Mój ból cz 39 i 40-ostatnia.

Mój ból cz 39.

Zdenerwowany Ben podszedł do pierwszego jaja. Lśniło oślepiającym, srebrnym blaskiem. Po chwili pojawiło się na nim długie pęknięcie. Kiedy skorupki jaja się rozpadły, ujrzałam szeroki uśmiech syna na widok swojego smoka. Trzeba przyznać, że był niesamowity. Ciemnosrebrny, z czarnymi kolcami od podstawy głowy aż do końca ogona. Skrzydła przypominały roztopione srebro. Nieskażone piękno!
- Dotknij go, skarbie. – powiedziałam, podchodząc do niego, by asekurować go, gdy zaklęcie zacznie działać. Ale najwyraźniej nie doceniłam własnego syna! Zachwiał się mocno, złapał brzegu postumentu, na którym leżały jaja i ustał na nogach!
Jego smok rozpostarł swe mokre jeszcze skrzydła i ryknął radośnie. Zeskoczył na ziemię i podczłapał do Bena. Otarł się łebkiem o jego nogi. Młody ukląkł przy nim i uważając na ostre kolce, przytulił się do niego.
- To samica. – powiedziałam.
- Skąd wiesz, mamo?
- One zawsze się tak przytulają. To ich cecha genetyczna… Jak ją nazwiesz?
- Dam jej na imię… Storm. Bo wygląda niczym burza. I chcę, by właśnie taka była. Nieposkromiona. – Ben pogładził zwierzątko po pokrytym łuską łebku. Zaśmiałam się.
- O tak, coś czuję, że oboje będziecie nieposkromieni.
Aidan podszedł do nas razem z bliźniakami i wziął syna na ręce.
- No! To teraz czas wypisać cię z tamtej szkoły. I zrobimy to z klasą, jak na Smoczych Jeźdźców przystało!... Co ty na to?
  
  
Dwa potężne smoki wylądowały na placu szkolnym. Zauważyliśmy, że dzieci od razu przylgnęły do okien. Aidan zsiadł z Ciernia razem z Benem. Udało nam się uszyć odpowiedni strój dla małego, więc wyglądał niemal, jak nasza mniejsza wersja. Bez zbroi i oręża oczywiście. Miał na sobie stalowoszare spodnie, szarą koszulę i białą kamizelkę. Na to założyłam mu srebrną pelerynę z kapturem. Patrzyłam, jak dumnie kroczy pomiędzy mną a Aidanem. Z przyjemnością pojrzałam na mojego męża. Miał trzydzieści siedem lat. Liczne bitwy i zmartwienia odcisnęły na nim swoje piętno w postaci delikatnej siateczki zmarszczek i kilku pojawiających się siwych włosach. Dodawało mu to jednak tylko uroku. Po wypadku, wyglądał bardzo dobrze, nie było w ogóle widać, że walczył o życie. Ten sam błysk w oczach co kiedyś, te cudnie wyrzeźbione mięśnie, rysujące się pod koszulą. Lekki zarost i twarde spojrzenie. Miodzio. To był mężczyzna, którego pokochałam już tak dawno temu. Powoli weszliśmy do budynku szkoły. W naszą stronę biegł już dyrektor, a ze wszystkich klas wyglądali uczniowie i nauczyciele.
- Czym mogę państwu służyć? – zapytał trzęsącym się głosem, zatrzymując się tuz przed nami.
- Na razie niczym. – odparł twardo Aidan, ręką nakazując mężczyźnie się odsunąć. Dotarliśmy na koniec korytarza. Z klasy Bena wyszła właśnie jego wychowawczyni, a liczni uczniowie tłoczyli się tuż za nią.
- Witam ponownie. – jęknęła patrząc na mojego męża. Faktem jest, że wyglądał dużo groźniej niż ja.
- Pani wychowawczyni. – powiedział Aidan, mierząc ją wzrokiem. – Przyszliśmy wypisać naszego syna z tej szkoły, a zwłaszcza klasy, bo nie podoba nam się pani styl nauczania.
Nauczycielka przełknęła ślinę. Jeśli bała się mnie, to teraz umierała ze strachu przez Aidanem.
- Przecież nic nie zrobiłam. – jęknęła. Spojrzała na mnie.
- Przez ten czas, który moja żona dała pani na poprawę stosunków z naszym synem, nie zrobiła pani kompletnie nic, by poprawiły się one diametralnie. Ponadto odbyliśmy kilka rozmów z rodzicami pozostałych pani wychowanków, którzy zgłosili nam inne niepokojące sytuacje, jakie miały miejsce podczas prowadzonych przez panią zajęć. Nie będę ich wymieniać, bowiem nie mamy tyle czasu. Jednakże!... Jest pani jednostronną, nieumiejącą porządnie nauczyć czegokolwiek, krową.... Do problemów swoich uczniów, podchodzi pani tylko od jednej strony, każe pani dzieci często za przewinienia, do których zostały zmuszone przez starszych kolegów, w ogóle nie słuchając wyjaśnień! – głos Aidana przypominał alpejski lodowiec. Aż ciarki przebiegły mi po plecach! Aidan odwrócił się w stronę wstrząśniętego dyrektora. – Żądam zwolnienia dyscyplinarnego tej pani, ze skutkiem natychmiastowym i niemożliwością podjęcia dalszej pracy z dziećmi w jakiejkolwiek placówce.
- Nie!!! – wrzask kobiety był tak wielki, że niemal musieliśmy zatkać uszy. Mój syn spojrzał na nią lekko zniesmaczony. Podobnie z resztą, jak ja i mąż.
Dyrektor wytrzeszczył na nas oczy.
- Proszę, dajcie jej choć odrobinę szansy.
- Ależ przecież dajemy. – odparłam spokojnie. – Będzie mogła podjąć inną pracę.
- Ale wystawicie jej niepochlebną opinię!
- Niech się cieszy! – warknęłam. - Bo zachowa swoje życie. Nie zabiję jej, chociaż jej to obiecałam.
Mężczyzna zachłysnął się i oparł o ścianę.
- Idziemy! – Aidan pociągnął kobietę za ramię. – Pan również, dyrektorze. Spiszemy tą opinię, wypowiedzenie i dokumenty wypisania syna z placówki.

