Mój ból cz 31-33.

Mój ból cz 31.
  
Cierń przyglądał mi się ciekawie, kiedy prowadziłem przed sobą zalęknionego Shane’a. Prychnął z irytacją, gdy kazałem chłopakowi wsiąść na smoka. Wzbiliśmy się w powietrze. Cierń ryknął nisko na zebranych nieopodal gapiów. Rozbiegli się szybko. Kolejne pół godziny lotu i ponownie znaleźliśmy się przed posiadłością. Przerażony chłopak spadł z siodła, gdy tylko wylądowaliśmy. Był blady jak papier i cały się trząsł.
- Czekaj tutaj – powiedziałem zimno. Gestem nakazałem Thomasowi, aby go pilnował. Wbiegłem na piętro. W naszym pokoju nie zastałem Eleny. Szybko przemieściłem się do salonu. Znowu pusto. Olśniło mnie! Biblioteka! Nic! Kiedy kierowałem się do kuchni, przez jedno z okien zobaczyłem ukochaną stającą na podwórku. Kilka metrów od niej stał wściekły Shane, a pomiędzy nimi z wyciągniętym mieczem w stronę chłopaka, Thomas. Szybkim krokiem udałem się do nich. Elena odwróciła się w moją stronę, gdy usłyszała skrzypienie śniegu pod stopami.
- Co tutaj się dzieje? – zapytała słabo.
- Nic... Chcę uświadomić tego kretyna, jak wiele stracił. Chcę, aby cierpiał tak, jak cierpiałaś ty – powiedziałem głośno. Shane przełknął nerwowo ślinę, dotarło do niego w jakim niebezpieczeństwie się znalazł.
- Czego wy debile ode mnie chcecie? Porywacie mnie z mojego domu, przyprowadzacie tutaj… Co jest? Czyżby ta idiotka była ze mną w ciąży? – Shane najwyraźniej postanowił walczyć. Podszedłem do niego i przywaliłem mu w twarz. Zachwiał się, a widok jego ponownie rozbitego nosa, sprawiła mi cichą radość.
- Radzę ci stulić pysk. Będziesz odpowiadać wtedy, kiedy ci na to pozwolimy – powiedziałem chłodno. Zwróciłem się do ukochanej. – Co sobie życzysz, abyśmy z nim zrobili?
- Właśnie się zastanawiam – odparła, patrząc na swego byłego. – Najlepszą karą byłoby rzucenie na niego jakiegoś bolesnego zaklęcia… Ale nie jestem aż tak mściwa. Zastanawiam się nad zmuszeniem go by już nigdy się nie zakochał… Ale nie wiem, czy tak naprawdę tego chcę… Wiem! – krzyknęła nagle. Wolnym krokiem podeszła do swego byłego i powiedziała powoli. – Chcę abyś trzymał się ode mnie z daleka. Ode mnie, mojej rodziny i przyjaciół. Po prostu zapomnij, że kiedykolwiek istniałam. Inaczej, jeśli wykonasz w naszą stronę jakikolwiek najmniejszy ruch – zrobiła efektowną pauzę – to obiecuję, że rzucę na ciebie takie zaklęcie, że będziesz błagać o śmierć, bo ona będzie wtedy miłosiernym wyjściem dla ciebie – warknęła tak złowieszczo, że aż przeszedł mnie dreszcz.
- Czyli pragniesz zapomnieć, jak było nam razem dobrze?
- Było nam dobrze tylko w łóżku. Byłeś niezły i nic poza tym. Ja cierpiałam. Chciałam założyć z tobą rodzinę!
- Widzę, że szybko się po mnie pocieszyłaś! W którym miesiącu jesteś? To będzie jakiś ostatni prawda?... Nie pamiętasz już więc, że ja też chciałem mieć z tobą dzieci? Tylko, że mnie oszukałaś! Przez cały czas związana byłaś z tymi Jeźdźcami – to słowo Shane wypowiedział z największą odrazą – i pomimo, że wiedziałaś, że ich nienawidzę, to nigdy nie raczyłaś mi nawet o tym wspomnieć!
Słowa tego dupka tak mocno mnie zabolały, że znów do niego doskoczyłem i walnąłem w szczękę. Tym razem zabolały mnie palce od siły uderzenia.
- Wydaje mi się, że się zapominasz, facet! – warknąłem, patrząc jak podnosi się ze zmarzniętej ziemi. – To nie ty, tylko ja przez ponad cztery miesiące pocieszałem ją noc w noc, gdy płakała z twojego powodu. To ja uspokajałem ją, gdy budziła się z krzykiem po kolejnym koszmarze, w którym ją prześladowałeś!... Zniszczyłeś jej psychikę, draniu! – ryknąłem tak głośno, że Cierń niespokojnie poruszył głową, gdy moje słowa donośnie zawibrowały mu w uszach. – Nie zabiję cię tylko z tego powodu, że ona tego nie chce.
Chłopak przyglądał mi się coraz większymi oczami.
- Jej groźba jest niczym w porównaniu z tym, co ja ci zrobię, jeśli się gdzieś koło niej pojawisz. Choćby jeden sms czy mail, czy nawet twój cień tutaj, a postaram się o takie tortury, że te ze średniowiecza, będą wydawać ci się tylko niewinną zabawą! – mój głos prawie w widoczny sposób ociekał jadem. – Spieprzaj stąd! – przyłożyłem mu gwałtownym ruchem miecz do gardła. – Bierz swoją dupę w troki i spierdalaj stąd!!! – wrzasnąłem totalnie już wściekły. Shane niemal biegnąc na czworakach, zaczął wycofywać się z terenu naszej posiadłości. Z niemałą satysfakcją zauważyłem, że przód jego spodni jest mokry, a tyłek umazany czymś brązowym.
- Mam wrażenie, że kolega nasrał w gacie ze strachu. – powiedział Thomas, patrząc z odrazą za oddalającym się chłopakiem.
- I tak właśnie miało być! – rzuciłem lekko i odwróciłem się w stronę Eleny. Stała z szeroko otwartą buzią, a po jej policzkach płynęły łzy, brudząc je na czarno rozmazanym tuszem.
  
