Zdzi*a cz. bonusowa

Tekst zawiera treści erotyczne, mogące wywołać pewne kontrowersje. Jeśli nie jesteś zainteresowany taką tematyką, lepiej zapoznaj się z dziełami innych twórców. Pozostałych – jak zawsze zapraszam do lektury :)

///

Rok wcześniej…

Marzłam jak jasna cholera. Mój alf, Jeremi miał być po mnie ponad godzinę temu. Jasne, kogo obchodzi los zapyziałej kurwy, zziębniętej i dygoczącej u wylotu jakiegoś jebanego lasu? Nie dość, że klientów było tyle co kot napłakał, to jeszcze przewiało mi „małą” na wszystkie strony...

— Chuj, by go strzelił! – zaklęłam, odpalając ostatniego czerwonego Caro. Zużytą i zmiętoloną paczkę rzuciłam prosto w krzaki. Nic na to nie mogłam poradzić, że strasznie martwiłam się o moją córeczkę. Zostawiłam ją u wyrozumiałej sąsiadki, ale w wyobraźni i tak słyszałam spazmy, które właśnie odczynia. Co jak co, charakterek to miała po mamusi. Pani Janina nie oszczędzi mi uwag na temat kolejnego spóźnienia…

Nim zdążyłam dopalić fajka, na ścieżkę wjechał czarny merol. „Nareszcie!” – Ucieszyłam się, chociaż wiedziałam, że otrzymam reprymendę za niewielki utarg. „Mówi się trudno: Powązki albo Bródno.” – Wzruszyłam ramionami, gramoląc na tylne siedzenie. Szybko zamknęłam drzwi i spuściwszy głowę zaczęłam się gęsto tłumaczyć:

— Marny był dzisiaj ruch. Tylko czterech. Dwa lody i dwa pełne numerki. To chyba nienajlepsze miejsce. No i ta pogoda… Myślę, że dużo lepiej będzie, gdy na czas mrozów zamkniesz nas w „Mokrych”. Wiem, że to generuje koszty ogrzewania, ale możemy zachęcać gości przy drzwiach i na ulicy. Poza tym, w cieple dłużej posiedzą. Ja, ja… ja wiem, że to głupie wytłumaczenie, nie miej mi za złe śmiałości, tylko… tylko nie chcę, byś znowu okroił pensję. No i – zatrzymałam się, wahając, czy powinnam to powiedzieć. Stwierdziłam jednak, że zaryzykuję – chciałabym uniknąć kolejnych siniaków.

— Tego nie mogę ci obiecać. – Do moich uszu dotarł ciepły i zmysłowy kobiecy głos. Zaskoczona podniosłam wzrok i na siedzeniu kierowcy ujrzałam drobną niebieskooką blondynkę ubraną w krótką czarną kieckę w czerwono-białą kratę. Nogi zdobiły drogie zamszowe kozaki. Srebrna etola z lisa dopełniała kreacji i musiałam przyznać, że zazdrościłam nieznajomej elegancji. Byłam jednak zbyt przerażona, by się odezwać, podczas gdy ona kontynuowała: — Mogę jednak dać słowo, że koniec końców wyjdziesz na plus.

— Kto panią przysłał? – Po chwili niezręcznej ciszy, odważyłam się wypowiedzieć własne myśli. – To auto Jeremiego. Działa pani zatem na jego prośbę?  

Kobieta zaniosła się głośnym śmiechem i wyłączyła silnik. Dotąd przypatrywała się mi we wstecznym lusterku, teraz jednak jakby rozluźniona, odpięła pas i obróciła ciało na bok. Nie zważała zupełnie, że siedząc z jedną nogą podkuloną pod siebie widzę jej całe majtki. Czerwone i koronkowe, tak na marginesie.

— Jeremi nie będzie nam już przeszkadzał. Zakończyłam ten marny żywot. Jestem tutaj z ramienia jego narzeczonej. Pewnie nie miałaś świadomości, że wasz brutalny opiekun i zarządca burdelu, jest jednocześnie wysoko postawionym fircykiem na patyku i całkiem jurnym bawidamkiem. Tym razem jednak trafił na niezbyt żyzny grunt – mówiąc to, uśmiechnęła się jednym kącikiem ust, co sprawiło, że wyglądała zarówno złowieszczo, jak i pociągająco.

— Chcemy ci zaproponować pewien układ. Myślę, że będzie się opłacał, chociaż nie brak w nim płatnego seksu, brutalności oraz dragów. Otrzymasz jednak stałą pensję oraz coś ekstra na zakończenie. Brzmi interesująco?

— Co miałabym robić? – zapytałam niepewnie.