Mój ból cz 40. - ostatnia

Poczułam palący ból w klatce piersiowej. Ból, którego nie czułam już od wielu lat. Gryf ryknął boleśnie i zaczął opadać niczym głaz ku ziemi. Świat wirował mi przed oczami. Zauważyłam atakującego srebrnego smoka mojego syna. Wiele metrów dalej spostrzegłam męża, wciąż walczącego, choć jego ciosy nie były tak szybkie, jak kiedyś, nadal zadawały śmiertelne rany. Zamknęłam oczy. Nagle poczułam łamiące moje kości uderzenie o twardą ziemię. Aidan, przybył do mnie po kilka minutach.
  
AIDAN
- Elena! – wrzasnąłem, gdy ujrzałem moją piękną żonę leżącą pod martwym smokiem. Chwilę później byłem już przy niej. Krew zalała jej twarz, nie poruszała się – najpewniej złamała kręgosłup, ale oczy patrzyły na mnie jeszcze całkiem wyraźnie. Poczułem, jak do mojej głowy, przelewa ostatkiem sił, swoje wspomnienia z życia.
- Przekaż je dzieciom. – usłyszałem jej szept w mojej głowie. Uśmiechnęła się lekko, a miłość widoczna jeszcze przed chwilą w oczach ukochanej, zgasła tak samo, jak jej spojrzenie i uśmiech. Odeszła! Nie mogłem uwierzyć, że straciłem ją właśnie teraz! Gdy Bishop został wreszcie zgładzony! Nie dane nam było razem cieszyć się tym zwycięstwem. Zapłakałem cicho nad jej stygnącym ciałem. Chwyciłem w zniszczoną dłoń swój miecz.
- Proszę cię, przyjacielu… Zniszczmy te wojska w naszej ostatniej bitwie. – odezwałem się do smoka. – Moje serce umarło razem z nią. Proszę, pozwól mi odejść, by spotkać się z ukochaną, gdzieś ponownie.
- Mój stary przyjacielu. Cierpię razem z tobą, bo wiem, jak mocno kochałeś tę kobietę. Pozwól, że razem odejdziemy z tego świata w chwale zwycięzców. – zmęczony głos Ciernia dodał mi otuchy przed tą najdłuższą podróżą mojego życia. Dosiadłem swego wierzchowca. Czułem, jak drży ze zmęczenia, spowodowanego zarówno wiekiem, jak i tą bitwą.
- Przeżyliśmy razem wspaniałe długie lata, ale tak, jak ty potrzebuję już odpoczynku. – z suchym szelestem rozpostarł swe poranione skrzydła i ponownie, ciężko skoczył w powietrze. Ujrzałem syna dzielnie walczącego na swym smoku. Przyjaciół, którzy bez większego problemu pokonywali przeciwników. Gdzieś na ziemi, spostrzegłem pozostałą trójkę dzieci, dzielnie walczących konno, podczas gdy ich smoki siały spustoszenie w powietrzu.
- Jesteś gotowy? – zapytałem.
- Od dawna.
Rzuciliśmy się na wielką zgraję mrocznych elfów. W ich posiadaniu była potężna balista zdolna zabić smoka, który zapuściłby się zbyt blisko niej. Nie została jeszcze przez nas zniszczona, bo nie chcieliśmy się niepotrzebnie narażać. Ale teraz oboje nie mieliśmy już po co żyć, więc zdecydowaliśmy się na atak.
  