ELENA
Patrzyłam, jak mój ukochany przykłada Shanowi miecz do gardła. Po chwili patrząc za uciekającym chłopakiem, poczułam, jak po moich policzkach płyną mi gorące łzy szczęścia. To się wreszcie skończyło!!! Aidan powoli odwrócił się do mnie.
- Kochanie! Co się stało? – zapytał przestraszony, podbiegając do mnie.
- Nic… wszystko jest tak jak być powinno. Dziękuję… Thomas, tobie również.


Mój ból cz 32.

AIDAN
Był zimny dzień lutego, gdy Elena obudziła się zlana potem, kurczowo trzymając się za brzuch. W pierwszej chwili byłem zbyt zaspany, żeby skontaktować o co w ogóle chodzi, ale kiedy krzyknęła z bólu, dotarło do mnie, że dzieje się coś niedobrego. Gwałtownym ruchem odrzuciłem kołdrę i zobaczyłem, że prześcieradło zabarwione jest na różowo.
Jasna cholera! Moja żona rodzi!
- Nie ruszaj się, kochanie. – błyskawicznie wyskoczyłem z łóżka i z hukiem otwarłem drzwi. Wypadłem na korytarz. Z pokoju obok wyszedł właśnie Thomas.
- Ludzie jest czwarta nas ranem… Czego się tak tłuczesz, co? I czemu Elena tak krzyczy? Spać nie można. – zgłosił natychmiast pretensje.
- Elena rodzi! Rodzi! – wrzasnąłem, potrząsając przyjacielem za ramię. Zbladł gwałtownie.
- O ja pierniczę! – syknął. – Czekaj tam z nią… Lecę do miasta po tego waszego lekarza!
Wiedziałem! Na nim zawsze mogłem polegać. Odwróciłem się i z powrotem wbiegłem do pokoju. Za sobą usłyszałem otwierane kolejno drzwi i zaspane głosy pozostałych przyjaciół. Elena była blada, spocona i bardzo przestraszona. Ułożyłem ją wygodnie na podsuniętych poduszkach. Z łazienki przyniosłem mokrą szmatkę i zacząłem ocierać jej pot w twarzy.
- Nie zostawiaj mnie! – jęknęła, wbijając mi paznokcie w ramię, którym ją obejmowałem. – To się dzieje zbyt szybko!
- Skarbie, uspokój się. Nigdzie się stąd nie ruszę.
- Dlaczego to musi tak strasznie boleć? – załkała. Czułem, jak jej ciałem wstrząsają dreszcze, gdy nadchodził kolejny skurcz. – Proszę! Niech to się już skończy… Aaaaaaa!!!
- Cicho. Lekarz zaraz tutaj będzie. Thomas już po niego poleciał! – powiedziałem, zauważając na korytarzu rozbudzonych już przyjaciół. Garrett i Rachael byli nie mniej przejęci niż ja, natomiast Evelyn stała niewzruszona przy ścianie.
Nagle na schodach dał się słyszeć rumor i po chwili do pokoju wbiegł lekarz z dużym neseserem w ręce. Gestem przywołał do siebie Evelyn. Ta się jednak nawet nie poruszyła. Z pomocą, której potrzebował przyszła mu Rachael. Była blada, lekko przestraszona, ale myślała trzeźwo. Szybko spełniła wszystkie polecenia lekarza.
