Brutalny gwałt analny cz.7

Poniedziałek, 8:55
Piekąca twarz  przypominała komisarzowi o bliższym spotkaniu z maską samochodu, mającym miejsce przed kilkoma minutami. Nie spodziewał się takiej reakcji Górskiego. A nawet gdyby, nie byłby w stanie się obronić przed siłą i zwinnością młodego oficera.
- Możesz mi wyjaśnić, co to, do cholery, było?
Górski podniósł się, otrzepując kurz z pośladków.
- Nic. – odpowiedział, ze wzrokiem wbitym w jeden punkt. – Zaskoczył mnie pan.
- Wiele osób daje się zaskoczyć, ale nie każdy reaguje w ten sposób. – odburknął Krempa. – Kurwa, przecież mogłeś mnie zabić. – wbił w niego swój wzrok.
- Gdybym chciał pana zabić, zrobiłbym to. – odpowiedział, podnosząc na niego wzrok.
- Jesteś dla mnie zagadką, Górski. – naprzemiennie pocierał twarz i ramię. – Cholerną zagadką.
- Nie mam żadnych tajemnic. – wziął głęboki oddech. – Wie pan, kim jestem. Wszystko jest w moich papierach. – odpowiedział.
Krempa popatrzył na niego, próbując przedostać się do jego umysłu. – Nie wszystko, właśnie nie wszystko. – te myśli zachował jednak dla siebie.
- Dobra, lepiej powiedz, co my tu właściwie robimy, co?
- Chyba wpadłem na coś, co mogłoby nam pomóc w rozwiązaniu sprawy tej dziewczyny. – popatrzył na niego niepewnie. – Rozmawiałem z właścicielem przystani. – kontynuował. – Powiedział mi, że w dniu, w którym znaleziono ciało dziewczyny … - nie zdołał dokończyć, kiedy Krempa mu przerwał.
- Ze starym Mareckim? Przecież to pijak! – podniósł głos, zupełnie ignorując Górskiego. – Co tydzień mamy od niego zgłoszenia. Zakłócenia, pobicia i inne, niepokrywające się z rzeczywistością bzdury, …
Górski stanął tuż przed twarzą starszego kolegi, patrząc mu prosto w oczy.
- Ten pijak, tamtego dnia widział kogoś w łódce. – powiedział głośniej, niż dotychczas. – W łódce, która dobija do brzegu w tamtym miejscu. – dłonią wskazał kierunek miejsca znalezienia zwłok.
- Powtórz. – powiedział spokojnie.
- Rozmawiałem z właścicielem przystani, …
- Nie to. – po raz kolejny przerwał mu. – To o łódce.
Górski popatrzył na Krempę, jak na debila, mającego problemy ze zrozumieniem podstawowych zwrotów. W końcu powtórzył wszystko, czego udało mu się dowiedzieć.
Komisarz powrócił myślami do nocy, kiedy zdał sobie sprawę, że dziewczyna nie mogła przebywać w wodzie. – Ty nie byłaś w wodzie. Ty nie byłaś w wodzie. – powtarzał w myślach.
- Kurwa. – wyrwało mu się. – To ma sens. Pamiętasz jak wyglądało ciało dziewczyny?
- Pamiętam, a co? Jedna wielka krwawa miazga. Czemu pan pyta?
- No właśnie. Dziewczyna wykrwawiła się wcześniej, nie w tym rowie. – popatrzyli po sobie. – Teoria z łódką ma sens. Mógł podpłynąć, wyrzucić ciało i odpłynąć przez nikogo nie niepokojony. Krew rozmyłaby się w wodzie, gdyby ciało przebywało w jeziorze.
- Bez świadków, bez problemów. Żadnych śladów. – odpowiedział Górski. – Niech pan wsiada, musimy podjechać w jedno miejsce. Opowiem wszystko po drodze. – rzucił na koniec.

