Anomalia

- Szkoda, że wyjeżdżasz – powiedziałem, drapiąc się przy tym po uchu.
     - Wiesz, że muszę. Nie miałem wystarczająco dobrych argumentów - odpowiedział.
     Westchnąłem. Niedługo zostanę bez przyjaciół, jeśli to ma w ogóle jakieś znaczenie. Odprowadziłem go do drzwi. Były to typowe drzwi jak setki innych na Prugii, ale mimo wszystko lubiłem je. Wolałem myśleć o drzwiach niż o tym, co z nim będzie albo co gorsza ze mną, jeśli zaraz nie wezmę się do roboty.
Aby nie tracić czasu, skierowałem się do laboratorium. Na jutro zostało mi jeszcze pięć niewielkich odkryć i jedno przełomowe do końca tygodnia.  
     „Niedobrze” – pomyślałem. – „Już raz zawaliłem, druga wpadka będzie traktowana jak recydywa. Zbliża się koniec semestru rozliczeniowego, a te badania są moją ostatnią nadzieją. Bez nich mogę się pożegnać z głową”.
     W takich chwilach zazdrościłem „robolom”. Oni mieli dwie ręce i nie musieli martwić się o myślenie. Z rozmyślań wyrwał mnie dźwięk miernika sygnalizujący koniec pomiarów. Przyjrzałem się dokładnie wynikom. Były kluczowe dla moich badań nad optycznym kamuflażem bojowym.  
     - Armia dostanie swoje nowe zabawki, a ja będę miał z głowy przełomowe odkrycie – mówiłem do siebie. - Może nawet darują mi cały semestr.
     Każdy naukowiec miał skłonność do myślenia na głos, rzadko była okazja do normalnej rozmowy. Wszyscy byli zabiegani i zajęci swoimi odkryciami. O niektórych mówiło się nawet, że stracili głowę. Kiedyś bawiła mnie myśl, że głowę można stracić na dwa sposoby, ale teraz nie było mi już do śmiechu. Niewielkie odkrycia nie były problemem, miały tę zaletę, że można było po prostu poszatkować co większe i podawać Komisji w kawałkach. Każdy naukowiec miał to opanowane do perfekcji. Wyniki były obiecujące, więc uznałem, że należy mi się odpoczynek. Tym razem nie chciało mi się ruszać z miejsca. Fotel był dość wygodny.
     Słońce obudziło mnie, świecąc wprost w nieosłoniętą twarz. Nigdy tego nie lubiłem, ale przynajmniej odechciało mi się spać. Wziąłem wyniki badań nad nowym gatunkiem kukurydzy i parę innych niewielkich odkryć i wrzuciłem do „Oficjalnego Automatu Weryfikacyjnego Badań i Odkryć Komisji Nadzoru Nauki na Prugii”. Oczywiście nikt normalny nie używał tej nazwy, niektórzy nawet o niej zapomnieli, gdyż starł im się napis na płycie czołowej urządzenia.  
     Teraz mogłem zająć się już tylko moim przełomowym odkryciem. W swojej karierze miałem dopiero dwa od czasu, gdy wprowadzono nowe zasady. Wyciągnąłem rękę po miernik i wtedy kątem oka zobaczyłem to. Było niewielkie, jasnobłękitne i rytmicznie pulsowało. Nigdy czegoś takiego nie widziałem. Nie mogłem oderwać od tego wzroku. To musiała być jakaś anomalia. Nie byłem pewny czy unosi się ona delikatnie nad ziemią czy to tylko złudzenie. Wiedziałem, że nierozsądnie byłoby dotykać jej, dopóki nie będę pewny, czy jest to bezpieczne. Rozejrzałem się po laboratorium w poszukiwaniu czegoś, czym mógłbym w jakiś sposób zbadać obiekt. Pierwszy rzucił mi się w oczy analizator widma promieniowania elektromagnetycznego  
     „Przecież to może być radioaktywne!”  – Uderzyła mnie myśl.
     Od razu ustawiłem analizator na odpowiedni zakres.
     - Uff – odetchnąłem z ulgą. - „Gdyby to było promieniotwórcze, musiałbym mieć już niezłą dawkę. Nie wiadomo, jak długo to tutaj jest. Przydałoby się sprawdzić zakres światła widzialnego, ultrafiolet i podczerwień” – pomyślałem i szybko wziąłem się za zasłanianie okien, żeby promienie słoneczne nie zaburzały pomiaru.