- Aaaaaa!!! – moja żona wydawała się już być na skraju wyczerpania, a poród tak naprawdę dopiero się zaczynał! Bałem się myśleć co będzie dalej.
- To będzie ciężki poród… Dziecko trochę źle się ułożyło… Będę musiał jakoś je obrócić, chyba, że zrobi to samo – szepnął mi mężczyzna do ucha. – Proszę mieć świadomość, że może zaistnieć potrzeba cesarskiego cięcia, bądź podjęcia przez pana trudnej decyzji – ratować matkę czy dziecko.
Starałem się przełknąć ślinę, ale w ustach tak bardzo mi zaschło, że nie byłem w stanie. Kogo mam wybrać? Jeśli uratuję Elenę, nie wiem czy wybaczy mi stratę dziecka. Z kolei jeśli ocalę dziecko, jak go wychowam bez matki? Poczerniało mi przed oczami, gdy w pełni dotarła do mnie ta informacja. Oparłem się ciężko o łóżko. W myślach prosiłem smoki, by pomogły mojej żonie! Poczułem, jak wlewają w nią potężne dawki energii, ale była tak już zmęczona, że zdawała się w ogóle ich nie przyjmować! Nie dopuszczała też nikogo do swoich myśli. Obudowała je tak gładką, szczelną strukturą, że nikt, przypuszczalnie nawet najsilniejszy Jeździec czy smok, nie byłby w stanie rady przebić się przez to. Była tak mocno skupiona na bólu, że nic do niej nie docierało. Nagle poczułem, jak traci zupełny kontakt z rzeczywistością. Zemdlała, gdy lekarz delikatnie obrócił dziecko w jej łonie, by ułożyło się prawidłowo. Wpadłem w panikę. Z szybką pomocą przyszły smoki. Znanym tylko sobie zaklęciem przywróciły ją do pełni świadomości. Zobaczyłem wtedy na jej twarzy potworny grymas, gdy ból znów do niej dotarł.
- Proszę teraz przeć! – krzyknął lekarz, by go zrozumiała. Na jej czoło wystąpiły wielkie krople potu, a moje uszy rozdarł jej przenikliwy wrzask. Po moich ramionach spływały strużki krwi, gdy z bólu coraz mocniej wbijała mi swe paznokcie. Widziałem, jak bardzo cierpi! Dziecko nadal nie chciało wyjść… Mały uparciuch. Mijała już godzina, odkąd przybył lekarz, a poród jeszcze się nie zakończył. Mało tego! Widać było dopiero czubek główki dziecka!
- Ile to ma jeszcze trwać? – wrzasnąłem wściekły. – Czy pan nie widzi, jak ona cierpi?
- Niech pan nie krzyczy… Poród trwać może nawet do dwudziestu czterech godzin. To proces naturalny, nie możemy go przyspieszać.
- Psia mać!... Zrób coś, żeby tak nie cierpiała, albo po porodzie skrócę cię o głowę! – warknąłem. Mężczyzna spojrzał na mnie przestraszony. Gdy zobaczył w moich oczach strach pomieszany ze złością, zdał sobie sprawę, że nie żartuję.
- Proszę przeć mocniej! – powiedział. Elena na te słowa zaparła się całym swym ciężarem o mnie i zrobiła to co jej kazano. Pół minuty później usłyszałem wreszcie tak upragniony płacz dziecka! Udało się!!!
  