3 lata wcześniej, Sobota, 22:45
Stara, zniszczona kamienica, jakich wiele w śródmieściu, odstraszała potencjalnych lokatorów standardem, który oferowała. A raczej brakiem jakiegokolwiek standardu. Zniszczone elewacje, powybijane okna. Brak ogrzewania i ciepłej wody. Elektryczność została już dawno odcięta, gdyż przestarzała sieć groziła jedynie pożarem.
Przedostatni lokator wyprowadził się przed laty, jak tylko nadarzyła się stosowna ku temu okazja, zebrawszy rodzinę i cały swój dobytek, nie oglądając się nawet przez chwilę.  
Przez nanosekundę, krótszą niż uderzenie skrzydeł kolibra, wydawać się mogło, że poszarzała firanka mieszkania znajdującego się na trzecim piętrze poruszyła się. Tak, jakby ktoś obserwował  rodzinę, opuszczającą kamienicę przy ulicy Mlecznej.
Ostatni lokator pozostał sam. Zawsze przecież był sam. Lubił swoje towarzystwo i żadne inne nie było mu potrzebne do szczęścia.
Przez te wszystkie lata kamienica obracała się w jeszcze większą ruinę, popadając w zapomnienie. Chętnych nabywców brakowało, a miasto nie posiadało dostatecznych funduszy, by owe straszydło rozebrać.
Tynk odpadł, ukazując nagie, popękane ściany, przypominające zmarszczki na twarzy starej kobiety. Powybijane okna, niczym usta wyszczerzone w szczerbatym uśmiechu pijaka.
W końcu nędzne odbicie współczesnego świata stało się meliną dla okolicznych narkomanów. Miejscowa policja miała pełne ręce roboty, usuwając wstydliwy element z grożącego zawaleniem budynku, będącego solą w oku władz miasta.
Czasem dochodziło do tragedii, kiedy w kokainowym uniesieniu, jeden z mętów podrzynał gardło drugiemu, krzycząc, że to nie on. Nie on zabił Mietka. To demon skąpany we krwi, który zabił, wpatrując się w swą ofiarę martwym wzrokiem, po czym uśmiechnął się, wkładając w jego dłoń zimny nóż i zniknął w rozpadlinie mrocznych ścian.
On patrzył poprzez brudną firankę mieszkania na trzecim piętrze. Uśmiechał się, gdy wrzucano młodego narkomana do przeraźliwie wyjącej suki. Patrzył, wiedział, znał jego strach. Był jego powodem.
Czasem zdarzało mu się pogrążać w myślach, prowadząc filozoficzne dysputy z samym sobą.


Strach, ból i cierpienie, tak pięknie komponują się z moim poczuciem piękna i estetyki. Krew, źródło życia. Kocham krew. Jej zapach, jej smak, a nawet kolor. Uwielbiam patrzeć, jak płynie, jak kapie, wycieka, jak uderza o posadzkę. Jak miesza się z brudem, jak wsiąka w piasek. Krew, doskonały płyn, najdoskonalszy ze wszystkich. Idealnie lepka konsystencja. Z taką gracją pojawia się, z niebywałą wręcz lekkością pokrywa każdy dowolny kawałek niebytu. Przychodzi łatwo, jednak odejść nie chce.
Patrzę na swoje dłonie pokryte purpurą. Ten zapach, o tak. Niczym krwista łąka rdzawych kwiatów. Czuję, jak krew wypełnia moje żyły. Czuję, jak pulsuje, jak wyrywa się i pędzi. Pędzi jak oszalała. Moje aorty za chwilę eksplodują, pokrywając wszystko radosną czerwienią. Krew wyje, bulgocze, gotuje się we mnie. Niemal widzę, jak spływa do dłoni, by przywitać się z zalegająca na mej skórze jej krewniaczką. Cienka skóra, tylko to stoi na przeszkodzie. Słyszę, jak krew woła, nawołuje moje imię.
Łapię się za głowę. Te głosy. One proszą, przyzywają mnie, błagają wręcz. Wypuść, uwolnij, daj spełnienie.
Łapię za nóż. Nacinam wewnętrzną stronę dłoni, od palca wskazującego, aż do nadgarstka.
Syk uchodzącego powietrza wypełnia kuchnię. Nie, to nie syk. To głosy. Dziękują mi za uwolnienie ich z mojego ciała.
Patrzę na dłonie, moje blade oblicze przyobleka  szczery uśmiech. Jestem niemal przezroczysty, tak jakbym nie istniał. Tylko moje dłonie. One są takie piękne, są czerwone. Krew miesza się z krwią, ciało z ciałem. Dusza krąży gdzieś pod sufitem.
- Wypierdalaj. – krzyczę. – Wypierdalaj! Uwolniłem cię. Wypier… - płaczę załamany jej niewdzięcznością. Przecież jest wolna, czego chce jeszcze?
-Dość tego- warczę sam do siebie. Ocieram łzy, pozostawiając na mym bladym obliczu purpurową posokę.
Przestań się mazać, śmieciu. Dokończ, co zacząłeś.


Potężny kopniak wyłamuje drzwi do czegoś, co niegdyś było łazienką, ukazując nagie, związane ciało dziewczyny leżącej w wannie.
Mężczyzna łapie ją za twarz, rozmazując na niej krew.
- Myślałem o nas. – uśmiecha się. – Myślałem o tym, by cię uwolnić.
Dziewczyna kuli się, płacze, starając się nie patrzeć na jego trupioblade oblicze.
- Pro pro proszę uuuwol uwolnij mnie. – skamle. – Ni ni nikomu, nie nie nie powiem.
- Wiem, że nie. – odpowiada, chwytając ją za pierś. – Taka piękna, taka zniewolona.
Jego zimne spojrzenie przeszywa jej umysł, w tej samej chwili, gdy nóż przebija serce dziewczyny.
Oprawca rozgląda się, wsłuchując w arie uwolnionej duszy.