— To co teraz, plus mała pomoc podczas kelnerowania przy barze. Żeby cię jednak wkręcić potrzebuję dwóch rzeczy. Po pierwsze tego, byś była moimi oczami i uszami, podczas gdy zajmę się czymś ważniejszym. O wszystkim oczywiście będziesz mnie na bieżąco informować. I po drugie, muszę mieć na ciebie jakiegoś soczystego i najlepiej ociekającego krwią haka. Masz coś takiego?

— Mam trzyletnią córkę. Nazywa się Ksenia – wypaplałam bez większego namysłu. W końcu siedziałam zamknięta w wozie z jakąś morderczynią, więc kłamstwa nie wchodziły w rachubę.

— Dość nietuzinkowe imię, muszę przyznać. – Przewróciła teatralnie oczami. – Ale taki smaczek się nada. Kim jest ojciec?

Nie owijała w bawełnę. Nieco mnie tym irytowała, ale jednocześnie podziwiałam ów tupet. W świecie rządzonym przez mężczyzn spotkanie babki z takimi jajami było naprawdę rzadkością.

— N.N. – Uśmiechnęłam się krzywo, mrużąc przy tym oczy i wychylając do przodu. – W tym zawodzie nie trudno o wpadkę.

— Kto się nią teraz zajmuje? – Nie ustępowała.

— Starsza sąsiadka – rzuciłam, cedząc słowa przez zęby. Ile jeszcze zamierza kontynuować te przesłuchanie?

— Macie co jeść? – ciągnęła, coraz bardziej świdrując mnie oczyma.

— Coś tam jeszcze zeskrobię ze ścianek lodówki – wysyczałam.

— Mogę ci zaufać? – wypaliła niepostrzeżenie, a ja odpowiedziałam niemal natychmiast:

— Jestem najbardziej oddaną suką na świecie.  

— Zostaniesz moją wtyką?

— Najlepszą, jaką kiedykolwiek miałaś.

— W sprawę zamieszane są gliny, ale jeśli będziesz ze mną współpracować, nic tobie, ani twojej dzidzi się nie stanie. Więcej zyskasz niźli stracisz. — Anielska twarz była o centymetry od mojej. Nie wiem, czy to ja się do niej instynktownie zbliżałam, czy też ona coraz bardziej mnie do siebie przyciągała spojrzeniem.

— Nie mogę się już doczekać. – Owionęłam ją swoim oddechem. W odpowiedzi wyciągnęła ku mnie ciepłą dłoń i dotknęła chłodnego policzka. Popatrzyła mi prosto w oczy, pochyliła się i ucałowała w usta. Delikatny dotyk kobiecych warg był miłą odmianą od tych wszystkich dzisiejszych „miażdżeń”. Z wolna pocałunek zaczął jednak przybierać na intensywności, a dłoń schodzić coraz niżej. Drażniła płatki uszu, kreśliła szlaczki na szyi i kościach obojczyka, by chwilę później niepostrzeżenie wślizgnąć się za materiał koronkowego staniczka. Byłam ubrana jak typowa dziwka, więc dobranie się do mnie nie stanowiło żadnego problemu. Zbaraniałam jednak, gdy samym drażnieniem brodawki sprawiła, iż soki napłynęły do mojej „myszki”. Tak nisko jeszcze nie dotarła, a ja już byłam nagrzana jak kaflowy piec. Nigdy, z nikim mi się to nie przytrafiło, chociaż seks traktowałam jako codzienny środek przetrwania.

— Tylko nie myśl, że cię wykorzystuję – powiedziała, odrywając się od moich ust. Zatopiona w ekstazie, przymknęłam powieki. Moment później poczułam, jak sunie językiem za uchem i wplata drugą dłoń w farbowane rude pasma. – Skup się na doznaniach. To ciało nie jest ci dane, byś go nie szanowała. Nie masz go po to, by tylko dawać przyjemność. Zobacz jak łatwo jest cię rozpalić. Poczuj to…

W tym momencie odepchnęła mnie dalej na siedzenie, tak, że uderzyłam głową o zagłówek. Sama zaś włączyła radioodbiornik i gdy przechodziła na tył samochodu, w głośnikach rozbrzmiała melodia „I want to know what love is” zespołu Foreigner. Nie wiem dlaczego, ale pierwszy raz w życiu poczułam, że tekst dotyczy mnie samej. Był jak lawina, która spadła na moje barki. Jak deszcz, który zlał mnie do ostatniej nitki, a wraz z nim pojawiła się ta kobieta…

— Anioł czy diabeł? – zapytałam niemalże bez tchu, zanim ponownie wpiła się w moje usta.