ELENA
Obudziłam się nad ranem, gdy poczułam przeszywający ból w krzyżu. Czułam, jak brzuch opada mi kilka centymetrów, a po nogach zaczyna mi spływać ciepła ciecz. Usiadłam na łóżku, budząc tym samym Aidana. Miałam ciemno przed oczami z bólu, gdy poczułam jak ukochany odsuwa kołdrę. Wyraźnie wyczułam jego przerażenie w głosie, gdy kazał mi się nie ruszać. A niby jak miałam się poruszyć, gdy wszystko mnie tak cholernie bolało?!!! Wydawało mi się, że Aidan wyszedł na korytarz, bo po chwili znów był przy mnie. Gdy wreszcie pojawił się lekarz, poczułam niebawem również dużą dawkę energii przekazywaną mi przez zatroskane smoki. Gryf próbował się ze mną skontaktować, ale brutalnie wyrzuciłam go z mojego umysłu. Ten ból był nie do zniesienia! Nie potrzebuję tu jeszcze smoków! Ostatkiem sił otoczyłam swoje myśli murem. Nagle poczułam jak moją pochwę rozciągają czyjeś ciepłe dłonie. To tak bardzo bolało! I wtedy przyszedł sen, który zabrał ten ból. Tyle, że nie był to chyba dobry kojący sen, bo poczułam, jak smoki gwałtownie przywracają mnie do świadomości! I znów ten cholerny ból! Chciałam się go już wreszcie pozbyć! Wbiłam paznokcie w to co znajdowało się pod nimi i na polecenie lekarza zaczęłam przeć. Ale dziecko w ogóle nie chciało się ze mnie wydostać, a miałam wrażenie jakby rozrywało mnie od środka! Miałam już tego serdecznie dość! Zdobyłam się na największy wysiłek. Po chwili poczułam, jak ból ustępuje i usłyszałam ten cudowny dźwięk – płacz dziecka! Zamrugałam kilkakrotnie powiekami, aby przywrócić oczom ostrość widzenia i po raz pierwszy ujrzałam moje dzieciatko. Złączone było ze mną jeszcze pępowiną, umazane w krwi, ale było cudowne! Zmęczona uśmiechnęłam się do lekarza, który właśnie przecinał pępowinę i rozluźniłam uchwyt palców. Zdałam sobie sprawę, że swoje długie paznokcie wbijałam w ramię Aidana, po którym teraz obficie spływała szkarłatna krew!
- Przepraszam. – jęknęłam cicho.
- Nie przejmuj się tym teraz... To drobnostka.. Syn? – zwrócił się do uśmiechającego się szeroko lekarza.
Ten jedynie kiwnął głową podając mi drobne zawiniątko, z którego wyjrzała malutka, czerwona twarzyczka naszego dziecka. Następnie znów zniknął między moimi nogami, a ja poczułam jak delikatnie zszywa mi krocze.
- Jest śliczny. – szepnął Aidan, patrząc z zachwytem na synka. – Dziękuję. – mruknął i pocałował mnie czule w czoło. – Odpoczywaj kochana… Porozmawiam teraz z lekarzem i jeszcze jedną osobą i wrócę do ciebie. Zawiadomię też twoich rodziców, że mają już cudownego wnuka.
Patrzyłam, jak zmęczony wychodzi z pokoju i cicho rozmawia z lekarzem i wręcza mu pokaźny plik banknotów. Następnie mój ukochany z groźną miną zwrócił się do Evelyn stojącą pod ścianą i chwycił ją za rękę, ciągnąc w stronę schodów na parter. Za nimi poszli Garrett i Thomas. Spojrzałam zaskoczona na Rachael, która na polecenie lekarza została przy mnie i właśnie szykowała mi czyste ubranie i pościel.
- Co się dzieje? – zapytałam słabo.
- Nic co powinno cię teraz martwić, jak sądzę... Musisz odpocząć, nadal mocno krwawisz… – szepnęła, by nie obudzić śpiącego w moich ramionach dziecka.
- Jak długo to trwało?
- Poród?
- Yhm….
- Około dwóch godzin… Jeśli chcesz, odłożę małego do kołyski i pomogę ci się umyć...
Kiwnęłam leciutko głową, ostrożnie podając jej dziecko. Z jej wydatną pomocą przeszłam do przylegającej do pokoju łazienki, gdzie podczas mycia się odkryłam, jak paskudnie w czasie porodu pękło mi krocze, które lekarz już zdążył mi zszyć. Potem wróciłam do łóżka i natychmiast zmęczona zasnęłam.
  