Poniedziałek, 9:20
Górski zaparkował samochód na drugim krańcu jeziora, nieopodal starych, opuszczonych magazynów. Niezbyt długa droga upłynęła pod znakiem wymiany ważnych dla śledztwa informacji. Wbrew początkowym obawom Krempy, współpraca układała się nad wyraz dobrze. Młodzian okazał się być pomocnym partnerem, który w razie potrzeby był skłonny wykazać się inicjatywą,a tego często brakowało gliniarzom w jego wieku.
- To tutaj. – powiedział, gasząc silnik.
- Niezłe odludzie. – odpowiedział Krempa, próbując się wydostać z pojazdu.
Górski podszedł do bagażnika, z którego, po otwarciu, zabrał kilka rzeczy, chowając je w wewnętrznej kieszeni skórzanej kurtki, nim starszy kolega zdążył dostrzec ten gest.
- Cholernie duży teren. – westchnął, wyciągając przytroczoną do pasa broń, po czym odciągnął nieco zamek, upewniając się, iż nabój znajduje się w komorze.
- Spodziewasz się problemów? – Krempę zdziwiło jego zachowanie.
Komisarzowi przez całą, długoletnią służbę nie zdarzyło się oddać choćby jednego strzału. Co więcej, nigdy nie dobył swojej broni. Nigdy nie musiał i był z tego faktu cholernie dumny. Miał nadzieję, że i tym razem to się nie zmieni.
- Zawsze się ich spodziewam. – odpowiedział. – Pan nie? – wzruszył ramionami.
- Do kogo należą te magazyny?
- Nie wiem. Nie udało mi się jeszcze tego ustalić. – powiedział, wsuwając glocka na swoje miejsce. – Po rozmowie z tamtym gościem od razu zadzwoniłem po pana.
- Słabo wyglądasz. Na pewno nic ci nie jest?
- Mam kłopoty ze snem. Ale to nic takiego. – rzucił od niechcenia. – Stare dzieje. – dodał.
Krempa popatrzył na niego, decydując nie drążyć tematu. Niewyspany gliniarz i tak miał znacznie więcej zapału i energii, niż on, od lat zmagający się z wypaleniem.
- Dobra. Sprawdźmy to.
Górski wszedł na ścieżkę pomiędzy drzewami, prowadzącą w kierunku plaży. W ślad za nim podążał starszy kolega.
Stare magazyny otaczała wysoka na dwa metry siatka. Jej ciągłość nie była nigdzie naruszona, przynajmniej od strony plaży. Tu też znajdowała się pokaźna brama. Wiekowa, zardzewiała kłódka sugerowała, że dawno nikt z tej drogi nie korzystał.
- Myślisz, że morderca tu zwodował swoją łódkę?
- Nie licząc przystani, to najlepsze miejsce. – odpowiedział, nie odrywając wzroku od magazynów.
- To chyba jeden z tych gagatków, o których wspominałeś. – Krempa położył dłoń na jego ramieniu, wskazując palcem brzeg jeziora.
Stała tam terenówka z zanurzoną w połowie przyczepą, na której spoczywał skuter wodny. Kręcił się przy niej krótko ostrzyżony chłopak. Drugi, którego dostrzegli nieco później, znajdował się w kabinie samochodu.
- Tak. Pogadajmy z nimi. – rzucił krótko.
Młodzieńcy dostrzegli przybyszy niemal w tym samym czasie. Znajdujący się do tej pory na przyczepie, zeskoczył z niej, podchodząc do kolegi siedzącego w samochodzie. Żywo gestykulował, wskazując kierunek, z którego nadchodziło dwóch komisarzy.
- Chyba nie są zadowoleni z naszego towarzystwa.  
- Mam to gdzieś. – odpowiedział Górski, przyspieszając kroku.
Drugi mężczyzna wyszedł  z samochodu, stając obok swego kumpla.
- To nasza miejscówa, wypierdalać stąd! – krzyknął mniejszy z nich.
Młodszy komisarz nie zważał na obelgi, zbliżając się do agresywnej dwójki.
- Głuchy jesteś, chudzielcu?! – warknął ten, który dotychczas siedział w wozie. – Wypierdalaj, nim ci nogi z dupy powyrywam!
Mniejszy rzucił się na Górskiego, próbując go uderzyć w twarz zamaszystym sierpowym. Komisarz przeszedł pod ciosem, wyprowadzając swoje uderzenie wprost  na splot słoneczny przeciwnika. Ten cios wystarczył, by odciąć mu dopływ powietrza. Osunął się na kolana, próbując złapać oddech.
Górski był nim zainteresowany. Znacznie większe wyzwanie stanowił łysy dryblas, którego twarz poczerwieniała ze wściekłości.
Doskoczył do policjanta z furią, próbując urwać mu głowę jednym ruchem. Gliniarz unikał jego chaotycznych ciosów, niczym wiatr przepływający pomiędzy palcami, drwiąc z osiłka. Krempa przyglądał się tej niezwykłej scenie w milczeniu, zakuwając w kajdanki powalonego, pierwszego z nich. Zastanawiał się, czy będzie musiał wkroczyć do akcji. Co prawda był sporych rozmiarów, a i siły mu nie brakowało, ale czy było jej wystarczająco dużo?
Młodszy komisarz wyciągnął batona spoczywającego u paska, w mgnieniu oka go rozsuwając. Pierwszy cios dosięgnął łękotki wielkoluda, sprawiając, że ten się zachwiał. Kolejny wyprowadził na żebra, by potem uderzyć w drugą łękotkę. Łysy przyklęknął, kiedy kolano, wymierzone w jego twarz, powaliło go na piasek.
Widać było, że gniew rozsadza jego tętnice szyjne, gdy dobył noża.
Nie był jednak dość szybki i lufa glocka spoczęła na jego czole.  
- Widzę, że jesteś zbyt głupi żeby zrozumieć aluzję. – warknął Górski, dociskając broń. – Rzuć to, nim zrobię ci w głowie przeciąg.
Nóż wypadł z dłoni mężczyzny, uderzając o piasek.
- Zapleć palce na tym łysym łbie. – padło kolejne polecenie.
Powoli zbliżał się do nich starszy z komisarzy, przyprowadziwszy skutego, posadził go na piasku.
- Rączki, misiu. – zwrócił się do łysego, zakuwając je za szerokimi plecami.
Popatrzył na Górskiego, chowającego broń. Pokiwał głową z aprobatą.
- Całkiem nieźle. – powiedział.
Jednak czego innego mógł się po nim spodziewać.

