Dzika sytuacja cz.7 Ostatnia – Bardzo szczęśliwe zakończenie.

Ola

Powietrze panie słodko. Powietrze pachnie jak chore. Patrzę na niego i się boję. Nie uśmiechnął się, jego usta tylko się wykrzywiły, a ja poczułam straszne pragnienie.
- Masz wodę?
- Ta, to aż 70% mnie.
- Do spożycia…
- No sperma się kończy.

Arogancki kutas. Seksowny i arogancki kutas. Szczególnie o poranku, gdy jest taki sztywny. Tylko jedno mi w głowie. Boże, myślę jak facet.
- Jesteś bardzo zapatrzony w siebie, wiesz? – rzucam, żeby go zaczepić.
- Ja pierdole nawet zadurzony po uszy.

Nagle wstał i złapał ciemny t-shirt, przewracał go kilka razy i rzucił nerwowo na łózko obok mnie.
- Kurwa, co się wczoraj stało? – spytał. Chodziło mu, jak mniemam o to, że się nie pieprzyliśmy. O to, że ja nie chciałam.
- Nic takiego, gorzej się poczułam – powiedziałam to na odczepnego, gdyż wiem, jak bardzo nie lubi rozmawiać o uczuciach.
- Gorzej? – wyszeptał z przejęciem. Czyżby odrobina zainteresowania? We mnie na pewno iskra nadziei na poważną rozmowę – Coś ci się spierdoliło w głowie już dawno.
I po iskrze. Zgaszona przez gaśnicę wypełnioną bezczelnością.
- Idę dziś na imprezę studencką – zagadałam.
- Po chuja?
- Jeden już mi wystarczy.
- Wystarczy ci? – Damian uniósł brew i spojrzał gdzieś w głąb pokoju – Nie chcesz gadać o wczoraj?
- Po co? Żebyś dalej kłamał? – odpowiedziałam ostro, a on zacisnął szczękę.
- Może tobie do cholery wystarczy jeden chuj, ale mi jedna pizda nie, nara.

Sięgnął po rzuconą wcześniej koszulkę i nawet jej nie zakładając, wyszedł mocnym krokiem z pokoju. Nie zdążyłam nawet wstać, gdy usłyszałam ostre chlapnięcie drzwiami frontowymi. No i dobra. I tak mam już tego dość, nawet nie znam tego człowieka. Pośród kłamstw może i mogła znaleźć się prawda, ale nawet nie chcę jej znać. Chcę, żeby to pozostało czymś, czego nigdy nie zrozumiem i z czym będę musiała żyć.

Cały dzień mijał mi, jak gdyby w ogóle nie mijał. Nawet nie zdawałam sobie sprawy, jak proste czynności mogą się wydłużać, gdy się na coś czeka. A czekałam na cokolwiek. Dochodziła 20, więc wcisnęłam się w jakąś sukienkę. Wybrałam czerwoną z racji, jakiego wdzięku mi dodawała. Oraz po to, by oderwać wzrok od twarzy. Od wypływającego, głupiego smutku na mojej piekielnej twarzy.
Pojechałam taksówka, bo najprościej. Przy wejściu czekała na mnie już Zuza. Wyglądała jak skończony debil w tych czerwonych włosach, ale za bardzo kochałam tę laskę, żeby ją za to karcić.
- No ludzie! – krzyknęła – co za kiecka. Chcę się dziś z tobą bzykać.
- Zamknij się – uśmiechnęłam się do niej przyjacielsko, próbując ją uciszyć, ale dwóch kolesi zdążyło już ogarnąć temat. Najpierw przebiegli po nas spojrzeniami, potem dosłownie podbiegli.
- Macie ochotę na cos konkretnego?- zagadał pierwszy.
- Oczywiście najpierw do picia – szybko dodał drugi.

