperma wpadłaby do złej dziurki. Gardło to przedziwny twór, podobnie jak całe ciało. Ponieważ jest powszednie, nikt lub prawie nikt nie zastanawia się nad cudownością ciała. Poczuła smak i od razu polubiła. Brunet wydawał niskie dźwięki podobnie do jęku, gdy wykonywał ciężką pracę. Nowe porcje tryskały z małymi przerwami, które czułe usta Lami wyczuwały. Stalkes mimowolnie dociskał, jej śliczną główkę a ona się temu poddawała, jednak broniła w pewien sposób, by brunet nie wsadził ogromnej główki do gardła. W końcu przestał, lecz ponieważ nadal pulsował, nie przestawała pieszczoty. Ucieszona, że chyba mu pomogła, wyjęła go z buzi.
– To, co tryskało, było smaczne. Wiem, że powinno wpaść gdzie indziej, ale tak mogłam posmakować.
Kutas Stalkesa stał nadal, tylko nie tak twardo.
– Czy to tak zawsze jest? – zapytała – pozbyłam się wiedzy, to nie wiem.
– Zwykle pewnie jest inaczej. Dawno nie miałem kobiety. Niestety poprzednio, kiedy chędożyłem, nie pamiętam, bo pijany byłem.
– Czy miałeś rozkosz? Chyba tak, sądząc po jękach – uśmiechnęła się ślicznie.
– Wprost mdlałem z rozkoszy. Mogę ci się odwdzięczyć?
– Pragnę być pieszczona. Obydwoje jesteśmy bardzo podnieceni i dopiero jak rozgadujemy największe podniecenie, weźmiesz mnie.
– Dobrze, kochanie – powiedział bardzo czule Stalkes.
Ukląkł przed nią, bo do tej chwili stał i delikatnie położył ją na loże okryte zdobną tkaniną z jedwabiu. Delikatne różyczki ozdabiały pościel. Stalkes nie zastanawiał się, jak to powstało, wiedział, że Lamia to zrobiła i wszystko w zamku jest jej pomysłem.
Stalkes spojrzał na intymność Lami. Dziewczyna, bo jak inaczej miał ją nazywać, delikatnie rozchyliła uda. Nadal wygląda jak szczupły podlotek, a przecież miała miliardy lat. Stalkes spojrzał na małą cipkę i od razu przypomniał sobie mocno rozwinięty organ Melogranin. Chciał całować i dotykać Lamię, ale zanim to zaczął, pomyślał w jak najbardziej naturalny sposób, że jej cipka nigdy nie pomieści jego potężnej maczugi. Na razie jednak chciał jej dać rozkosz, bo cala drżała. Położył dłonie na wewnętrznej stronie ud, a już to spowodowało u niej rozkosz. W miarę jak zbliżał się do małych, choć ślicznych listków jej cipki, Lamia czuła bardzo przyjemne prądy w całym ciele. Stalkes znowu wspomniał córkę Rementera. Sięgnął wielką poduchę, uniósł jak piórko bioderka Lami i podłożył.
– Masz śliczną małą cipkę, zaraz poczujesz moje usta.
– Kochanie, zlituj się i zacznij, bo już nie mogę. Podniecałam się silnie, gdy brałam do buzi twoją maczugę.
– Już kochanie.
Chciał pobawić się delikatnym klejnotem Lami i zaczął ją dotykać. Głaskał, otwierał, w końcu przysunął twarz i raczył się jej subtelnym zapachem. Cały krok, górna część ud skąpana została w śliskim i milo pachnącym płynie. Stalkes przejechał wolno językiem po środeczku cipki, ponieważ miał mały zarost, ta kombinacja sprawiła, że Lamia momentalnie dostała rozkosznego szczytu. Jęknęła głośno i brunet poczuł lawinę skurczów. Zielonooka wygięła swoje smukłe, wręcz drobne ciało w łuk i obiema dłońmi przycisnęła głowę bruneta do krocza. Wiedział, co ma robić. Wpakował brutalnie język do jej środeczka, który zaciskał się szybko i uwięził mu język na dobre. Lamia tryskała czymś miło pachnącym i dobrym w smaku. Cała ogromna sypialnia napełniła się jej jękami świadczącymi o ogromnej rozkoszy. W końcu po dłuższym czasie niż trzy modlitwy, pochwa się uspokoiła. Teraz mógł lizać ją po rowku i kiedy zaczął, odczuł, że coś tam rośnie. Maleńki na początku guziczek o kształcie fasolki rósł w oczach. Wyczuł, że lizanie tego miejsca doprowadza ja do szaleństwa. Dotykał palcami brodawki piersi i ponownie zaczęła jęczeć. W tej samej chwili pochwa zaczęła swój rytmiczny taniec i ponownie na jego twarz trysnęły soczki o smaku... Tak... poziomek.