Poniedziałek, 8:30
Dryń, dryń, dryń. Zwyczajny dźwięk telefonicznego dzwonka. Najzwyklejszy odgłos, rozlegający się każdego dnia w tysiącach biur, porozrzucanych po całym świecie.
Aparat telefoniczny, będący narzędziem pracy, czasem rozrywki. Zwyczajna puszka, zakończona słuchawką.
Telefon znajdujący się na biurku zajmowanym przez pannę Osipowicz swym dźwiękiem oznajmił nadchodzące połączenie. Nieodebrany przez nikogo po około dziewięciu sygnałach na powrót zamilkł.
Dziewczyna tego dnia nie pojawiła się w biurze. Nigdy wcześniej nie zdarzyła się podobna sytuacja. Jak dotąd. Zazwyczaj była przed czasem, swym uśmiechem i młodzieńczą energią zarażając wszystkich wkoło.
Jej współpracownice, dzielące wraz z nią biurową przestrzeń, popatrzyły na puste miejsce za biurkiem, po czym niezrażone niczym powróciły do swoich zwyczajnych zajęć. Zajęć polegających na obrabianiu tyłów nieobecnym, szefostwu i każdemu, który na to, w ich mniemaniu, zasłużył.
Chwilę później rozległ się kolejny dzwonek, tym razem znajdujący się na sąsiednim biurku.
- Kurwa, czego tak z rana? – nadmiernie wychudzona blondynka, w gigantycznych okularach, swym piskliwym głosikiem okazała niezadowolenie.
Rzuciła okiem na wyświetlający się numer, momentalnie się prostując.
- Cicho, głupie. To szef. – rzuciła, łapiąc za słuchawkę.
- Tak, szefie? – wsłuchiwała się w ciepły ton jego głosu. – Nie, szefie. Nie ma jej jeszcze. Nie wiem, szefie. Tak, szefie. Dobrze, szefie. Oczywiście, szefie. – odpowiadała mu, stojąc niemal na baczność. – Dobrze, szefie. Dowiem się, szefie.
- Czego chciał? – spytały niemal równocześnie, gdy odłożyła słuchawkę.
- Pytał o małolatę. – odpowiedziała im, poprawiając wielkie okulary. – Czy któraś z was, kretynki, ma do niej numer telefonu?
- A na co nam jej numer?
- Tak też myślałam. – rzuciła z uśmieszkiem politowania. – Za 20 minut zadzwonię do niego i powiem, że niczego się nie dowiedziałam. – zaśmiała się w głos.
Kobiety, jak gdyby nigdy nic, wróciły do swoich normalnych zajęć.
Miały wspaniałego szefa, nieświadomie płacącego im za plotkowanie.