BEN
Nagle z przerażeniem zauważyłem na ziemi martwe ciało mojej matki, przy której klęczało już moje rodzeństwo. Częściowo na niej, leżał jej martwy Gryf. Odwróciłem się w siodle, by odszukać ojca i krew się we mnie zatrzymała. Ujrzałem, jak leci na swoim czarnym jaszczurze wprost na balistę elfów. Moja Storm zaczęła natychmiast go gonić, lecz był zbyt daleko.
Ujrzałem, jak Cierń otwiera swój pysk i zalewa przeciwników strumieniem ognia. Zanim zdążył wszystko spopielić, pocisk balistyczny został wystrzelony w jego stronę. Grot potężnej włóczni wbił się głęboko w jego rozwarty pysk. Mój ojciec z zamkniętymi oczami i uśmiechem na ustach, przyjmował na swoją pierś grad strzał, które wystrzelili w niego żołnierze walczący jeszcze po stronie upadłego już Bishopa.
- Nie!!! – wrzasnąłem, gdy oboje zaczęli bezwładnie opadać na ziemię. W jednej godzinie straciłem ojca i matkę! W momencie, kiedy powinniśmy świętować nasze tak długo wyczekiwane zwycięstwo!
Wtem tuż przy mnie znaleźli się moi bracia i siostra na swych bestiach. Razem udało nam się ocalić ciało mego ojca. Walka dobiegała końca. Wokół nas leżały setki zabitych przeciwników, a i naszych żołnierzy. Z rozpaczą zdałem sobie sprawę, że ojciec nadal żyje.
- Synu. – wyszeptał z trudem, z powodu wzbierającej w jego ustach krwi… - Pamiętaj o nas. – ostatkiem sił, przekazał mi wiele pokładów wspomnień z życia swojego i matki. Zachwiałem się porażony ogromem.
- Teraz już zawsze będziemy razem ukochana. – powiedział cicho, patrząc gdzieś przeze mnie. – Już do ciebie idę. – wyciągnął dłoń do kogoś, kogo ani ja, ani moje rodzeństwo nie mogło dojrzeć. Zrozumiałem, że patrzył na swoją żonę. Po chwili z uśmiechem na ustach, odszedł od nas ten wielki wojownik. Za sobą usłyszałem histeryczny płacz rodzeństwa.
  
