DOOM-Piekło na ziemi Część 0

''Pierwsze kilka słów z mojej strony. Jest to fanfiction ukazujące co stałoby się gdyby siły piekielne zaatakowały ziemię. Cóż skłamałbym gdybym powiedział że nie jestem uzależniony od tej gry mimo że w nią nie grałem :P Miłej lektury''  

Strzał z potężnej strzelby dosłownie przepołowił demona na pół. Reszta stada widząc co się stało ruszyła w stronę głosu strzału. Po chwili było słychać kolejny huk. Tym razem strzał objął grupkę trzech kreatur które wyleciały w powietrze niczym kukiełki. Z drugiego końca wyszedł żołnierz uzbrojony w ultra ciężki pancerz ‘’agresor’’. Przeładował shotgun’a i ruszył dalej w drogę. Zauważył że jedna z pokrak dalej czołga się po podłodze w agonii. Podniósł jedną ręką demona i rzucił nim o ścianę łamiąc kilka kości. Impet był tak duży że stoły stojące przy ścianie połamały się. Obrócił strzelbę w ręce i chwycił ją jak kij baseballowy. Zrobił zamach i zakończył cierpienia pomiotu. Przejechał ręką po hełmie zmywając fragmenty wnętrzności. Usłyszał donośny krzyk z hali obok. Nie wchodził drzwiami przebił się przez ścianę. Zmutowani ludzie konsumujący właśnie jakiegoś nieszczęśnika zostali zaskoczeni. W powietrzu wybrzmiała aria operowa której główną muzą była dwulufowa strzelba i walające się ciała. Żołnierz biegł i strzelał jednocześnie. Nie musiał martwić się o dokładność lub precyzję. Rozrzut i siła ognia dubeltówki wszystko rekompensowała. Widział jak części ciał zombie latają w powietrzu. Podajnik amunicji na biodrze zaciął się. Miał jedynie do dyspozycji dwa naboje bezpośrednio w komorze strzelby i wręcz wylewające się na niego chodzące truchła. Nie bawił się w oszczędności. Przekręcił jeden z kurków na kolbie. Tryb który włączył pozwalał wystrzeliwać dwa pociski naraz. Naboje po pociągnięciu za spust poleciały z takim impetem że broń wypadła mu z rąk. Wystrzał był jednak na tyle skuteczny że można było go porównać do lodołamacza przebijającego się przez lód. Nie tracąc czasu przeszedł do walki wręcz wbiegając w sam środek tłumu. Potężne rękawice miażdżyły głowy maszkar. Ciosy wyprowadzane dzięki wspomaganiu motoryki były tak potężne że przebijały się przez tkankę. Jeden z przemienionych wskoczył mu na plecy. Złapał go jedną ręką krusząc podeszwą buta innego i rzucił nim w tych wybiegających zza drzwi. Kontynuował swoje dzieło. Jednak nie trwało to długo. Po trzech minutach stał na kupce martwych ciał aż po kolana. Wygrzebał się z niedawnych jeszcze napastników i przeczesywał pokój poszukując swojej strzelby. Nie pamiętał żeby wbijał ją komuś prosto w gardło jednak nie zastanawiał się nad tym. Wyjął swojego jedynego sprzymierzeńca. Zwinął rękę w pięść i uderzył z całej siły w biodro. Kombinezon wydał głośny zgrzyt. W jednej chwili wyleciała zacięty pocisk. Podajnik amunicji działał dalej. Wyjął dwa świeże naboje i wsadził je do zamka. Ruszył spokojnym krokiem do wyjścia. W międzyczasie przeglądał transmisje odtwarzane w jego kasku. Większość stacji telewizyjnych nie działało. Zdenerwowany wszechobecnym szumem w hełmie wyłączył raporty i uderzył pięścią w ścianę. Wyjął pięść z powstałej dziury. Jednak wraz z pięścią wyszło coś innego. Ściana złamała się pod pędem demona podobnego do byka. Pomiot uderzył go tak mocno że mimo posiadania wspomaganego szkieletu w kombinezonie poleciał niczym kukiełka. Wstał idealnie przed kolejną szarżą bestii. Jednak zamiast wykonać odskok jak każdy normalny człowiek zaczął biec w kierunku góry demonicznego mięsa. Zderzenie przypominało wypadek czołowy dwóch ciężarówek. Jednak zamiast ofiar zaczęła się mordercza przepychanka z której żywy zostanie wygranym. Motoryka kombinezonu warczała pracując na pełnych obrotach. Wyglądało to na pat. Tytaniczny wysiłek obu stron reprezentujący walkę człowieka z siłami piekielnymi. Znalazł jednak rozwiązanie. Pociągnął mocniej za róg kierując całą energię do rękawic. Odstąpił przez to trochę pola jednak wyrwał róg i wbił go prosto w oko. Bestia zaczęła się wić w konwulsjach po czym upadła ciężko rujnując każdą płytkę. Chcąc się upewnić wystrzelił jeden z naboi kolejny raz między oczy. Uzupełnił zapas zbawiennego ołowiu i ruszył biegiem do wyjścia. Drzwi wyjściowe kompleksu były zamknięte. Rozwalił je gołymi rękoma. Jedynym widokiem była dokonująca się właśnie masakra. Stada demonów wylatywały z każdego miejsca siejąc popłoch i zniszczenie. Ludzie uciekający w panice byli skutecznie mordowani przez najróżniejsze maszkary. Niebo było czerwone a na środku była wielka wyrwa podobna do czarnej dziury. Samochody płonęły, zapach spalenizny i ludzkich szczątek był odczuwalny w powietrzu. Ostatni z wojskowych był właśnie pożerany przez jakiś pomiot. Czuł że uwaga demonów skupiła się na jedynym żyjącym skrawku patetycznego mięsna zwanego ludzkością. On jednak nic z tego nie robił. Podniósł jeden z karabinów na ziemi. Poprawił kask i ruszył biegiem mając jeden cel. Walczyć jak piekło  
Zaczęła się ZAGŁADA.

BlackBazyl

opublikował opowiadanie w kategorii science fiction, użył 938 słów i 5333 znaków, zaktualizował 19 maj 2016.

2 komentarze

 
  • Ktokolwiek

    Kupa ????

    13 cze 2016

  • chaaandelier

    Chyba skusiłeś mnie aby sobie zagrać. :D

    14 maj 2016