Poniedziałek, 9:40
Słońce znajdowało się coraz wyżej, muskając promieniami złocisty piasek.
Dwóch zakapiorów siedziało na plaży, z dłońmi skutymi za plecami, trzęsąc się jak osiki. W odległości około dziesięciu metrów dwaj mężczyźni rozmawiali ze sobą. Niższy, który okazał się niezłym zabijaką, żywo gestykulował, raz za razem wskazując skutą dwójkę. Wyższy zdawał się być niewzruszony całą sytuacją.
- Zzaabiją nas. – wymamrotał dryblas, mażąc się, jak baba.
Z każdą kolejną sekundą mokra plama w okolicach jego krocza stawała się coraz większa.
Górski kucnął przed nim, opierając przedramiona na udach, popatrzył na zalaną łzami twarz łysego.
- Ale smród. – pociągnął nosem – Zlałeś się w gacie, stary. – rzucił.
Krótko ostrzyżony młodzieniec zadławił się śmiechem.
- Zamknij się, kurwa! – warknął na niego, gwałtownie odwracając się w kierunku szyderczego śmiechu.
Młody komisarz załapał go za ucho, zmuszając do spojrzenia w oczy.
- To ze mną rozmawiasz, nie z nim, rozumiesz?
- Ttaak. Prze przepraszam. – wybełkotał. – Nie nie zabijaj, nie zabijajcie nas. – jąkał się, paraliżowany strachem.
- Wiesz, czym grozi napaść na funkcjonariusza na służbie? – policjant spytał powoli, nie odrywając wzroku od jego twarzy.
- Na służbie? – nie krył zdziwienia. – Jest pan policjantem? Przepraszam, nie wiedziałem. – posmarkał się ze strachu.
- To nie ma znaczenia. Więzienia są pełne tych, którym się wydawało, że są twardzi. – uśmiechnął się. – Ale są też pełne prawdziwych rzeźników, a nie takich nafukanych koksem pizd, rozumiesz? W pierdlu będziesz robił za męską dziwkę, za pierdolony pojemnik na spermę. Rozumiesz to, kurwa?!
- Przepraszam. – dryblas beczał, jak baba.
- To ty pobiłeś tamtego wędkarza, czy raczej twój mały koleżka? – Górski zacisnął dłoń na jego gardle. – Mów!
- Przepraszam. – ani na chwilę nie przestał się mazać. – Chciałem, chciałem go tylko nastraszyć, nie chciałem mu robić krzywdy. Przepraszam.
- Nastraszyć? – spojrzał na Krempę. – Ty pierdolony śmieciu. Gość trafił do szpitala! – warknął.
Krempa nie wiedział do czego zmierza jego partner, ani jak daleko ma jeszcze zamiar się posunąć. Wnet uświadomił sobie, że przez to całe zamieszanie dawno już nie miał papierosa w ustach. Sięgnął do kieszeni marynarki po paczkę. Odpalił, delektując się dymem.
To była stara, dobra policyjna robota. Od wielu lat nie widział takiego zagrania, zwłaszcza w czasach, kiedy prawo wiązało im ręce. Chcący zrobić karierę prokurator, wybijał się na udupieniu dobrych gliniarzy, za to, że w imię sprawiedliwości zdarzyło im się nagiąć jego granice. Szumowiny coraz bardziej czuły się nietykalne.
Górski nie był psem starej daty, jednak było w nim coś, co przerażało. Jakiś skrywany przed światem sekret. Mrok, który spowijał jego duszę, czyniąc go śmiertelnie niebezpiecznym przeciwnikiem.
Zadumę komisarza przerwał dzwonek jego komórki. Spojrzał ostatni raz na Górskiego, zaciągając się dymem, odszedł parę kroków, odbierając połączenie.
- Nie chcę was tu nigdy więcej widzieć! – wycedził młody gliniarz przez zaciśnięte zęby. – Jeżeli jeszcze raz o was usłyszę, zastrzelę. I możecie być pewni, bóg mi świadkiem, że znajdę wiele osób, które potwierdzą, że rzuciłeś się na mnie z nożem.
Podniósł się, otwierając drzwi od kabiny samochodu. Następnie wyciągnął kluczyk ze stacyjki i wrzucił go w odmęt jeziora, najdalej, jak tylko potrafił.
- Proponuję zacząć szukać. Do wieczora ma was tu nie być. – powiedział, rozkuwając ich.
Wyciągnął z kurtki plastikowy woreczek, wkładając do niego nóż.
- Kosę zatrzymam. – kiwnął głową, nakazując im się oddalić.
Górski odwrócił się, udając w stronę, rozmawiającego przez telefon Krempy.
- Co robisz? Puszczasz ich? – komisarz nie ukrywał zdziwienia.
- To nie oni. – splunął. – Nasz morderca ma jaja ze stali. – schował nóż do kieszeni kurtki, podając komisarzowi jego kajdanki.
- Dobrze. Zbierajmy się. – odpowiedział Krempa. – Jakiś gość zgłosił zaginięcie dziewczyny. Nie pojawiła się rano w pracy.
- Jest poniedziałek. Może poszła w tango.
- Dobra rusz dupę, a nie filozofuj. – odburknął. – Weźmiemy go na okazanie. Może rozpozna dziewczynę.
- Pan tu rządzi, komisarzu. – Górski jedynie wzruszył ramionami.
- Czy to było konieczne? – wskazał dwójkę wchodzącą do jeziora.
- To? – uśmiechnął się, patrząc jak zanurzają się w jeziorze w poszukiwaniu kluczyków. – Nie. – odparł krótko. – Ale pomoże im zapamiętać.