– Weź mnie, kochanie – jęknęła.
– Skarbie! Jak mam to zrobić, jesteś tu taka maleńka.
– Wiem, że dam radę. Mam swój charakter. Postanowiłam kochać się z tobą, będąc w takim ciele, kiedy mnie pierwszy raz zobaczyłeś. Lepiej martw się o siebie, bo twój wielki organ będzie w tarapatach. Czułeś, jak mocno ściskałam, prawda? Czekałam na to trzydzieści wiosen, co prawda nie chciałam wiedzieć, jaki będziesz, gdy do tego dojdzie, ale raz zobaczyłam przyszłość i wierz mi, poczułam ciarki. Więc nie dręcz mnie dłużej, tylko wsadź mi to na razie tam.
Stalkes postanowił, że będzie bardzo ostrożny, chociaż był przekonany, że to po prostu nie jest możliwe. Uniósł jej wąziutkie bioderka i dotknął wejścia swoim końcem i już miał delikatnie spróbować wejść, gdy się zatrzymał.
– Co powiedziałaś Lamia? Wsadź mi na razie tam?
– Stalkes do cholery! Przestań gadać i zacznij mnie ruchać – na ułamek chwili stała się Melogranin – chcę wszystkiego. Tak dobrze myślisz. Powinieneś się cieszyć, bo jestem tam ZAWSZE czysta. Już poznałam swoje ciało. Jest stworzone dla ciebie. Gwarantuję ci, że nie umrę ani nie zrobisz mi krzywdy. Za chwilę się przekonasz, że jeśli kiedyś było ci miło, jak przed chwilą, to jeszcze nie wiesz nic o rozkoszy. Bierzesz mnie czy nie! Widziałeś łoże? Ma zdobne ramy. Albo mnie zaraz wyruchasz, albo się tam nadzieję sam.
Słuchał jej z otwartymi oczami i wspomniał ostrą królewnę.
– Skoro jesteś taka dzielna, to uważaj. Tak mocno cię wyrucham, jak mocno cię kocham.
Twarz Lami się wygładziła i wybuch złości przeszedł momentalnie.
– No nareszcie mnie zrozumiałeś. Dobry chłopczyk.
Już miał coś powiedzieć, bo znowu sobie przypomniał Marisię, ale dał spokój. Spróbował w nią wejść. Tak jak przypuszczał, zdołał wejść czubkiem. Lamia nie protestowała, ale jej cipka musiała być silna jak imadło. Kutas nie mógł wejść głębiej.
– Nie daję rady. Nie boli?
Stalkes nie wiedział, że drobna Lamia ma nadal siłę i szybkość. Wysunęła się spod niego, wzięła go jak piórko na ręce i położyła na łożu.
– Muszę sama, bo się nie doczekam.
Usiadła nad biodrami, odgięła jego ponownie twardy organ do pionu i nadziała się sama. Po chwili oparła swoje śliczne stopy na jego torsie, rozłożyła ręce, by utrzymać równowagę i szarpnęła ciałem.
Wydala jęk rozkoszy, szarpnęła ponownie i nadziała się od razu do połowy. Stalkes poczuł, jakby ktoś go chwycił obcęgami. Ciało współpracowało. Członek stawał się twardszy i twardszy. Stał nie mniej twardo niż na początku. Ciasna pochwa Lami ściągała mu skórkę nieco poniżej tego miejsca, gdzie powinna, a samo to stanowiło ogroną rozkosz. Brunet nie rozumiał, jak tak mały organ Lami mógł pomieścić takiego olbrzyma, ale miedzianowłosa dopiero zaczęła. Szarpnęła się po raz trzeci i usiadła swoimi małymi pośladkami na jego dole brzucha. Był cały w niej. Patrzył, czuł, lecz nie wierzył, że to się stało.
– Jesteś niedobry. Muszę sama.
– Złaś! Nie chciałem ci sprawić bólu, ale skoro takie zabawy lubisz to dam ci to.