Zuzę pochłonął temat alkoholi, jakie znajdują się w barku, ale ja skupiłam swój wzrok na przystojnym blondynie z ostatniego roku. Toczył rozmowę z jakąś wysoką dziewczyną w śmiesznych szortach, ale ukradkiem zerkał na nasz kąt. Prawdę mówiąc, to ja jedyna z naszego towarzystwa czułam jego uwagę. I czułam się całkiem słabo, po prostu, a wszystko grało. Tak jakby widzieć słońce, wierzyć w słońce i nie czuć ciepła.
- Idę do toalety – powiedziałam bardziej do siebie niż pozostałych. Zuzka zerknęła na mnie zatroskanym spojrzeniem, ale uśmiechnęłam się do niej i kazałam wracać do rozmowy.

Podeszłam do drzwi i zaczęłam się z nimi mocować. Po kilku nieudanych próbach dałam sobie spokój i poszłam na piętro szukać kolejnej toalety. Jak się okazało, kolejnej nie było. Zeszłam na dół w okropnym nastroju, ale dostrzegłam, że wcześniej zamknięte drzwi są otwarte. Obejrzałam się za siebie i pobiegłam pełna euforii do łazienki. Szybkim ruchem zatrzasnęłam zamek i odwróciłam się, prawie zwalając kogoś z nóg. Na szczęście ten ktoś miał bardzo solidne nogi, które utrzymały i mnie i jego. Zmieszany spojrzał na mnie z góry, trzymając za tyłek.
- Boże, przepraszam! – wykrzyknęłam cała czerwona.
- Nic się nie stało – powiedział dość łagodnie, nadal mocno mnie obejmując. Czułam się tym strasznie przytłoczona i ograniczona.
Odepchnęłam go delikatnie, a jego oczy zapłonęły. Dostrzegłam, że to ten sam facet z loży, który mi się wcześniej przyglądał. Jeszcze bardziej się przestraszyłam.
- Gdzie idziesz? – mówił, prawie bełkocząc, a ja dopiero teraz wyczułam od niego alkohol.
- Bo muszę…
- Siku? – uśmiechnął się, zbliżając swoje usta do mojej twarzy – Sikaj.
Łypnęłam na drzwi, szarpiąc się z zamkiem i kiedy już wyskoczyłam, blondyn złapał mnie za nadgarstek.
- Co ty? Nie skorzystasz? – prężył się zuchwale, przyciskając mnie coraz bardziej do ściany. Wokół panował tłok, jednak nikt nie zwracał na nas uwagi. Nieznajomy pocałował mnie drapieżnie, mocno ściskając ramiona. Ledwo mogłam złapać oddech i uspokoić moje serce, kiedy przerzucił mnie przez ramie i ruszył w stronę schodów prowadzących na górę.
- Na górze nie ma toalety! – kopałam i krzyczałam, starając się go zatrzymać, on jednak nie zwracał na nic uwagi, choć po chwili zwolnił krok.
Dostrzegłam, co przykuło jego uwagę. A raczej kto. No właśnie. Szarpiący się z każdym napotkanym człowiekiem i brnący prosto na nas. Damian. "Był niczym seksowny Mojżesz idący przez rozstępujące się morze pijanych studentów”. Podszedł blisko blondyna i bez zawahania stanął mu na drodze.
Facet wyczuwając zagrożenie, postawił mnie na ziemi, jednak ciągle trzymając za nadgarstki. Damian tylko przeleciał spojrzeniem po naszych dłoniach, spojrzał na mnie i walną gościowi prosto w twarz. Więcej ludzi zwróciło na nas uwagę, ale to wcale mu nie przeszkadzało. Walną go po raz drugi i trzeci. A potem tamten mu oddał i po prostu się bili. Zataczali się po całym holu, kiedy do nieznajomego podbiegli koledzy i zaczęli go odciągać.
- Stary, jesteś pijany, odpuść.
- Nie będzie mnie kurwa lał po gębie.
-Ty sukinsynu, Zleje cię po tym ryju tak, że się kurwa już nigdy nie odezwiesz – wrzasną Damian i rzucił się ponownie na blondyna. Jego koledzy szybko go odepchnęli, a on z furią w oczach skierował się w moją stronę. Kiedy złapał mnie za rękę i zaczął ciągnąć w stronę drzwi, nawet się nie opierałam. Za bardzo się go w tej chwili bałam.