5 lat wcześniej, Środa, 13:00
- Jesteś. – chłopak, uśmiechnął się na widok dziewczyny.
- Jestem. – odpowiedziała, uśmiechając się szeroko.
- Nikt cię nie widział? – dopytywał.
- Nie.
- Na pewno? – nie dawał za wygraną. – A rodzice?
- Na pewno. W polu. Nikt mnie nie widział, nie panikuj. – przeczesała lśniące włosy.
Twarz chłopaka rozpromieniła się. Zbliżył się do dziewczyny, całując ją namiętnie.
- Chodź za mną. – odwrócił się, wskazując drabinę, po której zaczął się wspinać.
Drewniana szopa stała na ziemi należącej do Osipowiczów. Była już stara i dawno nikt z niej nie korzystał, pozostawiając ją na pastwę przemijającego czasu.
Dziewczyna wspięła się w ślad za chłopakiem, gramoląc się na koc spoczywający na miękkim sianie. Ich usta kolejny raz zetknęły się ze sobą.
On delikatnie rozpinał guziki jej bluzki, odsłaniając drobne piersi, ukryte pod biustonoszem. Pochylił się, obsypując jej szyję i dekolt muśnięciami warg. Dłonie błądziły po jej dziewczęcym ciele.
- Będziesz delikatny? – spytała niepewnie. – Przestaniesz, gdyby mnie bolało?
Popatrzył czule w jej przerażone oczy.
- Obiecuję. – wyszeptał.
Poczuła jego palce pieszczące dziewiczą cipkę poprzez tkaninę majtek. Pocierał, masował i lekko ugniatał jej wargi. Pierwszy dreszcz przeszył jej ciało, przynosząc wszechogarniające ciepło.
Zmysły wyostrzyły się, wraz z rozszerzonymi źrenicami. Pierwsze krople perlistego potu, zaczęły zdobić jej ciało. Czuła, jak serce wybija szalony rytm, chciała złapać oddech, jednak mimo iż przyspieszał, nie mogła tego uczynić.
Z jej ust wydobył się pierwszy, nieco stłumiony jęk, kiedy samotny opuszek palca zagłębił się w niej.
- Czekaj. – dyszała.
Jej kochanek popatrzył na nią z niedowierzaniem.
- Mógłbyś zrobić to językiem?
- Językiem? – nie krył zdziwienia.
- No wiesz, mógłbyś mnie tam pocałować. Wiesz, jak na filmach.
- No dobra. – wzruszył ramionami, zsuwając z niej bieliznę.
Przyssał się do jej warg. Machał językiem, niczym łopatą. Niezdarnie omiatając nim wkoło. Góra, dół, na boki, wsuwał i wysuwał. Zupełnie nie miał pojęcia, co robi.
- Dziwnie smakujesz. – powiedział podnosząc się. – Teraz twoja kolej.
- Nie wezmę go do ust. Nie ma mowy! – oburzyła się.
- Niby dlaczego?!
- Innym razem. Nie jestem chyba gotowa.
- Trudno.  
- Masz prezerwatywy?
Chłopak pokazał jej zwędzoną ojcu paczkę gumek.
- Dobra, miejmy to już za sobą.
Dziewczyna rozchyliła uda, oczekując na niego. Położył się na niej, starając się nakierować fiuta na wejście do pochwy.
- Ale przestaniesz, gdyby mnie bolało?
Zerwał się na równe nogi. Jego na wpół sterczący członek dyndał mu między udami.
- Cholera. Nie pomagasz mi. Chcesz to zrobić, czy nie?
- Chcę. Ale nie chcę, by mnie bolało.
- Będę delikatny, przecież obiecałem. – odpowiedział wyraźnie zdenerwowany.
Zaczął energicznie pocierać fiuta, starając się doprowadzić go do stanu używalności. Udało się. W końcu był gotowy, na najważniejszy moment swojego nastoletniego życia.
Masował główką jej wargi, napierając coraz śmielej. W końcu wsunął się do środka.
- Aaaaa, to boli! – dziewczyna krzyknęła, jak oparzona.
Zdębiał, obserwując, jak szybko się ubiera, krzycząc w niebogłosy.
- To był głupi pomysł. – płakała, schodząc po drabinie. – Nienawidzę cię, nienawidzę seksu.
Patrzył za nią ze sflaczałym członkiem, z którego smutno zsunęła się, naciągnięta uprzednio z wielkim trudem, prezerwatywa.

GokuBadBoy

opublikował opowiadanie w kategorii erotyka, użył 4082 słów i 24371 znaków.