– No nareszcie gadasz jak mąż. Co mam robić.
– Złaś.
Lamia uniosła tyłeczek, co również było dla niego przyjemne.
– I co teraz kochani? – zapytała słodko.
– Klękaj i wypnij swój śliczny tyłeczek.
– Naprawdę ci się podobam? – minkę miała jak aniołek.
– Naprawdę, jest boski. Zrucham cię jak nie planowałem.
– O!!! Nareszcie gadasz do rzeczy. – uniosła swoje drobne bioderka do góry i położyła miedzianą główkę na podusi.
Stalkes był wkurzony. Chwycił jej wąskie biodra i literalnie wbił kutasa w jej maleńką szparkę
– Uchhhh! Taaak! – jęknęła.
Nie zważał na ból, zmieszany z rozkoszą. Ruchał ją tak ostro, że nie wiedział sam, iż tak potrafi. Lamia jęczała z pewnością zadowolona i jeszcze było jej mało.
– Nie możesz mocniej? Zlituj się i rżnij mnie ostrzej.
To już nawet nie była Melogranin. Stalkes brał potężne zamachy i nieomal wyciągał całe jedenaście cali o grubości wałka do chleba. Cipka nieco się rozsunęła, ale nadal była cisną jak u pierwiastki. Kiedy sądził, że już daje rade z jej dziwnością, zaczęła mieć orgazm. Teraz już nie musiał się poruszać, Pochwa Lami robiła za niego robotę. Uznał jednak, że jednak tego chce i starał się przebijać przez jej lawinę skurczów.
– Popieść mi dupkę paluszkiem – szepnęła.
Obydwoje stali się ciałami rozkoszy. Stalkes myślał, zanim zaczął, że będzie delikatny i czuły a tymczasem sam się nie poznawał.
Czuł się dobrze. Każdy ruch dawał mu ogromna rozkosz. Skoro prosiła, tak zrobił. Jej dupka była mokra i wyglądała bardzo ciasna. Dlatego wsunął kciuk bardzo delikatnie. Lamia zareagowała
– O taaak! Jak miło. Ruchaj mnie kochanie. Uwielbiam to.
Przez najbliższą czwartą część straży ruchał ją ostro. Co chwile nowe fale skurczów atakowały mu kutasa. Czuł rozkosz prawie na granicy szczytu, ale poczuł w końcu, że zaraz ponownie ją napełni.
Znowu jej nie uprzedził. Tryskał jak gejzer. Natura Dziecka Ognia się w nim odezwała i sperma robiła się nienaturalnie gorąca. Lamia zareagowała podobnie. Stali się dziećmi ognia. Gdyby nasienie wypłynęło na pościel, z pewnością spowodowałoby pożar, dlatego Lamia, wiedząc to, jeszcze bardziej się zacisnęła.
W końcu temperatura opadła do normalnej u ludzi. Trzymał jej bioderka dużymi dłońmi i pochyliwszy się, całował jej plecy.
– Wybacz skarbie. Nie wiem, co się stało. Było przecudownie. Tylko chce jeszcze. Możesz mnie dla odmiany wziąć tam, gdzie wsadziłeś paluszek?
– Lamia skarbie, też wybacz. Jestem zwykle opanowany.
– Było super miło.
– Jak to możliwe, że tam wszedłem. Masz śliczną cipkę, ale maleńką.
– Nie wiem kochanie. Bardzo cię chciałam.
– Wiesz, co mówiłaś? Chyba nie.
– A co powiedziałam?
– Że jak cię nie wezmę, to sama się nadziejesz na wezgłowie łoża. To jest ślicznie wykonane z orzecha, ale jest grubsze niż moja pięść. Nigdy by ci się to nie udało.
Spojrzała na niego z zaciekawieniem.
– Wiesz co? Spróbuję.
– Lamia nie żartuj. Zrobisz sobie krzywdę.
– To nie jest możliwe. Ty i Melogranin już nie możecie. Cofnę to, jeżeli bardzo zechcecie. Jesteście niezniszczalni przez cokolwiek wykonane ręką ludzką. Tylko Bóg mógłby wam cos zrobić, ale nigdy tego nie zrobi.
Lamia zmieniła zdanie, ponownie stała się delikatna i subtelna.
– Mamy jeszcze kilka dni. Zatrzymałam czas na ziemi na trzy dni, bo tyle chcę z tobą się kochać.
– Można tak? – zdziwił się brunet.