Gdy znaleźliśmy się już na zewnątrz, stanęliśmy przy jego samochodzie.
- Ciebie to trzeba do chuja chyba na smyczy trzymać – zaczął mówić i badać wzrokiem moje dłonie – Czemu on cię tak trzymał? Czemu się mu kurwa mać nie wyrwałaś?
- Bo nie mogłam, boże nie mam tyle siły przecież – odpowiedziałam, czując się niespodziewanie nagle żałośnie i przygnębiająco.
- Ja pierdole ty masz niesłychanie dużo siły.
- A skąd ty możesz wiedzieć?! – podniosłam głos i zaraz go zniżyłam – A spierdalaj.
Odeszłam, ale stanął mi na drodze, z dziwną miną i czymś jeszcze dziwniejszym w oczach. A jego głos przybrał najdziwniejszą barwę, jaką kiedykolwiek zdarzyło mi się od niego usłyszeć.
- Ostatnia noc, ostatni seks.
Patrzyłam na niego zbyt otępiała, by cokolwiek teraz czuć. Jego zachowanie było niesłychane, ale byłam już trochę pijana i byłam już trochę zakochana. I to było trochę złe.
- Okej – powiedziałam tylko, wyczekując jego łapczywych ruchów tu, na środku parkingu. On jednak przeszedł dookoła Audi, otworzył mi drzwi i gestem zaprosił do środka. To było dziwne, ale i przyjemne. Zasiadając, zwróciłam uwagę, że wcale nie zamierza mnie pieprzyć w samochodzie, jaki kiedyś, ale że odpala silnik. Przejechaliśmy kilka ulic w milczeniu, ale w końcu nie wytrzymałam i spytałam.
- Dokąd jedziemy? – zabrzmiałam trochę, jakbym była przestraszona. Choć muszę przyznać, byłam nieco wystraszona.
Przekręcił głowę i spojrzał dociekliwie w moja stronę. W jego oczach odbijały się światła przydrożnych lamp i migotały w uroczy sposób. Uśmiechnął się, chyba nawet całkiem niewinnie.
- Do mnie.

***

U niego było super. Gdy tylko zatrzymaliśmy się przy całkiem sprej posesji na obrzeżach miasta, wiedziałam, że tu mieszka. Było czuć od tego miejsca Damiana. Wysiedliśmy i skierowaliśmy się w stronę drzwi. Ukradkiem dostrzegłam etykietkę z imieniem właściciela domu. "ROBERT”
- Właściwie – zaczęłam niepewnie – właściwie... Jak masz naprawdę na imię?
Spojrzał na mnie, mrużąc oczy.
- Co?
- Twój brat, to Damian a…
- Ja pierdole, ja jestem Damian.
- A Twój brat…
- Z kim tu do cholery jesteś co?
- Z Damianem – wyszeptałam szybko.
- I tego się, kurwa, trzymaj – Otworzył drzwi do jakiegoś ciemnego pokoju – A Robert to mój stary.

Zamknął za nami drzwi, a ja oparłam się o łózko z ciemnego drewna. Pokój był zwyczajny, pomalowany chyba na odcień jakiegoś ciemnego brązu z przeszkloną ścianą. Ta ściana dawała super efekt, zwłaszcza że była podświetlona halogenami z bladym światłem. Mój towarzysz podszedł do mnie i ściągną pasek, położył go obok mnie i zabrał się za spodnie.
- Masz może jakieś specjalne życzenia? – spytał bezpośrednio.
- Nie – nie wiem, czemu mówiłam półgłosem – a Ty? – starałam się brzmieć pewnie.
- Chyba… chyba tak.
- Tak? – powtórzyłam zahipnotyzowana jego głosem.
- Tak, kurwa, tak.
Dotknął mojego podbródka jedną dłonią, unosząc go lekko do góry, a drugą delikatnie ścisną mnie za szyje.
- Chce, żebyś zajęła się moim chujem, ale patrz na mnie cały czas. Na moją twarz.
- Dobrze – odparłam, nie do końca rozumiejąc jego polecenie – lubisz seks oralny?
- Bierz się do roboty – powiedział oschle. Cały Damian.