9 komentarzy

 
  • Karo16

    Czytałam różne opowiadania ale to już jest chore.Jeżeli do głowy przychodzą ci takie potworności to chyba powinnaś sie leczyć. Wiesz ile kobiet codziennie jest porywanych bitych i torturowanych. A ty tworzysz takie potworności jesteś człowiekiem bez myślnym i nie masz uczuć

    12 lut 2017

  • Tuberoza

    No kiedy będzie ta kolejna część? Już minęły chyba z trzy miesiące

    15 lis 2015

  • Anemoi

    Wietrze... Do głębi poruszające i wstrząsające!

    13 wrz 2015

  • nienasycona

    @Anemoi, Anemoi jest jedna i byłaby wdzięczna, gdyby nikt się pod nią nie podszywał.

    15 wrz 2015

  • Anemoi

    @nienasycona, ale o co chodzi? Każdy może być kim chce :)

    18 wrz 2015

  • nienasycona

    @Anemoi, szkoda, że nie każdy jest coś wart i musi się podszywać, by się dowartościować:)

    18 wrz 2015

  • Maja

    @nienasycona, no wyobraź sobie, że z pewnością nie jest tylko jedna ;) więc o podszywaniu nie może być mowy.

    18 wrz 2015

  • Maja

    @nienasycona, a skąd w ogóle takie bezpodstawne okarżenia o poszywanie? :// To już ktoś inny nie może mieć niku "anemoi"?? Bo co? Bo akurat jakaś ty ubzdurałaś sobie, że tak siebie nazwiesz Pfff... Żałosne. Ile ty masz lat? Zaraz jak oskarże o plagiat, bo nazwał swojego kota tak samo ;D To jest właśnie poziom jaki reprezentujesz. Zerówka albo przedszkole

    18 wrz 2015

  • nienasycona

    @Maja, Rozumiem, że bawi Cię bycie trollem, Twoja wola. Podejrzewam, kto się pode mnie podszył i nie pojmuję, dlaczego ta osoba nie rozumie, że w jej przypadku nie nazywa się to przekorą, lecz głupotą. I już Ci tłumaczę, dlaczego piszę o podszywaniu się, otóż jedną osobę nazwano tu Anemoi i tylko ja określam Przemka mianem Wiatru. Jeżeli ktoś, posługując się imieniem, które mi nadał, zwraca się do niego, jak ja, to jest to podszywanie się. i może reprezentuję sobą żałosny poziom zerówki, tudzież przedszkola, nie neguję, nie mnie to oceniać.

    18 wrz 2015

  • Tuberoza

    Pierdu pierdu, wy i ten wasz internetowy światek.... -.- cóż za ekscytacja nazwą nika ;P

    12 paź 2015

  • nienasycona

    @Tuberoza, dziesięć wypowiedzi z jednego ip podpisanych różnymi nickami. To dopiero musi Cię ekscytować

    18 paź 2015

  • Tuberoza

    @nienasycona cóż za refleks i spostrzegawczość ;p

    14 lis 2015

  • helloStrenger

    Brawo! Zjadłam całe ;) i smakowało...

    10 wrz 2015

  • nienasycona

    Jak zawsze- brawo, Przemuńku:) Wstrząsnęła mną część, w której narratorem jest morderca. Mocne, świdrujące, przeszywające- był moment, że zaczęłam mu współczuć, ale sam wiesz, jak ze mną jest...Ode mnie buziak na powitanie i klaps w zadek w nagrodę:)

    30 sie 2015

  • GokuBadBoy

    @nienasycona, jak zawsze dziękuję Agnieszko. Lejesz miód na moje serce.

    31 sie 2015

  • Nickfick

    Kiedy możemy spodziewać się następnej części? :)

    28 sie 2015

  • GokuBadBoy

    @Nickfick, hahaha, kiedy dzień będzie miał więcej, niż 24h :D Mówiąc serio, pracuję nad tym, w wolnych chwilach, a tych, ostatnio mam trochę mniej. Może uda mi się coś dodać wkrótce, jednak w bliżej nieokreślonym czasie.

    28 sie 2015

  • Nickfick

    @GokuBadBoy, dobrze :) w takim razie czekam!

    29 sie 2015

  • GokuBadBoy

    @Nickfick, w porządku.

    29 sie 2015

  • Szarik

    Kolejna dobra część, choć jak dla mnie zakończyła się nagle. A cóż, taki urok opowiadań w odcinkach. Będę czekał na ciąg dalszy.

    28 sie 2015

  • GokuBadBoy

    @Szarik, dzięki. Czemu nagle?

    28 sie 2015

  • Szarik

    @GokuBadBoy tak to jakoś odebrałem, jakby jednego zdania zabrakło na końcu. Pewnie wybił mnie młodzian z problemami z erekcją, a to dość niezwykłe.

    28 sie 2015

  • GokuBadBoy

    @Szarik, niczego nie brakuje. Wyobraź sobie scenę, że miałeś właśnie przeżyć swój pierwszy raz, ale jak tylko udało Ci się wsunąć do środka, Twoja partnerka zmyła się nagle, z wielkim krzykiem. Chłopak stoi, patrzy jak dziewczyna ucieka, drąc się, ile tylko sił w gardle. Zakładam, że mnie również odechciałoby się wszystkiego i opadłyby mi nie tylko ręce. Nie było tu problemów z erekcją.

