Bóg , Alkohol , i Kobiety

Adam siedział, schowany za małym drzewem.Słońce prażyło niemiłosiernie. Małymi Kamyszkami rzucał, w dal przed siebie. Za liści drzewa, spojrzał w niebo.  
- Boże, coś jest tak - Odezwał się, z wyraźnym przygnębieniem.  
- Wiem jak wiele mi dałeś, ale czuje smutek.  





Tymczasem w Niebie  



- Bogu, co jesteś taki zatroskany?- spytał Lucyfer podając kielich z boskim napojem.  
- Heh - Bóg odwrócił się w stronę Lycego.  
- Czegoś tu nie rozumiem, Lucyferze - Kontynuował.  
- Ależ Bogu...- wtrącił Lucyfer.Przypuszczam, że Adamowi brakuje podobnej istoty do niego.  
- Tak, uważasz.. ? - spytał posmutniały stwórca.  
- To naturalne panie. - Hmm - może masz racje Lucy.  
Zauważ panie - zaczął Lucy. Stworzyłeś go na swoje podobieństwo.Dałeś mu wiele, nawet nieśmiertelność. Lecz doskwiera mu samotność.  
- Do licha!! - Wrzasnął bóg - On nawet nie zna tego słowa.  

- Przepraszam, panie - Lucyfer oddał lekki pokłon.Chciałem tylko powiedzieć ze, może powinieneś dać mu istotę, podobną do niego.  
- Hmm..- zamyślił się stwórca. Może masz rację.  
Bóg podniósł się z fotela. Z góry spojrzał na Adama.  
- Wiesz Lucyferze. Szkoda mi tego młodzieńca. Stworzyłem go, po to by wypełniał moją wole na ziemi. By opiekował się tym wszystkim.  
- Wiem panie - wtrącił Lucy. Bóg odwrócił się w stronę Lucyfera.  
- Lecz masz rację. Nie może tam być sam. Powinien tak, jak inne zwierzęta się rozmnażać. - W tym celu - bóg uśmiechnął się do Lucyfera. -Ty stworzysz mu tę istotę.  
Lucyfer z trudem powstrzymywał podniecenie. - Jak sobie tylko życzysz Panie - Odpowiedział wyraźnie podekscytowany. - Uczynię wszystko, co w mojej mocy by spełnić twoje oczekiwania.  
- Dobrze, już dobrze Lucy - uspokoił bóg. - Lecz pamiętaj ta istota nie może, mieć większej władzy niż on.  
- To się rozumie mój panie - Lucy stanął na baczność.Bóg się uśmiechnął.  
Po chwili jednak, jego twarz nabrała ogromnej powagi. - Wierze Lucyferze - Powiedział bóg z ogromną powagą w głosie - ze nie marzy ci się przejęcie mojej roli.  
- Ależ panie - Lucyfer wyraźnie się speszył. - Jak bym śmiał. - To dobrze - rozluźnił się bóg.  
W takim razie zaraz możesz się brać do pracy.  
- Chce aby Adam już od jutra, był z tą istotą. - Tak jest!! Panie - Lucy przyjął poważna postawę.  
- Możesz odejść - Odpowiedział Bóg, w żołnierskim tonie. Gdy Lucyfer zbliżał się do drzwi i naciskał na klamkę - Lucyferze - zawołał bóg.  
Lucyfer błyskawicznie się obrócił - Tak, Panie?. - Lucyferze - proszę cię abyś podczas swojej pracy, nie nadużywał boskiego napoju. Lucyfer wyraźnie posmutniał  
- A chodź trochę ? - spytał wręcz błagalnie.  
- Heh.. - westchnął Bóg. - No dobrze, jeśli ci to rozjaśni umysł. - Lecz, Pamiętaj - Bóg znów nabrał powagi.  
- Przed tobą naprawdę poważne zadanie. - Wiem panie - Odpowiedział. - Idź - Powiedział Stwórca, lekko machając ręką.  
Bóg, podszedł w stronę widoku na ziemię. Popatrzył na smutnego Adama.  
- Adamie ! - zawołał -. Adam szybko, podniósł się z kamienia, niczym rażony piorunem  
- Tak, Panie? - Odpowiedział patrząc w niebo.  
- Adamie widząc twój smutek, postanowiłem ci pomóc. - Doceniając twoją pracę, i angażowanie się.  
Chcę abyś jak pozostałe istoty, którymi się opiekujesz, mógł się rozmnażać.  
- Dlatego, jutro skoro świt, wraz z innymi boskimi istotami, obudzi się przy tobie istota do tego stworzona. - Lecz, zabiorę ci jedną z części twojego idealnego ciała. - Jaką tylko ze chcesz panie - Odpowiedział Adam.  
- Hehe - zaśmiał się bóg. - A masz inne wyjście? - Adam wyraźnie się zmieszał.  
- Dobra teraz serio - Kontynuował Bóg. - Jutro obudzisz się bez żebra.  
Lecz twoje życie zmieni się całkowicie. Adam padł twarzą do ziemi. - Dziękuje ci panie - odpowiedział.  
Bóg zniknął za chmurami.  