Musiałam mu jeszcze zdjąć te spodnie, gdyż zdążył je jedynie rozpiąć. Musiałam się trochę odstresować, więc postanowiłam dać sobie trochę czasu i pobawić się nimi. Przejechałam uwodzicielsko palcem po rozporku, potem włożyłam powoli rękę. Miał na sobie chyba jakieś elastyczne slipki, bo były obcisłe. Uwydatniały go. Ścisnęłam jego penisa przez materiał i pogładziłam go tam, gdzie powinien być czubek. Tak, to na pewno był ten czubek. Nie wiedziałam dokładnie co mam robić, ale wybadywałam to z jego reakcji. Kiedy chowałam go w dłoni, on zaciskał mocniej szczękę. Zsunęłam całkiem jego spodnie i bawiłam się gumką od bielizny. Odchyliłam ją od jego ciała i zagłębiłam tam rękę. Był całkiem twardy, ale chciałam, żeby stał się jak z kamienia. Objęłam go dłonią i pociągnęłam w dół. Te slipki krępowały mi ruchy, więc ich też się pozbyłam. Dotykałam go, szukając pomysłu w jaki sposób zrobić to najlepiej. Zazwyczaj to on przejmował kontrolę, a teraz stał całkowicie bez ruchu, tylko patrząc na mnie. Nie, nie tylko. To było znacznie więcej. Pożerał mnie wzrokiem, tak jakby chciał nauczyć się każdego elementu mnie na pamięć i jakby widział więcej, niż chciałam pokazać. Nie chciałam, by to spojrzenie mnie dekoncentrowało, więc zajęłam się czymś innym. Zaczęłam pieścić go moim językiem. Na początku tylko go oblizywałam. Dookoła. Potem wzięłam część do buzi. Spojrzałam na jego twarz i poczułam, że rozpadam się w jego pustych oczach. Tętno mu lekko przyśpieszyło, szybciej oddychał, ale i tak zachowywał grobowy spokój. Wzięłam go nieco głębiej, potem jeszcze głębiej. Moje gardło na pewno tego nie polubiło, ale dźwięk, jaki wydobył się z Damiana, był tego warty. Wypuszczał powietrze przez zęby, hamując jakiekolwiek reakcje, ale wiedziałam, że mu się podoba. Wzięłam go znowu do buzi i okrążałam językiem na tyle, ile było to możliwe. Skończyłam, złożyłam delikatny pocałunek na jego już bardzo sztywnym członku i zaczęłam powtarzać wszystko od nowa. Najpierw jedną ręką, potem drugą. Góra, dół. Góra. Ciężko dyszał, a ja szybko złapałam go w usta. Przygryzłam delikatnie i spróbowałam skierować go w bok, w stronę prawego policzka. Czubek jego penisa wypychał mi ten policzek, a mój język dokładnie go masował. Dłonie przeniosłam na jego biodra i zdałam sobie sprawę, jak bardzo jest rozpalony. Napinał wszystkie mięśnie, a jego skóra była gorąca i mokra od potu. Nie wyjmując go z ust, spojrzałam w górę na jego twarz. Nie byłam pewna, czy widzi mnie wyraźnie, bo jego oczy były jakby nieobecne. Patrzył na mnie, ale jakby przeze mnie. Nagle się odezwał.
- Wstań.
- Nie.
- Kurwa – zaklął, a ja poczułam lepki płyn, wydobywający się z jego chuja. Roztarłam go placem na jego całej długości, a potem go zlizywałam. Miał niedowierzające spojrzenie, ale to mi się podobało.
- Wstań – powiedział już trochę spokojniej i bez uniesienia.
Wstałam.