— Demon w anielskiej skórze – odparła, szybko nachylając się i kąsając brodawkę drugiej piersi. Ręce zaczęły wędrować w kierunku mojego łona. Przesunęła majteczki na bok i chwilę bawiła się krótko przyciętym trójkącikiem na wzgórku. Zostawiałam niewiele włosków, tylko tyle, by można było przeczesać je opuszkami palców. Resztę goliłam do zera. Dzień w dzień. Nie wszystkim się to podobało. Nieznajomą najwyraźniej kręciło.

Nim się obejrzałam wślizgnęła palce do środka. Z początku delikatne ruchy, bardzo szybko przybrały na sile, a ja zaczęłam płonąć. Unosiłam się i opadałam przy każdym kolejnym pchnięciu. Jeden palec zamienił się w dwa, dwa w trzy, a potem doszły kolejne. Nie minęło pół minuty, a cała jej drobna dłoń sprawiała mi niewysłowioną przyjemność. Nigdy, przenigdy, nikt czegoś takiego nie dokonał. Byłam chora z rozkoszy, pot lał się strumieniami po czole i kapał z nosa na piersi. A nie dotarłyśmy jeszcze do mety.

W końcu rozchyliła moje uda i zmusiła do położenia stóp po bokach tylnej kanapy. Siedząc na podłodze, nadal w tej swojej cudownej etoli, zaczęła pieścić mnie ustami. Sprawne ruchy rąk w połączeniu z równie umiejętnym językiem, wraz z ostatnim „I know you can show me” doprowadziły mnie wprost na szczyt omawianej w tekście góry.

Gdy jeszcze ciężko oddychałam, złożyła pocałunek na trójkąciku i powróciła na miejsce kierowcy. Wówczas powiedziała słowa, które zmieniły całą moją przyszłość.

— Od dzisiaj będziesz dla wszystkich Asenią. Zadbam o odpowiednie przedstawienie i twoją anonimowość. Nie oszczędzę ci bólu, ale po wszystkim otrzymasz nagrodę. Zapamiętaj co się dzisiaj wydarzyło. Zrozum, że tylko od ciebie zależy co zrobisz później. Masz dla kogo żyć i możesz zmienić przyzwyczajenia. Dąż do tego, by kiedyś pojawił się w twoim życiu człowiek godny oglądania cię w takim stanie, jak ja przed chwilą.

Tego dnia zrozumiałam, że jestem panseksualna. Aniela stała się moim stróżem, a ja jej wiernym podwładnym. Nigdy więcej jednak mnie nie dotknęła. No, nie licząc paru klepnięć po tyłku. Pomimo to, jasno określiła zasady. Zawsze miała pełnię władzy. Chociaż, znikając oddała mi jej maleńką część.

Nazajutrz po zamknięciu „Józia”, w skrzynce na listy znalazłam kopertę wypełnioną pieniędzmi. Jak Anielica twierdziła w dołączonym liściku, były to wszystkie zebrane przez nią napiwki. „Ku twojej wolności” – dodała na końcu. Łzy zaszkliły się w moich oczach. Kasy było na tyle dużo, że mogłam spokojnie wynająć mieszkanie w innym mieście lub na wsi i zacząć wszystko od nowa, bez ryzyka ciągnącej się za mną opinii prostytutki. Nie miałam już szefa. Nie musiałam bać się alfonsa. Byłam… jestem… wolna.  

— Dzięki, kochana – szepnęłam i ucałowałam zwitek banknotów.  – Wiedziałam, że więcej jest w tobie anioła niż diabła. Masz tylko bardzo dobry kamuflaż…

Poszłam do domu i zaczęłam nas pakować. Wybudziłam Ksenię pocałunkiem w czółko. Wycieczka ucieszyła ją bardziej niż porcja kogla-mogla. Wychodząc wsunęłam do skrzynki Pani Jasi kilka banknotów. Ksenia dorzuciła kartkę z nagryzmolonym „Dziękuję” oraz baloniko-serduszkiem. Wszędzie je rysowała.

Stojąc na peronie poczułam zapach znajomych perfum. Rozejrzałam się dookoła, jednak nigdzie nie dojrzałam blond czupryny. Skupiłam wzrok na największym skarbie mojego życia i ucałowałam malutkie piąstki. „Będziemy szczęśliwe, córeczko. Mamusia w końcu zadba, by niczego nam nie brakowało”.

Wiedziałam, że los i tak będzie płatał figle. Ważne było jednak, byśmy i my czasem zrobiły mu maleńkiego psikusa. Albo dużego. Jak kto woli…

;) ;) ;)

Kocwiaczek

opublikowała opowiadanie w kategorii kryminał i erotyczne, użyła 2028 słów i 11599 znaków, zaktualizowała 18 paź 2020. Tagi: #kobieta #wulgaryzmy #seks

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż darmowe konto