      Po tym w pomieszczeniu tlił się jedynie blady błękit anomalii. Włączyłem miernik. Wskazywał duży poziom w obszarze barwy niebieskiej i ultrafioletu. Dopiero teraz zauważyłem, że nie wytwarza ciepła. Na mierniku nie było również widać niczego w zakresie podczerwieni. Gdy zastanawiałem się, w jaki sposób jeszcze zbadać anomalię, zorientowałem się, że słyszę od dłuższego czasu dźwięk o dość niskiej częstotliwości, musiało to być jakieś trzydzieści herców. Gdy sobie to uświadomiłem, zacząłem czuć to wyraźniej. Czuć to dobre słowo. Delikatnie wprawiał moje ciało w wibracje. Przebywanie w pobliżu anomalii było dość przyjemne. Nie mogłem określić dokładnie, skąd pochodzi ten dźwięk, ale byłem pewny, że jego źródłem jest anomalia. Rozejrzałem się za analizatorem widma akustycznego. Pomiar potwierdził moje przypuszczenia. Wytwarzała częstotliwość podstawową trzydzieści trzy herce i trzy pierwsze parzyste harmoniczne z dość znacznym poziomem. Usiadłem na chwilę. Musiałem przemyśleć dane i zastanowić się nad kolejnymi eksperymentami.  
     Po chwili miałem już w planach parę i nie mogłem zdecydować się, który wykonać jako pierwszy. W końcu postanowiłem zacząć od tych najmniej inwazyjnych. Logiczne postępowanie przy badaniu nieznanego obiektu. W oczy rzucił mi się stary wskaźnik laserowy. Tego, co zobaczyłem, kierując laser w anomalię, zupełnie się nie spodziewałem. Laser jak gdyby rozproszył się na powierzchni i rozświetlił wnętrze anomalii. Można było dostrzec tworzące się wzory powstałe najprawdopodobniej przez coś w rodzaju dyfuzji. Nie wiem, jak długo na to patrzyłem, ale moje obserwacje przerwała bateria w laserze, która właśnie postanowiła się wyczerpać. Nie pamiętam, kiedy ostatnio ją wymieniałem.  
     „Tyle jeszcze zostało do zbadania” – pomyślałem z podnieceniem.
     Ten obiekt to była jedna wielka niewiadoma. Postanowiłem wejść z nim w większą interakcję, ale nie bezpośrednio. To mogłoby być zbyt niebezpieczne. Po przeszukaniu laboratorium znalazłem to, czego potrzebowałem. Podszedłem na odległość, która wydawała mi się bezpieczna i lekko rzuciłem cienki metalowy pręt w stronę anomalii. Część pręta zanurzyła się w niej, wyglądało to, jakby się w nią wbił. Po chwili czekania stwierdziłem, że z prętem nie dzieje się nic niepokojącego. Każdy naukowiec choć trochę znający „Zalecenia dla Naukowców” potępiłby to, co właśnie miałem zamiar zrobić. Jednak postanowiłem zaryzykować, byłem zbyt podekscytowany, żeby się nad tym zastanawiać. Najpierw ostrożnie dotknąłem pręta. Nie był ani gorący, ani zimny, nie odczuwałem też jakichkolwiek dolegliwości, przynajmniej takich, które znałem lub potrafiłem zdiagnozować. Pręt jedynie drgał razem z anomalią. Było to ciekawe uczucie. Wydawał się miękki w dotyku, lecz zachowywał kształt. Wyjąłem go z anomalii i natychmiast przestał drgać. To proste doświadczenie otworzyło przede mną nowe możliwości.  
     Kolejnym eksperymentem, który miałem w planach, było pobudzenie anomalii wysokonapięciowym impulsem elektrycznym. Znalazłem generator i ustawiłem odpowiednio. Delikatnie włożyłem elektrody w obiekt, uważając, aby go nie dotknąć. Mimo wszystko nie byłem pewny, czy byłoby to bezpieczne. Elektrody utkwiły w anomalii, a cała aparatura zaczęła lekko drgać. Wziąłem głęboki wdech i uruchomiłem generator. Anomalia rozbłysła jaskrawym błękitem i zaraz wróciła do stanu pierwotnego. Zmieniłem pobudzenie na ciągłe i powtórzyłem eksperyment. Znów rozbłysła, lecz tym razem stan ten utrzymywał się. Po przekręceniu potencjometru odpowiedzialnego za częstotliwość ukazały się nowe właściwości anomalii. Jej kolor zaczął zmieniać się ze zmianą częstotliwości, ale nie mogłem wychwycić jakiejś konkretnej zależności. Wyłączyłem ograniczenie prądowe i zauważyłem, że oprócz zmiany koloru wzrosła amplituda jej drgań. Towarzyszący jej dźwięk również stał się lepiej słyszalny.  
     Nigdy nie widziałem czegoś tak pięknego. Te drgania kolorów, kształtów i dźwięki tworzyły kompozycje nie do opisania. Manipulowałem potencjometrami, za każdym razem uzyskując zupełnie inne, niesamowite rezultaty.