AIDAN
Krew zawrzała we mnie, gdy spojrzałem na Evelyn. Thomas stał tuż koło niej, Garrett na wyciągnięcie ręki. Jego wzrok mówił mi teraz tak wiele. Był wyraźnie zawiedziony, smutny i przede wszystkim wściekły!
Chwyciłem Evelyn za ramię i pociągnąłem ku niewielkiemu salonikowi, który znajdował się na końcu korytarza, tuż przy schodach i był przez nas bardzo żadko używany. Thomas i Garrett ruszyli wolnym krokiem za nami.
- Co ty Aidan do cholery wyprawiasz? – warknęła zła, próbując się wyswobodzić z mojego żelaznego uścisku.
- Zaraz się tego dowiesz. – odparłem, otwierając drzwi i wpychając ją do środka. Z rozpędu zatrzymała się dopiero na oparciu fotela.
- Co się dzieje? – zapytała.
- Ty się jeszcze pytasz?! – wrzasnął jej narzeczony, zanim zdążyłem cokolwiek się odezwać. – Czy ciebie już do reszty powaliło?... Chciałaś pozwolić Elenie umrzeć? Albo jej dziecku?
- O czym ty mówisz? – pisnęła.
- O czym?... O czym?!... A choćby o tym, że jak lekarz poprosił cię o pomoc to się z miejsca nie ruszyłaś! – warknął wściekły, podchodząc do niej skulonej na fotelu. Spojrzałem zaskoczony na przyjaciela. W jego głosie nie było już słychać tej miłości co kiedyś. Dla ścisłości. Nie było słychać żadnej!
- Jak to wytłumaczysz? – zapytałem groźnie.
- CO? Co chcecie, abym wytłumaczyła?
- To dlaczego nie chciałaś jej pomóc?! – wrzasnąłem wściekle, czując, jak ogarnia mnie furia. – Co moja żona takiego zrobiła, że tak podle ją ostatnio traktujesz?
Evelyn przez dłuższą chwilę nic nie mówiła. Siedziała tylko naburmuszona.
- Zapomniałaś już, jak ratowała twoje dziecko? – zapytał milczący dotąd Thomas, spod drzwi przy których stał. Rękę trzymał na obnażonym do połowy mieczu.
- Co chcecie zrobić? – jęknęła dziewczyna, patrząc z przerażeniem na broń.
- Jeszcze nie wiem. – powiedziałem. – Na razie zwalniam cię ze wszystkich obowiązków Smoczego Jeźdźca i nakładam na ciebie areszt domowy!
- Co?! – wrzasnęła Evelyn, zrywając się na równe nogi. Na fotelu z powrotem usadził ją Garrett. Popatrzył na nią z nieukrywanym niesmakiem.
- Evelyn… Proszę, oddaj pierścionek. – powiedział chłodno. Ton jego głosu był tak lodowaty, że mnie samego zmroziło. Nie znałem go od tej strony!
- Co?! Chcesz ze mną zerwać? Teraz kiedy ja zaczęłam planować nasz ślub?
- Przykro mi, ale sama mnie do tego zmusiłaś… Oddaj pierścionek… I wynoś się z mojego pokoju!
Dziewczyna gwałtownym ruchem ściągnęła błyskotkę z palca i rzuciła nim w stronę chłopaka. Zręcznie schwycił go w palce.
- Dobrze, wyprowadzę się. Znajdę tylko odpowiednio duży pokój żeby wstawić do niego łóżeczko Niny…
- Nie! – warknął Garrett. –Dziecko zostaje ze mną!
- Nie możesz mi jej odebrać!
- Niestety, ale może. Już teraz zajmuje się nią częściej, niż ty, pomimo swoich liczniejszych obowiązków. – odparłem cierpko. – Poza tym, ma rację. Dziecko nie powinno z tobą dłużej mieszkać, skoro nie potrafisz odpowiednio się nią zająć!
- Jesteście nienormalni! – wrzasnęła wybałuszając oczy.
- To ty jesteś nienormalna! Żadnych ludzkich uczuć nie widzę w tobie już od kilku miesięcy. – głos Buckiego podziałał na nas wszystkich piorunująco. – Jesteś niczym wyprana. Nic w tobie pozytywnego nie ma!... Liczy się dla ciebie tylko władza, majątek i własne piękno… Wstydzę się takiego Jeźdźca!!!... Może znajdę sobie jakiegoś innego!

Mój ból cz 33.

Spojrzałem zszokowany na Garretta. Poczułem, jak zaczyna działać potężna magia, dużo silniejsza niż ta, która łączy smoka z jego nowym jeźdźcem. Po chwili Bucky był już wolny. Po twarzy Evelyn płynęły łzy. Przez własną głupotę przestała być Jeźdźcem.
- Thomas… Zamknij ją, proszę w którymś pomieszczeniu. Później zdecydujemy co z nią zrobić. – powiedziałem twardo.
Chłopak podszedł do swojej byłej dziewczyny i wyprowadził ją z pokoju.
- Przykro mi stary, że to się tak potoczyło. – powiedziałem, zwracając się do stojącego ze spuszczoną głową przy oknie Garretta. – Wiem, jak mocno ją kochasz..
- Nie Aidan… Nie kocham… Kochałem. To uczucie wygasało z dnia na dzień… Zabijesz ją? – zapytał niespodziewanie.
- Sądzisz, że tak właśnie powinien uczynić?
- Nie wiem… Z jednej strony Nina nie powinna tracić matki, a z drugiej mam wrażenie, że straciła ją już dawno…
- Porozmawiamy o tym za parę dni, ok?
- Dobra… Teraz ciesz się dzieckiem. – Garrett uśmiechnął się lekko. – Chłopie!... Nawet nie spytałem! Chłopiec czy dziewczynka?
- Syn. – odparłem dumnie.
- Wspaniale!... Zobaczysz jakie to cudowne uczucie trzymać takiego szkraba w ramionach.
Zaśmiałem się. – Będziemy musieli to uczcić!
- I to na pewno nie jedną butelką!
- Za kilka dni, dobra?... teraz chcę nacieszyć się z Eleną naszym dzieckiem. Czas na świętowanie jeszcze będzie.
  
