Razem przeciwko ciemności. Część 1

Ziemia stanęła przed niespotykanym dotąd zagrożeniem. Dołącz do obrońców już teraz. Wybrzmiewały te słowa z każdego telebimu w mieście. Jednak nikt nie mógł tego usłyszeć. Jedyne co zostało z miasta 01 to zgliszcza. Wszędzie walały się szczątki samochodów i ludzi. Straszny wręcz widok stwarzał wręcz  wrażenie stoickiego spokoju. Nie było słychać żadnego hałasu oprócz sloganów z każdego możliwego źródła elektroniki. Zack przemierzał miasto w poszukiwaniu innych ocalałych. Był członkiem zespołu uderzeniowego piekielnych nurków. Stanął na skrzyżowaniu żeby zakomunikować centrali to co zobaczył. Nagle coś się poruszyło przy przystanku obok. Odwrócił się na pięcie po czym wyładował cały magazynek w pobliski obszar. Przeładował i zaczął nasłuchiwać. Stał tak może z trzy minuty. Z rozmyślenia wyrwał go odgłos radia.  
-Uderzeniowy 1 jak sytuacja?  
-Tutaj uderzeniowy. To już trzecie miasto w takim samym stanie. Żadnych ocalałych.  
-Przyjąłem, udajcie się do punktu zbornego po ewakuację. Bez odbioru.  
Odłożył słuchawkę na miejsce przy kasku. Ruszył do ustalonego punktu. Przyzwyczaił się do tego widoku. Zrzucali go już do dwóch innych miast. Każdo było zrujnowane w taki sposób. Wiele wraków, szczątek ludzkich ale nawet śladu oporu. Zaczynał się już poważnie obawiać że się spóźnili. Zanim flota dostała sygnał o bezpośrednim zagrożeniu ziemi minęło czternaście dni. Drugie tyle zajął przylot z sąsiedniego systemu. Krążownik ‘’Wieczna Zemsta’’ był pierwszy na orbicie. Jednak nie mógł wysłać bezpośredniego desantu na ziemię. Zgodnie z protokołem musiał czekać na bezpośredni rozkaz pomocy. Po kilku godzinach po przybyciu pierwszego statku zaczęła się zbierać reszta flot. To był najbardziej imponujący widok w dziejach ludzkości. To był pierwszy raz kiedy można było zobaczyć statki Zjednoczonego Marsa i Wolnej Konfederacji Handlowej razem. Łącznie na wezwanie odpowiedziało osiemnaście zgromadzeń. W tym cztery z innego systemu słonecznego. Nie odpowiedziały jedynie dwie planety. Jednak i tak przybyły po dwóch dniach ze względu na szalejącą burzę energetyczną. Dowódcy znaleźli obejście protokołów ziemskich. Wysyłali żołnierzy bezpośredniego uderzenia jako zaopatrzeniowców. Przynajmniej tak było w teorii. Ich głównym zadaniem było przeprowadzenie zwiadu i uzyskanie zgody na lądowanie. Wyniki takich wypadów były jednak przerażające. Trzy miasta do których desantowcy przybyli były opustoszałe. Najgorsze było jednak to że nie wiadomo kto to mógł spowodować. Jednym z rozkazów Zack’a było zdobycie konkretniejszych informacji. Jednak nie udało mu się to. Oprócz opustoszenia miast i resztek po mieszkańcach nie było nic. Ani łusek od broni ani nawet śladów walki. Po piętnastu minutach spacerku dostał się do celu. Wyjął flarę i ją odpalił. Świeciła na zielono czyli w jednolitych oznaczeniach bojowych ustalonych na czas rozwiązania sytuacji na Ziemi oznaczało to że strefa ewakuacji jest bezpieczna. Spojrzał w niebo. Skybird zaczął sekwencję lądowania jednocześnie wyłączając kamuflaż aktywny. Ten transportowiec należał do wojsk Terry. Pierwszej skolonizowanej planety. Planetę tą nazwano na cześć ziemi. Ich maszyneria wojskowa charakteryzowała się tym że stawiali bardziej na odporność niż na możliwości bojowe lub szybkość. Przez co nadawał się do w miarę bezpiecznego wyciągania żołnierzy z pola walki. Ta maszyna dodatkowo miała stalowe płytki przymocowane do dwóch silników zapewniające dodatkową odporność. Pilot skybirda poprosił o kod personalny. Zack mając zapisany plik z kodami wyświetlił w ekranie hełmu ten aktualny. Drzwi otworzyły się. Czwórka innych żołnierzy siedziała już na miejscu. Byli to nurkowie bezpośrednio z Hegemonii Ludzkości, Novy 1 i Marsa. Każdy miał inny kombinezon, jednak łączącą rzeczą były oznaczenia. Jeden z nich przemówił do nowego pasażera.
-I jak?  
-W sensie?  
-Miasto. W moim sektorze nic, tak samo jak w innych. Obawiam się najgorszego.  
-Nic nie możemy potwierdzić jak na razie. Prawdopodobnie atakujący obierali miasta jako priorytetowe cele.  
-A ślady?  
-To jest najgorsze nie ma śladów walki. W przeciwnym razie dostalibyśmy zgodę na desant z automatu a tak musimy się bawić.  
-No właśnie.  
Skybird uruchomił silniki i z impetem poleciał w górę. Nie każdy lubił samoloty pionowego startu. Startowały z impetem i brakiem gracji. Zawsze pęd wbijał w fotel. Jednak dostali się szybko na statek. Po złożeniu broni i raportów udał się do swojej kwatery. Korytarze ‘’Drednota’’ były zapchane żołnierzami. Już otwierał drzwi do pokoju gdy rozebrzmiał alarm bojowy. Każdy ruszył biegiem do sali odpraw. W mównicy już stał dowódca okrętu. Z twarzy był wręcz biały ze strachu. Łamliwym głosem zaczął przemawiać.  
-Macie dwanaście minut na spakowanie. Zaczynamy desant wszystkich sił. Niech bóg ma was w opiece. Sytuacja wygląda tragicznie. Ziemia jest w bezpośrednim zagrożeniu. Rozejść się.  
Po tych słowach każdy ruszył biegiem do zbrojowni. Już z doku statku kosmicznego było słychać rozgrzewające się silniki skybirdów, V-tolli i innych transporterów. Dostali pełne pozwolenie prowadzenia ognia. Każdy statek w sektorze miał za zadanie oddelegować każdego możliwego żołnierza do zrzucenia jednostek. Skończył się czas niepewności. Zaczął się czas odpowiedzi.

BlackBazyl

opublikował opowiadanie w kategorii science fiction, użył 931 słów i 5577 znaków.

1 komentarz

 
  • DarkPrincess

    bardzo ciekawe ,dobrze się czyta ale krótko

    23 paź 2016

  • BlackBazyl

    @DarkPrincess Zamierzam to rozbudować bo już mam na to pomysł jednak chwilowo nie mam czasu. Aczkolwiek długi weekend się szykuje więc mogę coś naskrobać ;)

    24 paź 2016