***

Rano już go nie było, nie było jego, ani seksownego uniesienia. Dom, w którym byłam, nie przypominał już jego domu. Bo to, do cholery, nie był jego dom. Leżałam na swoim łóżku w swoim pokoju. Sama. I to było niemożliwe. Ten pajac musiał mnie jakoś uśpić, ale jak? Nie piłam nic, nie jadłam. Jedyne co miałam w ustach wczorajszego wieczoru to on i jego sperma. Oh, jego sperma. Ona musi mieć takie właściwości. To nie może być już bardziej dzikie.

Usłyszała swój telefon, to znaczy dźwięk, wydobywający się z niego i sygnalizujący nadejście wiadomości. A wiadomość miała następującą treść i była od następującego nadawcy:

DAMIAN?: To nigdy nie miało być więcej niż wspomnieniem dla Ciebie.

Dziwnie to wyglądało, więc szybko odpisałam.

JA: Czyli to już koniec? Nawet nie powiedziałeś do widzenia.

DAMIAN?: Mówienie do widzenia to strata oddechu.

Jezu, był jakiś dziwny. Gdzie te wulgaryzmy, co? Postanowiłam powtórzyć wiadomość.

JA: Czyli to już koniec?

Ale on nie odpisał po minucie ani pięciu, ani w ogóle. Nie odpisał.
Minął dzień i dwa. Potem tydzień i zaczęłam już na poważnie za nim tęsknić. Napisałam jeszcze raz wiadomość, mówiącą o tym, że chcę się spotkać, ale nie było żadnej odpowiedzi. Zero reakcji. Może on naprawdę chce to skończyć. Zrobiło mi się niedobrze. Nagle zadzwonił telefon i byłam pewne, że teraz to zwymiotuje. Dzwonił. Damian. Odebrałam, ale głos w słuchawce, to nie ten głos i nie ten Damian.
- Gdzie jest Damian? – zapytałam po prostu.
- Słuchaj, nie pozwolił dzwonić, ale czuję, czuję, że powinienem ci powiedzieć Olu.
- Co? – to było dziwne.
- Po prostu posłuchaj. To nie jest rozmowa na telefon, ale nie mam teraz czasu, żeby gdzieś wyjść. Nie wiem, co was łączyło, Ciebie i jego. Mówił, że to nic poważnego, wiesz, faceci często tak mówią, ale… - głos mu się łamał i on sam brzmiał, jakby się nim dławił – On miał w piątek operacje, nie wiem, czy o tym wiedziałaś. Chodziło o te nerki. Od dziecka ma z nimi problem, jedną wycięli mu, jak był jeszcze dzieckiem, i wszystko grało, ale teraz, ostatnio. Ostatnio ta druga zaczęła być niewydolna. Mieli mu robić przeszczep, boże, zrobili mu ten przeszczep, ale wiesz, jak to jest z operacjami, chirurg nie może uratować ci życia, jeśli ta nerka się nie przyjmie…

Rozłączyłam się.
Nie wierzyłam w to, co słyszę. Nie wierzyłam w Damiana i w swoje zdolności słuchowe. Moje uszy chyba popierdoliło. Włożyłam buty i poszłam po samochód. Nie za dobrze pamiętałam tę drogę, ale musiałam tam pojechać, bo nie wierzyłam. Zajęło mi to ponad godzinę, cały czas źle skręcałam, ale w końcu dotarłam do tego piekielnego domu. Przy bramie stały trzy dziwne samochody, a na werandzie pięcioro dziwnych mężczyzn i kobieta. Płacząca kobieta. Boże. Była ubrana na czarno.

I mój świat nagle stał się czarny, bo nie potrzebowałam już więcej wyjaśnień. Wróciłam do auta i przesiedziałam w nim parę godzin. Nikt nie zwracał na mnie uwagi. Nie chciałam o niczym myśleć i chyba nawet nie myślałam. Chyba płakałam.
Pojechałam do domu, zjadłam i zasnęłam. Powtarzałam te czynności jeszcze przez kilkanaście dni. Gdy minął miesiąc, nadal w to nie wierzyłam. Wiedziałam, że muszę zobaczyć jego grób, żeby to do mnie dotarło.