***

     Pieniek nie był najwygodniejszą rzeczą, na jakiej można położyć głowę, ale moja już się na nim znajdowała. Kat czekał z naostrzonym toporem, nie ukrywał zniecierpliwienia. Ja byłem jednak spokojny. Wiedziałem, że protesty nic nie zmienią, jedynie mogą pogorszyć sprawę. Komisja rozpoczęła odczytywanie wyroku:  
     - Zgodnie z nowymi zasadami wprowadzonymi w życie z dniem Wielkiej Rewolucji Naukowej oskarża się naukowca o numerze identyfikacyjnym osiem tysięcy siedemset czterdzieści osiem o niedopełnienie obowiązków związanych z powierzonym stanowiskiem, a dokładniej o niewywiązanie się z obowiązku dostarczenia na koniec parzystego semestru rozliczeniowego odkrycia o charakterze przełomowym do „Oficjalnego Automatu Weryfikacyjnego Badań i Odkryć Komisji Nadzoru Nauki na Prugii”. Trzeba nam nadmienić, iż jest to już drugie tego typu wykroczenie tego naukowca. Jest on więc recydywistą i zostanie mu wymierzona kara proporcjonalna do przewinienia, mianowicie ścięcie głowy.
     Po tych słowach przez tłum „roboli” przeszedł pomruk zadowolenia. Słychać było też okrzyki.  
     – I dobrze mu tak! My tu całe dnie pracujemy, a mu ciężko coś nabazgrać na kartce raz na dwa lata!
     – Popatrz na te odciski! Miałeś kiedyś takie?! A może na tej twojej durnej głowie od myślenia?! - Wywołały one wśród tłumu falę niepohamowanego śmiechu.
     Komisja jednak nie zwracała na to uwagi, lecz dała znak katowi. Trwało to ułamek sekundy. Moja prawa głowa leżała już na ziemi obok pieńka w kałuży krwi. W tłumie słychać było radosne okrzyki. Zostałem skierowany do medyka, aby zatamował krwotok. Po dwudziestu minutach zostałem z powrotem postawiony przed Komisją. Część mojej inteligencji ulotniła się razem z prawą głową, ale myślami i tak byłem gdzie indziej. Komisja przeszła do ostatniej fazy każdego postępowania karnego.
     - Zdołasz nas przekonać, że do czegoś się jeszcze nadajesz, albo wyjazd.

***

     Gdy odprowadzano mnie na prom, nie czułem żalu ani złości. Myślałem jedynie o rzeczy, dla której głowę straciłem już dużo wcześniej. Tak bardzo, bardzo błękitna anomalia.

wozniax1

opublikował opowiadanie w kategorii science fiction, użył 1766 słów i 10259 znaków, zaktualizował 5 cze 2016.

1 komentarz

 
  • Quebec

    Inne... I fajne... Pisz dakej

    16 cze 2016

  • wozniax1

    @Quebec Dzięki :)

    17 cze 2016