- Wiesz dlaczego się tutaj znalazłeś? – zapytałem chłodno, siedzącego na krześle i skrępowanego linami Kaspiana. Spojrzał na mnie spode łba i wykrzywił usta w drwiącym uśmiechu.
- A czy wy zdajecie sobie sprawę z niebezpieczeństwa w jakim się znaleźliście porywając mnie? – jego ton głosu był tak zimny, że gdyby mógł pewnie zbiłby nas samym oddechem.
- Nie odpowiedziałeś na moje pytanie! – warknąłem zły.
- Gdy na początku lata Bishop nie otrzyma ode mnie żadnej wiadomości, wyśle swoich ludzi, by sprawdzić co się dzieje, a gdy odkryje prawdę, jego zemsta będzie sroga!
- Nie wydaje mi się. – powiedziała nagle Elena. – Widzisz my też mamy swoje różne źródła, dzięki którym dowiedzieliśmy się, że Bishopowi już nie zależy na twojej pomocy.
- Łżesz!!! – wrzasnął Jeździec.
- Nie. – odparła spokojnie. – Widzisz, przechwyciliśmy list, który do ciebie niedawno wysłał, i w którym wyraźnie napisał, że nie potrzebuje już twojej pomocy.
- Łżesz suko!!!
- Spokój! – krzyknął Ixos. – Chłopcze przyjmij do wiadomości, że nie jesteś już potrzebny swemu władcy… Kiedyś byłeś dobrym człowiekiem, więc jesteśmy w stanie wybaczyć ci wszystkie krzywdy. Wróć do nas.
- Nie! Bishop by tego nie zrobił!!!
- Przejrzyj na oczy! Nie jesteś już dla niego nikim wartościowym! – warknąłem zły. Wyciągnąłem z kieszeni złożoną na cztery kartkę papieru, z przełamaną pieczęcią Bishopa. Podszedłem do Kaspiana i pokazałem mu list. Jego oczy rozszerzyły się znacznie, gdy dotarła do niego prawdziwość naszych słów. Zwiesił głowę.
- Wróć do Jeźdźców… – słowa te ponownie wypowiedziane przez Ixosa, zawisły w powietrz.
- Jak? – warknął po chwili chłopak. – Po pierwsze nie mam już smoka, bo twój go zabił!... Po drugie nieomal ja ciebie zabiłem!... Jak wyobrażasz sobie mój powrót? Będę tylko dla was ciężarem! Nie!... Nie dołączę do was! To wasza wina, że Bishop już mnie nie chce w swoich szeregach!
- Zwariował. – szepnął Thomas, gdy wróciłem na swoje miejsce.
- Najprawdopodobniej. – przytaknąłem. Spojrzałem na Ixosa. Jego wzrok wyrażał wielki ból. Kiwnął mi głową, gdy zauważył, że na niego patrzę.
- Kaspian… Nie okazujesz żadnej skruchy za swoje czyny? – zapytałem.
- Gdybym mógł, zrobiłbym to wszystko raz jeszcze! – wrzasnął.
- A więc… Za popełnione przez siebie czyny: porwanie i torturowanie swojego mentora i jego smoka, i przede wszystkim za sprzymierzenie się z Bishopem, co jest zdradą wobec Zakonu Smoczych Jeźdźców, zostajesz skazany na karę śmierci! – powiedziałem zimno. Nagle przeszedł nas wszystkich dreszcz, gdy jedyną odpowiedzią Kaspiana był jedynie jego szyderczy śmiech.
  
ELENA
Ze smutkiem patrzyłam, jak Kaspian z szerokim uśmiechem prowadzony jest na plac przed Posiadłością. Tam ze związanymi rękami stanął przy wysokim słupie. Karą śmierci miało było być spalenie przez smoki. Tą formę podpowiedział nam Ixos, który opowiedział nam, że obmyślano kiedyś nad stworzeniem kodeksu kar za różne przewinienia i to miała być jedna z nich.
Na placu wylądował smok Ixosa, Myrnin. To on miał dokonać egzekucji byłego Jeźdźca – swojego oprawcy.
Wszyscy z przerażeniem patrzyliśmy, jak Kaspian patrzy na smoka i uśmiecha się drwiąco, gdy ten zalewał go strumieniem ognia. Z jego ust nie padł żaden okrzyk bólu, jedynie triumfalny wrzask "Bishop!”. Tuż po tym skonał. Myrnin jeszcze chwilę podtrzymywał ogień, by spopielić dokładnie zwłoki mężczyzny. W końcu z donośnym kłapnięciem zamknął szczęki. Odwróciłam głowę, by nie patrzeć na to, co pozostało z Kaspiana. W moich oczach pojawiły się łzy. Oparłam głowę na ramieniu Aidana i cicho załkałam. Mąż mocno objął mnie ramieniem. Była to dla nas duża strata.
  