Dni zmieniały mi się w noce, puste serca i puste miejsca. Dużo o nim myślałam, gęsto o nim myślałam. Całe moje bytowanie polegało na myśleniu, analizowaniu i wspominaniu. Chciałabym, żeby te miesiące były wymazane. Chciałabym, żeby to tego nigdy nie doszło, żebym teraz żyła sobie beztrosko. Próbowałam naprawdę mocno, ale nie potrafię zapomnieć. Mimo wszystko teraz w głębi duszy zrobiłabym to jeszcze raz. Chociaż obwiniałam jego to również i siebie.
Dlaczego mi nie powiedział?
Dlaczego nie spytałam?
Dlaczego, dlaczego i dlaczego.
Nie rozumiałam tego, co czułam.

***

Osiemnaście tygodni potem siedziałam z Zuzą na cmentarzu. Obok nas był jego brat, a naprzeciwko... Naprzeciwko był jego grób. Nie mogłam się z tym pogodzić, ale już mi trochę przeszło. Wiedziałam, że pewnego dnia zapomnę jego imię i tego pięknego dnia on utonie w utraconym przeze mnie bólu. Ale teraz ten ból domagał się by go czuć. Śmiałam się nawet, bo na jego grobie widniało imię Damian. Spytałam nawet o to jego brata.
- Bo on był dziwny całe życie — odparł — rodzice nazwali go Aleksy, ale uważał, że imię nie będzie go definiować i że równie dobrze może mieć na imię inaczej. Nie wiem, dlaczego wybrał akurat moje imię, jak już mówiłem, był dziwny.
Był dziwny do kwadratu.
- A wiesz co, dam ci coś – zerwał się nagle — chodź.
Pojechaliśmy do jego domu, a on wyjął z pudła jakąś płytę. To była płyta z filmem. Pornograficznym. Spojrzałam na jego brata ze złowrogą miną, ale on palcem wskazał na doklejoną karteczkę.

"Pokazać Oli, żeby wiedziała, jak ma stękać”.

Boże. Chyba znowu płakałam, ale to nie ważne, bo ta płyta stała się moją ulubiona płytą. Leżała sobie swobodnie na moim biurku przez następny rok, a spojrzenia moich znajomych powodowały tylko mój uśmiech. Uśmiech. On, Damian, jest moim niepewnym uśmiechem. Jest moją paraliżującą wątpliwością. Jest wszystkim tym, co ukrywam, mówiąc o sobie. Powodem, dla którego nie pozwolę, żeby to wszystko się powtórzyło.

Obejrzałam ten film kilka razy, okazało się, że porno wcale nie jest takie obrzydliwe, a ta kobieta rzeczywiście rozkosznie jęczała. Ale koniec najbardziej mi się podobał, bo zamiast banalnego napisu "Koniec” Tam widniał inny, napisany i zamontowany przez Damiana.
"Dobre rzeczy się kurwa nie kończą, one kończą się źle Olu”.

andairalone

opublikowała opowiadanie w kategorii erotyka, użyła 3504 słów i 19018 znaków, zaktualizowała 27 sie 2015.

2 komentarze

 
  • hutnik69

    Moim zdaniem Damian powinien pracować w hucie. Pewnie tam pracuje po tym jak sabotował swoją śmierć.

    7 paź 2015

  • NataliaO

    tytuł był dość inny niż historia, ale pasuje jednak; Co do historii fajna, fajnie opowiedziana; ciekawi bohaterzy, przyjemnie i lekko się czytało historię; nie było wulgarnie ale z takim autentycznym pożądaniem, zagubieniem i nawet z domieszką miłości. Ciekawe zakończenie. Dobra historia, podobała mi się  ;)

    2 wrz 2015