– Ja wszystko mogę jak Bóg. Wiesz, dlaczego mi to dał? Bo wie, że nigdy nie będę unosić się pychą. Całuj mnie wszędzie. Wszędzie. Bardzo tego chcę. Uwielbiam cię! Obiecuję już taka nie być, chyba że zechcesz.
– Trochę mi przypomniałaś Melorgranin.
– Pewnie mam jej część w sobie. Pojedziemy do nich. Uwielbiam ją prawie jak ciebie.
– Jest z niej ziółko – rzekł brunet.
– Czy uważasz, że jestem ładna? Wiem, że jako jeden z niewielu uważasz, że ona jest ładniejsza od Vessy.
– Vessa jest piękna, bo unikalna. Owszem tak uważam, że jest od niej piękniejsza. Ty? Kocham cię bardzo i jesteś śliczna. Wcześniej, od początku uwielbiałem twoje oczy, teraz wszystko w tobie uwielbiam.
– Całuj mnie. Podnieca mnie twój kłujący zarost. Myślałam, że będą ę lubić delikatny i subtelną miłość, a okazuje się, że jestem jak wulkan.
– Jesteś zbudowana z ognia, to jaka masz być?
– No tak, masz rację. Ciekawe jak jest z rodzicami. Czy on jest taki jak ja? Nie mogę zapytać, chociaż zapytam Ochassy. Kto wie, ocean czasem się burzy. Może wrodziłam się w nią.
Stalkes wziął ją na ręce, położył na pościeli i zaczął całować. Teraz oboje byli jak zefirek. Lamia odbierała jego pocałunki jako urocze. Czuła jednak, że nowa fala podniecenia zaczyna ją pochłaniać.
– Kochanie? Nie mogę być egoistką. Lubisz ostro, czy wolisz delikatnie?
– Kocham cię. Chciałaś tak, to i ja tak zapragnąłem. Możemy teraz być delikatni, chcesz?
– Wszystko chcę z tobą, skarbie. Nie musisz mnie brać tam, gdzie prosiłam.
– Nie myślałem, czy to chcę. Skoro chcesz, możemy. Spróbuję chcieć.
– Nie próbuj. Jak zapragniesz. Możesz robić ze mną, co chcesz.
– Mogę ci zlać twój śliczny tyłeczek, jak zamierzałem Melogranin?
– Pewnie, ale jestem grzeczna, prawda?
– Muszę porozmawiać poważnie z Algehorem, ze źle cię wychował.
– Tatuś i mamusia mnie dobrze wychowali. Nie wypada ujawniać tajemnic sypialni.
– Wiem, tylko żartowałem.
Stalkes położył się z nią na boku, po chwili w nią wszedł, a ona tylko cicho jęknęła. Całował jej oczy i policzki i dotykał małe cycuszki. Patrzyła na niego taką miłością, że aż czuł ciepło w środku serca. Robił to z nią wolno i delikatnie przez czas połowy straży. Sprawiało mu radość patrzyć na jej twarz podczas przeżywania orgazmów. Myślał o tym, że jest taki szczęśliwy.
– Kochanie chcę coś dla ciebie zrobić – szepnęła.
– Co takiego?
– Uwolnię cię z koszmarów. Już nigdy nie wspomnisz bitew, zabitych i rannych, chcesz?
– Bardzo. Będę o tym pamiętał, tylko obrazy i myśli przykre znikną, tak?
– Dokładnie. Bardzo cię kocham, Stalkesie.
– Ja ciebie też, Lamio.
– Wiesz, że nie musimy spać?
– Ja spałem. Tylko nie mam potrzeb jak ludzie.
– Wiem. Możemy mieć ten sam sen, chcesz?
– Możesz tak?
– Mówiłam, że wszystko mogę. Pośpimy pięć straży i będziemy razem we śnie
– Byłoby cudownie.
– Tak. Sama nie wiem, gdzie będziemy, czyli to będzie niespodzianka.
– Dobrze, kochanie. A co potem? Odwiedzimy Melogranin i Remlusa?
– Dopiero po trzech dniach. Chce się kochać.
– Dobrze skarbie. Zrobię, co zechcesz.
– Jestem bardzo niegrzeczną dziewczynką, wiesz o tym?
– Tak, ale to nie zmienia faktu, że cię kocham.
Zatopili w sobie usta i weszli w sen.
Dodaj komentarz
Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż konto za darmo.