U Lucyfera  



Lucyfer pochłonięty swoją pracą.  
Tworzył szkicował, rysował. Dosłownie: Cuda wianki. Nie omieszkał przy tym oczywiście, nadużywać boskiego napoju. - Jesteś piękna.. - w bełkocie mówił do obrazu który namalował.  
- Kocham cie, Ewuniu, moje ty dziecko. - Dałem ci część siebie.  
Wierzę ze wypełnisz... moją - zreflektował się - Bożą wole znakomicie.  



Rozległo się pukanie, do drzwi.  
-Wejść!! - zawołał Bóg. Lucyfer wszedł podenerwowany.  
Silny kac, mocno mu doskwierał. - Jak Lucyferze, twoja praca ? - zapytał Stwórca, podnosząc głowę za biurka. Lucyfer zbliżył się. Oddając ukłon, wręczył stwórcy namalowany obraz.  
Bóg uważnie się przyjrzał - hmm...- zawiesił wzrok.  
- Więc to jest ta istota? - Spytał jakby niedowierzająco. Lucyfer wyraźnie się speszył, na twarzy jego pojawiło się lekkie zakłopotanie  
- Coś jest nie tak? - spytał. Bóg spojrzał na Lucyfera uśmiechając się - Nie, nie Lucy. jestem pod wrażeniem twojego talentu. Na twarzy Lucyfera, pojawiła się wyraźna ulga.  
- Mówisz, Lucy ze ta istota, będzie nadawała się do rozmnażania z Adamem, i będzie mu wiernie służyć?  
- Tak panie - Odpowiedział z powagą Lucy. - No dobrze. a kim jest ta istota? i jak ją nazwałeś? - Dopytywał bóg. - Jest Kobietą - Odparł Lucy - A imię dałem jej Ewa.  
- Hmmm - zamyślił się stwórca. - No to ześlijmy ją Adamowi.  

Adam spał spokojnie.Wschodzące słońce, budziło wszystkie istoty ze snu. Silny ból w okolicy, klatki piersiowej gwałtownie zbudził Adama. Po otworzeniu oczu, ujrzał postać..CDN

Dudkowski

opublikował opowiadanie w kategorii komedia, użył 1029 słów i 5506 znaków.

2 komentarze

 
  • piksel166

    Super  :whip:  :devil:  :pissed:

    14 lip 2015

  • nienasycona

    Cholera, wygląda na to, że mój katecheta w podstawówce miał rację- jestem pomiotem szatana :devil: Ps. Autor chyba z Wielkopolski, prawda? "Kamyszki"...

    6 lip 2015

  • Dudkowski

    @nienasycona  Nie , nie Łódzkie

    6 lip 2015

  • nienasycona

    @Dudkowski, to pewne wyrażenia są wspólne:)

    6 lip 2015