- Elena! – usłyszałam wrzask kilkunastu gardeł, gdy weszłam do baru, gdzie miałam się spotkać z przyjaciółmi z liceum. Po chwili tonęłam już w objęciach. – Opowiadaj!... Co się z tobą działo przez te wszystkie lata. Zniknęłaś niemal tuż po maturze… – powiedział Paul, chłopak z którym zawsze bardzo się lubiliśmy.
- Aaaa, długa historia… – próbowałam się wymigać.
- Opowiadaj! – niemal krzyknęła Agatha.
- Ostrzegam, że to jest lekko zagmatwane. – ostrzegłam. Przeczesałam dłonią włosy i wtedy Sylvia złapała mnie za rękę.
- Wyszłaś za mąż?... To obrączka? – szepnęła przejęta.
- Taaak. Mam męża i od paru miesięcy dziecko. – uśmiechnęłam się promiennie.
- Serio? – zapytał zaskoczony Paul.
- Serio… Dobra… Mój chłopak z którym byłam w czasie liceum i rok po jego zakończeniu, zaginął gdzieś na jakiejś wycieczce. Wpadłam w ciężką depresję, wystąpiłam z zakonu, w którym byłam. Dopiero w dwutysięcznym trzynastym roku udało mi się poznać pewnego, wyjątkowego faceta. Byliśmy szczęśliwi, chcieliśmy się pobrać.
- I skończyło się to? – Agatha miała wypieki na twarzy.
- Niestety. Ale tylko dla niego. – odparłam cicho.
- Co się stało, że już z nim nie jesteś?
- Odnalazł się mój wcześniejszy chłopak. Uczucie wróciło. A Shane po prostu mnie zostawił, jak psa, gdy dowiedział się, że kiedyś należałam do zakonu... Wróciłam tam, gdy związałam się z Aidanem. Zaszłam z nim w ciążę, a gdy byłam w szóstym miesiącu, wzięliśmy ślub.
- Czekaj, czekaj!... Co mi tu nie pasuje. Jak możesz mieć męża i dziecko skoro jesteś w zakonie? – Paul wyglądał na lekko zdezorientowanego moją opowieścią.
- To ze sobą nie koliduje. – powiedziałam spokojnie.
Gadaliśmy chyba już z dobrą godzinę, gdy zauważyłam jak do środka wchodzi Shane! Zdrętwiałam tak wyraźnie, że Agatha natychmiast zapytała mnie co się dzieje.
- Nic. – odparłam cicho, bo Shane usiadł nieopodal nas. Na szczęście zajęty był jakąś drobną blondynką, która już na niego czekała, więc nie zauważył mnie. Odwróciłam wzrok od przykrego widoku. Dopiero po kolejnej godzinie postanowiliśmy już wracać. Wstałam ze swojego miejsca i w momencie, gdy szłam z przyjaciółmi do wyjścia, zostałam mocno przez kogoś popchnięta. Straciłam równowagę i musiałam się chwycić idącego przy mnie Paula, by nie upaść. Odwróciłam się wściekła i stanęłam twarzą w twarz z byłym. Patrzył na mnie zaskoczony moim widokiem. Zauważyłam, że był już potężnie zalany i zostawił gdzieś swoją partnerkę. Wyprostowałam się i dumnie ruszyłam ponownie do wyjścia razem ze znajomymi.
Gdy wyszliśmy na zewnątrz, poczułam, jak jakaś ciepła dłoń łapie mnie za ramię i przyciąga do siebie. Na szyi poczułam zimny dotyk stali. Ten debil groził mi nożem!!!
- Gryf! – wrzasnęłam w myślach, kontaktując się błyskawicznie ze swoim smokiem. Czułam, jak bez zbędnych pytań startuje z obszaru Posiadłości.
- Elena, kochanie. – objął mnie mocno, wbijając mi palce w brzuch. Na te słowa wszyscy moi przyjaciele odwrócili się w naszą stronę. Chłopcy chcieli interweniować, ale zobaczyli nóż przy moim gardle i odpuścili. W drzwiach pubu, z którego wyszliśmy zaczęło gromadzić się wiele osób, jednak nikt nie próbował znokautować Shanea, ze względu na jego agresywną postawę i nóż przy moim gardle. Na ulicy pojawiły się natychmiast dwa radiowozy. Policjanci nakazali Shaneowi odłożyć nóż. Nie wykonał żadnego gestu. Nie mieli dobrej pozycji do strzału, bo cały czas zasłaniał się mną.
- Czego chcesz? – warknęłam wściekła.
- Zemsty. – syknął złowieszczo. - Miłe uczucie, gdy ktoś grozi ci bronią? Hmm? Ja czułem się identycznie, dziwko! – warknął.
- Jesteś pijany. – powiedziałam cierpko. – Odłóż ten nóż, a nie stanie ci się krzywda. Nie wniosę przeciw tobie żadnego oskarżenia, jeśli zostawisz mnie w spokoju.