    28 sie 2015

  • Szarik

    @GokuBadBoy myślałem raczej o tym problemie z założeniem gumki. Rozumiem, stres, inicjacja, itd., ale młody zazwyczaj chce i może zawsze. To nie krytyka Twojego opowiadania bynajmniej, a ciekawy smaczek, jak dla mnie to pierwszy sygnał niezdrowej relacji i problemów tego chłopaka.

    28 sie 2015

  • GokuBadBoy

    @Szarik, Drogi Szariku, a co jeśli, skupiłeś się, na niewłaściwym aspekcie opowiadania? Co jeśli, to nie chłopak, a dziewczyna jest kluczem? I co jeśli, to jej postawa miała coś przekazać? W tekście zawarłem wskazówki, być może mało czytelne, odnoszące się do poprzednich części. Zawsze uważałem, że za brak zrozumienia tekstu odpowiada autor. Wieki temu, na lekcjach języka polskiego, gdy nauczycielka pytała mnie, "co autor miał na myśli?", odpowiadałem, że gdyby chciał mi coś przekazać, to by to zrobił, a nie bawiłby się w podchody ;) Ps: Nie odebrałem Twojego komentarza, jako krytyki.

    28 sie 2015

  • Szarik

    @GokuBadBoy a widzisz, to świetny powód abym przeczytał całość powtórnie :) W naturze mam często nadmierny pośpiech, więc możliwe, że pominąłem istotne aspekty. A pytania "co autor miał na myśli" kochałem wręcz jak ... na odpowiedź potrzeba było zazwyczaj wielu trunków ;)

    28 sie 2015

  • GokuBadBoy

    @Szarik, luzik. Biorę to na klatę :D Jesteś masochistą, ja siebie nigdy nie czytam dwa razy, stąd cała masa błędów. Na szczęście dobry duch czuwa i wali mnie w łeb, gdy owe popełniam, lub zbytnio się zagłębię w wewnętrzną socjopatię.

    28 sie 2015

  • Szarik

    @GokuBadBoy ja masochistą? ależ skąd, ja też mam problem z powtórnym czytaniem swoich "dzieł", to byłby dopiero masochizm :D a tak serio, to chyba uciekło mi kilka istotnych drobiazgów i muszę nadrobić zaległości, żeby się nie zagubić ;)

    28 sie 2015

  • Nickfick

    Dlaczego opowiadanie jest w kategorii erotyczne zamiast kryminalne?

    28 sie 2015

  • GokuBadBoy

    @Nickfick, z założenia opowiadanie miało ukazywać gwałt, bez bzdur typu, jak to jest wspaniale, "zgwałcił mnie, jednak miałam orgazm życia". W poprzednich częściach było więcej takich scen, ukazujących chory "erotyzm", tak to nazwijmy. Powoli odchodzę od tego, bo to, co chciałem pokazać, już pokazałem. Wydaje mi się, że nie ma więcej sensu epatować przemocą. Od początku, z racji tego, co napisałem powyżej, opowiadanie zostało zamieszczone w tej, a nie innej kategorii. Teraz postanowiłem skupić się na czymś innym, jednak, by nie było całkowitego braku erotyzmu, dodaję mniej lub bardziej "erotyczne" wstawki. Jeśli szukasz ostrego rżnięcia, od początku do końca, to źle trafiłeś.

    28 sie 2015

  • Nickfick

    @GokuBadBoy teraz już rozumiem

    28 sie 2015

  • GokuBadBoy

    @Nickfick, cieszę się, że mogłem pomóc.

    28 sie 2015

  • Nickfick

    @GokuBadBoy  przeczytałem poprzednie części i szczerze przyznam, że poczułem ulgę z powodu planowanego braku scen z przemocą. Być może jestem na to za słaby

    28 sie 2015

  • GokuBadBoy

    @Nickfick, więc będę Cię musiał rozczarować, bo tej przemocy, jednak jeszcze trochę będzie. Postaram się jednak, ograniczyć opisy gwałtu w możliwie humanitarny sposób.

    28 sie 2015

  • Tomasz

    Tak sobie czasem myślę, że przy czytaniu dobrych opowiadań/książek ma się gdzieś autora i to jest takie jakby się samo stworzyło, a istnienie autora trochę tę wizję psuje. Tak też myślałam w tym przypadku, więc wychodzi na to, że ta część jest dobra. :)

    27 sie 2015

  • GokuBadBoy

    @Tomasz, hahaha dzięki. Postaram się więcej nie psuć tej wizji :D

    27 sie 2015

  • Tomasz

    @GokuBadBoy, tego się nie da nie psuć, więc na marne Twoje starania. :P

    28 sie 2015

  • GokuBadBoy

    @Tomasz, mimo wszystko, będę się starał :D

    28 sie 2015