Nauka jazdy cz. 2

Witam, zapraszam na dalszy ciąg Nauki jazdy z ebooka Kocham, kochanym jestem.

– Muszę zapalić, normalnie muszę zapalić. – Wyciągnął kolejnego papierosa.
– Do widzenia.
– Do widzenia.
Wróciłem do domu.
– I jak było? – pyta tato.
– Nie mówiąc, o tym, że instruktor wypalił większą część paczki papierosów, to chyba dobrze.
– Au… – Szok. – Czyli kiepsko?
– No, a jak miało być? – Wchodzę do pokoju. Przebrałem się w lepszy strój. Uczesałem włosy. Umyłem zęby.
– Wychodzę.
– Dokąd?
– Spotkać się z przyjaciółmi.
– Dziewczyny też będą?
– Tak – skłamałem.
Żadnych przyjaciół, żadnych dziewcząt. Tylko ja i mój ukochany.

Stoję przed klatką. Dzwonię domofonem.
– Tak, słucham. – Głos Sebastiana.
– To ja.
– Moja miłość.
– Tak – uśmiecham się. – Twoja miłość.
Wchodząc do sieni, zauważyłem za drzewem dziwną kobietę w poszarpanej sukni. Tak dziwnie na mnie patrzyła. Może chora albo bezdomna, pomyślałem.
Wchodzę do mieszkania ukochanego.
Tak pięknie pachnie.
– Stęskniłem się za tobą. – Przytuliłem Sebastiana.
– I jak tam pierwsza jazda?
– Yyy… normalnie. – Przybrałem niewinny wyraz twarzy.
– Czyli?
– Kiepsko, nie mówiąc, że wypalił prawie całą paczkę papierosów.
– O matko, czyli kiepski z ciebie kierowca.
Zabolało mnie to.
– Obraziłeś mnie.
– Wcale nie – uśmiechnął się ciepło. – Głuptas z ciebie. – Przytulił mnie.
– Jedziemy.
– Dokąd?
– Na naukę jazdy samochodem.
– O matko! Nie. – Zarumieniłem się na twarzy.
– Jedziemy. Koniec i kropka.
– No dobrze. Tylko nie złość się na mnie.
– Nie będę. – Pocałował mnie w czoło.
Wychodząc z sieni, zauważyłem tę samą kobietę. Przez chwilę wpatrywałem się w nią, a ona we mnie.
– Coś się stało? – pyta ukochany.
– Nie, nie. – Wchodzę do samochodu.

Jesteśmy na parkingu przed firmą ukochanego.
– Zamiana ról – rzekł Sebastian.
Usiadłem za kierownicą.
– I co teraz? – pytam.
– Jak to, co teraz?
– Ty masz inny samochód.
– I co z tego? – zaśmiał się. – Co to za różnica?
– Miałeś mnie uczyć, a nie śmiać się ze mnie.
– Nie śmieję się z ciebie.
– Nie, akurat. – Ruszyłem samochodem, po czym mi zgasł.
– Coś ty teraz zrobił?
– Nic, to samo.
– Jak, samo!? – Podniósł głos.
– Nie krzycz na mnie!
– Nie krzyczę.
– Właśnie, że krzyczysz.
– Nie krzyczę. Byłeś kiedyś za kierownicą samochodu?
– Nie.
– W ogóle? – Zdziwienie.
– W ogóle.
– To już rozumiem, czemu z ciebie blondyna. – Znów mnie wyśmiał.
– Jesteś dla mnie niemiły.
– Nie gadaj, tylko jedź.
Ruszyłem samochodem i znów mi zgasł.
I tak kolejne sześć razy.
Aż tu Sebastian nie wytrzymał i rzekł:
– Do jasny cholery, ja się nie dziwię, że ten biedny facet wypalił przez ciebie całą paczkę papierosów!
– Po pierwsze nie całą, tylko pół! Po drugie nie krzycz na mnie!
– Nie krzyczę! – Jest na mnie wkurzony.
– Właśnie, że krzyczysz.
– Nie denerwuj mnie. – Zabrzmiało to tak, jakby mi groził. Wyszedłem z samochodu. Nie wiem, co zrobiłem, ale samochód zaczął jechać do tyłu.
– Paweł! – krzyczy Sebastian. Schylił się. Podniósł się i zabezpieczył samochód. Wyszedł z pojazdu.
– Co to miało być?! – Za chwilę wybuchnie, jeszcze nie widziałem go w takim stanie.
– Nic. Wyszedłem z samochodu, ponieważ krzyczysz na mnie i ja się denerwuję.
– Ty się denerwujesz, a co ja mam powiedzieć?!
– Nie musiałeś mnie brać na naukę jazdy. – Popłynęła mi łza po policzku. – Śmiejesz się ze mnie, krzyczysz na mnie, jesteś zły i patrzysz na mnie w taki sposób, jakbyś chciał mnie za chwile uderzyć! – Odwróciłem się i poszedłem w stronę bramy.
– Dokąd idziesz?
– Do domu.
– Przestań. Odwiozę cię.
– Nie rozmawiam z tobą.
– Ej, kochanie!
– Nie rozmawiam z tobą.
Podbiegł do mnie.
– Przepraszam. Nie chciałem, żebyś się mnie przestraszył. – Przytulił mnie, zrozumiał, że jestem wrażliwą osobą, którą łatwo zranić. – Kocham cię.
– Też cię kocham.
– Więc zaczniesz naukę od nowa, a ja obiecuję, że już na ciebie nie krzyknę.
– Dobrze – uśmiechnąłem się do niego.

PiotrRuda

opublikował opowiadanie w kategorii komedia, użył 682 słów i 4325 znaków.

Dodaj komentarz