Otwarłem oczy, gdy wspomnienie wreszcie się skończyło. Na twarzy siostry dojrzałem ślady łez i mocne rumieńce, spowodowane pikantnymi wspomnieniami naszych rodziców. Ich historia wydawała się aż nierzeczywista! Poruszyłem zdrętwiałym karkiem, kiedy odwróciłem głowę, by spojrzeć na wielki nagrobek znajdujący się za moimi plecami. Majestatyczny pomnik, upamiętniający jakimi wielkimi wojownikami byli i jaką gorącą miłością się darzyli. Tak wielką, że gdy jedno zmarło, drugie nie chciało żyć samo.
Straciliśmy ich niecałe trzy tygodnie wcześniej. Moja siostra, która była bardzo zżyta z naszą mamą, nie mogła jeszcze dojść do siebie po tej stracie, chociaż nam wszystkim było ciężko. Nasi rodzice, oprócz bycia wspaniałymi Jeźdźcami, byli przede wszystkim osobami, które kochały nas najbardziej na świecie. Byli dla nas wzorem! A teraz już ich nie było. Wstaliśmy z ławek ustawionych przy grobowcu rodziców i odwróciliśmy się powoli w stronę Posiadłości Jeźdźców.
W drzwiach na taras ukazała się właśnie moja żona, trzymająca na rękach nasze miesięczne dziecko. Za nią wyszedł mąż Kristin, a po nim żony Danny’ego i Sergio. Paulina, żona Danny’ego była w pięknej zaawansowanej ciąży, a Elize, żona Sergio prowadziła za rękę dwuletniego brzdąca. Ze smutnymi uśmiechami, moje rodzeństwo podeszło do swoich małżonków. Ja wziąłem na ręce mojego starszego syna, który właśnie do mnie podbiegł. Spojrzałem na kochaną rodzinę, na piękną Posiadłość. Obejrzałem się na grobowiec rodziców. W mojej głowie, ciągle przelatywały jeszcze wspomnienia z ich życia. Dopiero dzisiaj udało nam się je do końca obejrzeć. Całość zajęła nam wiele długich godzin…
  
Ból mojego rodzeństwa łączył się z moim.
  
To właśnie był mój ból.
Mój własny
Mój Ból…

elenawest

opublikowała opowiadanie w kategorii przygoda, użyła 2091 słów i 11800 znaków.

7 komentarzy

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż darmowe konto

  • AuRoRa

    Zaskakujące zakończenie, jako całość było w nim zawarte tyle emocji, że nie sposób o tym nie myśleć po lekturze. Wzruszające, romantyczne, smutne a zarazem z nadzieją na przyszłość.

    27 gru 2018

  • elenawest

    @AuRoRa dziękuję, cieszę się że te moje wypociny ci się podobały  ;)

    27 gru 2018

  • Rovit

    Ciekawe opowiadanie. Dobrze się czyta, ładnie napisane ;)

    3 lip 2017

  • elenawest

    @Rovit dziękuję pięknie ;-) fajnie, że trafiłaś na nie :-D zapraszam również do moich innych ;-)

    3 lip 2017

  • Rovit

    @elenawest z miłą chęcią poczytam ;) Ciekawi mnie, które byś najbardziej poleciła :)

    3 lip 2017

  • elenawest

    @Rovit zależy co lubisz ;-)

    4 lip 2017

  • EloGieniu

    Opowiadanie genialne. Jedyne czego mi w tej chwili brakuje to snu przez twoje opowiadanie (zbyt wciągające godzina 1:30 a ja to czytam XD) i opisu bitwy.

    5 lis 2016

  • Harry_e15

    Cudowne nie wiem co można więcej pwoedzieć .  Piękne opowiadanie

    30 paź 2016

  • elenawest

    @Harry_e15 dziękuję :-) zapraszam też do moich innych :-)

    30 paź 2016

  • niezgodna

    Opowiadanie było tak piękne że aż brak mi słów. Po prostu piękne.

    11 lip 2016

  • elenawest

    @niezgodna oh, no że tak powiem, aż mnie zmroziły twoje słowa :-D ale w tym jak najbardziej pozytywnym znaczeniu ;-) bardzonmi miło i niezmiernie ci dziękuję, że tak oceniasz moje opowiadanie :-) zapraszam w takim razie do reszty moich opowiadań ;-)

    11 lip 2016

  • niezgodna

    @elenawest na pewno zajrze

    11 lip 2016

  • elenawest

    @niezgodna miło mi ;-)

    11 lip 2016

  • igor

    Znakomicie zakończona opowieść. Czekam na kolejną nowość w Twym wydaniu.  :bravo:

    2 cze 2016

  • elenawest

    @igor wstawię za niedługo :-D też o smokach ;-)

    2 cze 2016

  • chaaandelier

    O nie... Takiego zakończenia się nie spodziewałam... Smutne i wzruszające...

    2 cze 2016

  • elenawest

    @chaaandelier dzięki :-D powiem ci, że sama płaczę nad tym zakończeniem ;-) może dlatego, że utożsamiam się z moimi bohaterami ;-)

    2 cze 2016

  • igor

    @elenawest też masz smoka  :eek:

    2 cze 2016

  • elenawest

    @igor niestety nie :'( ale chciałabym mieć :-D

    2 cze 2016