Zombie Apokalipsa-Młody cz9

Miłego czytania :)
---***---
09:22
Rano samotnie poszedłem na zwiady, musiałem przemyśleć to i owo...Przechodząc obok jakiegoś parku usłyszałem wołanie o pomoc.Podążałem w strone wołającej osoby.Był to jakiś chłopak, na oko ma jakieś 14-15 lat.Co słychać też po głosie.Widocznie nie miał brońi, bo bał się tylko dwóch zombie które próbowały dostać się do jego mózgu.Gdybym był w jego wieku też bym się bał.
Nie zwlekając dłużej, sięgnąłem za koszulke po broń.Co się okazało, że jej nie wziąłem.Albo zgubiłem, co jest nie możliwe.
Postanowiłem załatwić je kataną.Podbiegłem od tyłu do zombie.
Pokazując młodemu żeby nie uciekał.Zbliżyłem się powoli, gdy byłem już w odpowiedniej odległośći.Jednemu od razu odciąłem łeb.Gdy drugi się na mnie rzucił, przewróciłem go na plecy.Po czym jemu też odciąłem głowe.Widać było że młody nie wiedział co robić.Uciekać czy zostać i przekonac się czy go nie zabije.
Podszedłem do niego i powiedziałem:
Ja:Nie bój się.Nic ci nie zrobie...Spokojnie...
On:Okej, dziękuję za pomoc.
Ja:Nie ma sprawy.
On:Mogę z tobą zostać?
Ja:Tak, ale nie jestem sam.Jest ze mną jeszcze 7 chłopaków i jedna dziewczyna.
On:Mi to nie przeszkadza.
Ja:Jak masz na imie?
On:Mów mi młody.Tak będzie lepiej.
Przedstawiłem mu się i zaczęłismy wracać do naszej osady.
Gdy zbliżaliśmy się do naszego "domku".Zapytał mnie czy moi "koledzy" nie zrobią mu krzywy.Odpowiedziałem że nie...
Pociągnąłem za klamke do domu.Drzwi były zamknięte.
Zapukałem kilka razy w okno.Wreszcie ktoś raczył mi otworzyć cholerne drzwi.Obudziłem wszystkich, by predstawić naszego nowego kompana.Po czym każdy przedstawił się jemu.Zważając na jego wiek.Staraliśmy się załagodzic sytuację.Zapytałem się Pawła odnośnie Sandry."Na szczescie nic jej nie będzie"opowiedział.Pobiegłem do mojej ukochanej i ją mocna przytuliłem, ze szczęśćia się rozkleiłem.Ha, dorosły chłopak a płacze jak dziecko pomyślałem.Sandra przedstawiła się młodemu.
Wytłumaczyłem wszystkim jak go znalazłem.W radiu ktoś mówił że mają na tą zaraze sczepiąke.Zaraz tam jadę z drużyną FlashPoint.
Tylko że bez Pawła.Nie czuje się za dobrze na jazde.Chwile przed wyjazdem pożegnałem się z Sandrą.
---
14:11
Wróciliśmy, niestety z rannymi.Ranni są:Rafał, Arek.I najbardziej poszkodowany-ja.Tak ja.To była zasadzka, wcale nie mają szczepionki na tą zaraze.Kiedy niosłem rannego już Rafała na plecach, i dostałem trzema pociskami w noge.Byliśmy pod ciężkim ostrzałem.Kawałki wrogów latały w powietrzu.Było ich około 30.Piszę to teraz, kiedy na zakrwawionym łóżku.Paweł z Kamilem pojechali szukać apteki.Żeby zdobyć antybiotyki, bandaże.I to co potrzebne.Niewiadomo czy przeżyję, a bynajmniej zachowam nogę.
Przywiązałem się do niej, do mojej kochanej nogi.
---
15:00
Wrócili chłopaki, opatrzyli mi nogę, i jakimś cudem wybrnę z tego cało.Reszta ekipy na szczescie też zachowa życie, i kończyny.
Narazie muszę odpocząć.
---***---
KONIEC

Ronald

opublikował opowiadanie w kategorii przygoda, użył 591 słów i 3133 znaków.

Dodaj komentarz