- Nie żartuj. Jestem na wygranej pozycji, bo nie ma tutaj twojego pieprzonego mężulka. A policjanci boją się otworzyć ogień, więc mogę zrobić co chcę. A mam ochotę cię przelecieć! I to tak, żebyś to ty później żałowała, że żyjesz!
- Jesteś psychiczny. – szarpnęłam się, by się wyswobodzić, ale był silniejszy. I najwyraźniej nie tak wcale pijany, jak mi się z początku wydawało, bo trzymał mnie mocno. A ja niestety wypiłam kilka piw.
- Nie ruszaj się, bo cię uszkodzę! – wrzasnął wściekły, jeszcze mocniej dociskając mi nóż do szyi. – Jak mówiłem, nikt z tych ludzi cię nie obroni.
- Masz rację – powiedziałam. – oni nie... Ale, jak zwykle w swojej głupocie lekceważysz mnie i to bardzo. – warknęłam. Zauważyłam na niebie tak dobrze znany mi kształt. Było ciemno, ale jednak rozpoznałam lecącego mi z pomocą Gryfa. Rycząc wściekle wylądował na tylnych łapach pomiędzy dwoma radiowozami, tylko odrobinę je rozsuwając. Pazury zgrzytnęły na asfalcie, gdy opadł na przednie łapy. Ludzie zaczęli krzyczeć przerażeni pojawieniem się nagle wielkiego jaszczura.
- I co? Nadal sądzisz, że jestem bezbronna? Jak zwykle wykazałeś się wielką ignorancją! Gryf to mój smok i nie potrzebuję mówić do niego na głos, by go tutaj wezwać. Łączy nas tak silna więź, że mogę go wzywać w myślach nawet z odległości stu kilometrów. - szybko wyswobodziłam się z uścisku chłopaka. Tyłem podeszłam do Gryfa i stanęłam przy jego lewej przedniej łapie. Pogłaskałam go czule. – Jesteś śmieciem Shane. Żal mi cię!
- Stul swój parszywy ryj! – wrzasnął wściekły, nie zważając nawet na obecność warczącego smoka.
- Nie waż się obrażać mojej żony! – usłyszałam złowieszczy, głośny syk za sobą. Aidan! Poczułam jego ciepłą dłoń na swoim ramieniu. – Nic ci nie zrobił? – szepnął mi do ucha.
- Nie. – odparłam, kręcąc głową.
- Jesteś ścierwem, Shane! – powiedział dobitnie Aidan. Dyskretnie rozejrzałam się dookoła. Ludzie nie okazywali strachu, tylko ciekawość. Policjanci celowali nadal w Shanea, nie w mojego męża. Szum w górze uświadomił mi nagle, dlaczego Aidan zjawił się tutaj tak szybko. Obok Gryfa wylądował większy od niego i dużo groźniejszy Cierń.
- Najwyraźniej zapomniałeś, że obiecałem ci, że będziesz błagać o śmierć w przypadku naszego kolejnego spotkania!... Jednakże zmieniłem zdanie... Nie dam ci żadnego prawa do obrony. Po prostu cię zabiję.
- To jest nie fair. – jęknął Shane, cofając się lekko przed rozwścieczonym mężczyzną.
- A czy ty kiedykolwiek grałeś fair? – zapytałam byłego, patrząc na niego zimno. Widziałam, jak przełknął ślinę, gdy Aidan uniósł swój miecz. Faktycznie, nie dal mu żadnej szansy na obronę! Szybkim, mocnym ruchem odciął mu głowę!!!

elenawest

opublikowała opowiadanie w kategorii przygoda, użyła 5438 słów i 30449 znaków, zaktualizowała 24 maj 2016.

3 komentarze

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż darmowe konto

  • AuRoRa

    Zakończenie rozdziału zaskakujące. Ciekawa akcja z policją, pewnie uciekali na widok smoka ;) Elena wreszcie ma przy sobie maluszka. :)

    9 lis 2018

  • chaaandelier

    Wydaje mi się, że długość tej części jest wystarczająca. A sama treść? Bardzo mi się podobała! :D Tylko nie spodziewałam się, że Aidan zabije Shane...

    24 maj 2016

  • elenawest

    @chaaandelier :-D no chciałam, żeby to było mocne ;-)

    24 maj 2016

  • chaaandelier

    @elenawest I było bardzo mocne! ;)

    24 maj 2016

  • elenawest

    @chaaandelier to się cieszę :-D

    24 maj 2016

  • igor

    Ciekawe co na to Policja i ludzie  :eek:

    24 maj 2016

  • elenawest

    @igor przekonasz się w kolejnym rozdziale :-P

    24 maj 2016